Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Google jako przelicznik walut, kalkulator, tłumacz definicji
  Google jako kalkulator.

Google pomoże CI szybko wykonać różne rachunki. Wyliczyć np. pierwiastek  kwadratowy, przeliczyć wartości walut, określić pojemność, objętość  itp.
 
1. Chcesz wiedzieć, ile wynosi pierwiastek kwadratowy z liczby 12 345  albo 2 do potęgi 30? Wpisz w polu wyszukiwania Google odpowiednio: sqrt(12 345) i 2^30. Po kliknięciu Szukaj natychmiast  uzyskasz wynik. W moim teście odpowiednio: 111,1 oraz 1 048 576.
 
2. To nie wszystkie możliwości kalkulatora Google. Jeśli znasz  angielski, możesz równie dobrze zapytać wyszukiwarkę np. ile łyżeczek do  herbaty zmieści się w... połowie szklanki - wystarczy wpisać half a cup in teaspoons i kliknąć  Szukaj.
 
3. Kalkulator potrafi dużo więcej. Może liczyć wartości między różnymi  systemami liczenia (dziesiętnym, binarnym, szesnastkowym itp. np. wpisz 0xFF in decimal, a uzyskasz  przeliczenie szesnastkowej liczby FF na dziesiętną 255).
 
4. Google potrafi też przeliczyć wartości między różnymi systemami miar  (np. mile na kilometry: wpisz 100 miles  in kilometers).
 
5. Umie także przetłumaczyć wartość podaną w cyfrach arabskich na  wartość w cyfrach rzymskich (wpisz: 2006  in roman numerals a uzyskasz MMVI)
 
6. Możesz też dokonywać obliczeń fizycznych. Przykładowo: chcesz  wiedzieć, jaka energia jest potrzebna, by przesunąć obiekt o 44  kilometry działając nań siłą 250 newtonów? Wpisz: 44 kilometers * 250 newtons. Otrzymasz  odpowiedź: 11 000 000 dżuli.
 
7. Dokumentację kalkulatora Google znajdziesz na stronie:


        http://www.google.com/help/calculator.html

Kursy walut.
 
Chcesz szybko przewalutować dowolną kwotę? Użyj Google.
 
1. Chcąc sprawdzić, jaką sumą w złotówkach wyraża się kwota 345 dolarów  amerykańskich, w polu tekstowym wyszukiwarki wpisz: 345 USD in PLN i kliknij szukaj.
 
2. Jak widzisz, przeliczenie wymaga jedynie podania kwoty oraz kodów  walut. Przykładowo dla euro - EUR, dla funta brytyjskiego - GBP. Kody  pozostałych walut znajdziesz np. w serwisie Narodowego Banku Polskiego  na stronach:


        http://www.nbp.pl/Kursy/KursyA.html
oraz


        http://www.nbp.pl/Kursy/KursyB.html

Definicje.

Chcąc poznać definicje naukowych pojęć, nie musisz sięgać do słownika.  Wystarczy zapytać Google.
 
1. Chcesz wiedzieć, co oznacza termin pneumology? W polu tekstowym  wyszukiwarki wpisz define pneumology  i kliknij szukaj.
 
2. Najbardziej trafne wyjaśnienie definicji umieszczane jest pod  pierwszym odnośnikiem na wyświetlanej liście.
 
3. Jak oczywiście wiadomo większość z nas nie zdaje sobie sprawy z tego  że Google posiada taka możliwość i korzystamy z takich serwisów jak  Wikipedia.pl, czy przeróżne encyklopedie wirtualne. Polecam aby również  korzystać z tej funkcji Google.



Tradycji stało się zadość. Grypsko mnie dorwało, jak zwykle wówczas, gdy większość ma już tę atrakcję za sobą. I chyba jednak nie był to efekt gry na "leśnym" korcie, a zwykła sprzedaż wiruska dzień później, w zatłoczonym przedziale kolejowym, wsparta genialnym rozwiązaniem konstruktora-teoretyka, który wyloty grzejników w wagonie umieścił pod oknami. Niby sensownie z punktu widzenia fizyki (najsłabiej izolowane termicznie miejsce), kretyńsko do bólu z punktu widzenia tego, co w tym przedziale jeździ. Siedzi człowiek pod tym oknem, przez kilka zimowych godzin "twarzą w wylot" rozpalonego grzejnika, a potem wyłazi rozgrzany do czerwoności na mrozik i... w to wiruskom graj. Panom inżynierom "od wagonów" dedykuję więc refleksję, iż myślenie ułomne jest często dużo gorsze od braku myślenia.

Przebieg choróbska jakoś dziwnie łagodny, ustrojstwo zdaje się już przechodzić, ale i tak jestem skutecznie uziemiony tenisowo. Zero gry, zero ćwiczeń. Trudno. Dlatego dziś wpis nieco inny, z odrobiną prostej matematyki. A wszystko zaczęło się od tego, że oglądałem ostatnio kilka filmików tenisistów-amatorów. Oglądałem, oglądałem i uznałem, że warto skrobnąć parę słów. O czym? Ano o głębokich związkach między tenisem, dynamitem, czekoladą i narodzinami czasoprzestrzeni.

Zacznijmy naprawdę EFEKTOWNIE. 100 ton dynamitu w akcji. Robi wrażenie.

Na proste pytanie - co jest bardziej niebezpieczne: kilogram dynamitu czy kilogram czekolady - każdy bez wahania udzieli odpowiedzi (zwłaszcza po wspomnianym filmiku...). Dynamit, przecież to jasne!

Problem w tym, że nie bardzo. Wikipedia (kiepskie źródło, zawsze podkreślam, ale na potrzeby tego wpisu starczy) podaje, iż 1 kg eksplodującego dynamitu wydziela energię 7,5 MJ (megadżuli), czyli 7 500 000 J. Zmieńmy tę jednostkę na coś bardziej potocznego. Ponieważ 1 cal (kaloria) to 4,1855 J, zatem 1 kg dynamitu wyzwala 1 791 900 cal, czyli 1792 kcal (kilokalorii). Dla prostego rachunku przyjmijmy, że chodzi o 2000 kcal. A czekolada? Jej tabliczka waży 100 g i zawiera około 600 kcal. Nietrudno wyliczyć, że 1 kg czekolady to chemiczny odpowiednik 6000 kcal, a więc trzykrotnie większej energii od uwalnianej przy detonacji analogicznej ilości dynamitu! Szokujące, prawda?

Jak się więc dzieje, że to czekolada uchodzi za rzecz bezpieczniejszą od dynamitu? Prawdziwa przyczyna tkwi nie w obu materiałach, a w czasie. Różnica między eksplodującym dynamitem a zżeraną czekoladą sprowadza się do tego, że w pierwszym przypadku energia jest uwalniana błyskawicznie, w ułamku sekundy, w drugim zaś nasz organizm wyzwoli ją w ciągu długich godzin fizycznej aktywności.

Nie sama energia jest więc ważna, lecz jej gęstość - w czasie lub przestrzeni. Dla fizyka nie jest to nic niezwykłego. To jedna z najciekawszych cech czasoprzestrzeni - do ogromnych gęstości energii można dotrzeć albo patrząc odpowiednio daleko (z powodu skończonej prędkości światła widzimy wówczas obiekty coraz starsze, a więc bliższe Wielkiemu Wybuchowi - epoce, w której Wszechświat był znacznie bardziej gęsty i gorący niż obecnie), albo dostatecznie głęboko. Spójrzmy na właśnie uruchamiany Wielki Zderzacz Hadronów, czyli LHC. Gigantyczna maszyneria, a wszystko po to, aby w pojedynczym zderzeniu proton-proton wyzwolić energię 14 TeV (teraelektronowoltów).

Cóż to za magia, ten teraelektronowolt? To jednostka energii stosowana w przypadku cząstek elementarnych. Przelicznik jest prosty: 1 TeV = 10^12 eV, przy czym 1 eV to energia, którą zyskuje elektron poruszając się w polu elektrycznym o różnicy potencjałów równej 1 V. Niby mało, ale w rzeczywistości to naprawdę sporo, bo gdyby o 1 eV zwiększyć energię elektronów - na przykład tych w komputerze lub Twoim, czytelniku tego bloga, ciele - wówczas temperatura skoczyłaby o "marne" 11 605 stopni. Nic dziwnego, że fizycy reklamują LHC jako urządzenie, które pozwoli w laboratorium odtworzyć "warunki jakie panowały podczas narodzin Wszechświata". Piszę w cudzysłowiu, bo bzdur w tym sloganie więcej niż liter (ani Wszechświat się nie narodził w Wielkim Wybuchu, ani też warunki te nie występowały wyłącznie podczas Wielkiego Wybuchu - są normą i teraz, zachodzą cały czas nad naszymi głowami wskutek ostrzału ziemskiej atmosfery przez wysokoenergetyczne promieniowanie kosmiczne).

Jak na tle "energii stworzenia" wyglądają energie, którym posługujemy się w tenisie? Jedna piłka tenisowa waży - jak podaje ITF - średnio 57-58 g, czyli 0,058 kg. Przyjmijmy, że w wyniku przyzwoitego forehandu w początkowej fazie lotu porusza się ona z prędkością 90 km/h, co odpowiada 25 m/s. Jej energia kinetyczna (1/2 · m · v^2) wynosi więc: 1/2 · 0,058 · 25^2 = 18,1 kg (m/s)^2. Ta skomplikowana jednostka to nic innego, jak wspomniany dżul. Zatem uderzając z głębi kortu nadajemy piłce energię około 18 J. Po przeliczeniu na elektronowolty (1 J = 6,2415·10^18 eV) otrzymujemy, że nasza piłka tenisowa otrzymała od nas energetycznego kopa o wartości 1,12·10^20 eV. Dziesięć milionów razy większego od tego, który w świecie cząstek elementarnych występował w ułamkach sekund po Wielkim Wybuchu, gdy tworzyły się przestrzeń i czas. A przecież każdy z nas doskonale wie z doświadczenia, że podczas uderzeń tenisowych nie powstają nowe wszechświaty.

Energia. O, tak. Każdy z nas, tenisistów-amatorów, wie, o co tu chodzi. Ale jakże niewielu rozumie, że tak naprawdę ważna jest jej gęstość, co w przypadku tenisa oznacza po prostu czas (skali przestrzennej nie ma jak zmienić). Gospodarując czasem, efektywnie wykorzystując swój ruch, jesteśmy w stanie dobrze ustawić się do uderzeń. Niewielu tenisistów-amatorów to potrafi. Z tych, którzy to robią, jeszcze mniej potrafi wyzwolić energię uderzenia w odpowiednim momencie, dokładnie w chwili kontaktu z piłką. Spójrzcie na dynamikę ruchu główki rakiety u siebie, u swoich kolegów-amatorów, porównajcie ją z prędkością zawodowców, zwróćcie uwagę na przyspieszenia. Jakże różne to ruchy! U amatora rozwlekłe, rozmyte, u zawodowca skumulowane, wyzwalane w jednej, krótkiej chwili. Tam - obszerne machnięcie, tu - eksplozja w dokładnie wybranym momencie.

Co wolicie na korcie: dynamit czy czekoladę? Ja wybieram... czas.



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)