Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Nauczyciel Dave Barclay pokonał tysiące kilometrów, by wziąć udział w ślubie przyjaciela, a na miejscu okazało się, że pospieszył się o... cały rok.
34-latek z Toronto e-mail z zaproszeniem na ślub i wesele otrzymał na początku tego roku. Jak twierdzi, było w nim napisane jedynie, że uroczystość odbędzie się 6 lipca. Było dla niego oczywiste, że chodzi o rok 2007.
O tym, że się pomylił, dowiedział się dopiero w walijskim Cardiff, kiedy zadzwonił do drzwi pana młodego. Dave, który od trzech lat pracuje jako nauczyciel w Kanadzie, zapłacił za podróż 500 funtów. Nie żałuje. "Przynajmniej na pewno wspomną o mnie w przemówieniu na weselu w przyszłym roku" - wyjaśnił.
http://wiadomosci.onet.pl/1570146,69,item.html
no dr. WIT NIE PRZYBęDZIE TO SE MOżECIE PO JEGO SKóRZE NA CHWILE PODREPTAć I PRZYGOTOWAć PYTANIA CZY TAM CO (BęDę JE CHCIAł WYKORZYSTAć W PRZEMóWIENIU NA DNIACH STRZYBNICY) /JUż MAM STRESA
POZATYM WARTO SIE SPOTKAć I COś ZROBIć KU ZASKOCZENIU PREZESA
nie wiem czy uda sie wyrwac z wesela własnej siostry?
bedzie musiała być straszna kicha co bym was odwiedził w tym drugim końcu powiatu
bez wzgledu co za głupoty wypisuje jestem i tak z was dumny
Katrinko01 jak to co robi drużba - to najważniejsza (dla celów dobrej zabawy osoba)
Oto wytłumaczenie:
"Podczas przygotowań do ślubu i w dniu zaślubin dużą pomocą Państwu Młodym mogą służyć druhny, drużbowie i druhenki.
Jeśli powierzymy te role odpowiedzialnym i bliskim osobom będziemy mogli być pewni, że cała uroczystość będzie przebiegać spokojnie a wszystkie nagłe, niespodziewane problemy usunięte będą bez naszej ingerencji. Druhnami mogą być np. siostry, kuzynki lub przyjaciółki panny młodej, a drużbami bracia, kuzyni lub przyjaciele Pana Młodego.
Zadania drużby:
czuwają nad terminami dostaw alkoholu i napojów
stroją ślubny samochód
pilnują, by zdenerwowany pan młody nie zapomniał o obrączkach
odbierają kwiaty i prezenty
czuwają nad kolejnością wydarzeń, a w razie zmian szybko informują o tym młodych
dbają o sprawny transport gości
wznoszą uroczysty toast za zdrowie młodej pary podczas wesela
mogą wygłosić krótkie przemówienia"
ekhm... to ja się może wypowiem... bo u nas na weselu NA PEWNO podziękowań dla rodziców nie będzie.
MMŻ stracił mamę jak miał trzy latka. jego tata po raz drugi został wdowcem wtedy, po raz drugi z dwojgiem dzieci [a więc razem miał czwórkę]. od kilkunastu lat jest w trzecim związku małżeńskim, ale jego ostatnia żona nie jest dobra dla jego dzieci. w zasadzie dla niego też nie. szczegółów Wam oszczędzę. nie będziemy składać oficjalnych podziękowań dla taty MMŻeta, bo to by dziwnie wyszło.
mnie i moją mamę ojciec zostawił gdy miałam niecałe dwa lata. faktem jest, że poza połową chromosomów i nazwiskiem [którego mam nadzieje się szybko pozbyć] nie dał mi niczego. ostatni raz widziałam go na swoich 18 urodzinach. nie dzwoni, nie pisze, jedynym kontaktem są alimenty. dostanie zaproszenie na ślub i wesele, ale dziękować mu na pewno nie zamierzam.
tak więc u nas nie będzie piosenki "Cudownych rodziców mam" ani łzawych przemówień. naszymi podziękowaniami będzie nasze ślubne zdjęcie z dedykacją i miłymi słowami. ale to osobiście, skromnie, w domu. i tylko tacie MMŻeta i tylko mojej mamie.
tak więc bez większej trudności potrafię sobie wyobrazić wesele bez podziękowań i brak na zaproszeniu słów "wraz z Rodzicami". tyle.
Niby do naszego wesela jeszcze daleko ale już musieliśmy zamówić muzykę i oczywiście lokal, podczas pierwszej rozmowy z muzyką powiedzieliśmy im, że nie chcemy podziękowań dla rodziców, takiego właśnie publicznego, sztucznego przemówienia, chłopak, który z nami rozmawiał stwierdził, że pewnie sami robimy sobie wesele skoro nie mamy za co dziękować naszym rodzicom A nam po prostu nie podobają się takie przemówienia podczas, których każdy patrzy jak się plączesz ze zdenerwowania, jak było na weselach naszych znajomych.
"Wesele".............i przemówienie kończące wesele w wykonaniu pana Wojnara...soundtrack Tymona - rewelacja..
Teraz krócióciutki fragmnent z dedykacją dla Wiki i Martynki.
Na pogrzeb przyszła cała miejscowość. Klementyna zdziwiłaby się, widząc ile osób podaje się za jej przyjaciół. Po nabożenistwie w kaplicy, gdzie wśród kwiatów i zapalonych gromnic przeniesiono trumnę oraz gdzie Robert ostatni raz spojrzał na ukochaną; kondukt żałobny ruszył w górę cmentarza. Za wozem ciągniętym przez Śnieżną Gwiazdę i Bitewnego Groma szła rodzina. Z nimi skrzypek grający smutną melodię, ksiądz w czerni oraz Rob. Potem dalsi żałobnicy. Niemalże wszystkie kobiety płakały, wzruszył się nawet te o zatwardziałych sercach. Orszak stanął pod Leśnym Kochankami. Nastąpiła krótka modlitwa i śpiewy. Przemówienie kaznodziei poruszyło wszystkich.
- Spotkaliśmy się tutaj, by pożegnać droga nam i bliską Klementynę. Była nieśmiałą dziewczyną o wielkich marzeniach i jeszcze większym sercu. Wszyscy zachwycaliśmy się jej uśmiechem. Zapisała się w naszej pamięci jako cnotliwa panna, kochająca otaczający nas świat i jeszcze bardziej wierna i oddana była panowi Robertowi. Niestety Bóg tak chciał, że zamiast weselne dzwony biły one na pogrzeb. Zginęła śmiercią tragiczną. Choć każde odejście jest tragedią. Niech spoczywa w pokoju. Czy chcesz cos dodać?- spytał Roberta.
- Me życie już się skończyło. Wszystko co miałem przeżyć już minęło. Ale nie o mnie tu chodzi. Ciemnooka wiedz, że nigdy o tobie nie zapomnę i bardzo cię będę kochać. Kiedyś cię odnajdę Leśna Kochanko. –zamilkł, bo jego głos się załamał.
- Tak, wierzymy że Klementyna teraz patrzy na nas z wysokości nieba i błogosławi nam. Amen. – dokończył kapłan.
Rozległy się oklaski. Przy składaniu kwiatów zaległa cisza przerywana tylko pochlipywaniem. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Jedynie Rob został, gdy grabarze usypywali grób. Odgłos uderzania grudek ziemi o drewniane deski było męczarnią dla jego uszu. Ale nie potrafił się zmusić do odejścia. I tak zaraz musiał iść, bo był zaproszony na stypę do rodziny narzeczonej. Pracownicy ułożyli wiązanki i ustawili dotychczasowy drewniany krzyż. Robert obiecał sobie, że już wkrótce postawi Klementynie piękny kamienny nagrobek. Gdy robotnicy odeszli złożył na samym szczycie góry kwiatów pęk szkarłatnych róż. Nie był to, jak uważał Rob, idiotyczny bukiet ze wstążkami z napisem „Ostatnie pożegnanie”. Tylko naręcze kwiecia takie same jakie wręczył jej przy oświadczynach. Mowa kwiatów mówiła sama za siebie.
Zapalił biały znicz i z potwornym bólem w sercu, który starał się maskować – jednak ukazywał się on w jego oczach- odszedł lipową aleją. W koronach Leśnych Kochanków hulał wiatr.
Obrzedy weselne
Obrzędy weselne były niegdyś nacechowane powagą, barwnością strojów, radosnym nastrojem. Gdy chłopak upatrzył sobie pannę, zabierał wódkę i szedł do niej razem ze swatem. Jeśli go przyjęto, omawiano warunki i szczegóły ożenku, były to zmówiny. Za trzy dni, zwykle w sobotę, odbywały się zaręczyny, na których wśród odpowiednich przemówień wymieniano pierścionki. Główną rolę grał tu rajek, czyli swat, którego po szczęśliwym skojarzeniu nazywano dobrym mężem. Na kilka dni przed weselem, drużbowie uroczyście ubrani, jeździli konno od domu do domu i zapraszali gości na uroczystość. ?luby gospodarzy odbywały się we wtorki, a robotników w niedziele. W przeddzień ślubu druhny wiły wianek ślubny, a sąsiedzi rzucali przez dom panny młodej gliniane garnki i skorupy, co miało na celu wypędzenie złych duchów. Przed wyjazdem do kościoła przemówienie wygłaszał swat, który zaręczał parę młodą. Po udzieleniu błogosławieństwa przez rodziców orszak siadał na drabiniaste wozy przyozdobione zielenią. Drużbowie towarzyszyli im na koniach. W drodze powrotnej z kościoła witała młodych starsza kobieta chlebem i solą. Na uczcie weselnej podawano takie potrawy, jak rosół z fasolą, kluski krajane i mięso, i inne potrawy. Przed rozpoczęciem obiadu przemawiał starszy drużba. O północy odbywały się oczepiny. Pan młody siadał na krześle, ustawionym w środku izby, a panna młoda na jego kolanach. ?piewano pieśni. Od czasu do czasu ktoś lał pod nogi nowożeńcom wodę z małego kubka. Był to obrzęd mający zapewnić płodność. Wywiązywała się pewnego rodzaju walka między pannami a mężatkami, jedna i druga strona wołała: "oj nasza". Młoda tańczyła ze wszystkimi kawalerami, którzy rzucali do talerza pieniądze na czepek. Obrzęd kończył się nałożeniem młodej czepca na głowę.
I co o tym myslicie?