Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

A najlepszy obóz kiedy był teraz czy seminarium ?
Jeździłeś na seminaria, więc pewnie wiesz, że obozu i seminarium porównać raczej się nie da w kategorii "co było lepsze, czy najlepsze". Obóz i seminarium różnią się przede wszystkim czasem Na seminarium wpadasz na trzy dni, w moim przypadku często prosto z pracy i zmagasz się z treningami średnio trzy razy dziennie. Jedziesz ze świadomością, że przede wszystkim będziesz ciężko pracować. Czas mija szybko, wieczorem padasz zmęczony, a w nocy śnisz o...treningu. Potem siadasz w pociąg, albo samochód i w biegu znowu wracasz do codzienności. Gdy jechałam na seminarium zastanawiałam się jak dam radę wytrwać na treningach z shihan Da Costa , a kiedy wracałam to zastanawiałam się jak wrócę za biurko i wytrzymam osiem godzin w pracy bez treningu.
Obóz z założenia jest rekreacyjno - sportowy, jest czas na trening i życie towarzyskie, odpoczynek i zabawę. Masz czas na aklimatyzację i zmianę stylu życia na trening trzy razy dziennie i pobudkę o szóstej rano. Poza tym mnie na letnie obozy ciągnęła przede wszystkim osoba Hanshi Arneila. Fascynuje mnie jego osobowość i bardzo lubię słuchać jego opowieści. Mam świadomość, że jego czas się kończy i to ogromny zaszczyt móc z nim przebywać i od niego się uczyć. A co Tobie najbardziej podobało się na seminariach i obozach?
Czy ktoś wie o jakimś limicie wzbogacania się na tych pucharach, tzn. czy istnieją zasady podobne do tych obowiązujących w ligach towarzyskich?
Jeśli nie to łatwo policzyć, że prawdopodobie około 25-30 tych pucharów wystartuje w tym tygodniu (może nawet wszystkie) i jeśli drużyna nie jest nawet za silna i zapisze się do wszystkich (założmy że wygrywa średnio po dwa mecze w pucharze, w tym jeden u siebie) to w tygodniu spokojnie wyciągnie 300 000 EUR.
A pomyśleć ile mogą zarobić drużyny które są silne i w dalszej fazie pucharu będą zarabiać wielokrotnie więcej.
Nie ma zadnych limitow. Tak wiec jesli wezmiesz udzial we wszystkich 32 pucharach to w dwa tygodnie zarobisz tyle co w ciagu 4 sezonow. I w ten oto sposob zrujnowano cala prace jaka wlozono w walke z inflacja. Ktos u nich tam w ogole mysli ?
Po licznych krytycznych uwagach na forum Crew niby dyskutuja co z tym zrobic, ale pewnie zanim cos zdecyduja to polowa pucharow juz sie skonczy
Po pierwsze to nie szukaj pracy przez Polaków ponieważ wiadomo jakie numery co niektórzy wywijają. Po drugie nie pisz o tym jak byś miał pretensje do wszystkich o to ze nie możesz znaleźć pracy. Po trzecie to ja Ciebie właściwie nie rozumie w jednym z wątków skupiłeś się na szukaniu agencji towarzyskiej.......... mając takie problemy.
Omg ja mam pracę mówiłem w warehousie.Jest ona taka ,ze mam tylko z 5 godzin pracy tylko.PART-TIME TAKI ale do piątku mam tą potem pan z agencji obiecał mi na pełny etat
Ale zrozum ,że ja nie jestem w złej sytuacji! Ja spotkałem Polaków w opłakanej sytyuacji.
Niżej niżej zejdź tam do zwykłych ludzi ... a nie do Mangarerów.
Angielskie chłopaczki nie dały rady co ze mną pracowały w warehousie i dziś spotkałem ich w agencji.
Uwierzcie mi po wyładowaniu tira z 3 000 paczek Człowiek leciutki jak powietrze się czuje ;]
Wierzę w to ,że ktoś mi udostępni chatę na wynajem za rozsądną cenę i będę w stanie opłacić ją.
A więc prosze państwa chciałem z wielką satysfakcją stwierdzic ,że nie jestem w złej sytuacji.
Moi Drodzy, Łatka to cudowna suczka. Młoda (ok. 2 lat) , uwielbia ludzi, dlugie spacery i szalone zabawy:)
Nie zawsze tak było - jeszcze rok temu Łatka przebywała w miejscu, gdzie nikogo nie interesował jej los...Po odebraniu jej, była wygłodzona, wychudzona i przerażona. Nie chciała do nikogo podchodzić, bała sie ludzi...
Teraz, po kilku miesiącach pracy nad nią, jest wspaniałym psiakiem. Z radością wita przychodzące do niej osoby, z prędkością huraganu wybiega z boksu i...czeka,żeby ją przytulić:)Łatka to straszny "przytulas":)
Bardzo ładnie chodzi na smyczy, uwielbia spacery, zabawy. Lubi inne psy. Jest bardzo kontaktowa i towarzyska.
Zdrowa, odrobaczona, zaszczepiona, po sterylizacji.
średniej wielkości, maść kremowo-ruda.
Czeka na swój nowy dobry dom.
Sylwia, tel 601 960 579, e-mail sylwiacu@wp.pl
U mnie pazur zawsze obciety przy skorze, bo przy pracach w domu nie jestem w stanie dluzszych "wych.odowac".
Makijaz codziennie zajmuje mi 5 minut (podklad, rzesy, blyszczyk).
Wlosy myje codziennie wieczorkiem pod prysznicem, nie musze modelowac, bo mam krecone, rano tylko roszczesuje i nieraz spinam.
Fryzjerka od kilku lat raz w miesiacu przyjezdza wieczorem do mnie do domu, zawsze mnie wkurzalo jak musialam zmarnowac ponad 2 godziny na fryzjera.
Pracuje od 9 do 18.
Dziecko 15 letnie - codziennie robimy sobie pogaduchy wieczorne w lozeczku.
Obiad - gotowcow nie uznajemy, obiady robie na 2-3 dni, czesto maz robi.
Upieczone w sobote przewaznie zawsze.
Zycie towarzyskie - mam to szczescie, ze moge zaprosic kolezanke do pracy na kawke i pogaduchy, gdyby nie to to zycia towarzyskiego bym nie miala z braku czasu.
W domu blysk - to jest moja choroba, z ktora walcze.
Nie prasuje (tylko rzeczy lniane i bluzki koszulowe),
samochod myje raz w roku (czesciej nie mam czasu jechac na myjnie),
zakupy praktycznie tylko w necie, na latanie za ciuchami nie mam czasu, kupujac w necie mam wygodnie.
Polezec w wannie, potem urzadzic sobie domowe spa brak czasu.
Spac chodze miedzy polnoca, a 1 w nocy (dlatego, ze musze zawsze posiedziec na forum), w niedziele chocby sie walilo i palilo leze bykiem :P
Nawiazujac do pytania to nie znam w swoim otoczeniu takiej kobiety, o ktorej pisala autorka watku.
Cytat:
Napisał malinkaaa
Cześć Kochane! A mnie jeszcze pamietacie? Wsiąkłam zupełnie. Po tej cholernej powikłanej ospie zmagamy się non stop z chorobami. Ozywiście juz nie tak groźnymi, ale jednak. U Dorotki każdy ząb powoduje osłabienie i w efekcie jakąś infekcję. Sławek zmaga sie z silną alergią i problemami oskrzelowymi, w przerwach chodzi 2, 3 razy w tygodniu do przedszkola, żeby nie wariował w domu, a my z nim, bo jest stworzenie towarzyskie. poza tym nich sie uodparnia. Pitraszę w domu same zdrowe rzeczy i latamy po lekarzach, w "wolnych" chwilach stukam doktorat, z marnym efektem, bo wieczorem zasypiam na biurku. Także samo życie. Do pracy mam wrocić od sierpnia. Eh.
Całuję wszystkie lipcowiątka, a mamusie serdecznie pozdrawiam.
My jedziemy (jak będą zdrowi) nad morze do Karwi, ośrodek Artemida.
no patrz, ja gdzieś w okolice Karwi....
no cóż, o chorobach przedszkolnych wiem wiele i mam ich jużpo dziurki w nosie. całe szczęście młody jakiś odporny jest wielce i nie załapuje angin Oli. I co znaczy dla aktywnych dzieci siedzenie w domu też wiem, ona dostaje *******ca, a my z nią, niestety....
a skąd bierzesz produkty do tych zdrowych rzeczy?
powodzenia przy doktoracie !!!!!! :)
PS. Moja dusza edytorska nie wytrzymała tamtego posty. Więc przekleiłam go do "Szybkiej odpowiedzi" i poprawiłam.
Prośba do Jobael - jeśli się da - o wyrzucenie starej wersji.
Wiecie co, mi się wydaje, że każdy jest inaczej zrobiony. I może z zazdrością jest jak z daltonizmem. Nie rozumiem zdrady, jak kto? nie widzi koloru czerwonego. Akurat to - uważam - w życiu mi w żaden sposób nie przeszkadza. W dodatku nie czuję się tu jak jakiś dziwoląg, bo znam wielu ludzi myślących podobnie...
A z wolnej chaty w dalszym ciągu się cieszę. Andrzej wraca wieczorem, Dziecko - nie wiadomo. Ja sobie pracuj? spokojnie.
Ale myślę, że trzy dni na jakiś czas to jest akurat. Połażenia w starych ciuchach, w maseczce na twarzy, wydepilowania nóg i załatwienia wszystkich zaległych telefonów towarzyskich. Potem mi moich facetów brakuje.
Choć ostatnio jestem nimi coraz bardziej zmęczona. Tj. kiedy jestem od razu po chemii, to rzeczywiście potrzebuję opieki - i potrzebuję czuć czyjąś obecność, jest mi wtedy bezpieczniej.
Ale gdy już lepiej ze mną - to pętający się od rana po domu faceci zwyczajnie mnie męczą. Całe życie wychodzili, a ja zajmowałam się domem, pracowałam, czułam się swobodna.
A teraz Andrzej na pół etatu - w dodatku sam do końca nie wie, co chce w domu robić. Więc komentujący wszystko, co ja robię i "podłączający się" do moich prac. Dziecko niby pracujące, ale przychodzące w dowolnym czasie ze sprawami i potrzebami. Kiedyś, kiedy było trzeba, byłam matką dyspozycyjną. I to mi zostało. Więc rzucam wszystko i biegnę "pochylić się z troską nad problemami Rysia".
Ćwiczę nowe zachowania, choć trudno.
PS. A kawał o truskawkach wielki!!!
W domu
Kot Bigben (ale raczej mówimy Bigi, Biguś, Misiek, kiciek i co ślina na język przyniesie typu: wypłosz, sierściuch itd ) hm...gdzieś 6 letni kot Birmański. Jak był mały to ciągle drapał, syczał i gryzł. Teraz troche lepiej, ale i tak na zawiele sobie pozwala. Po za tym jest b. wybredny, i to sama skóra i kości, ale długie futerko to zasłania:)
Rybki: ostatnio przy wymianie wody padło 5 rybek bo mojego tatę zajął na 30 min telefon . Akwarium 300 litrów. Mam tam glonojady(blee), 2 płaskoboki, 2 pielęgnice(jedna średniej wielkości druga mniejsza), kilka brzanek rekinich, jakaś ryba co ma jedną płetwę i to na dole(przypomina ślimaka bez skorupki), miałam skalara ale padł , po za tym jakieś coś sumo podobne a wczoraj mi padła samotna gdzieś...4-5 letnia ryba ale z małego akwarium.. i zamierzam sobie kupić 'stado' małych które nie zaszkodzom roślinkom (bo normalnie w 300l były roślinki, ale roślinki są drogie, ryby je zjadały więc się nie opłacało)
w stajni
Konie:
Mehara- 4 letnia gniada klacz arabska. Ostatnio (5.10.04)miała wypadek i ma zszytą nogę... Ogólnie z początu była bardzo płochliwa, ale teraz jest dużo lepiej, zrobiła się towarzyska i wogóle. Ja na niej jeżdżę i się nią opiekuję
M-Inka- 5 letnia bułana klacz. Teoretycznie nie rasowa, ale praktycznie baaardzo rasowa:D Bo po Koniku Polskim(świetny konik, z dobrym rodowodem i wogóle) i Klaczy Wielkopolskiej(klacz wpisana do księgi stadnej i wogóle:P ). Wieeeelki łakomczuch. Niby jest prymitywnym koniem, ale inteligencją dorównuje arabom jak mało który koń Inka również jest moim koniem
El Negro-4 letni siwy wałach arabski. Jak na araba dość wysoki(157cm w kłębie). Równie wielki łakomczuch jak Inka;) . Koń mojej siostry
Czartajew- 7 letni siwy wałach arabski. Jak go kupiliśmy, chodził z zadartą głową, i bronił się przed wędzidłem, ciągle miał otwarty pysk, i umiał 'tylko' galopować. Teraz koń chodzi z opuszczoną głową, wolnymi chodami itd(nie cały rok pracy!). Koń mojego taty.(ps. niski jest;) )
Erfali- 4 letni siwy ogier arabski. Bardzo fajny:) Jak go kupowaliśmy, to właściciel stajni(tam gdzie go trzymaliśmy) zabraniał nam podchodzić, 'bo szalony ogier przegryzie nan tętnice' teraz koń chodzi za ludźmi jak pies, liże i wogóle...-nie szkodliwy dla ludzi;) Koń mojej mamy
Koty:
Puńcia- kilkumiesięczna koteczka dachowa szarobura . Kochana jest, bardzo towarzyska pieszczocha.
Miałam jeszcze drugiego kotka(brata-bliźniaka Puńci) ale uciekł chociaż teoretycznie wpadliśmy na ślad, gdzie może być
pozdrawiam