Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

" />
">ja jestem za,skoro oni takie metody na nas to czemu nie my na nich???
każdy poszukiwacz wie gdzie w jego okolicy niewypały i niewybuchy leża,należało by to zgłośić i to w jednym dniu,od razu z powiadomieniem telewizji,tak na czysto bez wykrywki,z całą pewnościa sparaliżowało by to prace kilkunastu komend policji jak by nagle w jedym dniu odebrali w całej Polsce tysiące zgłoszen o niewypałach !!!!!!! i patrole saperskie tez miały by co robic,a policjanci by pilowali tego przez 24 godz. moze by mieli nauczke ze nie warto na siłe robic wynikow z kolekcjonerów,bo i my mozemy zrobic na siłe wynik znich i pochwalic sie wykrywalnoscia niewypałow,a im dac pełne rece roboty,niech tego pilnuja
To może zostać przyjęte przez jako próba sparaliżowania Państwa i - jako że jest to akcja zorganizowana - przybili by nam udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym, zrobili by nową talię kart z naszymi podobiznami i by nas zaszczuli, posadzili i zrobili wrogami publicznymi numero uno.......
Bo stwierdzili by, że naraziliśmy swoją akcją bezpieczeństwo Państwa a Rydzyk dolałby dwa litry swojej żółci w mediach, że to na pewno akcja antymoherowa i wtedy mamy już tylko chodzenie po polach na wykopki ziemniaczane w ramach zorganizowanych zajęć w zakładzie karnym przez najbliższe 5-12 lat.
Wracając na ziemię - pomysł Jadzi tak! Ale nie z rozrywkami tylko z pierdółkami - i głównie Konserwatorzy, KOBIDZ itd.....
" szukając meteorytów znalazłem przedmiot metalowy niewiadomego pochodzenia. jako uczciwy obywatel (patrz: przemówienia Ziobry) chiałem uprzejmie zgłosić to znalezisko i prosić o opinię czy w tym przypadku nie mamy tu do czynienia z zabytkiem ruchomym. Gwóźdź - przepraszam zardzewiały przedmiot znalazłem w tym to a w tym miejscu......dnia tego a tego o godzinie tej i tej. Proszę mnie powiadomić o waszej "diagnozie"."
Taki list z załączonym żelastwem lub złamaną klamerką od każdego poszukiwacza miesięcznie i chłopcy wywieszają białą flagę.
List otwarty to też dobry pomysł tylko ja bym znalazł gazetę która to zrobi za darmochę, i wiem nawet która to zrobi.....
Kazdy zapamietuje to, co jest w stanie zrozumiec, oraz to, co jest dla niego interesujace.
Nietykalni
Bodzentyn, 22.03.2004 r.
Pan prof. Leon Kieres
Prezes Instytutu Pamieci Narodowej
Warszawa
Szanowny Panie Profesorze!
Kilka tygodni temu poproszony zostalem do Lubelskiego Oddzialu IPN dla zapoznania sie z dokumentacja zgromadzona na mój temat przez Sluzbe Bezpieczenstwa. Przedstawiono mi kilka okresowych sprawozdan lubelskiej bezpieki z 1984 roku na temat sytuacji w regionie, w których kilka razy wspominano moja osobe w kontekscie m.in. ogolenia mnie w areszcie sledczym. Ani slowa o dzialalnosci niepodleglosciowej, o internowaniu, dwóch rozprawach sadowych, prawie dwuletnim pobycie w wiezieniu itp. SB uznala za celowe wspomniec o ogoleniu mnie w areszcie w swoim ogólnym sprawozdaniu, a zapomniala zalozyc mi... teczke personalna? Postanowilem dociekac przy pomocy najzwyklejszej wyszukiwarki internetowej. Wyniki okazaly sie dla mnie porazajace! W 15 lat po tzw. odzyskaniu niepodleglosci najzwyklejsi komunistyczni przestepcy pelnia odpowiedzialne funkcje w polskim wymiarze sprawiedliwosci!
11 listopada 1980 r. lubelski KPN zorganizowal okolicznosciowe uroczystosci patriotyczno-religijne. Wspólnie z Piotrem Szczudlowskim i prowadzacym modlitwy o. Bronislawem Sroka SJ wyglosilismy stosowne przemówienia. Kilka dni pózniej aresztowano nas i przedstawiono az cztery zarzuty: nawolywanie do zerwania sojuszu z ZSRS, rozpowszechnianie falszywych wiadomosci, jakoby Polska nie byla panstwem suwerennym i demokratycznym itd. Oskarzal prok. Korczak, którego pózniej zastapil prok. Grzegorz Janicki. Zetknalem sie z nim ponownie w stanie wojennym, kiedy to w ekspresowym tempie dwóch tygodni doprowadzil mnie i kolegów do skazania przed sadem wojskowym z oskarzenia o przynaleznosc do tajnego zwiazku zbrojnego (!). Sprawa przypominala kabaret i tuz po 1989 r. Sad Najwyzszy (bynajmniej nie na wniosek nasz, a Naczelnej Prokuratury Wojskowej) wyrok uchylil. Zdazylem jednak odsiedziec ponad póltora roku, m.in. w niezwykle trudnych warunkach wiezienia w Strzelcach Opolskich. I oto dowiaduje sie obecnie, ze Grzegorz Janicki jest prokuratorem apelacyjnym w Lublinie!
Podczas pobytu w wiezieniu na wniosek mec. I. Przeciechowskiej sad rozpatrywal sprawe mojego przedterminowego zwolnienia. Owym sedzia byl mjr Krzysztof Smoluchowski. Nigdy nie zapomne jego szyderczego smiechu w chwili oznajmiania mi, ze nie udziela zwolnienia. We wspomnianym na wstepie sprawozdaniu bezpieki juz tydzien przed decyzja Smoluchowskiego pisano o przygotowanym dla mnie transporcie do zakladu karnego. To wówczas trafilem do Strzelec, gdzie odbywalem kare z ludzmi skazanymi za zabójstwa. I oto dowiaduje sie, ze "sedzia" Smoluchowski (dzisiaj juz pulkownik) jest szefem Sadu Garnizonowego w Lublinie. To dane sprzed paru lat, w tej chwili odpoczywa juz byc moze na sytej, "zasluzonej" emeryturze.
Moge sie wiec domyslac, dlaczego akta zwiazane z moja skromna osoba "nie moga" byc ujawnione. Znajac kondycje moralna tego, pozal sie Boze, "panstwa prawa" nie jestem taka sytuacja zaskoczony, apeluje jednak - przynajmniej do Panów - o powazne traktowanie deklaracji o historycznej prawdzie i narodowej pamieci.
Z powazaniem
Piotr Opozda
Przewodniczacy Krajowej Rady Sadownictwa
Warszawa, 25.03.2004 r.
Pan Piotr Opozda
W zwiazku z Pana pismem z dnia 18.03.2004 r. uprzejmie informuje, ze zgodnie z art. l ust. l ustawy z dnia 3 grudnia 1998 r. o odpowiedzialnosci dyscyplinarnej sedziów, którzy w latach 1944-1989 sprzeniewierzyli sie niezawislosci sedziowskiej (DzU Nr l poz. l z 1999 r.), nie stosowalo sie przepisów o przedawnieniu - tylko do dnia 31 grudnia 2002 r. Wobec wyraznego brzmienia przepisu ustawy nie ma mozliwosci podjecia czynnosci z zakresu postepowania dyscyplinarnego w zwiazku ze zdarzeniem z 1984 r.
Sedzia Krzysztof Strzelczyk
" />Ciekawe zdarzenia zawiera uaktualniona historia na www.zlotystok.pl m. innymi :
1607r. Schwan Georg mieszkaniec Złotego Stoku został katem w Ząbkowicach. Stanowisko kata było dziedziczne i dobrze uposażone (stawki opłat zależały od rodzaju wykonywanych egzekucji i tortur).
1718r. 2. Sądzonemu w miejskim sądzie rabusiowi i mordercy Magistrat uzyskał z Pragi pozwolenie stosowania tortur, polegających na założeniu "butów hiszpańskich.
1807r. 2. Otwarto w Złotym Stoku stację dyliżansu. Jeździł on we wtorki i piątki do Ząbkowic (ostatni odjechał w1900r.)
1945r. 4. Rosyjski wojenny komendant miasta, przekazał niemieckiej kobiecie za pokwitowaniem zobowiązując do wychowania i wykształcenia, dziecko porzucone przez przymusową robotnicę z Polski.
1947r. Z kościoła Ewangelickiego, za zgodą burmistrza sprzedano organy za kwotę 700 tys. zł. do Parafii Św. Piotra i Pawła Ap. w ,miejscowości Kije koło Pińczowa. (Po renowacji w 2007 r. służą parafianom do dnia dzisiejszego)
1948r. W czerwcu podczas Święta Przyjaźni Polsko-Czechosłowackiej otwarto w jedną stronę miejscowe przejście graniczne. Przybyło bardzo wielu Czechosłowaków a ich drużyna rozegrała mecz piłki nożnej. Sklepy otrzymały od Burmistrza polecenie sprzedaży w tym dniu również za korony. Ponieważ w Czechosłowacji panował kryzys żywnościowy , goście wykupili doszczętnie wszelką żywność. Rewizyty nie było, a miasto znalazło się na długie tygodnie w kryzysowej sytuacji nie mając gdzie wymienić korony aby zakupić towary do sklepów.
1949r. 6.Wobec plagi szczurów, zakład udostępnił mieszkańcom arszenik do wyłożenia trutek. Szczury wytępiono mieszkańcy ocaleli. W jednej rodzinie pomylono arszenik z mąką i zrobiono kluski na obiad. Całą rodzinę udało się uratować ( potomkowie żyją do dziś).
1950r. 3. Obok kaplicy cmentarnej na świeżym grobie z polecenia PZPR postawiono obelisk zwieńczony czerwoną gwiazdą dla upamiętnienia poległych tu Czerwonoarmiejców.
Do 1953 r. we wszystkie rocznice Rewolucji Październikowej i 9 Maja składano wieńce i wygłaszano przemówienia.
W 1954r.rozpoczęto ekshumację w celu przeniesienia poległych na cmentarz do Ząbkowic. Po rozkopaniu mogiły nie znaleziono jakichkolwiek szczątków i zaprzestano uroczystości.
1954r. 2. Wojsko Ochrony Pogranicza zaorało i zabronowało pas wzdłuż granicy z Czechosłowacją . Na zainstalowane miny z rakietami świetlnymi wpadło stado owiec Władysława B. Sygnał o zbiorowym przekroczeniu granicy odebrany w Kłodzkim sztabie spowodował przybycie w trybie alarmowym prawie całej brygady WOP. Władysława B. Kolegium Karne ukarało ograniczeniem wolności.
1955r. 4. Na terenie Huty Arsenowej wyładowano do spalenia kilka wagonów wybrakowanych trutek na szczury w postaci ciastek (z arszenikiem). Ponieważ nie kwapiono się z ich paleniem, mała zawartość arszeniku spowodowała inwazję szczurów dla których ciastka stanowiły przysmak i środek tuczący.
1957r. 4. Tragicznie skończył się pościg ulicami miasta za obywatelem Czechosłowacji który nielegalnie przekroczył granicę. Po zastrzeleniu go na pl. Kościelnym przez dowódcę placówki WOP, okazało się że był to pacjent szpitala psychiatrycznego w Bilej Vodzie.
1981r. 13 grudnia ogłoszono Stan Wojenny. Obowiązywał zakaz zgromadzeń egzekwowany przez dowódcę miejscowej placówki WOP, wykluczał wspólne przebywanie powyżej 5 osób. Sposób na obejście zakazu znaleźli tylko narciarze na Michałówce”, stosując system : do 5 osób w kolejce do wyciągu, bez ograniczania ilości jeżdżących w rozproszeniu na stoku.
EDIT: Mała poprawka moderatora, żeby się lepiej czytało.
" />Nowy pomnik Stokłosy
Po przeczytaniu ostatniego Tygodnika Nowego nr 19 z 10 maja 2005 roku zauważyłem sześć artykułów, w których przewija się nazwisko naszego ulubieńca – Henryka Tadeusza Stokłosy. Można więc przypuszczać, że ruszyła jego kampania wyborcza jako kandydata na senatora RP.
Jeden z artykułów zainteresował mnie najbardziej, bo dotyczy słynnego najazdu dziennikarzy TVP na włości Jaśnie Pana w maju 2004 roku. Jest to artykuł pod tytułem „W obronie firmy” pióra znanego „kłamczuszka” - Zbigniewa Noski (jaki pan, taki kram), dorabiającego do cienkiej, jak mniemam, emerytury, wypracowywanej przez lata w Komitecie Wojewódzkim PZPR w Pile, a następnie w służbie nieskazitelnego obywatela PRL-u - Henryka Stokłosy, senatora i biznesmena (a złośliwi mówią, że płaci „krocie”).
We wspomnianym artykule czytamy: „Ekipa ta – przypomnę – została zatrzymana przez pracowników „Farmutilu” i po kilku godzinach wypuszczona po poddaniu się dezynfekcji”. Niedoinformowanych informuję, że ekipa TVP spędziła ponad 13 godzin w niewoli u Stokłosy, pilnowana przez policję i pracowników „Farmutilu”. I tu pierwsze kłamstwo – drogi i nieodżałowany Towarzyszu Noska. Pamiętamy z programu „Na żywo”, nadawanego ze Śmiłowa w dniu 6 maja 2004 roku, ten komunistyczny spęd pracowników „Farmutilu” z całej Wielkopolski, z plakatami i transparentami reklamującymi wyroby pracodawcy, mający zapewne na celu ośmieszenie dziennikarzy TVP (przypuszczać można, że zorganizowaliście go razem ze swym wiernym towarzyszem z PZPR - Andrzejem Krojcem na wzór spędu robotników na stadionie w Radomiu w 1976 roku). A jak wyszło? Ośmieszyliście się sami, a z Wami Wasz chlebodawca Henryk Stokłosa. Żeby było jeszcze śmieszniej, rok później wystawiacie pomnik własnej i pryncypała głupoty w postaci kamienia z zamocowanym na nim napisem: „Tym, którzy obronili prywatną własność i polską przedsiębiorczość.” A skąd ta własność i przedsiębiorczość u pana Stokłosy?
Następnie czytamy: ”Dziś dopiero możemy ocenić, jak wielkie znaczenie miał tamten dzień dla załogi zakładu – mówi Mikołaj Soczywko, jeden z najstarszych pracowników „Farmutilu”. Czyżby to ten sam Mikołaj Soczywko, którego sąd uznał za winnego w sprawie wykorzystania funduszy przeznaczonych na budowę zakładów mięsnych naszego senatora w Śmiłowie, zamiast zgodnie z przeznaczeniem - na budowę oczyszczalni ścieków? Jeśli to on - to wierzę w to, co mówi. Dalej niezłomny Soczywko informuje nas o tym, jak zagrożenie (Panie Stokłosa, czy ma Pan coś do ukrycia?), jakie zaistniało wraz z pojawieniem się dziennikarzy na terenie zakładów „Farmutil” zintegrowało ludzi i uświadomiło im wartość pracy, jaką wykonują (to chyba z ostatniego przemówienia 1–majowego z 1989 roku). Stąd spontaniczny pomysł utrwalenia tego ważnego momentu w życiu zakładu, stąd też idea powołania stowarzyszenia, które jednoczy członków załogi wokół idei ochrony własnego miejsca pracy.
Czy to oznacza, że stowarzyszenie pracowników Stokłosy ma chronić miejsca pracy przed samym Stokłosą? No bo kto (jak sami podobno plotkują) im jeszcze zagraża?
Czytamy dalej i głos oddajemy wspomnianemu wcześniej Andrzejowi Krojec – asystentowi senatora Stokłosy: ”Dla mnie, człowieka, który od lat jest szefem wydawnictwa i na co dzień obserwuje pracę dziennikarzy, zaskoczeniem była przede wszystkim postawa członków ekipy Gadomskiej. Od początku byli agresywni i aroganccy.” No cóż (jeśli to prawda), kto przebywając w straszliwym smrodzie, którego wytwórcą na całą okolicę jest nasz senator, zachowywałby się inaczej, widząc do tego bezradność miejscowych policjantów. Dalej pan Krojec wyznaje, że uświadomił sobie wtedy, jak olbrzymią siłą dysponuje w Polsce tak zwana „czwarta władza”, czyli media, która ma tę przewagę nad pozostałymi, że działa po za wszelką społeczną kontrolą. Panie Stokłosa, po takim wyznaniu zwolniłbym asystenta Krojca natychmiast za jego brak dotychczasowej wiary w siłę mediów. To przecież należący do Pana „Tygodnik Nowy” opanował do perfekcji z jednej strony „opluwanie” ludzi jemu niewygodnych, na Pańskie, jak mniemam, „zamówienie”, a z drugiej - gloryfikowanie Pańskiej osoby na potrzeby kolejnej kampanii wyborczej.
Na temat spraw karnych związanych z opisywanym wydarzeniem z udziałem zdezynfekowanych, a na szczęście nie zutylizowanych dziennikarzy, redaktor Noska wypowiada się tym razem dość powściągliwie: „Sprawy są ciągle w toku, ale w śledztwie i postępowaniu prawnym nastąpił istotny przełom – twierdzi Małgorzata Kuczkowska, radca prawny „Farmutilu”. To drugie „kłamstewko” redaktora Noski. Kilka tygodni temu na łamach „Tygodnika Nowego” napisy na pierwszej stronie krzyczały: „Gadomska kłamała”, a okazało się, że to Noska kłamał, bo sprawa wtargnięcia dziennikarzy została umorzona, natomiast toczy się sprawa przetrzymywania dziennikarzy przez Stokłosę. Znając zawziętość tego ostatniego, obie sprawy będą toczyły się za nasze pieniądze jeszcze długo, paraliżując skuteczność sądu w wymierzaniu kar dla złodziei, chociażby mienia Stokłosy, a tym samym dając niejako delegację senatorowi Stokłosie, aby w tym zakresie to on reprezentował wymiar sprawiedliwości na podległym mu terenie.
A na zakończenie wróćmy do wspomnianego pomnika, obelisku czy też kamienia, odsłoniętego na terenie zakładów „Farmutilu” i zadajmy sobie pytanie, co Stokłosa chciał w ten sposób upamiętnić? Czy naruszenie jego prywatnej własności? Jeśli tak, to z relacji ostatnich doniesień prasowych, a także z tych wcześniejszych wynika, że nasze byłe województwo pilskie powinno być zawalone tego typu pomnikami. A może jednak okaże się, po przegranym procesie, że upamiętnił po prostu własną arogancję wobec państwa i prawa oraz wszystkich innych, których skrzywdził wspinając się biznesową drabinką na swoje 14 miejsce w rankingu naj....