Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

rozpisaliscie sie tak moi drodzy, ze trudno nawet nocą to ogarnąc - Joanno warto się wczytać w twoj tekst, nie wszystko mozna wyrazic lapidarnie i byle powiedzonkiem.
Jestem przekonany, ze jest jeszcze to COŚ, o czym wspominamy, i dzieki czemu wprowadzamy sie w stan nirwany, ten ruch, ktory zauwazylem np , raz u skoczkini do wody na zawodach, a raz u sekretarki-asystentki w dawnej mojej pracy - obie, gdyby przeszly szkole i wyladowaly na scenie - bylyby doskonale, byc moze boskie, miały COŚ w swoim ruchu z natury, genetycznie , i ta estetyka jest niesamowicie wazna, jesli chodzi o mężczyzn jest podobnie, stąd jakby więcej wśród predystynowanych do perfekcyjnego piękna jest zorientowanych inaczej.
BTW: nie wiem jak tu jest, ale chyba nie naruszylem taboo - administrator?
Larry Daley (Ben Stiller), rozwiedziony mężczyzna i ojciec Nicka (Jake Cherry), zawsze wierzył, że jest stworzony do rzeczy wielkich. Nie zdawał sobie jednak sprawy, przed jakim wyzwanim stanie przyjmując mało ambitna posadę ochroniarza w Muzeun Historii Naturalnej. Już pierwszej nocy jest śwaidkiem niewiarygodnych wydarzeń - zgromadzone w muzeum eksponaty ożywają. Pierwotne bestie i historyczne postaci wzniecają ogromne zamieszanie. Tyranozaur z wodzem Hunów sieją zniszczenie, a lwy i małpy biegają między deliktnymi eksponatami. W obliczu groźby utraty pracy Larry musi stoczyć bitwę o ratowanie muzeum. Wreszcie doczekał się chwili, w której będzie mógł udowodnić swoją wielkość.
Ogladał moze ktos ten film?
Serce w rozterce
Jestem z moim TŻ od kilku lat. Wszystko milutko i fajnie, tylko, że mój TŻ od 2 lat mieszka za granicą, nie chce przyjechać, bo 'tam ma pracę' i chce, żebym to ja do niego przyjechała. A o tym nawet nie ma mowy, dlatego za równy rok ma wrócić i mamy sobie razem żyć. Wziąć ślub itp itd.
Prawie rok temu poznałam faceta, mieszka w USA, spędzałam z nim całe noce przed komputerem i godziny na rozmowach telefonicznych. Zawrócił mi w głowie.
Trzy miesiace temu w bólach zakończyłam tą znjomość, bo nie chciałam oszukiwać mojego TŻ.
Do tej pory myślę o nim, śni mi się w nocy, płaczę słysząc nasze wspólne piosenki, codziennie sprawdzam pocztę z nadzieją, że napisał.
Mój TŻ jest raczej mało wylewny, nigdy nie był specjalnie romantyczny, nie chciał nigdy zostawić niczego dla mnie, przez co miałam wrażenie, że jego pies jest ważniejszy, niż ja.
A On jest zupełnie inny, ucieleśnienie marzeń o romantyku i czułym mężczyźnie. Właśnie w maju miał przyjechać do Polski po to, by ze mną być. Na stałe.
Czy ktoś może mi powiedzieć, co ja mam robić??
Pewien mężczyzna wrócił z pracy do domu w kiepskim nastroju. Wkurzony, ze
on ciężko pracuje, a żona zostaje w domu, czując sie niedoceniany tak oto
zakończył swą wieczorną modlitwę:
" Panie Boże, codziennie idę do pracy, haruję ciężko przez 8 godzin,
podczas gdy moja żona siedzi sobie w domu. Chciałbym, by poznała przez co
muszę przechodzić codziennie. Gdybys mógł sprawić, by choć przez jeden
dzień stała się mną..."
Bóg, w swej nieskończonej mądrości, spełnił życzenie mężczyzny.
Następnego dnia oczywiście mężczyzna obudził się jako kobieta.
Wstał wcześnie rano, zrobił śniadanie dla swego męża.Potem obudził
dzieci, przygotował im ubranie do szkoły, dał śniadanie, spakował do
tornistrów drugie śniadanie i zawiózł dzieci do szkoły.Następnie wrócił do
domu, spakował brudne rzeczy i zawiózł do pralni. Po drodze wstąpił do
banku, by załozyć lokatę. Z banku zaszedł do sklepu zrobić zakupy.Wrócił
do domu, zostawił zakupy i wyszedł opłacić rachunki oraz uzupełnić
debet.Wrócił do domu, umył kuwete i zmienił żwirek kotu, potem wykąpał
psa.Zorientował się, że minęła 13.00.Szybko pościelił łóżka, zrobił
pranie, poodkurzał, powycierał kurze z mebli i zmył podłoge w
kuchni.Odpalił auto wpośpiechu, by zdążyć odebrać dzieci ze szkoły i
pokłócił się z nimi w drodze do domu. Ugotował mleko, postawił ciastka i
odrobił z dzieciakami zadania domowe. Potem zabrał się za prasowanie. O
16.30 obrał ziemniaki, umył warzywa na sałatkę, przygotował schabowe i
wyłuskał fasolkę na obiadokolację.Po kolacji sprzątnął w kuchni, włączył
zmywarkę do naczyń, rozwiesił pranie, wykapał dzieci i położył je spać.Po
21.00 był tak wyczerpany, że pomimo, iż nie skończył wszystkiego co miał
do zrobienia, poszedł do łóżka.W łóżku partner już czekał by się z nim
kochać.Zniósł wszystko bez słowa skargi i usnął zmęczony.
Następnego dnia, od razu jak tylko się zbudził, klęknął przy łózku i
powiedział:
" Panie Boże, nie wiem, czemu właściwie tak pomyślałem. Myliłem się,
zazdroszcząc żonie, że marnuje w domu całe dnie. Przywróć nas, Panie, do
naszych dawnych postaci..."
A Bóg, w swej nieskończonej mądrości odpowiedział:
"Synu, widzę, że była to dla Ciebie dobra lekcja.Bardzo chętnie przywrócę
was do waszych dawnych postaci.Niestety będziesz musiał na to poczekać
jeszcze 9 miesięcy.Ubiegłej nocy zaszedłeś w ciążę..."
Joasiu!! JA myślałam kiedyś taka samo, ale z czasem widzę, że się myliłam. Mój mąż bardzo kocha naszego synka pomimo iż okazuje to w inny sposób. Nie zachwyca się wszystkim tak jak ja. MAło robi też przy dziecku chociaż im jest straszy tym więcej czasu przy nim spędza. Wydaje mi sie ,że ojciec musi nauczyć się tej miłości do dziecka. W nim nie ma takiej burzy hormonów jaka jest u nas. Oczywiście są i tacy którzy bardziej to wszystko przeżywają i całymi dniami mogliby spędzać z dzieckiem. Wydaje mi się, że on się bardzo boi tego ojcostwa, może teraz już mniej. Jak byłam w ciąży to potrafiłam leżeć godzinami i myśleć o dziecku, czekać na jego ruchy. Miałam taki wewnętrzny żal do tego że on się tak nie podnieca każdym ruchem naszego dziecka, owszem kładł rękę na moim brzuchu, nawet czasem "porozmawiał", ale myślałam, że on będzie wniebowzięty. Od początku bardzo mi pomagał pod względem porządków i gotowania, ale tak naprawdę mało zajmował się dzieckiem. Do tej pory chyba ze 4 moze pięć razy zmienił pieluchę, ale od początku sam go kąpał, a jak wstawałam karmić w nocy ( karmiłam piersią), to też zwykle przebudzał się, zapalał światło i często sam nie zasypiał dopuki ja nie skończyłam karmić ( tyle, że z rana nie musiał iść do pracy ). Teraz widzę dużą poprawę w jego zachowaniu, zwłaszcza odkąd zaczęłam karmić butelką. Więcej czasu się z nim bawi, sadza go na kolanach, karmi i nadal kąpie. Wydaje mi się, że wcześniej się bał. W końcu noworodek był taki malutki, że strach było go ubrać, przewinąć..... A jeżeli chodzi o zbliżenia, to ja nadal mam pochamowania i to chyba przez te hormony, dobrze że jest na tyle wyrozumiały, że nie narzuca się z tym. On nie widzi żadnego problemu w tym, że z piersi leci mleko itp.. a dla mnie jest to w jakiś sposób krępujące. Porozmawiaj ze swoim mężem, że jest Ci przykro, że nie zajmuje się dzieckiem, powiedz mu co czujesz, tylko mu nie wytykaj błędów. Nie rób z tego wielkiej tragedii, napewno on bardzo kocha to dziecko ale musi do tego dojrzeć. Większość mężczyzn, chciałaby aby dziecko rodziło sie na tyle duże, żeby można było z nim już gdzieś pójść, pograć w piłkę.... :)))
Agus i Kamilek (24.03.2003) 
Imię i Nazwisko: Gordon McConnell
Płeć i wiek: Mężczyzna, 31 lat
Data i miejsce urodzenia: Glasgow, 01.01.1979
Narodowość i obywatelstwo: Szkocka (obywatelstwa brytyjskie, amerykańskie)
Zawód/zajęcie: Archeolog
Umiejętności: arkana magiczne (5), archeologia (5), filozofia (4), historia (3), alchemia (3), opieka nad dziećmi (2), prowadzenie samochodu (2), pływanie (1)
Języki: szkocki (5), angielski (5), arabski (3)
Opis: Ma 178 centymetrów, jest dobrze zadbanym mężczyzną o czarnych włosach i zielonych oczach. Gordon traktuje swoją moc jako karę, ale wypełnia obowiązki, bo nie chce jeszcze większej kary. Ale wydaje mu się, że powoli zaczyna oswajać się z swoją nową profesją. Jest niecierpliwy i otwarcie krytykuje ludzi, którzy mu podpadną.
Historia: Ojciec Gordona, William był nauczycielem historii w glasgowskim liceum, a matka, Marie, też był nauczycielką, ale matematyki, do tego w innej szkole. Był najstarszy z czwórki swojego rodzeństwa (Marge, 25; śp. Elizabeth, 24 w chwili śmierci; Jim, 20; Donald, 19), toteż szybko musiał nauczyć się pomagać rodzicom. Jako katolik, kibicował Celticowi, a w ramach młodzieżowego buntu chodził się napierdalać z fanami Rangers. Podczas jednej z bójek dostał taki wpierdol, że po sześciomiesięcznej rehabilitacji przestał się buntować i skupił na nauce. W końcu nadszedł czas studiów, postanowił równocześnie studiować archeologię i filozofię. Z pierwszego kierunku zdobył tytuł magistra, drugi zakończył na licencjacie. Przez pierwszych kilka lat pracy archeologa właściwie nie robił nic wartego uwagi. W końcu jednak trafiła mu się praca przy Stonehenge! Goooooooood morning, England! No i pojechał z ekipą.
Pewnej nocy, podczas pełni księżyca nie mógł zasnąć, toteż poszedł na spacer. Nawet się nie zorientował, gdy zawędrował do kamiennego kręgu. Stwierdził, że skoro już tu jest, to jeszcze raz się rozejrzy, bo już raczej nie będzie miał okazji (rano mieli wyjechać). Przysiadł sobie pod jednym z kamieni i rozmyślał o archeologii i życiu, ale w końcu zasnął.
- Gordonie - obudził go jakiś głos. - Gordonie, obudź się! - otworzył oczy i wstał jak rażony piorunem. Zobaczył przed sobą starca w granatowej szacie z starannie przystrzyżoną, siwą brodą.
- Kim jesteś, istoto? - spytał na wpół przytomny Szkot.
- Jam jest Merlin, a ty będąc tu w tym czasie i miejscu, oraz będąc dobrym człowiekiem, dostajesz za zadanie chronić ziemską magię.
- Ale ja nie chcę - odpowiedział przez sen Gordon.
- Nie masz wyboru - Merlin pstryknął palcami i zniknął.
McConnell do powrotu do Szkocji myślał, że to sen. Jednakże, w swoim sejfie znalazł opasłe tomisko noszące tytuł "Księga Merlina". Pomyślał, że to głupi żart, ale otworzył i okazało się, że Merlin wybrał go na opiekuna magii i magicznych istot na ziemi, i że jeśli zaniedba obowiązków, to czeka go kara.
Zgodnie z poleceniami książki, praktykował trochę magię, a potem wyruszył do krajów arabskich szukać Necronomiconu, ale nie znalazł. Ale przynajmniej się trochę arabskiego nauczył.
W końcu poleciał do Nowego Jorku, bo wyczuł tam zakłócenia w magii. Rodzinie powiedział, że to praca badawcza.
---
Pseudonim: Sorcerer
Kostium: ---
Moce: Magia. Gordon jest czarownikiem, co pozwala mu rzucać zaklęcia zawarte w pradawnych tomach i zwojach. Problemem jest to, że (a) są one trudno dostępne (b) większość zaklęć jest niebezpieczna lub ma efekty uboczne. Do bezpiecznych zaklęć, które zna Gordon można zaliczyć:
- Opuszczenie ciała: Dusza czarownika opuszcza ciało (które staje się podatne na ataki fizyczne), w tej formie jest niewidzialny dla ludzkiego oka, lata i przelatuje przez ściany; w tej formie nie wpływa na fizyczne rzeczy
- Teleportacja: Przygotowując ten czar, Gordon jest w stanie się teleportować; zależnie od długości czasu poświęconego na czar, tyle może się teleportować (1 minuta - 1 kilometr); może zabrać ze sobą kogoś lub jakieś rzeczy, ale on zawsze musi być
- Otępienie: wysyła fale, które sprawiają że ludzie robią się senni; mniej spostrzegawczy i ogólnie boli ich głowa i najlepiej by się położyli
- Magiczna strzała: srebrzysta strzała wystrzeliwana z dłoni, rani tylko innych użytkowników magii lub magiczne istoty/demony
Gadżety: ---
Tożsamość: Supertajna! Wie o nim tylko Merlin!