Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,4122772.html
Architekt Barbara Jezierska została wczoraj wojewódzkim konserwatorem zabytków. Obiecuje objęcie ochroną piwnic saskich, które chciały zrujnować władze Warszawy
Nominację wręczyli jej wojewoda Jacek Sasin i wiceminister kultury, generalny konserwator zabytków Tomasz Merta.
Barbara Jezierska wygrała konkurs. Z wykształcenia jest architektem. Ukończyła też podyplomowe studia z ochrony zabytków. Przez ostatnie trzy lata pracowała w śródmiejskim Zakładzie Gospodarowania Nieruchomościami. Zajmowała się tam lokalnym programem rewitalizacji. Wcześniej była m.in. miejskim konserwatorem zabytków w Bielsku-Białej.
- Bardzo dobrze zna się na administracji. Ma też przygotowanie merytoryczne do pracy - ocenił wojewoda.
Nowa pani konserwator zapowiada uporządkowanie pracy swego urzędu i przekazanie części jego kompetencji lokalnym samorządom. Za przykładem Warszawy, która ma miejskiego konserwatora zabytków, mają pójść Radom i Żyrardów, a potem inne miasta.
Zastępcą Barbary Jezierskiej ma zostać Kazimierz Sztarbałło, długoletni pracownik Urzędu Konserwatorskiego, ostatnio doradca wojewody ds zabytków.
Tomasz Urzykowski: Jakie będą Pani pierwsze decyzje?
Barbara Jezierska, wojewódzki konserwator zabytków: Wpiszę do rejestru zabytków najlepiej zachowane części piwnic Pałacu Saskiego. Chodzi o fragmenty z czasów Morsztyna i Sasów. Przyjrzę się też sytuacji zdewastowanego pałacyku BrĂźhla na Młocinach oraz kamienic przy ul. Foksal 13 i 15. Te zabytki muszą jak być najszybciej odrestaurowane. Osobnym problemem jest tragiczny stan wielu starych willi w Konstancinie.
Czy ma Pani receptę na walkę z niszczycielami zabytków?
- Będę wydawać nakazy wstrzymania nielegalnych remontów i przywrócenia obiektów do poprzedniego stanu. Przeciw niszczycielom będę kierować wnioski do prokuratury, organizować remonty zastępcze pod zastaw hipoteki, a w ostateczności wnioskować o wywłaszczenie zabytku.
W jakiej kondycji zastała Pani swój urząd?
- Za wcześnie o tym mówić. Byłam w nim dopiero raz.
Ale na pewno słyszała Pani, że ma fatalną opinię? Kontrole ujawniły błędy w decyzjach, przekraczanie terminów i bałagan organizacyjny. Z tego powodu odwołano Pani poprzednika Ryszarda Głowacza.
- Dlatego chcę zmienić wizerunek urzędu. Decyzje powinny być podejmowane przy otwartej kurtynie, a nie za zamkniętymi drzwiami gabinetów. Przewiduję konsultacje ze społecznymi opiekunami zabytków. Zamierzam usprawnić i przyspieszyć wydawanie decyzji, zwłaszcza wpisów do rejestru.
Które obiekty chciałaby w nim Pani umieścić?
- Myślę o dziełach architektury współczesnej, np. przystankach kolejowych linii średnicowej.
Tylko jak spełnić te wszystkie zapowiedzi, skoro urząd konserwatorski jest niedofinansowany i brakuje w nim ludzi? Zdobędzie Pani dodatkowe fundusze i zatrudni dodatkowe osoby?
- Nie miałabym ich nawet gdzie posadzić. Muszę zacząć od znalezienia nowej siedziby. Nie obiecuję, że poprawa nastąpi natychmiast.
Dokąd chce Pani przenieść urząd z ul. Jasnej?
- Mam kilka propozycji. Może do Pałacu Kultury? To przecież zabytek.
Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna funkcjonuje już w ośmiu miastach i piętnastu gminach na Śląsku. I wszędzie przynosi wymierne korzyści. Dzięki niej w Gliwicach powstała fabryka Opla, w Żorach - firma MOKATE, a w Bielsku - Białej stworzono nowe miejsca pracy, uruchamiając fabrykę silników Fiata. Dlaczego zatem Chorzów jeszcze do niej nie należy?
Zainwestowane ponad cztery miliardy euro i 35 tysięcy miejsc pracy - takie są efekty utworzenia w 1996 roku KSSE. Właściwie wszędzie, gdzie zaczęła działać, obserwowano przede wszystkim spadek bezrobocia. Co więcej, zadowolone były także firmy, które zdecydowały się zainwestować.
- Na początku zatrudnialiśmy 1500 pracowników, a pod koniec 2005 roku prawie 3000 - mówił Romuald Rytwiński, dyrektor zakładu Opel Polska w Gliwicach, komentując efekty przystąpienia firmy do KSSE. - To znaczy, że firma jest zadowolona z zakładu i chce tam dalej inwestować.
::: Reklama :::
Choć w naszym mieście liczba bezrobotnych maleje, to nadal bez pracy pozostaje 3.939 osób (dane z czerwca br.). Właściwie powstanie jednego, dużego zakładu pracy mogłoby rozwiązać większość problemów takich ludzi. Na razie jednak duże firmy nie inwestują w naszym mieście. A szkoda, bo KSSE proponuje potencjalnym inwestorom bardzo dobre warunki - takie, jak chociażby zwolnienie podatkowe do wysokości 40 procent poniesionych nakładów inwestycyjnych.
- Czemu nasze władze nie starają się o utworzenie w Chorzowie Specjalnej Strefy Ekonomicznej? - pyta Marian Kowalski z Centrum. - Przecież nie od dziś wiadomo, że dzięki niej chociażby w Siemianowicach Śląskich udało się naprawdę zwiększyć zatrudnienie, działają tam takie firmy jak Johnson Controls, zyski liczone są w milionach euro, a podatki trafiają przecież do kasy miasta!
Okazuje się, że Chorzów zaproponował objęcie Katowicką Specjalną Strefą Ekonomiczną czterech obszarów: nieużytku przy ul. Michałkowickiej (23 ha), terenu po stalowni Huty Kościuszko i sąsiadującej z nim działki PKP (9 ha), nieruchomości w obrębie ulic Krakusa i Floriańskiej (POSTI i dawna rzeźnia) o powierzchni 5 ha oraz nieruchomości wcześniej dzierżawionej przez MTK Sp. z o. o.
- W przypadku pierwszych trzech propozycji zarząd KSSE oświadczył, iż nie ma możliwości i zasadności objęcia proponowanych przez Chorzów terenów strefą - wyjaśnia Gabriela Kardas, rzecznik prasowy chorzowskiego magistratu. - Tylko czwarta oferta ma nadal szansę na wejście do KSSE. Rada Miasta Chorzów w październiku 2007 roku podjęła uchwałę w sprawie objęcia tego terenu przez KSSE. Uchwała została przekazana zarządowi KSSE i czekamy na wyniki analizy oraz decyzję.
Jak się dowiedzieliśmy w KSSE, nasze miasto ma szansę na objęcie strefą terenów po Międzynarodowych Targach Katowickich.
- W ubiegłym roku powstała koncepcja objęcia statusem strefy tego terenu - potwierdza Wojciech Rusek z działu promocji i marketingu KSSE. - Jednak otwarty spór pomiędzy byłym dzierżawcą terenów a reprezentantem właściciela uniemożliwiał ewentualne oferowanie tej nieruchomości potencjalnym inwestorom i spowodował, że projekt ten został tymczasowo wstrzymany. KSSE nie wyklucza powrotu do tego pomysłu - dodaje Rusek.
Na szczęście KSSE nadal jest rozszerzana.
- Jest to wynikiem zainteresowania inwestorów regionem i ogólnie mówiąc jest powodowane popytem na tereny inwestycyjne -mówi Wojciech Rusek. - Dodatkowo chociażby nieruchomości oferowane przez KSSE przedsiębiorcom są w pełni uzbrojone i i połączone z głównymi traktami komunikacyjnymi naszego województwa. To przyciąga potencjalnych przedsiębiorców i sprawia, że Śląsk staje się dla nich miejscem jeszcze bardziej atrakcyjnym.
KSSE w liczbach
1, 8 miliarda złotych chcą w tym roku zainwestować firmy funkcjonujące na terenie KSSE;
3, 5 tysiąca miejsc pracy powstanie dzięki realizacji 36 zainicjowanych w minionym roku projektów;
1, 2 tys. hektarów zajmuje obecnie KSSE;
wydano ponad 160 pozwoleń na działalność w ramach KSSE;
15 miast przystąpiło już do KSSE, między innymi Tychy, Gliwice, Żory czy Bielsko - Biała;
14 specjalnych stref ekonomicznych znajduje się na terenie kraju, KSSE jest największa.
Magdalena Sekuła - POLSKA Dziennik Zachodni
**************************************
Okazuje się, że Chorzów zaproponował objęcie Katowicką Specjalną Strefą Ekonomiczną czterech obszarów: nieużytku przy ul. Michałkowickiej (23 ha), terenu po stalowni Huty Kościuszko i sąsiadującej z nim działki PKP (9 ha), nieruchomości w obrębie ulic Krakusa i Floriańskiej (POSTI i dawna rzeźnia) o powierzchni 5 ha oraz nieruchomości wcześniej dzierżawionej przez MTK Sp. z o. o.
czy ktos może mi - prostej babie - wytłumaczyć, o co tu chodzi..?