Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Nie napisałam, że trzeba być młodym, jedynie zauważyłam, że to pozytywnie na nie wpłynęło.
Poczułam się jakbyś zrozumiał to tak jakobym ja miała się uwiesić na facecie i ciągnąć z niego jako że ja studiuje, a on ma sponsorować wszystko - w żadnym wypadku, jednak patrząc na to z drugiej strony; dziewczyna ma przykładowo 22 lata on już 30 należy spojrzeć też na ten aspekt. Teraz to wszystko się zaciera, ale moim zdaniem dziecko w wieku 35 nawet 40 lat to już lekki egoizm.
Gdyby taka osoba studiowała dziennie, to niestety tak by to wyglądało. A dziecko w wieku 35-40 to rzeczywiście nie najlepszy pomysł, ze względu no możliwe powikłania.
Każdy patrzy na to inaczej, ja na pewno nie założę rodziny dopóki nie będę miał stałej, pewnej pracy, własnego domu/mieszkania i warunków do założenia rodziny.
Nie mam własnych dzieci ale ci wszytscy , którzy mają dzieci mówią, że jak pojawia się taki maluch to zmienia się wszytsko i ja w to wierzę, bo już nie żyjemy sami dla siebie.Dziecko to radość, miłośc ale także obowiązki i trzeba zaspokoić jego potrzeby psychoczne , materialne itd.Kiedy jesteśmy u znjomych to możemy siedzieć u nich długo a jak już dziecko to trzeba myśleć , że trzeba wykąpać maluszka i połozyć spać.
Ostatnio spotaklismy znajomych i ich córka ma półtora roczku to mówili, że to jest ich drugie spotkanie ze znajomymi na pizzy jak amła sie poajwiła, sam powiedziej kolega , że u nich wszytsko jest inne teraz.Kiedyś wrócił do domu po pracy mógł się połozyć i odpocząć a teraz tak niebardzo bo już są obowiązki.
wiem jedno zmienai się wszytsko ale napewno nie na gorsze, no mam taką nadzieję i pewnie mamay forumki poprą mnie, bo całe życie nie możemy zyć dla siebie i ja nigdy bym nie poszła na to , żeby zrezygnowac zdziecka tylko dlatego , że mieć wygodne zycie, ja już mam instykt macierzynski ale muszę go jeszcze zatrzymać jna jakis czas [/fade]
Swojego czasu stałem przed wyborem miejsca na budowę domu, myślałem o Jarnołtówku, Pokrzywnej a nawet o Podlesiu. Miejscowości bardzo atrakcyjne pod względem położenia, klimatu, pięknych widoków - las, spokój, duże przestrzenie.
Zdecydowałem się jednak na budowę w innym miejscu - obrzeża Głuchołaz. Powodów było kilka... dziecko - problem z dojazdem i powrotem ze szkoły, są niby autobusy ale to zawsze jakieś utrudnienie. Kolejny powód to zima - jak patrzyłem co się dzieje w samych Głuchołazach podczas zimy to ciężko było mi sobie wyobrazić jak dają sobie radę mieszkańcy wiosek. Kolejny problem to praca - konieczność posiadania 2 samochodów (przynajmniej w moim przypadku). Jest wiele za i przeciw budowie domu na wsi, trzeba przeanalizować i dobrze się zastanowić nad wyborem lokalizacji.
Co do inwestycji to będą one prędzej czy później. Jarnołtówek to jedna z niewielu atrakcyjnych turystycznie miejscowości w województwie.
Jak Ania była mała to co drugi tydzień studiowałam - w zasadzie szłam też po najmniejszej lini oporu, bo chodziłam tylko na ćwiczenia i na zaliczenia. ale w domu zostawała z tatą. . uczyłam się wieczorami, pisałam prace zaliczeniową jak spała.. i skończyłam studia ;)
jak Franek miał pół roku wróciłam do pracy na pełen etat bo musiałam.. i co .. i też dajemy rade, w chuscie się nosmy i wszystko jest super :)
dasz radę - jeżeli czujesz się na siłach.. jezeli masz jakieś wątpliowości... posłuchaj siebie i zrób to co dla was najlepsze - żadne forum ci nie odpowie co dla ciebie dobre - dla jednych studia są dobre, a dla innych są męczarnią.. i nie traktuj tego jak "ZOSTAWIANIE dziecka w domu.. " pomyśl o tym, że to robisz dla siebie i dla niego ..
Tak sobie czytam te Wasze smutne relacje z kontaktów z nieprzychylnymi pracownikami schroniska i przypomina mi się bardzo podobna sytuacja. Kiedy chodziłam do liceum razem z kilkoma koleżankami postanowiłyśmy zostać wolontariuszkami w Domu Małego Dziecka. Wszystko było załatwione z panią dyrektor tego Domu, była Ona koleżanką jednej z naszych nauczycielek. Pani dyrektor była zadowolona, że chcemy pomóc, ale nie można było tego powiedzieć o pracownikach. Chodziłyśmy tam raz lub 2 razy w tygodniu i zawsze wszyscy byli bardzo zdziwieni kim jesteśmy i czego chcemy. Łaskawie wpuszczano nas, ale cały czas dziwnie się nam przyglądano. Wyglądało tak, jakbyśmy im przeszkadzały kto wie czy nie w piciu kawki i plotkowaniu. Myślę, że niewiele z tych pań myślało o tych biednych, malutkich dzieciach, które prześcigały się w tym, które wejdzie na kolana albo się przytuli.
Od tego czasu tym bardziej podziwiam Wolontariuszy, bo wiem, że poza czasem i sercem, które wkładają w swoją pracę, muszą jeszcze liczyć się z nieprzychylnym traktowaniem....
...ło matko ...a dlaczegóż to akurat marynarza? :o
No bo nasze marynarskie żony to prowadzą dom, pracują zawodowo, rodzą dzieci, potem je wychowują, dbają o domowe zwierzątka, czasem muszą odśnieżyć, utrzymywać samochód na chodzie, zmieniać żarówki, wbijać gwoździe, wyrzucać śmieci, wymieniać worki w odkurzaczach, bywa, że budować domy, dbać o ogródki, chodzić na wywiadówki, zbierać psie kupy przed domem, płacić rachunki na poczcie, prać i sprzątać, myć kible, REGULOWAĆ KOTŁY CO..... i tak dalej
najczęściej..
SAME
a dzisiaj ja gotuję rosołek i piekę drób i wieszam pranie (i włożyć kolejne), a o trzeciej lecę po dziecko, a potem je muszę odprowadzić na łyżwy. Aha i jeszcze na pocztę. O rany - jeszcze roślinki podlać... jak ja się wyrobię. Jak Wy to robicie ?! ;)
Po przerwie - w związku z zalataniem, zarobieniem, za... i in., - zmobilizowany przez jedną z wiernych czytelniczek ;-) do pracy kronikarskiej swej powracam.
A zatem - po dwóch tygodniach stoją już mury całości, z wyjątkiem ścianek działowych na poddaszu (te pojawią się po dachu). Jedna rada dla początkujących budowniczych - o ile to możliwe, przygotować CAŁY projekt łącznie ze zmianami PRZED wbiciem pierwszej łopaty, nie zostawiając wszystkiego na ostatnią chwilę albo na zrobienie "w trakcie", "w międzyczasie" itede. Może być to przyczyną wielu groźnych chorób, z nerwicą na czele :-?
Miotamy się między pomysłami architekta a tym, co zostało już zrobione na podstawie poprzedniej wersji (którejś z poprzednich wersji) projektu, to wszystko dzieje się jakoś równolegle, ale nie do końca, wykonawca dostaje żyły, kierbud się pieni, architekt coś rysuje - a ja jestem czymś w rodzaju gońca pomiędzy nimi... :-?
Tak więc najlepiej ŻADNYCH zmian w projekcie w trakcie budowy. ZADNYCH.
A - i wybieramy materiał na pokrycie dachu, dostaliśmy ciekawą propozycję na ceramikę KORAMIC, czekamy na wycenę Braasa i IBFa. I KORAMICa w jeszcze jednym miejscu. Zamawiamy drewno na więźbę.
To tyle - idę husiać dzieciaka.
Aha - jeszcze jedno. Jeśli uda wam się wybudować dom PRZED urodzeniem drugiego (a najlepiej pierwszego) dziecka, to będziecie mieli o kilka wrzodów mniej i kilka włosów na głowie więcej ;-)
Jako, że temat dla mnie świeży, wpadają mi w ręce różne artykuły w czasopismach o pójściu dziecka do pierwszej klasy itp. Dotychczas myślałam, że przez pierwszą klasę będziemy Artka wozić i odbierać ze szkoły. No może jeszcze w drugiej, a gdzieś wyczytałam, że powinno się ... do 4 klasy.
W sumie szkoła do której idzie Artek nie jest zbyt blisko naszego domu. Droga do szkoły jest dosyć prosta i w miarę bezpieczna, bo tylko przez jedną jezdnię. W dodatku z przyciskiem na życzenie na pasach, ale przyznam dał mi do myślenia ten artykuł.
Poza tym druga sprawa - zajęcia w pierwszej klasie trwają max. do 11:30 w tej szkole. W drugiej też niewiele dłużej. Dziecko przychodzi do domu i ... zalega przed kompem i tv. Wiadomo - kota nie ma, myszy harcują. No, ale to drugorzędna sprawa.
Marysiu moi rodzice pracowali, gdy my z siostrą chodziłyśmy do szkoły. Moja mama nie przerwała pracy na ten czas, więc z kluczem na szyi też latałyśmy, ale wydaje mi się, że czasy były zupełnie inne. Przynajmniej nie nagłaśniano porwań dzieci czy gwałtów na nich. Nie wiem - może tego po prostu nie było? Ja jestem przewrażliwiona na punkcie bezpieczenstwa. Wiem, że momentami przesadzam i krótko trzymam smyczkę, ale to wynika ze strachu.
Artek np. nie wychodzi sam z domu :Strach: Niektórzy jego koledzy wychodzą, a niektórych rodzice też jeszcze nie wypuszczają, więc nie jestem jedyna przewrażliwiona ;)
Lotario:
Kasandra, widząc, że Don wodzi wzrokiem za siostrami Kaliente, zrobiła się na bóstwo i facet stracił dla niej głowę. Pobrali się i niedługo urodzi im się dzidziuś.
Ćwir:
Mortimer zginął w pożarze a Aleksander wylądował w domu dziecka.
Przyjemniak:
Liliana i Andżelika dorosły, ich rodzice się zestarzeli. Andżelika dalej umawia się z Damianem Biedakiem, mimo, że jest on nastolatkiem (błąd w grze). Liliana wyprowadziła się do Dziwnowa.
Kaliente:
W nagłym przypływie matczynych uczuć Dina adoptowała dziecko a Nina, po wielu kłótniach, wyniosła się i mieszka na drugim końcu miasta.
Marzyciel:
Dariusz zarabia krocie malując obrazy, jednak podjął się też pracy jako Obibok. Szczepan zakochał się w swoim koledze i zerwał z Lilianą.
Biedak:
Młodszy synek (nie pamiętam jak ma na imię) jest dzieckiem, a Balbina jest znowu w ciąży.
Rodzinami ze skrzyni nie grałam, ale może zagram :)
Szanowni Państwo
Proponuje mniej emocji po jednej i drugiej stronie.
FrIcKoRyKeR, padło z Twojej strony pytanie- z mojej padła odpowiedź do której się nie ustosunkowałeś. Wolałeś wejść w pyskówke z Kirim.
Fakty mówią same za siebie. Jak na nie cały miesiąc działalnosci zostało zrobione dużo. Być może da się wiecej. Nie zaprzeczam. Cały czas trwają prace, przygotowania,a takze pojawiają sie nowe pomysły. Pewnych rzeczy nie da się zrobić odrazu. Nie wszystko jest zależne tylko od naszej woli. Czekamy na odpowiedzi od róznych osobostosci , niektóre już wyraziły chęc przybycia na URz w celu wygloszenia prelekcji, ale takich rzeczy nie da się zrobić z dnia na dzień. Część projektów musieliśmy przełożyć gdyż zaporszone osoby poprostu się rozchorowały.
Przypominam, że wiele "akcji" jest w toku, równiez takich o których narazie nie chcemy mówić a napewno się nimi pochalimy gdy zostaną zrealizowane.
Co KNP zrobiło w ciągu ok 30 dni działania:
-udział w konferencjach, debatach, seminariach, spotkaniach, zbiórkach:
seminarium nt Kary Smierci na wydziale prawa 11.12.2007
debaty europejskie na Urz pod honorowym patronatem posla do parlamentu europejskiego Dr. Mieczyslawa Janowskiego "nasza europa"
-debaty komitetów wyborczych na Urz
-zbiorka pieniędzy "pomozmy Witkowi"
-zbiorka mikołkajkowa na dom dziecka
-wydano Biuletyn Kola Naukowego Politologów BIBULA
Trwają przygotowania do wydania 2 numeru
-Badanie polskiej polityki penitencjarnej (w toku)
-Badanie polskich ruchów radykalnych w IIIRP (w toku)
-Praca badawcza o roboczym tytule: Politycy II RP ( w toku)
-Spotkania z politykami i postaciami ze swiata kultury i mediów ( w toku)
Co w planach? :
-Planowane wyjazdy krajowe i zagraniczne
-Panele Dyskusyjne
-Pokazy kina politycznego
I wiele innych.
Pozdrawiam