Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

gzipk napisała:

Wcale niekoniecznie więcej nauczymy się zagranicą - to
> już kwestia indywidualna, jedni potrzebują pracy z nauczycielem, inni szybko
> "łapią" język z otoczenia.
> pozdrawiam

Tu się nie zgodzę. Co innego krótka, sztuczna sytuacja w laboratorium językowym, a co innego głęboka woda w realu. Masz zupełnie inną motywację musząc pójść do zagranicznego urzędu, poprosić o coś w sklepie, zamówić coś w restauracji, czy dogadać się w sprawie głośnej muzyki o północy z sąsiadem. ;-) Poza tym, gdy otoczonym jest się obycm językiem, łapie się niesamowitą ilość słówek i idiomów po prostu z rozpędu, ich znaczenie staje się jasne bez potrzeby zaglądania do słownika i przypomina się w prawidłowym kontekście. Umożliwia to też wyrwanie się z polskiego schematu językowego, bo najgorzej brzmią właśnie takie teksty przetłumaczone bezpośrednio, bez uwzględnienia szczególności danego języka obcego. Po to były kiedyś francuskie, albo angielskie guwernantki, by nie tłumaczyć, tylko przerzucić się na inny program. Przy okazji oswajamy się jeszcze z melodią języka, nie tą staranną, podręcznikową z kasety, tylko zwykłą, z ulicy, która nieraz jest trudna do załapania, nawet dla kogoś, kto wiele lat uczył się języka w kraju.



Czytam te komentarze i raz przyznaję rację takim jak Ja, czyli rodzicom "dzieci
wkraczających w trudny wiek" a innym razem nauczycielom, którzy też mają dużo
racji.Ale tylko pomyślcie,jak sobie poradzić ze zgrają 30-35 dzieciaków w
klasie.W podstawówce wystarczyło,ze przez 5 minut byłam np.na przerwie i głowa
pękała mi potwornie.Kiedy dowiedziałam się ,że w rejonowym gimnazjum ,do
którego miało iść moje dziecko,klasy będą liczyły 34 osoby zdecydowałam, ze
poślę dzieciaka do szkoły niepublicznej (czesne nie jest wysokie i nie muszę
płacić za dodatk.zajęcia :języki, kółka zaint.,bo w szkole jest tego bardzo
dużo). Nauczyciele jacyś inni niż w podstawówce:cierpliwi, rozmawiający z
uczniami, a nie wrzeszczący na nich.A przyczyna jest jedna :ich komfort
pracy.Klasa 18-os.,duzo dodatkowych godzin(np.6H-Mat;8H-j.ang,j.niem w tyg);Oni
zadowoleni, dzieci zadowolone, i my również.Nie szukajmy winy w nauczycielach,
dzieciach czy rodzicach, ale w systemie edukacji w naszym kraju.A teraz z innej
beczki;nasze dzieciaki nie są "głąbami";mieszkam przy niemieckiej granicy i
dzieci znajowych uczą się w niemieckich szkołach i pobijają Niemców na głowę we
wszystkich przedmiotach (włącznie z j.niemieckim)i należą do najleprzych w
szkole.Młodzież to nie tylko: narkomani,alkoholicy i huligani.To naprawde fajne
dzieciaki, tylko trzeba im poświęcić trochę czasu (to dotyczy nauczycieli i
niestety nas wiecznie zmęczonych rodziców).Pozdrawiam



Jesteśmy Angielska agencja specjalizującą się w zatrudnianiu kobiet w wieku 18-
27 lat w rodzinach angielskich. Jest to połączenie pracy opiekunki do dzieci z
nauką języka. Opiekunka otrzymuje: kieszonkowe, kursy językowe, osobisty pokój,
pełne utrzymanie, podstawowa opiekę lekarska. Przez cały rok jest pod opieka
naszego biura i może zwrócić się do nas w razie potrzeby. Taki rok pobytu za
granicą to nie tylko biegle poznanie języka obcego, poznanie kraju, ludzi i
kultury, ale jest to rok na poznanie samej siebie, sprecyzowanie planów na
przyszłość (wybór kierunku studiów) itp. Wiele osób po rocznym pobycie decyduje
się studiować tu, w Anglii, no a dyplom z Oxfordu, to dyplom uznawany na całym
świecie. Pracujemy tez nad poszerzeniem naszej oferty o pozycje dla
pielęgniarek i nauczycieli z przygotowaniem pedagogicznym. Nie pobieramy
żadnych depozytów, działamy bezpośrednio z klientem bez agencji w Polsce.
Jeżeli jesteś zainteresowana proszę o kontakt z nami poprzez e-mail:
pplola@aol.com wyślemy Ci bezpłatnie pakiet dokumentów i aplikacji, wraz z
opisem jak je wypełnić i wysłać do naszej firmy do Anglii. Polec nasza firmę
swoim znajomym i nieznajomym. Wyjazd ten zmienił życie wielu ludziom, może
zmienić i Twoje.



No i masz to samo co ja.

Do tego dochodzi jeszcze taka kwestia, że np. w moim przypadku zmarnuje się moje wykształcenie - bo jadę jeździć ciężarowką mając ukończone studia nauczyciela fizyki. Tylko że mój angielski nie pozwoli mi na bycie nauczycielem, niestety - przynajmniej na razie. W Szckocji nauczyciel zarabia nieco więcej od kierowcy ciężarówki, natomiast szkocki kierowca ciężarówki zarabia pensję polskiego nauczyciela w 2-3 dni. Rachunek jest prosty.

Wśród moich znajomych prawie wszyscy już wyjeżdżaja - ci co pokończyli studia to w 70% już poza krajem!!!! Zostają tylko Ci, którzy mają tu dzieci - ale i oni zaczynają się zastanawiać.

Ostatnio spotkałem się z harcerzami z dawnych lat - wszyscy juz byli, co najmniej na wakacje, wszyscy myslą o wyjeździe - że nie wspomnę, że większosci brakowało, bo siedzi za granicą :( :( :(

Moja prognoza jest taka: wyjeżdżają wszyscy młodzi, wartościowi z wyjątkiem tych, którym udaje się złapać dobrą, uczciwie płatną pracę. Mohery nie mają z kogo zssysać kasy na górników, becikowe, teczki, instytuty, komisje i takie tam, to się dobierają do tych "bogaczy". To wtedy i bogacze się wkurwiają i w dużej części wyjeżdżają - bo ponieważ młodzi siedzą za granicą a u nas w kraju same mohery nie ma szans na zmianę w wyborach!!!

Obym się mylił.

Zjadłem śniadanko, załatwiłem co miałem załatwić - wyruszam do lexusa.



Dziekuje za zainteresowanie:)chce byc nauczycielka na 200%,metodyka
to moja pasja; od lat nie widze siebie w innym zawodzie!mam szanse
uczyc j.ang.za granica w szkole podstawowej ale nie wiem czy mam
wyjechac czy zostac ,przeraza mnie praca w kraju i brak perspektyw w
dodatku idze niz demograficzny a tu jeszcze awanse zawodowe,karty
nauczyciela,zwiazki zawodowe,solidarnosc,i bog wie co jeszcze i
ciagla presja :(wszyscy mowia jedz masz szanse skorzystaj zebys
pozniej nie zalowala ! zastanawiam sie a czasu mam coraz mniej.....



Uczelnie: Anglistyka: Sienkiewicza VS Ogrodow
Narazie nie mam planów wyjazdu za granicę.
Nie potrafię sobie takrze wyobrazić abym miał sam się przygotowywać do 1st i 2nd certificate, poprostu wiem że wśród całej zabawy zabraknie mi motywacji do codziennego samodzielnego działania.
Pozatem moja wiedza z angielskiego już dawno przekracza 1-st cert. i sądzę że podchodzi blisko pod 2-nd.

A wracając do tematu, to obecnie 'studiuję' na 1 roku na ulicy Ogrodowej w kolegium nauczycielskim, które ksztauci m.in. właśnie w kierunku nauczyciela j. angielskiego. Oczywiście lepszym wyborem byłby Uniwersytet jednak tam zabrakło mi szczęścia aby się dostać. Teraz zastanawiam się gdzie ja właściwie trafiłem ? czy ta szkoła była dobrym wyborem ? Nie chcę aby po jej ukończeniu okazało się że czas spędzony w niej okazał się zmarnowanowanym, gdyż mogę mieć trudności w znalezieniu pracy, spowodowane (przypuszczalnie) niską reputacją szkoły. Po ukończeniu tej uczelni (NNKJO) otrzymuję świadectwo z Uniwersytetu Warszawskiego ( gdyż uczelnia ta jest pod opieką UW) jednak pomimo tego jakoś nie jestem przekonany co do wartości tego papierku :(

Z tego właśnie powodu naszła mnie myśl o możliwości zmiany uczelni (gdyby okazała się lepszą) na tą na ul. Sienkiewicza 77 (Nauczycielskie Kolegium Języków Obcych przy Spółce z o.o. "Inter-Lingua") która zresztą takrze nadaje tytuł zawodowy licencjata nadawany przez Uniwersytet Warszawski.

Pragnę aby obeznane osoby wyraziły swoją opinię o tych dwóch uczelniach, która jest lepsza, oraz jak one stoją w porównaniu do UB.



erotyzm w stosunkach student/uczen-nauczyciel jest nader czesto
widoczny

niesamowite jak wiele jest kobiet nauczycielek- niezaspokojonych tak
dalece, ze uwodzaca mlodych- 15, 16 letnich (nie mowie o studentach)
chlopcow

podczas ostatniego epizodu w szkole sredniej i gimnazjum mialam
okazje tego typu zachowania zaobserwowac

niesamowite, ze widzisz jakas dobiegajaca czterdziestki nauczycielke
po pedagogice zaocznej, ktora na co dzien jawi sie jako bardzo
nobliwa pani, a ta malpa ;) wyciaga ci ucznia z lekcji pod byle
pretekstem
a ty przez szybe obserwujesz co tez robi z nim na korytarzu
biorac pod uwage normy europejskie dotyczace przestrzeni intymnej,
granice pani pedagog przekracza ewidentnie

no coz...
wszyscy sa ludzmi,lecz o roznych potrzebach, systemach wartosci

dla mnie zachowania takie sa nieetyczne

praca to praca

choc raz mialam moment krytyczny
gdybym wowczas jednak ulegla namietnosci ;)))
prawdopodobnie mialabym do siebie do chwili obecnej ogromny zal
a tak, mam luz i pewnosc, ze nie lamie norm etyczno-zawodowych

choc z drugiej strony znam tez zwiazek
nauczycielka j. angielskiego i jej uczen ( o 8 lat mlodszy)
zyja razem juz wiele lat
niestety musialo dojsc do rozwodu ze strony kobiety
tak wiec ich szczescie mialo swa cene



Witam! Dawno nie odzywałam się w tym wątku, bo pochłanął mnie młodszy syn, ale
starszy podążył do szkoły i żywo jestem przejęta (a sama też wróciłam do pracy w
szkole)i przeczytałam Wasze posty i zamierzam na bieżaco właczać się w pisanie.
Macius cały tydzień ma na 8: 18 godzin z panią, 2 religie, 1 informatyka i 1
angielski. I właśnie na angielskim otrzymał minus za zachowanie, bo chciał się
coś zapytać a pani stwierdziła, że jej przeszkadza Przykre to, że nauczyciel
na początku edukacyjnej drogi znajduje sposób na dziecko przez uwagi, to
nauczyciel musi zapanować nad klasa i znaleźć sposób na nią. Bronię Dominika tak
jak broniłam swojego syna, że albo się nudzi, bo już to wie o czym sie uczą
albo określa granicę na ile może sobie z daną panią pozwolić albo czuje się
niepewnie i stara się to uczucie zagłuszyć i możliwe jest również to, że chce
zaimponować klasie Ale to rolą pani jest dotrzeć do każdego a nie zwalać
roboty na dom, bo takie uwagi są dla mnie dowodem bezradności nauczyciela a nie
winą rodzica. Mama może tylko wspierać dzecko słowami, że rozumie jak sie czuje
w szkole, zapewnić że kocha nadal, opowiedzieć jak samej było w szkole trudno i
wierzyć, że pani zaakceptuje i zrozumie, że dyskutujące dziecko nie jest
niegrzeczne tylko dociekliwe
Pozdrawiamy Basia i chłopaki!



Konrad Wawruch napisał(a) w wiadomo ci: ...
smiem polemizowac. moge sie zgodzic, ze w klasach z wykladowym
angielskim tudziez paru innych wkuwanie na pamiec jest nagminne, ale
nie dotyczy to wszystkich klas. za wyjatek uwazam klasy matematyczne -
ludzie stamtad sa laureatami miedzynarodowych olimpiad w przedmiotach
scislych, na ktorych _zadne_ wkuwanie nie pomoze. pozwole sobie
stwierdzic, ze matematyka jest w iii lo na wyzszym poziomie niz w vi
(dzieki p.Tomalczykowi). absolwenci tej klasy studiuja na najlepszych
polskich (i nie tylko - niemieckich, francuskich rowniez) uczelniach.
zgadzam sie jednak, ze jest to szkola przereklamowana. sadze jednak,
ze pewne wyniki trzeba doceniac, jednak (poza kilkoma wyjatkami:
Waldemar Kotowski, Wojciech Tomalczyk, Pani Iluk, Wlodzimierz
Subczynski, Hanna Urbanska, Iwona Stankiewicz) jest to zasluga glownie
uczniow - to oni, majac miernych nauczycieli ucza sie (nie wkuwaja!)
samodzielnie. taki Marcin Stefaniak czy Kuba Pawlewicz zostali
laureatami miedzynarodowej olimpiady informatycznej, podczas gdy
lekcje informatyki w iii lo przypominaja raczej kurs dla sekretarek...
smiac mi sie chce, gdy slysze, ze iii lo to 'szlifiernia diamentow'.
do tej szkoly przychodza genialni ludzie skuszeni opinia o szkole (w
przypadku klas matematycznych uwazam ze uzasadniona), czesta sie
rozczarowuja i... ucza sie sami. jednak efekty ich pracy, czesto
bezzasadnie, przypisywane sa staraniom nauczycieli. iii lo to raczej
miejsce, gdzie nieliczne diamenty same sie szlifuja, ocierajac sie o
siebie.

pozdrawiam

Konrad Wawruch

absolwent klasy matematycznej iii lo, student fizyki, informatyki i
matematyki uniwersytetu warszawskiego, pracownik interdyscyplinarnego
centrum modelowania matematycznego i komputerowego.

I wlasnie twoj list jest dowodem na to, ze mam racje.
Ja nie napisalem, ze w 6 jest wyzszy poziom tylko ludzie z wiekszym jajem,
ktorzy tez bawia sie a nie tylko ucza co moze Tobie nie jest dane.
Poza tym jako pracownik ICMMK powinienes chyba wiedziec, ze nie pisze
sie w HTML-u. Hubert.

ps.
Czy to, ze ktos studiuje za granica swiadczy o ich wyzszosci lub
inteligencji ?
Znam mase takich "madralinskich",  a jednak rozmowa z nimi nie jest dla
mnie zbyt emocjonujaca intelektualnie. Zreszta co Ci bede pisal...



On Fri, 2 Nov 2007 19:53:45 +0000 (UTC), tur@gazeta.SKASUJ-TO.pl
wrote:


Powiedzmy sobie szczerze, że poziom polskich uczelni medycznych jest dość
zbliżony, czyli lichy.  Nie wyuczą Cię tam porządnie zawodu (w przeciwieństwie
do swoich np. angielskich kolegów, po studiach nie będziesz miała pojęcia co
zrobić z pacjentem podejrzanym o zawał serca),


A to pyszne - skąd taka koncepcja? Mnie nauczyli, i to na (wtedy
jeszcze) akademii, która nie jest w czołówce polskich uczelni
medycznych.
Fakt, polski absolwent wydziału lekarskiego często ma mniej umiejętności
praktycznych/manualnych, ale nauczony jest raczej nieźle, mimo, że
często mu się nie chce (bo przecież szkoła jest za darmo).
Bez pracy własnej studenta żadna uczelnia nie da rady nikogo nauczyć. Za
granicą studenci się uczą, w Polsce lawirują, żeby zdać egzaminy. W
Polsce do tej pory przymyka się oko na ściąganie - w Anglii ściągający
student to ewenement, pisze się o tym w gazetach. Problem leży nie w
jakości uczelni, ale w powszechnej akceptacji bumelanctwa i pochwale
oszukiwania. Jeśli student w Polsce chce się nauczyć, to się nauczy, i
nauczy się na naprawdę przyzwoitym poziomie.
Miałem kiedyś zajęcia ze studentami ze Stanów. Byli zachwyceni tym, że
kazałem im badać pacjentów - w Stanach obecnie nauczyciele akademiccy
unikają tego jak ognia. Wiesz dlaczego? "Because they are afraid of,
well, you know, being sued." Kto zatem ma lepsze *warunki* do nauczenia
się medycyny? I kto ich NIE wykorzystuje?


a jeśli marzy Ci się kariera
naukowa, to pozostanie na polskiej uczelni w najlepszym wypadku będzie
oznaczało rozgrywki w dolnych obszarach drugiej ligi.


To zależy od ośrodka. Są takie, które publikują w pierwszej lidze. Ale
fakt, odbywa się to z reguły w warunkach nieporównywalnie gorszych, niż
w cywilizowanych krajach.
Będąc na stypendium w UK poznałem bardzo sympatycznego Hiszpana, który
powiedział kiedyś: "You know, you cannot do a research part-time".
W Polsce (w medycynie oczywiście) takie postępowanie jest regułą
niestety. Co nie znaczy, że się nie da.

m.



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)