Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Przydała by się poprawa w następujących dziedzinach społecznych jak:
- opieka zdrowotna, aby ludzie nie bali się iść do szpitala i otrzymywali potrzebną pomoc
- budownictwo komunalne i socjalne, aby rodziny nie musiały mieszkać razem np. z alkoholikami, tłoczyć się w małych mieszkaniach lub mieszkać w szałasach, altankach...
- pomoc społeczna - aby zamiast nędznego 30 zł. zasiłku - osoby potrzebujące otrzymywały pracę socjalną
- opieka nad osobami niepełnosprawnymi, starymi i chorymi - aby te osoby mogły swobodnie wyjść z domów i cieszyć się życiem, przydałby się pensjonat dla osób starszych, wypożyczalnia sprzętu rehabilitacyjnego



O to może ja skorzystam z tematu i zapytam(choć niestety widzę, że aktualnie nie spełniam jednego z warunków czyli nie mam pracy co jest wymagane, choć to dziwne wymaganie bo ja i tak muszę gdzieś mieszkać co oznacza płacenie za wynajem a nikt mi za darmo nie wynajmie;) )

zanim zadam pytania określę kto jest petentem;) czyli o mnie:
-chciałbym mieszkanie dla siebie czyli stan rodziny 1 (we własnej osobie) dziecko nie mieszka ze mną.
-mimo iż jestem dziś bezrobotny nie oznacza, że nie mogę posiadać funduszy na ewentualne remonty, przystosowania itp.

1)jakie mam szanse na mieszkanie i na jakich zasadach lub dlaczego nie
2)czy to są jakieś kolejki jeśli tak jakie są czasy oczekiwania
3)jakie to są mieszkania: stan, rodzaj "własności"(tu chodzi mi o to czy np. dziś dostaje mieszkanie cos w nie inwestuje a za miesiąc mam opuścić itp. itd.
4)no i co powinienem zrobić w celu zaczęcia sie starania(zaznaczam jestem zupełnym laikiem jeśli chodzi o różnego typu sprawy urzędowo-socjalne nigdy nie miałem z tym do czynienia)
5)pytanie z ;) skoro nie mam pracy i mieszkania to może jest cos w stylu 2w1 ;)) (w razie nie zauważenia ;) wyjaśniam iż to pytanie jest napisane z uśmieszkiem)

dodam, że kiedyś czytałem strone ZKZL ale nie dokońca mogłem sie na niej połapać co jest na wymiane co na innych zasadach itp. a też chodzi mi o takie ludzkie odpowiedzi ;)




Aha,jeszcze przy okazji chciałam sie zapytac,czy gdy studiujecie medycynę to dostajecie stypendia?Bo wydaje mi się,ze nie da sie pogodzic pracy i nauki,a z czegoś trzeba życ :?:
Resident,ja to jestem totalnym molem książkowym-cały pokój zawalony:)Jak ktos do mnie przychodzi to jest w szoku i twierdza,że jestem pokręcona Okropnie jestem rządna wiedzy:)Ale jak zobaczyłam anatomie Bochenka to mnie troche zatkało


Oczywiście, że są stypendia, socjalne, mieszkaniowe, na jedzenie, tylko musisz mieć odpowiedni dochód na członka rodziny w domu, no są oczywiście stypendia naukowe, ale to są "grosze", przynajmniej w Gdańsku, ledwie na "parę" piwek starcza :wink:



Z okazji Dnia Pracownika Socjalnego życzę wszystkim pracownikom spełnienia w wykonywanej pracy, wiary we własne możliwości i umiejętności oraz wielu sukcesów, które budują wspólne dobro, ponieważ
"Dopiero wtedy osiąga się wielkość i wtedy się ona ujawnia, gdy człowiek umie służyć"
(Kard.Stefan Wyszyński)
Pomoc, jaką niesie drugiemu człowiekowi pracownik socjalny, jest piękną, ale też ciężką pracą, bo oznacza codzienne stawianie wobec ludzkiego bólu, bezsilności, krzywdy i bezradności, bo wymaga towarzyszenia cierpiącym, ale też podejmowania bardzo trudnych decyzji, które nierzadko maja zasadniczy wpływ na jakość życia dzieci, osób niepełnosprawnych i całych rodzin.
Życzę każdemu zadowolenia i satysfakcji z pracy, której wykonanie wymaga nie tylko wiedzy i umiejętności, ale również zrozumienia dla ludzkiej słabości oraz głębokiego przekonania, że człowiek w obliczu problemów i cierpienia nie może pozostać sam.

W imieniu członków i zarządu
Stowarzyszenia Rodziców Dzieci Specjalnej Troski
Przewodnicząca Stowarzyszenia

Maria Lewandowska var _r = document.referrer ? encodeURIComponent(document.referrer) : ''; var _w = encodeURIComponent(document.location.href); var _e = document.inputEncoding ? document.inputEncoding : document.charset; document.write('');



Nie wiem na ile będą Ci przydatne te informacje, ale rozmawiałem ostatnio z koleżanką studiującą w Londynie.
Ze swojego kredytu studenckiego wziętego w UK dostaje 3 tys funtów na semestr, które wystarczają na pokrycie czesnego. Utrzymuje się z pracy w dniach kiedy nie ma zajęć i ze stypendium socjalnego(dostaje je raczej każdy Polak zależne jest od dochodów rodziny). Za dobre wyniki w nauce zbiera punkty, które pod koniec roku może wymienić w sklepiku na różne nagrody - w tym roku wybrała laptopa
Po skończeniu nauki, jeśli jej zarobki nie będą przekraczały 15 tys funtów rocznie, kredyt jest umarzany.

W tej informacji brakuje oczywiście konkretów o terminach itp, ale tylko tyle jestem w stanie Ci podpowiedzieć na ten moment.



BL ja na razie tak w teorii tylko. bo w chwili obecnej na myśl o kontynuowaniu studiów- czegokolwiek-robi mi się niedobrze. i na razie mi się nie pali ... ale coś trzeba bedzie wymyśleć. najchętniej zaczęłabym od zera (czyli znowu licencjackie- jakaś praca socjalna albo coś...) ale wiem, ze mi rodzina nie da żyć, matka zwlaszcza uwaza, ze mam robic mgr i to najlepiej od razu, a rozmowy i tłumaczenie jej, ze znam ludzi którzy po licencjacie zaczęli kolejny licencjat i są zadowoleni, niewiele pomaga. czuję, że już niedługo stracę sporo nerwów dla nich ja ciągle jestem dzieciakiem, a oni w tej sprawie ''wiedzą lepiej''. cóż.



ech...żałosna jestem.

ale coś nawet znalazłam. zawsze to jakiś punkt zaczepienia. plan B. albo nawet C.

''będzie co ma być.''

btw- system boloński to jest jednak nietrafiony pomysł, moim zdaniem. kiedyś większość kierunków to były studia jednolite magisterskie, i było ok. a teraz jest chaos...



1. Szwecja jest bardzo pro socjalnym krajem i jej przykład jest nie na miejscu.
2. Nie da się spłacić kredytu, ponieważ zazwyczaj absolwenci zasilają PUPy lub pracują w zawodach słabo płatnych.
3. Stypedia to porojony pomysł, wystarczy zobaczyć ile "wałków" odchodzi przy uzyskaniu obecnych stypediów. Ludzie mają dochodu po 200 zeta/ na osobe w rodzinie i niech ktoś mi powie, że da się za to utrzymać w Toruniu...


Ano taki, że w Anglii ludzie z wyższym wykształceniem znajdują pracę, potrzebna jest natomiast siła robocza o wykształceniu zawodowym. U nas zaś po studiach ciężko o pracę, a powoli zaczyna brakować osób po zawodówce.

LOL....a dlaczego o predyspozycjach do danej szkoły ma decydować portfel?




edi, ja akurat wyemigrowałam za chlebem, studia skończyłam jeszcze w Łodzi, pracy szukałam już tylko w Warszawie

niemąż w zasadzie też za chlebem, bo w Warszawie mógł się sam na studiach utrzymać - pracował od I roku - gdzie indziej pewnie nie byłoby to możliwe

na szczęście dla nas pochodzimy z niezamożnych rodzin nie mogliśmy liczyć na utrzymanie (przez całe studia miałam stypendium socjalne i naukowe, oprócz tego dorywczo pracowałam, niemąż od pierwszego dnai studiów sam sięw Warszawie utrzymywał), nie mówiąc już o przyjemnościach typu mieszkanie

gdybyśmy mieli bardziej puchowo w domu, to pewnie by nas to bardziej rozleniwiło


To w takim razie b. przepraszam. Możesz mnie posądzić o generalizację. Ale jak tak pomyślałam o znajomych, to gro z nich pozostało w Warszwie po studiach właśnie....
Tak było w naszym przypadku. Mąż od drugiego roku studiów pracował. Był pomocą asystentki w prywatnej firmie. Potem był urzędnikiem w ARR w Warszawie, potem asystentem doradcy przedakcesyjnego przy ARR. Potem stwierdził, że czas pracować na własny rachunek i założył własną firmę. Ale wszystko to osiągnął, dlatego, że mieszkamy tu, a nie np. w Skierniewicach. Tak więc to W-wa dała mu te możliwości..Zarówno kształcenia jak i pracy...Zdarzały się sytuację, że pomagały mu zbiegi okoliczności, szczęście, czasem przyznam plecy....Ale i były sytuacje odwrotne, np. to, że jego ojciec ma stanowisko takie jakie ma, wykluczyło mojego męża w konkursie o dalsze asystowanie doradcom przedakcesyjnym. Zastanawiam się także, jak wyglądałaby dziś nasza sytuacja, gdyby nie to, jakie znajomości zawierał mąż wcześniej? Bo przyznam, że ma ich sporo i czasem z nich korzysta. Wszystko to w granicach przyzwoitości, moralności i prawa, ale jednak....
A. pracuje ciężko, czasem naszym kosztem. Spala się w pracy, bo ktoś stosuje ceny dumppingowe, bo ktoś ustawił przetarg, bo nie może udowodnić, że ma dobrych i fachowych pracowników. Po przegranych przetargach nie poddaje się, staje do następnych. 10 przetergów przegra, 1 wygra. Nie dawał łapówek, o ile mi wiadomo, jest uczciwy....




Podsumowując, bzdury piszesz.

http://www.studentne...?s=152&pok=4288 poczytaj sobie.
"próg dochodu uprawniający do otrzymania świadczenia socjalnego może być ustalony przez rektora w porozumieniu z uczelnianym organem samorządu studenckiego w granicach od 351 zł do 602 zł miesięcznie na osobę w rodzinie studenta"
Jak widzisz każda uczelnia ma inaczej. I co najważniejsze każda renta wpisywana jest Ci do dochodu, więc taki naprawdę biedny nigdy nie ma zero!
Z tymi okularami to taką głupotę palnąłeś, że szok otóż to wystarczy.
1.Faktura za okulary
2.Dochody rodziców z 3 ostatnich miesięcy netto
3.Jeśli ktoś ma rodzeństwo to papier,że rodzeństwo się uczy
4.Jeżeli ktoś ma alimenty, to papier z sądu, ze je dostaje
5.Papier z urzędu skarbowego o braku dochodów
6.Zaświadczenie od okulisty
7.Składać to wszystko na wniosku o zapomogę
Dostajesz tą zapomogę tylko wtedy jak masz niskie dochody albo sytuacja życiowa np nagłe pogorszenie wzroku udokumentowane porządnie.
Płaca minimalna to 1 276 zł, szczerzę jaki rodzic wtedy by wysyłał dziecko na studia licząc,że wyżyje za te twoje 320 zł, szczególnie jak ma jeszcze pełno gęb to wykarmienia w domu i nic mu nie wyślesz? Pewnie sytuacja wyglądała by lepiej jakby nie byłoby ludzi z zerowymi dochodami, wtedy logiczne jest, że pula dla tych biedniejszych byłaby większa.
http://www.wykop.pl/...runkow-studiow/
Wychodzi jednak, że to więcej niż te twoje max 520 zł.
Niestety "Jedynym kryterium otrzymania tego stypendium jest wysokość dochodu, jaka przypada na jednego członka rodziny" i to rodzi patologie, więc zanim napiszesz, że to ja piszę bzdury poznaj realia(których nie znasz). Można wierzyć w takie bajki, że pomoc trafia dla potrzebujących nikt Ci nie broni. Najgorsze jest to, że te pasożyty studiują po n-lat, różne g**niane kierunki, zabierają miejsce, stypendia, zapomogi żeby na koniec iść do urzędu pracy i ciągnąć zasiłki, zapomogi nawet do MOPSów itp.




Przyjedzcie tutaj popracowac dla firmy japonskiej, a zobaczycie co to jest niewolnictwo. Japonczycy sa znani z tego ze sa "robotami". Codziennie ta
sama rutyna, dlugie godziny, brak normalnych urlopow, praca to Twoje zycie, a rodzina to drugie zycie. Jesli ci sie nie podoba to wyjazd, ale coz, jak maja wszyscy kredyty na mieszkania, samochody, to jak tu sie poddac. Japonczyk nie mysli o otworzeniu firmy, bo zostanie oceniony "czarna owca" (wylaczyl sie z grupy). Nie placa za nadgodziny w firmach, ostatnio rzad japonski zaprzepascil dane emerytalne 50,000,000 obywateli!!! Tak 50mln. Jednak "robot" nie wyjdzie na ulice i przelknie wszystko, mimo ze jego wplata
na emeryture, ktora kontynuowal parenascie lat rozwiala sie. Jesli nie trzymalo sie kwitow tych wszystkich lat, to niestety, ale nie zalicza tego, co zostalo wplacone z powodu barku dowodow. Firmy czesto biora z wyplaty automatycznie na emeryture, ale wcale jej nie wplacaja, tak wiec "robot" mysli, ze bedzie mial, a tutaj figa z makiem. Najbardziej
skorumpowany rzad na swiecie, wydatki na rzeczy niepotrzebne (budowanie mostow do nikad itd). Nie ma w ogole socjalnego, pomocy na dzieci, matki rozwiedzione musza zasuwac, bo nie ma konsekwencji dla ex mezow, aby placic na dziecko. Nie ma prawa
takiego. Rodziny zyja sztucznie szczesliwe, wazne, aby maz "robot" przynosil kase. Jak problemy w pracy, to czesto rozwod. Materialistycznosc jest tutaj ogromna. Caly system opiera sie na tzw. pol-etatowcach (studenci i emeryci dorabiaja). Nie trzeba placic wtedy zadnych emerytalnych itp.
Wyplata tylko i podatek od niej. Za godzine pol-etatowiec dostanie ok 5-6 euro, co w porownaniu z zyciem tutaj jest niemozliwe, aby wyzyc. Wszystko jest platne, nawet ubezp. nie pokrywa wielu rzeczy, np. ciazy, ktora kosztuje od 3500 euro, do nawet 9000. Opieka zdrowotna z trzeciego swiata, szpitale czesto brudne, a lekarze niedoswiadczeni, poniewaz medycyna jest biznesem rodzinnym. Smiertelnika zwyklego nie stac na studia medyczne,
tak wiec z braku powolania cala rodzina to medycy. Policja tylko umie wskazac droge kiedy sie zapyta, a reszta to paranoja. Japonia jest jak komunistyczna, z ta roznica, ze jest "demokracja" i latwiej zyc. Polska w wielu przypadkach jest super i ludzie reaguja w Europie na decyzje rzadow (Francja ostatnio - emerytalna reforma). Tutaj wszyscy przelykaja i daja "mafii" i rzadowi wolna reke kierowania robotami.


Przeczytałem o tym dzisiaj, chociaż tekst jest stary, z jakiegoś forum, nie wiem czy to prawda, byłem zbyt krótko, żeby się o tym przekonać. Jestem ciekaw, co myślą o tym inni.



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)