Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Że się włączę do dyskusji, to tak, jest to żenada. Nie sądzę, żeby mu się pomyliło w taki sposób, jak słowa plątały się prezydentowi w czytanym przemówieniu na pożegnanie papieża. Choć za drugim razem zaśpiewał dobrze. Nie wiem, może brak skupienia :dry:?

Ale to w ogóle nie brzmiało jak hymn polski. Sorry, ale największe antytalenty muzyczne u mnie w klasie, jak trzeba, wstają i śpiewają Mazurka melodyjnie. Wyglądał, jakby śpiewał za karę :down:.

A co do patriotyzmu... może należałoby zacząć od takiej błahostki jak pisanie słów Polak, Polska itp. wielką literą, co Tokar ;)?


(np. w tym roku jedna osoba z mojej klasy rzuciła tekst w stylu: "czy można uznać Niemców za naszych aliantów podczas II WŚ?". To świadczy o tym, że coś się gdzieś sypie...)
A to nie jest bardziej aspekt historyczny? Choć w sumie od patriotycznego społeczeństwa wymaga się znajmości historii swojego państwa i w tym przypadku się zgodzę. Nie wszędzie, ale jednak coś pod tym względem się sypie.



" />Rucuś trzeba jednak przyznać, zakończenie się udało. W PDK-u były małe podknięcia, ale przwie nie widoczne. Było poprostu świetne!!! Podobało mi się przemówienie Izki - miałam wtedy łzy w oczach i oczywieście podczas rozdawania świadectw:( Szkoda gadać.
Coż ale to było nic w porównaniu z pożegnaniem na piachach!!! Takie imprezy powinny odbywać się częściej. Wszyscy świetnie się bawil, wogóle ognisko (na które przyszło też trochę osób z innych klas) i to jezioro. Takiej klasy się nie zapomni;(;(;(;(;(;(;( Wielkie dzięki Wam:*



Witam
Ja miałem możliwość nagrywania "Pozegnania klas maturalnych 2005-2008". Mianowicie opiszę Ci jaki był harmonogram uroczystości. Powitanie gości itd, przemówienia, przedstawienie 2LO, rozdanie świadectw i dyplomów, rzut czapka:) i prezentacja na temat klasy obejmująca 3 lata, i zdjęcia klasowe + zdjęcie z nauczycielami i dyrekcja. Na początek filmu zrobiłem czołówkę (montuje w Adobe Premiere) miejscowość, data pełna, pożegnanie klas maturalnych 2005-2008 (w tle nastrojowa muzyka)=około 40s czołówki, następnie był kadr, jak wchodzi sztandar szkoły itd, później montowałem jak było w rzeczywistości (powitanie gości itd.). Podczas przemowy dyrektorki szkoły dodałem szkołę (rożne ujęcia) w pięknej pogodzie słonecznej, następnie idę z kamerą do szkoły, idę na piętro, aż do klasy, kadr na drzwi do klasy i pokazałem jak wygląda klasa=czyli pusta, pozostały wspomnienia, zdjęcia, itd. Resztę zmontowałem jak było w rzeczywistości. Co do czołówki końcowej do pożyczyłem prezentacje i dodałem ją do filmu i tak zakończyłem, zdjęć nie dostałem z tej uroczystości, więc nie dodałem. Możesz dograć życzenia wychowawcy lub dyrektorki(trzeba zagadać) dla klasy. Materiał video z tej uroczystości podobał im się. Jeśli będziesz miał problem to pisz.
pzdr.



Moje zakończenie trwało ponad 3 godziny... Bardzo mi się podobało... Najpierw było przemówienie pani dyrektor ( nawet nudne nie było ), potem rozdanie świadectw z czerwonym paskiem i innych dyplomów za działalność w szkole, zdięcia, wpisy do złotym długopisem do Księgi Absolwentów... Nagrody za konkursy... Zapomniałam dodać, że na zakończeniu było obecny także burmistrz mojego miaasta, wręczał też nagrody... Gdy taka część oficjalna się skończyła, zaczęła się część nieoficjalana na której odbyłą się Gala wręczania Oskarów i Scholariusów... Ja też dostałam...
Były różne wierszyki o poszczególnych klasach.... Potem odbyło się kilka śmiesznych przedstawień... A gdy wychodziliśmy zabrzmiała taka piękna, ale smutna piosenka, że to już koniec... Bardzo smutno się zrobiło, nie powiem... Nasza aula była na tą okazję cudownie przystrojona... Nawet nauczyciele byli smutni, a niektórzy bliscy płaczu jak się z nami żegnali... Potem poszliśmy do naszej sali, pożegnanie z wychowawcą, rozdanie pozostalych świadectw itp... I tak nadszedł koniec...

Nie powiem, że cieszyłam się, że kończę tą szkołę, bo choć bardzo chciałam iść do liceum to jednak nie chciałam też opuszczać mojej szkółki, nauczycieli, no i mojej klasy... Przez 3 lata bardzo się do nich wszystkich przywiązałam, a wiadomo, że pewnie nie spotkamy się już wszyscy w tym gronie ze wszystkimi... I choć czasem nie chciałam chodzić do tego gimnazjum, narzekałam i nie zawsze było tak wesoło, to jednak żałuję, że już do niej nie chodzę Ale w końcu muszę iść dalej...



9 września byłam na Pożegnaniu lata, a konkretniej na XXleciu płockiej kapeli FARBEN LEHRE. Było po prostu fenomenalnie, nawet lepiej niż na Reggalandzie, dużo lepiej :)

Na miejsce imprezy (plaża nad Wisłą) dotarłam z koleżanką Agatą po 15. Załapałyśmy się na środek koncertu MIND KAMPF (UK). Wokalistą zespołu był prowadzący całą imprezę, prezenter 4funtv - Piotr Kędzierski. Z występu tej kapeli zapamiętałam jedynie jakąś piosenkę o moście ^^".

Później na scenę weszła grupa ZMAZA. Nie grali najgorzej, ale nie znałam za bardzo repertuaru i nie mogłam się wykazać swoimi zdolnościami wokalnymi xP W sumie to średnio odebrałam ich występ :) W między czasie dołączył się do nas kumpel, który co chwila nam uciekał na piwo i inne rzeczy ^^"

Następnie grała CELA NR 3. Wtedy zjawił się mój brat (;p). Jeśli chodzi o uczucia związane z występem tej oto grupy to są one jak najbardziej pozytywne. Zagrano takie utwory jak "Cela nr 3" i "0,333".

Kolejnym zespołem zawitającym na XXleciu FL był KONIEC ŚWIATA. I tu się zaczęło, ło matko xD Wrzucili mnie w pogo i fajnie się cała poobijałam. Nawet mnie chcieli wrzucić do góry na ręcę, jak to oni określali: "na falę" Ale nie, ja dziękuję za takie przeżycia xD.

Później usłyszeć można było CAŁĄ GÓRĘ BARWINKÓW. Zespół naprawdę lubię, ale pokazali się dość średnio. Jedynie na piosenkę "MamaTata" się maksymalnie rozbujałam. A tak to repertuar moją w dużym stopniu reggae, czyli niekoniecznie skoczny ;)

Kolejną grupą był zespół ZABILI MI ŻÓŁWIA!! xD Ah, Ah. :) Kolejne fantastyczne pogo, niesamowite przeżycia. Fantastycznie grali, po prostu brak słów :). A jak pięknie śpiewałam pod samą sceną ^^" A akordeon po prostu cudowny.

Następnie grał STRAJK. Już przy samej scenie nie stałam. Poszłam sobie leżeć na piachu do nowo poznanych znajomych z Warszawy, naprawdę sympatyczni ludzie. Pozdrawiam serdecznie! :) Jeśli chodzi o zespół to mieli spore problemy techniczne i ogólnie się często mylili, bo od długiego czasu nie grali w takim składzie.

Później na scenie szalał AKURAT. Skini się wbili w pogo, no ale fajnie -.- Jakos to przeżyłam, po prostu trzymałam się barierki ^^" Jak na Akurat przystało naprawdę pokazali klasę, zagrali na bis dwie piosenki: "Lubię mówić z Tobą" i "Do prostego człowieka". Już zeszli ze sceny, ale gdzie tam ^^. Publika zaczęła się drzeć o kolejny bis. Prezenter mówi, że są ograniczenia czasowe i ze nie może być drugiego bisu. Kurna, a co to nas obchodzi, dalej się drzemy xD I udało się:) Zagrali "Droga długa jest".

Następnie grał zespół z dość długim stażem, a mianowicie KOBRANOCKA. Nawet znalazłam w tłumie moją panią ze świetlicy O_o. Powracając jednak do występu grupy - też mi się średnio podobało. Byłam już w sumie bardzo zmęczona, ale na utworze "I nikomu nie wolno się z tego śmiać" się rozbujałam ^^"

A na sam finał zagrali nikt inny jak FARBEN LEHRE!!! xD Matko Boska, jaki ścisk pod sceną, ja oczywiście przy samej barierce, całe ciało mam odgniecione :D Jakiś gość mi wymachuje nad głową wielką flagą z logo Farben Lehre, kilka razy zdzielił mnie nią po głowie xDD Ale za każdym razem przeprosił i pomasował tą pustą łepetynkę ;) Farbeni po prostu grali fenomenalnie, cudownie, fantastycznie, no nie da sie tego zwykłymi słowami opisać, tam trzeba było po prostu być :). W środku koncertu na scenę wjechał wielki tort z okazji XXlecia istnienia zespołu. Zaśpiewano Sto lat. Jeszcze prezydent coś bredził - składał życzenia -.- Ale wszyscy go wygwizdali, może to nieładnie, ale no cóż xD My nie chcemy słuchać jego przemówień, a dźwięków tworzonych pod szyldem Farben Lehre. :) Nie no... Po prostu było bosssssko.

Świetna impreza naprawdę:) Chcę jeszcze raz!!!

Później wszystko mnie bolało, miałam kilka siniaków, ale było warto :)



Nie robią na nas specjalnego wrażenia mniej lub bardziej, „wyraźne” deklaracje „nowoczesnej lewicy” (za wyjątkiem deklaracji Roberta Smolenia). Zresztą nie dla nas są one przeznaczone. Nie jesteśmy „wrażliwi społecznie”, nie jesteśmy nową lewicą. Jesteśmy od innej roboty...
Unikamy „górnolotnych” słów i pustych deklaracji w stylu: „mówimy wyraźnie: Polska wrażliwa społecznie, Polska rozwoju społeczno-gospodarczego, równych szans dla każdego, bez obywateli odrzuconych, odepchniętych od uczestnictwa w życiu społecznym i kulturalnym tylko dlatego, że są upośledzeni finansowo, że nie wytrzymują tempa współczesnego życia, nie mogą sprostać warunkom konkurencji; Polska bezpłatnego lecznictwa i oświaty; Polska tolerancyjna i szanująca swoją przeszłość. Lewica musi twardo stanąć na gruncie tych wartości, a także – sądząc po zapowiedziach naszych politycznych przeciwników – nastawić się na nieustępliwą walkę w obronie państwa demokratycznego i świeckiego”.
Na nas nie robią najmniejszego wrażenia „wrażliwe społecznie” kawałki, od których aż się roi na szeroko pojętej lewicy ani dęte deklaracje nieustępliwości SLD. My nie należymy do upośledzonych umysłowo. Nie stawiamy na demokrację, lecz na dyktaturę proletariatu. Nie jesteśmy przyjaciółmi SLD, ”Trybuny”, Wojciecha Olejniczaka, Krzysztofa Pilawskiego i ich „Impulsu”. Nie jesteśmy ani wyrachowani, ani naiwni.
A jednak ta „wyraźna” deklaracja Wojciecha Olejniczaka, pióra Krzysztofa Pilawskiego – „prawdziwego człowieka lewicy”, nieco nas zniesmaczyła, tym bardziej, że okraszona została maksymą: „Nie ma wroga na lewicy”.
Wróg jednak jest. My jesteśmy na lewicy i jesteśmy waszym wrogiem – nie konkurentem, nie przeciwnikiem, ale właśnie wrogiem. I vice versa. Bo wrogiem naszym jest zakłamanie, socjalliberałowie i socjalzdrada, waszym zaś lewica robotnicza i rewolucyjna.
Nawet pisanie cudzych przemówień źle nam się kojarzy – pachnie hipokryzją, świadczy o jałowości i przeciętności przywódców (w tym przypadku już trójprzywódcy!). To truizm.
Jakoś nie mieści nam się w głowie, że człowiek, który był współzałożycielem wraz z Jackiem Piechotą i Robertem Smoleniem socjalliberalnego Forum „Rozwój i Praca”, dziś, jak gdyby nigdy nic, mówi słowami Krzysztofa Pilawskiego (i Platformy Socjalistycznej), operując przy okazji jego warsztatem dziennikarskim. Nie świadczy to o dobrej robocie i o dobrych zamiarach.
Jest zwykłą zasłoną dymną.

Przed wyborami „Trybuna” opisywała SLD wręcz jako partię otwartą i pluralistyczną, o czym podobno miały świadczyć liczne platformy programowe, z których jedynie trzy zaistniały w realu. Ledwie zaistniały, a już przeszły do historii (Platforma Socjalistyczna, Platforma „Socjaldemokratyczna Przyszłość” i Forum „Rozwój i Praca”). Po wyborach po pluralizmie made in SLD nie pozostało nawet śladu – nawet Olejniczak gada jak Pilawski, a Pilawski jak Olejniczak. A wszyscy, jak M. F. Rakowski, głoszą myśli wciąż aktualne (M. F. Rakowski „Myśli wciąż aktualne”, „Trybuna” z 8-9.10.2005 r., s. 7) i nadają „właściwy kierunek”.
Kto powiedział: „Nie wyobrażam sobie, by dopuszczalne były jakiekolwiek podziały, frakcje, czy inne, poza wspólnym, interesy”? Wojciech Olejniczak, Krzysztof Pilawski czy Józef Stalin? Nic dziwnego, że „dalsze istnienie platform traci sens”(jak konstatuje M. F. Rakowski).
Teraz już wiadomo dlaczego „prawdziwa lewica” i prawica chowa się do środka. Wiadomo dlaczego „prawdziwa lewica” wykonuje zygzaki. Nowy kurs to pozorowane cięcie po skrzydłach. Właśnie Krzysztof Janik i Jerzy Szmajdziński, dla podtrzymania równowagi, odcięli Leszka Millera, odcinając się od podatku liniowego i stojąc twardo na gruncie państwowego interwencjonizmu i realnego kapitalizmu, czyli na gruncie współczesnej socjaldemokracji (K. Janik, J. Szmajdziński „Pożegnanie z Millerem”, tamże s. 6). Oni, podobnie jak K. Pilawski, walczą ze starą gwardią! I znów tragedia zamienia się w farsę...

Nie mamy żadnych „wspólnych interesów” z tą formacją. Opowiadamy się za „partykularnym” interesem klasy robotniczej, za samoorganizacją i organizacją polityczną robotników, za samostanowiem klasy robotniczej. Ewentualną sprzeczność między doraźnym a obiektywnym interesem klasy robotniczej rozstrzygną zorganizowani politycznie robotnicy.
To jednak przyszłość.
Dziś „wiarygodna”, „zgrana i zwarta” klika deklaruje: „Nikt też na pewno nie będzie odepchnięty. Mówiąc to, mam również na myśli zacnych ludzi z SDPL, Polskiej Partii Pracy, Unii Pracy, Zielonych, alterglobalistów, wszystkich ludzi lewicy. Klub parlamentarny SLD jest jedyną parlamentarną reprezentacją lewicy. Jesteśmy otwarci na współpracę. Jako jego przewodniczący deklaruję: nie ma wroga na lewicy” (W. Olejniczak „Pięćdziesiąt pięć”, „Trybuna” z 7.10.2005 r. s. 7).
Dość hipokryzji i zakłamania!
Wróg jednak jest!
Przed wyborami głównym zagrożeniem według Krzysztofa Pilawskiego był faszyzm i apartheid, po wyborach jest nim autorytaryzm – „Autorytaryzm wisi w powietrzu, nie ma chyba co do tego wątpliwości” mówi Pilawski Olejniczakiem. Oliwa zawsze na wierzch wypływa.
I tu też się różnimy z „wrażliwą lewicą” – naszym zdaniem realnym zagrożeniem jest wciąż kapitalizm i burżuazja . Różnimy się klasowym spojrzeniem, które niewiele ma wspólnego z banalną „wrażliwością społeczną” ludzi sukcesu i sukcesu in spe, których wyrazicielem jest SLD. Nie zaliczamy się do grona ich przyjaciół i przydupasów.
Nie hołdujemy nawet dewizie, że „wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem” – będziemy walczyć na dwa fronty, z całą tzw. klasą polityczną. Stawiamy na gniew robotników.

9 października 2005 r.
Antonio das Mortes i Omega Doom
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)