Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Znam mloda nauczycielka z Polski (kwalifikacje tylko z Polski), ktora w
niepelnym wymiarze godzin pracuje w przedszkolu w NZ (od strony formalnej nie
mam pojecia jak to jest rozwiazane).. Duze braki kadrowe i tyle..

Ania <virgi@interia.plnapisał(a):

"Agnieszka " <atama@NOSPAM.gazeta.plwrote in message
| Bardziej w przedszkolu z racji tego, ze pracuje jako nauczyciel klas
| mlodszych. Troche szperalam w necie, ale poptrzebne mi sa raczej
informacje
| mniej oficjalne a bardziej praktyczne.
| Sadzisz, ze nie warto sobie zawracac glowy?

Lepiej najpierw zmień zawód.

Albo poszukaj pracy w polskim przedszkolu - jeżeli takowe są. Chociaż
jeżeli - to na pewno niewiele i już całkowicie obsadzone.
Wiesz, tak się składa, że mimo braku kadr oni jednak uważają, że nauczyciele
muszą mieć perfekcyjnie opanowany angielski, akcent stuprocentowych nativów
i bezbłędną znajomość angielskojęzycznej terminologii nauczanego przedmiotu.
W szkołach maoryskich tak samo, tyle, że tu trzeba znać maori.
I przybysze tego nie spełniają. A oni jednak nie chcą, żeby młode pokolenie
uczyło się od nich ich własnych wersji angielskiego.
Zwłaszcza małe dzieci.

Ania

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -http://www.gazeta.pl/usenet/



Bardzo proszę załatwic nam, nauczycielom, 40 godzin pracy w szkole.
od 7 do 15 lub od 8 do 16. Zadnej pracy nie wezmę do domu. Rodzice
niech sie kontaktuja w sprawie pociech w godzinach pracy. Wszystkie
rady pedagogiczne, szkoleniowe - w ramach tych godzin. Kółka (teraz
prowadzone bezplatnie) w tych godzinach. Na wycieczki niech jeżdżą z
rodzicami, zabawy szkolne i inne imprezy - zlikwidować. Urlop
przysluguje mi wtedy na takich warunkach, jakie mają inni: Biorę go
kiedy chcę. Po moich latach pracy należy mi się więcej niż 2
tygodnie. I tak pracuję w czasie ferii i wakacji (oczywiście nie
caly czas) bo ktoś przeprowadza rekrutację albo egzaminy poprawkowe.
Zadziwiające, jak ten nasz naród nienawidzi nauczycieli. Przeważnie
są to zakompleksione osoby, które wykorzystując anonimowośc
interenu, odgrywają się za swoje szkolne niepowodzenia. Powtorzę
banał: przyjdż popracować w szkole. Na poczatek dostaniesz niecale
1.000 zł i tak będziesz miał dużo czasu wolnego na czytanie
podobnych do Twoich bzdur.



jestes źle zorganizowana/y
w większości szkół nauczyciele robią to na lekcjach a świadectwa do komputera
wklepują im uczniowie, gdy pod koniec roku nie chce się nauczycielom prowadzić
lekcji, bo maja ważniejsze sprawy.

Zresztą nie gadaj głupot tylko pochyl się nad pracą innych, równie a nawet
lepiej wykształconych, pracujących od rana do późnych godzin w stresie z
prawdziwą odpowiedzialnością.



Jeśli psycholog cię zbywa to nalezy zaleźć innego - większość
praństwowych psychologów ogranicza się do wystawienia zaświadczenia
o dysfunkcji i odesłanie na szkolną reedukację która prawdę
rzekłwszy nie jest na najwyższym poziomie. Jeśli dziecko chodzi do
szkoły warto porozumieć się z nauczycielem języka polskiego który
może naprawdę pomóc zadając np. dodatkowe prace czy prowadząc
zajęcia wyrówawcze. Jest też na rynku trochę zajęć przeznaczonych
specjalnie dla dzieci z dysfunkcajmi. nie mam dokładnych namiarów
ale w internecie jest wszystko.



Przede wszystkim pamiętaj,że Twoim szefem jest dyrektor, a grono pedagogiczne to
współpracownicy. Fakt, że ktoś pracuje dłuzej, nie znaczy, że może Cie ustawiać
i przeganiac z klasy do klasy. Dbaj o swoje prawa, godność i o dobre warunki
pracy. Jeśli nie będziesz szanowała siebie, nie będa szanowac Cie także uczniowie.
O jakiej winie mówisz? Co ma staż pracy do przydziału sal? Jeśli owa
nauczycielka ma ochotę wykonywac malowidła w czasie, gdy sala przydzielona jest
Tobie, powinna zapewnić Ci inną salę, a wcześniej zapytać o zgodę.
A jeśli rzeczywiście okaże się, że w Twojej szkole jest podział na nauczycieli
"lepszych" i "gorszych" to nie bój się szukać innej szkoły - ja dopiero w 3
szkole trafiłam na zdrową, dobrą atmosferą w gronie pedagogicznym, dyrekcję,
która traktuje wszystkich równo i ma na myśli zapewnienie dobrych warunków nauki
uczniom, a nie swoim koleżankom. Dzieki temu śpię spokojnie,a w pracy moge
poświęcić cała lekcję uczniom, a nie na bieganie w poszukiwaniu wolnej sali.
Zyczę Ci tego samego!



Tak, jak ktoś radził - porozmawiaj z dyrektorem (jego zastępcą).
Nauczyciel odpowiada za swoją pracę czyli za uczenie, a uczniowie mają mieć do
tego stworzone odpowiednie warunki. Szkoła, tj. sale i nauczyciele są dla uczniów.
Nerwy nerwami, jednak pewne zachowania są nie do zaakceptowania - to musi zostać
powiedziane.

Włączam sie do dyskusji, bo sama miałam lata temu podobną sytuację. Nowo
zatrudniona bibliotekarka wparowała mi do sali w dniu zakończenia roku szkolnego
i nakrzyczała na mnie, że nie dopilnowałam zwrotu książek. Przy uczniach, w
czasie rozdawania świadectw absolwentom ósmej klasy. Nie było łatwo wytłumaczyć
takie zachowanie uczniom :(
Natychmiast potem poszłam do dyrekcji, by powiedzieć, że nie życzę sobie takiego
traktowania.

Do niedawna niemal nie odzywałyśmy się do siebie, a potem zaczęłam uczyć klasę,
w której pani bibliotekarka miała dziecko... ale to już inna historia.





Na dzien dzisiejszy raczej nie. W karcie nauczyciela sa dokladne przepisy dot.
uprawnien. Nie ma tam nic o kursach typu cELTA/TEFL. Oczywiscie w szkolach
jezykowych bez problemow dostalbys prace, jednak panstwowe szkoly nalegalyby na
zrobienie kursu pedagogicznego.

Aby robic w UK MA in TEFL wystarczy miec zrobione BA (3-letnie kolegium
wystarczy). Studia trwaja rok i kosztuje ok 3000-3,500 tys. 9k to raczej na
Oxford University.



Niestety-smutna prawda!Moje dziecko zdaje w tym roku maturę i widzę jaki
kiepski ma stosunek zarówno do szkoły jak i matury.Obawiam się,że pomimo
dobrych wzorców:obydwoje rodzice dobrze wykształceni,czytający
książki,uczestniczący w życiu kulturalnym itp. itd.- szkoła nie wypracowała
właściwego systemu,postaw,szacunku dla jej przedstawicieli.Skutek?Oczywiście-
olewactwo!Nauczyciele niezwykle rzadko wzbudzają szacunek-poprostu nie są
autorytetami ani pod wzgledem merytorycznym ani wychowawczym.I to jest
smutne.Jesli w oświacie nic się nie zmieni -obawiam się,że tylko jednostki będą
w nauce upatrywały sukcesu.Pozostali wobec braku perspektyw na rynku pracy -
poprostu pojadą służyć Europie i światu jako tania siła robocza a i tak lepiej
zarobią niz ich wykształceni rodzice!!!



Proszę o radę - powrót do pracy a karm. mieszane
Witajcie,
W pażdzierniku wracam do pracy. Moja mała będzie miała wtedy pięć miesięcy. Od
początku karmię ją piersią na żądanie(co około 1,5 h), choć do 1 miesiąca
miałam za mało pokarmu i musiałam ją dokarmiać. Teraz laktacja się unormowała
ale zdecydowałam się, że jak będę w pracy to niania będzie karmić Majkę
mieszanką. Problem polega na tym, że jestem nauczycielem a moje godziny pracy
każdego dnia będą różne (10-16, 8-11, 8-16, 11-16.30, 8-12). Czy w takim razie
karmić małą piersią wtedy, kiedy jestem w domu, czy wprowadzić zwyczaj, że po
obudzeniu pierś a potem do 16.30 zawsze tylko mieszanka?? A co w weekendy i
dni wolne?? Poza tym czy mam wprowadzić jakieś stałe pory karmienia?
Może któraś z e-mam pomoże mi wybrać właściwe rozwiązanie?
Z góry dziękuję i pozdrawiam
Gosia

Moja Majka
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=621&w=25928748&a=25928748



nie rozumiem Hanki:(
wszystko na jej głowie? czy rzeczywiście?
Rozumiem gdyby mieszkała sama z trójką maleńkich dzieci, ale dzieci jakie są
każdy widzi:) i chociaż małe dzieci mały kłopot, duże dzieci....to jednak te
duże w wielu rzeczach w domu mogą pomóc, a ich "obsługa" też nie jest
skomplikowana, nie licząc problemów dorastania:(

Ale Hanka mieszka z rodzicami, którzy z tego co widać są bardzo pomocni:),
więc całe to pranie, sprzątanie, gotowanie chyba tak bardzo jej nie obciąża:),
a i jej praca w szkole też chyba jakoś wyczerpująca nie jest / z całym
szacunkiem dla wszystkich nauczycieli/, czy Hanka uczy? czy pracuje w
świetlicy szkolnej?

może mi ktoś wyjaśni, bo ja Hanki nie rozumiem...



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)