Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Mamy dwa modele zachowań:

a) lekarze podejmuja decyzje o transfuzji sami, narażając się na ewentualną skargę do sądu z powodu nieprzestrzegania zasad etyki. ( pacjent ma prawo do wyboru sposobu leczenia a nie do zaprzestania leczenia dotyczy to też rodziców chorych dzieci którzy nie mogą podjąc decyzji o zaprzestaniu leczenia swojego dziecka)

B) lekarze składają wniosek do sądu rodzinnego o ograniczenie praw rodzicielskich i wówczas to sąd podejmuje decyzje o przeprowadzeniu transfuzji. Takie posiedzenia odbywają się z reguły szybko, nierzadko w nocy.

Natomiast co do dorosłych to nie tak dawno Sad Najwyższy stanął na stanowisku, ze wola wyrażona na pismie musi być uszanowana. natomiast lekarz nie poniesie odpowiedzialności jeśli wykaże iż swoim zabiegiem uratował człowiekowi życie, gdyż zgodnie z etyką ma taki obowiązek.



" />Witam serdecznie ,proszę o podpowiedz gdyż będziemy już mam nadzieje za parę dni rodziną zastępczą ,dla ślicznej rocznej dziewczynki,bardzo się tym faktem w raz z żoną stresujemy,i w związku z tym mamy bardzo wiele pytań .Czy jeżeli jesteśmy rodziną zastępczą niespokrewnioną z dzieckiem,a rodzina biologiczna dziewczynki ma ograniczone prawa rodzicielskie,to czy możemy ją ochrzcić,bez zgody i wiedzy jej rodziców,czy też oni powinni na przykład na piśmie napisać nam że wyrażają zgodę na chrzest ?



Nie, nie łamią.
Czym innym jest przekazanie rodzicowi pisemnej informacji, a czym innym występowanie osobiste w jego imieniu.
Może Pani np. na poczcie na podstawie upoważnienia odebrać czyjąś przesyłkę, ale nie może Pani wystąpić za tę osobę przed sądem jako oskarżona lub świadek.
W szkole może Pani być kurierką i przekazywać pisma rodzicom i wysłuchiwać ogólnych informacji dla rodziców. Nie może Pani odpowiadać za poczynania ucznia i np. obiecywać że coś Pani z tym zrobi. Nie może Pani być stroną dla Szkoły w czasie rozmowy o uczniu. Na Pani nie ciążą prawa rodzicielskie.

Ergo: słuchać i przekazać - tak. Rozmawiać i ustalać - nie.



" /> A żeby nie było nam za dobrze, ojciec wystąpił o przywrócenie praw rodzicielskich. Sprawa 31.10.Pismo o ograniczenie kontaktów z matką już napisane, teraz szykujemy się do sprawy sądowej. Pospisywałam wszystkie wizyty u lekarzy (a było tego w ciągu roku kilkadziesiąt), żeby pokazać, jaki to był kochany tatuś. Zauważyliście może ,że rodzice są kochający wtedy, kiedy dzieci nakarmione, ubrane, wyleczone, kiedy w szkole nie ma problemów.



Dzięki Egonn,ale w tym przypadku to nie zdało egzaminu. Pierwszy komornik. który zajął się ta sprawą kupił od ex tanio auto i na tym się skończyło. Obecny działa na dwa fronty, podpowiedział nawet jak umożyć znaczną sumę kilku tysięcy alimentów i tak też sie stało. Nawet pismo o zabranie prawo jazdy nie pomogło, bo ex wytłumaczył że dochodów nie ma i tyle.W bezrobociu zarejstrować się nie chce, bo dostał by pracę, a on prace ma, ale nielegalna, albo wykazuje 1000zł i twierdzi, że to mu nie wystarcza na utrzymanie nowej rodziny tzn, żony, dziecka i pasierbicy.
U żony mieszka, ale jak komornik pytał żony czy mieszka bo chciał zabrac drogi sprzęt jaki mają w mieszkaniu to zona oświadczyła, że jej mąż przebywa u niej Okazjonalnie tzn.2-3 razy do roku i tak uniknęli zabrania sprzętu audio wideo na ponad 20 tys zł.
Tak więc ex żyje sobie dobrze, wygodnie, rozbija sie po Kościanie coraz to nowszym autem- obecnie reno scentic a alimentów sciagnąc się nie da. Myślę, że polskie prawo jest do kitu i ma tyle luk, że dłuznik nie musi się o nic martwić.
A komornik przeciąga sprawę.
Te alimenty o które walczę to już zaległe, obecnych nie ma bo ex 6 lat nie miał kontaktu z dzieckiem,nawet nie przyjechał na komunię, w sądzie powiedział, że zrzeknie się całkowitych praw do dziecka, jeśli nie będzie musiał na nie płacić- raptem 200zł- i zabrano mu prawa rodzicielskie dożywotnio.

Dzięki wam za porady.




Witaj,
Zbyszku czułam,że tak się skończy.Nie sluchasz mnie.Bez prawnika i to dobrego sobie nie poradzisz.
Posłuchaj mnie jeżeli Tobie zależy na Stasiu.


Zgadzam się z Gosią. Zbyszku, nie walcz ze wszystkimi jednocześnie i to w dodatku samotnie- uzbrój się w cierpliwość i zwróć do jakiegoś prawnika. Bardzo Cię o to proszę. To jedyny sposób, żeby pomóc Stasiowi i przywrócić Wam pełnię praw rodzicielskich. Nawet jeśli udowodnisz, że wszystkie te instytucje i sądy się myliły i działały na Wasza szkodę, to jeśli przepisy prawne będą tak a nie inaczej zinterpretowane - PRAWO BĘDZIE PO ICH, A NIE PO TWOJEJ STRONIE. Nie wiem, czy rozumiesz to Zbyszku, ale to oznacza, że w najgorszym wypadku możecie zostać pozbawieni całkowicie praw rodzicielskich. Dlatego proszę, żebyś nie walczył za pomocą kolejnych pism i kolejnych spotkań z pozostałymi osobami, związanymi z tą sprawą, tylko skorzystał z pomocy dobrego prawnika. To jest jedyna rzecz, która w 100% Wam pomoże wygrać tę sprawę. Spotkania, pisma i walka o Stasia z instytucjami to taktyka z góry skazana na przegraną.




Zgwałcona czternastolatka przyjechała do warszawskiego szpitala, by usunąć ciążę. Ale krok w krok za nią podążał ksiądz i działaczki z organizacji obrońców życia. Postawili zarzut nakłaniania małoletniej do aborcji, prokuratura bada sprawę. A zabieg się nie odbył - pisze "Gazeta Wyborcza".

Czternastoletnia Agata ma prawo do legalnej aborcji, gdyż ciąża jest wynikiem gwałtu. Potwierdziła to lubelska prokuratura.

Dziewczyna chciała dokonać aborcji w Lublinie, gdzie mieszka. Jednak dwa szpitale odmówiły. W jednym z nich podczas rozmowy dziewczyny i jej matki z ordynatorem nagle pojawił się ksiądz. Zaczął przekonywać nieletnią, że powinna urodzić.

Od tej pory księża, kobiety i psycholodzy z organizacji antyaborcyjnych nie dają jej spokoju. Dlatego matka Agaty poprosiła o pomoc Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która pomagała znaleźć szpital, w którym dokonają zabiegu. Miał się odbyć w tym tygodniu przy ul. Inflanckiej w Warszawie. Dziewczyna przyjechała w środę rano. Według przedstawicielek Federacji następnego dnia w szpitalu pojawił się ksiądz z Lublina i kobiety z organizacji pro-life.

Według opowieści pracowników szpitala, gdy do lecznicy przyjechali przeciwnicy aborcji, rozpętało się piekło. To był koszmar - opowiada pracownica. Oni ją zaszczuli. Prócz księdza pojawili się także dziennikarze albo z radia Maryja, albo z Telewizji Trwam. A kobiety z organizacji antyaborcyjnej okupowały sekretariat.

Dyrekcja szpitala potwierdza, że pacjentka leżała na oddziale, ale do zabiegu nie doszło.

Otrzymaliśmy faksem pismo z sądu, że zabieg nie może się odbyć, dlatego pacjentka została wypisana - mówi Janusz Siemaszko, dyrektor szpitala przy Inflanckiej. Jakie pismo? Dyrekcja nie chce pokazać, zasłaniając się tajemnicą lekarską. Nieoficjalnie "GW" dowiedziała się, że chodzi o postanowienie sądu rodzinnego o umieszczeniu małoletniej w Pogotowiu Opiekuńczym w Lublinie na czas zakończenia sprawy o pozbawienie matki Agaty władzy rodzicielskiej.

Postępowanie związane ze zgłoszonym podejrzeniem przestępstwa nakłaniania do aborcji prowadzi Prokuratura Warszawa Śródmieście- Północ. Trwają przesłuchania świadków - mówi Agnieszka Muł, szefowa tej prokuratury. (PAP)

No i pięknie, kolejny raz ksiądz nie pozwolił na aborcję dziewczynce... Jak tak dalej pójdzie, to "dzieci zaczną rodzić dzieci"...



" />Szanowna Pani,
Odpowiem po kolei, ale biore odpowiedzialnośc jedynie za to, jak wygląda przebieg procedury na Podkarpaciu:
1.Nie jest konieczne korzystanie z prawnika, bowiem nam płacą za to, abyśmy bezpłatnie poprowadzili Państwa "za rączkę. Wniosek o przysosobienie i preadopcję najczesciej sporządza ośrodek (bo fachowo) jednak rodzina podpisuje wnioski. Inne dokumenty - każdy ośrodek i każdy sąd ma w pewnym sensie własne preferencje (np. jedni żądają zaświadczenia od psychiatry , inny nie). Najczesciej są to dokumenty, które juz są sompletowane w ośrodku, więc nie ma problemu. Na 100% potrzebne są: odpis skrócony aktu małżeństwa, opinie psychologiczne, opienie pedagogiczne lub wywiad z miejsca zamieszkania, zaświadczenia o dochodach. Inne - a jest ich sporo - o tym decydują instytucje z danego terenu. Wszystko to z pismem przewodnim ośrodka jest przekazywane do sądu i nie ma znaczenia, czy oao wysle pocztą, zaniesie, czy zrobi to rodzina. Wazna jest pieczka (prezentata) sądu z datą wpływu. Sąd to też instytucja, a tam jak wszędzie czasami jest bałagan.
2/ Niekiedy zdarza się, że pracownik oao jest wzywany na rozprawe i pytany o zdanie osobiście, choc swoje juz napisał w opinii. Ośrodek bierze aktywny udział w przebiegu preadopcji, bowiem mamy obowiązek w tym okresie (poprzedzającym adopcję) nadzorować opiekę nad dzieckiem w rodzinie i z tej opieki sporządzić raport/opinię i zaznajomić z nią sąd.
3/ Rodzice biologiczni nie uczestnicza w rozprawie, to cyba jasne z powodu tajemnicy przysposobienia. Odczuwam jednak niepokój, poniważ z Pani listu wynika, że nie upłynęło 6 tygodni matka dziecka PRAWDPODOBNIE jeszcze nie była w sądzie. W tym względzie nikt nie ma prawa wpływania na matkę. Wszelkie naciski na nią stoją w sprzeczności z prawem. Jeżeli jednak ona po 6 tygodniach i póxniej nie zgłosi się do sądu i nie będzie interesować się dzieckiem, placówka w której przebywa dziecko powinna wystapić do sądu o pozbawienie jej władzy rodzicielskiej z powdu działania na szkodę dziecka = bark zainterresowania jego losem+ uniemożliwianie wychowania w rodzinie.
4/ U nas rodziny przechodzą dośc szczególowe szolenie, ale i bez szkolenia powinniścia Państwo być poinformowani.
Pozdrawiam, D.Dominik




A na Twój tekst dałem inny przykład, także z Pisma Świętego.
tak ,tak Twoj lepszy a moj niewazny
to doch slowa jakiegos tam Jezusa ,Ty wiesz lepiej
Jakaś niemoc pedagogiczna Cię ogarnęła?
A Twoje rodzicielskie prawo może zostać lada dzień zabronione, wszystko zmierza w tym kierunku:
W Ameryce Północnej i w Skandynawii za uderzenie dziecka czy wymierzenie mu klapsa idzie się do więzienia, a młody człowiek może zaskarżyć rodzica lub opiekuna

pewnie mnei i ogarnela wg superniani ale ja uwazam,ze rodzic ma prawo przylozyc bachorowi ale ksiundz np nie.to proste .
Tak? A gdzie to Pan Jezus powiedział? Chyba nie chcesz posiłkować się tym fragmentem z poprzedniej Twojej wypowiedzi.
Jakos tak to powiedzial ,zacytuj dokladniej,przeciez wiesz lepiej ,mi sie nei chce szukac ale sedno jest takie jak napisalem
Ty już stary jesteś i masz sklerozę. Nie pamietasz jak było z kasą z kolęd, nie pamietasz stołu do ping-ponga, nie pamietasz wyjazdów ministranckich, a teraz chcesz nam wmówić, że coś pamiętasz ze szkoły. Ja mam jednak pamięć lepszą, jak chcesz to opowiem.
owszem stary ale z pamiecia dosc dobrze stoje
oszustow opiekunow ministrantow pamietam co na prikaz ksiedza kradli skarbony dzieciakom i dawali mazaki za to
na zadnym wyjezdzie nie bylem bo jak wspominalem ministnatowalem az mi zbrzydli cwaniaki wiec to trwalo raptem kilka
miesiecy
w ping ponga tam nei gralem a w DK albo szkole jak juz.Ty za to nie mozesz sobie przypomniec kumpla zboka w sutannie i nie przypominasz sobei jak Twoje ziomy zabierali skarbonki mimo,ze to kasa minsitrantow,moze napisz jak to tam w tej piwnicy czekolade zarles co? Pamietasz?



" />Przeciwnicy aborcji urządzili "piekło" zgwałconej 14-latce


"Gazeta Wyborcza": Zgwałcona czternastolatka przyjechała do warszawskiego szpitala, by usunąć ciążę. Ale krok w krok za nią podążał ksiądz i działaczki z organizacji obrońców życia. Postawili zarzut nakłaniania małoletniej do aborcji, prokuratura bada sprawę. A zabieg się nie odbył.
Czternastoletnia Agata ma prawo do legalnej aborcji, gdyż ciąża jest wynikiem gwałtu. Potwierdziła to lubelska prokuratura.

Dziewczyna chciała dokonać aborcji w Lublinie, gdzie mieszka. Jednak dwa szpitale odmówiły. W jednym z nich podczas rozmowy dziewczyny i jej matki z ordynatorem nagle pojawił się ksiądz. Zaczął przekonywać nieletnią, że powinna urodzić. Od tej pory księża, kobiety i psycholodzy z organizacji antyaborcyjnych nie dają jej spokoju. Dlatego matka Agaty poprosiła o pomoc Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która pomagała znaleźć szpital, w którym dokonają zabiegu. Miał się odbyć w tym tygodniu przy ul. Inflanckiej w Warszawie. Dziewczyna przyjechała w środę rano. Według przedstawicielek Federacji następnego dnia w szpitalu pojawił się ksiądz z Lublina i kobiety z organizacji pro-life.

Według opowieści pracowników szpitala, gdy do lecznicy przyjechali przeciwnicy aborcji, rozpętało się piekło. To był koszmar - opowiada pracownica. - Oni ją zaszczuli. Prócz księdza pojawili się także dziennikarze albo z radia maryja, albo z Telewizji Trwam. A kobiety z organizacji antyaborcyjnej okupowały sekretariat.

Dyrekcja szpitala potwierdza, że pacjentka leżała na oddziale, ale do zabiegu nie doszło.

- Otrzymaliśmy faksem pismo z sądu, że zabieg nie może się odbyć, dlatego pacjentka została wypisana - mówi Janusz Siemaszko, dyrektor szpitala przy Inflanckiej. Jakie pismo? Dyrekcja nie chce pokazać, zasłaniając się tajemnicą lekarską. Nieoficjalnie "GW" dowiedziała się, że chodzi o postanowienie sądu rodzinnego o umieszczeniu małoletniej w Pogotowiu Opiekuńczym w Lublinie na czas zakończenia sprawy o pozbawienie matki Agaty władzy rodzicielskiej.

Postępowanie związane ze zgłoszonym podejrzeniem przestępstwa nakłaniania do aborcji prowadzi Prokuratura Warszawa Śródmieście- Północ. - Trwają przesłuchania świadków - mówi Agnieszka Muł, szefowa tej prokuratury.



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)