Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Kobiety chyba lubią czasem do polityki się wtrącać

A tak juz na poważnie. Nie zastanawiałam sie do konca nad tym pytaniem... Zlożylo sie, ze dzisiaj w pracy byla dyskusja na temat zezwolenia badan naukowych nad komórkami somatycznymi i ustawie: zakaz czy zezwolenie.
Niby taka mala grupa ludzi dyskutuje, a co ona moze zrobic...Dyskusja uleci sobie donikad?
Doszlam w miedzyczasie do wniosku, że ani demokracji nie bylo, ani nie ma i nie bedzie...
Tzw. destruktywne myslenie chce odkrywac, prowadzic naukowe badania, a tu stoi przede mna polityczny zakaz, bo Ci Panstwo z loży ustanowili wiekszościa glosów zakaz.
Doszlismy do wniosku, ze tak czy siak, jestesmy od politykow niezalezni. Wrecz nie mamy wiekszego wplywu na tę politykę.

Poza tym, za jedyną wartosc postawilismy sobie prawie jedloglosnie... DOBRO Czlowieka. Nie wszyscy z moich znajomych są religijni, nie wszystkim marzy sie bogactwo, ale idea, aby spolecznie wniesc cos nowego.

Tak tez mysle, ze Niezaleznosc od politykow zaczyna sie w tym miejscu kiedy sobie uswiadomimy gdzie akurat zyjemy i co my mozemy zrobic /niezaleznie od politycznych ustaw/ dla siebie wspolnie. Natomiast to my mozemy UZALEZNIC od nas politykow z naszej miejscowosci swoimi glosami za

Wsrod moich znajomych, jak wiadomo, humanistow nie ma, dlatego byly glosy, że jak jest projekt-idea, to wszystko tak robić, aby budżet potem rósł.
Owszem, ale w badaniach naukowych nie ma oszustw, bo sa aktualne wyniki, prosze Panstwa i mozna przekalkulowac czy pomysł da zysk, czy nie.
Patrzę teraz z kolei okiem polityka i nie raniac nikogo, pomyslałam, że oni tez tak patrza na to, by miec zysk, wiec kombinują tymi swoimi 'Programami wyborczymi', by jak najwiecej ludzi-glosow zebrac....

I dalej zastanawiając się, doszlam do wniosku, że aby "uzależnić" od siebie polityka-kandydata np. trzeba wynikow, potrzeba jest znac dokumentacje dotychczasowej pracy, wiedzy o Klimontowie, a szczegolnie relacji Klimontowian, pretententa na Wojta, Radnego etc.

Tak wiec ja jestem niezalezna od politykow. Nikt nie zna losu czasami biednej rodziny, np. z Klimontowa, a szczegolnie Ci w Warszawie, dlatego nie oszukujmy się, że nic nie możemy zrobić wspólnie dla Klimontowa. Ci Panstwo o Klimontowskim kryzysie spolecznym nie wiedza nic.

Na dzisiaj skończę bo wystarczy



"Rzeczpospolita"
ALE PRZED EUROWYBORAMI TO NIEWYKONALNE
Około 9 na 10 Polaków chce ograniczenia finansowania partii z budżetu, a 8 na 10 uważa, że należy im zabronić wydawania pieniędzy na kampanie reklamowe w telewizji – wynika z sondażu GFK Polonia dla "Rzeczpospolitej".
Za zmniejszeniem partyjnych subwencji opowiada się aż 88 proc. ankietowanych (o 5 punktów procentowych więcej niż w grudniu), a przeciwne zdanie wyraziło zaledwie 7 proc. respondentów. Ponad połowa (56 proc.) ankietowanych uważa, że partie powinny się utrzymywać ze składek swoich członków. 19 proc. dopuszcza też datki od sympatyków.

– Nic dziwnego, że w dobie nasilającego się kryzysu ludzie uważają, że należy ciąć fundusze politykom. Nie jest przecież tajemnicą, że generalnie politycy nie cieszą się zaufaniem społecznym - mówi gazecie dr Jacek Kloczkowski, politolog z krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej.

Nie dla reklam telewizyjnych

Polacy mają też wyrobioną opinię na temat zakazu wydawania przez partie pieniędzy na kampanie telewizyjne. Aż 79 proc. badanych nie życzy sobie, by politycy reklamowali się za pieniądze, które otrzymują z budżetu państwa.

Akceptujemy za to fakt, że partie za budżetowe środki organizują spotkania z wyborcami, utrzymują swoje biura i pracowników czy przeprowadzają sondaże i badania opinii publicznej.

Cięć przed eurowyborami nie będzie

Jednak mimo szumnych zapowiedzi PO nie ma szans, żeby przed wyborami do europarlamentu finansowanie partii z budżetu zostało ograniczone. Powód? Nawet jeśli Sejm uchwali przygotowane przez Platformę Obywatelską przepisy ograniczające finansowanie partii z budżetu państwa, to zawieszenie wypłacania tych środków nie nastąpi od razu, a najwcześniej latem.

27 mln dla partii

Obowiązujące przepisy mówią, że minister finansów wypłaca środki z budżetu uprawnionym do tego ugrupowaniom w czterech równych ratach, po zakończeniu każdego kwartału. W kwietniu za pierwszy kwartał tego roku partie dostaną odpowiednio: PO ponad 10 mln zł, PiS – prawie 9,5 mln zł, a PSL i SLD – po ponad 3,5 mln zł.

Ich wypłacie nie zagrożą dwa projekty dotyczące ograniczenia finansowania partii, które już trafiły do marszałka Bronisława Komorowskiego. Wynika to z kalendarza prac sejmowych. Najbliższe posiedzenie Sejmu zaplanowano na marzec. Nawet jeśli już wtedy projektami zajmą się posłowie, jest praktycznie niemożliwe, by prace nad nimi zakończyli w miesiąc – pisze "Rzeczpospolita".



A ja się wypowiem na parę naprawdę kapitalnych tematów, które poruszyły mnie do granic możliwości. Wiedziałam, że politycy są dla nas śmieszni - ale teraz, śmieje się z nich, a przy okazji z nas, cały świat.

Sprawa Lektór naszych.
Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem. Pan Giertych pomysły miewał lepsze i gorsze - nawet sprawa mundurków jest do przejścia, jako że przeciwnicy muszą walczyć z nierzadko bardzo trafnymi argumentami - teraz jednak, niewątpliwie zresztą, przeszedł samego siebie. Na przekór wszystkim, który od dawna domagali się uaktualnienia listy lektur o pozycje nowe, świeże, dające do myślenia i przy których większość nie zaśnie po pięciu wersach rozdziału pierwszego, pokazał, kto tu rządzi i kto ma ostatnie słowo w sprawach edukacji i oświaty.
Sienkiewicz, pożal się Boże pisarz - laureat Nobla przez czysty przypadek - wkrótce będzie się śnił uczniom po nocach. Czy to W Pustyni i w Puszczy, czy też Krzyżacy, czy przeklęta Trylogia, każdy z nas przyzna - Heńka nie da się przebrnąć w kilka dni, chyba, że ktoś chce dorobić się urazu psychicznego na całe życie. Gdyby jeszcze te książki miały przesłanie, aktualne do dziś - o nie! - to książki historyczne, nudne i wymuszone.
O ile historyczne książki napisane w sposób ciekawy można zjeść w całości, o tyle grube tomiska wymuszonej pisaniny o czasach przeszłych już nie bardzo. W gruncie rzeczy, z trudem przeczytałam o Stasiu i Nel - Krzyżaków już nie dokończyłam i martwię się, co będzie dalej. Bo Żeromski zabija swoimi opisami - lecz Sienkiewicz zabija każdym, następnym słowem.
Wywalono Gombrowicza, wywalono Witkacego, Goethe również poszedł w odstawkę. Dostojewski też wypadł.
Dlaczego?
No właśnie, tego nie wie nikt. Zamiast tego, lista lektur szkolnych wzbogaca się o tematykę dotyczącą Jana Pawła II.
Nie mam nic przeciwko czytaniu tego jako uzupełnienie wiedzy, lub pogłębienie swojej katolickiej wiary. Ale tym razem (a może raczej po raz kolejny) przeoczono ważny szczegół - bo, chcąc, czy też nie, w szkołach uczą się i niewierzący, i Żydzi, i muzułmanie - również protestanci i wielu innych. A ja nie miałabym ochoty czytać o głowie Kościoła Katolickiego, będąc, dajmy na to, osobą niewierzącą. Tymczasem tolerancja religijna poszła w odstawkę - czytać o Bogu w wierze katolickiej będzie musiał każdy, bez względu na to, w co wierzy.
Czy to nie nienormalne? Niedługo z pewnością autorzy coraz nowszych lektur zaczną nam wpajać, jakim piękny jest ten świat, ile w nim dobra, miłości, honoru, odwagi.
A ja, na przykład, nie chcę czytać głupich książek.
Bo dobro nie zawsze zwycięża.
Bo bajki przerabiał każdy, będąc kilkulatkiem.

A pan premier nie ma konta.
I śmieje się z tego cały świat. Dwie prezenterki w wiadomościach na amerykańskim kanale FOX miały niezłą uciechę, komentując tą szokującą dla wszystkich wiadomość.
Bo okazało się, że posiadanie konta bankowego jest wysoce niebezpieczne.
Panu premierowi zaproponowano w 1991 roku założenie owego konta. Ten uznał to za zaproszenie do korupcji i wciąż obstaje przy swoim stanowisku.
Szkoda jedynie, że zapomniał o tym, że od '91 minęło równe szesnaście lat.

Strajki.
Strajkują wszyscy. Kierowcy autobusów, kolejarze, lekarze, nauczyciele, górnicy, pielęgniarki - można tak wymieniać w nieskończoność.
No cóż. Lepiej postawić sobie pytanie: a kto nie strajkuje?
Ja osobiście nie wiem. Wszyscy nagle zaczęli się domagać podwyżek, lepszych, godniejszych warunków pracy.
P o c o ?
O tym też mi nic nie wiadomo. Ja nie rozumiem, jak można przez tyle lat zgadzać się na takie traktowanie, żeby w jednym miesiącu, a nawet w jednym tygodniu, zrozumieć, jak zacofany jest nasz kraj pod względem gospodarczym i sobie, ot tak, zastrajkować.
Nie ma reform, nie ma budżetu, to nie będzie ani podwyżek, ani poprawy warunków. Pieniądze nie biorą się z tego, że ministrowie zagwiżdżą i spadną na budynek parlamentu i to raczej nietrudno zrozumieć.
Reasumując, nie czas na strajki. Należało się upominać, kiedy budżet na rok 2007 zatwierdzali, a nie w połowie terminu jego realizacji. Zaiste, godne podziwu postępowanie.



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)