Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

" />czesc
my chcemy tez w lipcu probowac
z tych samych powodow
moje dziecko widzi ojca jeszcze rzadziej-pracuje zagranica
widzimy sie co 6 tyg na 3 tyg
koszmar
stale na walizkach
tak juz 5 rok
czas cos zmienic , ile mozna?
poza tym co maz ma z tego zycia? daleko od rodziny i tak ejst, do tego w pracy codziennie od 6-20 6x w tygodniu
dlatego tez sie zawzielismy probowac
w lipcu koncze studia a maz dostaje urlop na 3 miesiace/wreszcie.wtedy chcemy sprobwoac-razem..dziecko wakacje musi z dziadkami spedzic-jak ja pzezyje opuszczenie moejgo 3 latka
tez mialam dylemat Anglia czy irlandia ale to peirwsze jednak, wiecej lotow, troche blizej, i jak duza rodzinka-taniej.../mam na przykladzie znajomych co do polski nie moga wszyscy przyjechac ze wzgledu na koszta/
poza tym zawsze myslalam cieplo o Anglii
zycze powodzenia i mam andzieje ze bedziemy sie informowac co i jak
czy ty znasz angielski?
moj maz niestety nie, ja znam///
" />Witam.Mieszkam od kilku lat zagranica.Z roku na rok po powrocie z kraju mam ogarniajace poczucie pustki,przygnebienia.Do tej pory jakos sobie radzilam,ale po ostatniej wizycie w kraju ciezko jest mi bardzo.Mam coraz bardziej zmienne nastroje,nic mi sie nie chce,nie zalezy mi na pracy itd.Mieszkam na stale w Anglii,ktorej niecierpie,jest mdla,nudna,ponura.Jedyny plus to rzczy materialne,ktorymi rekompensuje sobie moje zyciowe rozterki.W przeszlosci mieszkalam rowniez w US u Taty.Tlumacze sobie,ze w PL nic mnie nie czeka.Moje miasto jest male,znajomi sami nie maja pieniedzy na wakacje,nawet aby wyjsc na piwo,reszta wogole pracy nie ma.Ta ponura rzeczywistosc mnie przytlacza.Moze jakby sie cos poprawilo w naszym jakze pieknym karju wrocilabym bez mgnienia oka.Tesknota jest silniejsza niz logiczne myslenie.Przekraczam granice PL i czuje ,ze zyc mi sie chce.To mnie wprowadza w depresje.Czy rowniez Wam zdarza sie,macie taie same odczucia jak ja?Nieraz rozmawiam z ludzmi tutaj zyjacymi i oni wrecz tesknia za UK jak sa w PL.Sa zachwyceni zachodem.Dla mnie to ,albo udawanie,zeby mniej bolalo,albo brak jakiejkolwiek wrazliwosci.
Bedac w roznych miejscach w Europie i US moge stwierdzic,ze UK to najbrzydsze panstwo pod sloncem:( Choc daje poczucie bezpieczenstwa finansowego,nie moge jej zniesc.
Szlachetna fotografia Macieja Kastnera - FOTOGALERIA 1/3
Termin:
5 lipca/31 sierpnia 2007
Miejsce
Dom Muz, ul. Podmurna 1/3
Adres
ul. Podmurna 1/3
Telefon
0-56 6210581, 6581289
E-mail/WWW
dommuz@wp.pl
więcej
Maciej Kastner - rocznik 1973, absolwent Wydziału Prawa i Administracji UMK w Toruniu. Od ponad 14 lat zajmuję się fotografią rejestrując architekturę i pejzaż, ale i nie tylko. Od 5 lat zdjęcia tworzy w starych szlachetnych technikach fotograficznych. Swoje prace wykonuje głównie w stosowanej na przełomie wieków technice gumy dwuchromianowej. Prace mają bardzo indywidualny klimat i charakter, który nadawany jest podczas procesu ich powstawania. Na stałe współpracuje z Ogólnopolskim miesięcznikiem "Biuletyn Fotograficzny". Bywa wykładowcą i jurorem w zakresie technik dwuchromianowych na pokazach, plenerach i konkursach. fotografie znajdują się w licznych prywatnych kolekcjach w kraju i zagranicą m.in. we Włoszech, Szwecji i Anglii.
Wstęp wolny
" />Wyjeżdżamy do pracy do Anglii, na zmywak, na budowę, do restauracji, do kopania rowów, do Niemiec, na truskawki, na przenoszenie mebli, do Francji na zbieranie winogron, etc.
Płaca wyższa niż w Polsce, czasem zakwaterowanie i wyżywienie (jeśli pracuje się legalnie), czasem wynajmowana za bajońskie sumy psia buda i nieustanne posyłane CV metodą "a nuż się uda" (a widelec na to "niemożliwe!"). Polacy jako specjaliści, Polacy jako dobrzy pracownicy, Polacy rzetelni, Polacy skurwiele, Polacy obiboki, Polacy popychadła. I przede wszystkim - Polacy jako tania siła robocza. Na dodatek głównie sezonowa, więc można pomiatać (choć wcale nie trzeba, niekoniecznie musi to być reguła).
Wyjeżdżacie do pracy zagranicę? Jeśli tak to gdzie? Macie załatwioną robotę, czy jedziecie "na dziada"? Myślicie o emigracji jako o czymś czasowym, czy jako czymś na stałe? Warto tu zostawać, w Polsce? Przy takim rządzie, takich perspektywach, gdzie studia nie gwarantują niczego, przy takiej biedzie społecznej i niskich zarobkach? I czy warto wracać, jeśli się już wyjedzie?
A co z miejscami, którymi już tu zagrzaliście? A co z rodziną? Ze znajomymi, przyjaciółmi? Co z życiem tutaj? Boicie się bariery obcości, innego języka, innych realiów? A może przygoda? Może po prostu dreszcz emocji i chęć zwiedzenia świata?
Ogółem - zastanówmy się nad ideą gonienia poza kraj.
Początek historii znajduje się w wątku:
viewtopic.php?f=2&t=5049
Postanowiłem kontaktować się z serwisem angielskim po przez email.
wypełniłem szablon na stronie:
http://www.garmin.com/garmin/cms/home/s ... d=escalate
Po około 5 dniach roboczych dostałem emaila od pana Davisa, który zaproponował sprawdzenie baterii ponieważ one mogą stanowić problem. Odpisałem, że baterie są w porządku poza tym są przystosowane do pracy w niskich temperaturach. Następnego dnia dostałem wiadomość z odpowiedzią, że faktycznie coś jest nie tak. Miałem podać jeszcze raz swoje dane osobowe i tak też zrobiłem. O 9:40 dnia następnego dnia otrzymałem emial z numerem zgłoszenia gwarancyjnego RMA oraz otrzymałem adres, na który miałem wysłać urządzenie. Z uwagi, że posiadam wersję amerykańską urządzenia poinformowano mnie, że będą musieli taki sprzęt sprowadzić z USA lub mogą mi wymienić na model colorado 300. Czas naprawy miał wynieść od 5 do 10 dni roboczych. Odpisałem, że mogę poczekać na wersję amerykańską.
Colorado wysłałem 5 lutego listem poleconym, priorytetowym za około 35pln. Przesyłka lotnicza to koszt już 70pln a zwykła 50pln. 5 lutego napisałem emiala do Devisa, że Colorado zostało wysłane. On odpisał mi, że sprawdzi kiedy przesyłka dojdzie do serwisu. Doszła 10 lutego i tego samego dnia Davis poinformował mnie, że mój colorado jest w serwisie. Od tego momentu czekałem.
Wczoraj przyszedł mi list z Anglii od Garmina, że urządzenie zostało wysłane 10 lutego. 12 i 16 lutego był u mnie kurier DHL lecz mnie nie zastał. W celu wyjaśnienia powinienem się skontaktować z najbliższym biurem DHL mojej miejscowości; w liście został podany adres i telefon do owego biura. DZISIAJ (26.02.2009) o 9:00 zadzwoniłem pod podany nr telefon. Niestety pojawiał się komunikat, że nie ma takiego numeru, więc zadzwoniłem pod infolinie DHL. Tam wszystko się wyjaśniło. Kurier był u mnie dzwonił do mnie ale nie mógł się ze mną skontaktować. Nr telefonu który podałem był w wykorzystaniu mojego kuzyna ze stanów (odwiedził mnie w styczniu), który odleciał do domu i przez roztargnienie nie oddał mi telefonu. Pani z DHL powiedziała mi, że za 3cia dostawa będzie płatna w wysokości 98pln ale zdążają się trzecie darmowe próby dostarczenia przesyłki w przeciwnym razie mogłem odebrać przesyłkę osobiście w Niepołomicach. Poprosiłem panią by zainterweniował w mojej sprawie ponieważ kurier nie zostawił wiadomości na drzwiach domu, że miał dla mnie przesyłkę. Koło południa pani oddzwoniła i powiedziała, że jeszcze dzisiaj kurier mi dostarczy przesyłkę i tak się stało. Dostałem nowego colorado 400t.
Jak dla mnie serwis garmina zasłużył na szóstkę z plusem. DHL również zasłużył na pochwałę.
Nie trzeba się martwić o garminy zakupione zagranicą. Ja nie miałem żadnego dowodu zakupu sprzętu i cała procedura gwarancyjna przebiegła bez problemu.
Może komuś się przydadzą moje doświadczenia
Pozdrawiam
Miejsc racy w Wielkiej Brytanii ubywa w zawrotnym tempie. Nasi rodacy, którzy trzy lata temu zdecydowali się wyemigrować na Wyspy, coraz chętniej wracają do kraju. Era wyjazdów zarobkowych do Anglii owoli dobiega końca, chociaż wciąż nie brakuje śmiałków, którzy orzucają dotychczasowe życie na rzecz niepewnej rzyszłości zagranicą.
Według różnych danych w Anglii, Szkocji, Walii i Irlandii mieszka około miliona Polaków. Na oczątku roku eksperci szacowali, że w ciągu kilku lat fala emigracyjna w Wielkiej Brytanii owiększy się o kolejne dwa miliony. Na szczęście okazuje się, że nie mieli racji. Do kraju owoli zaczynają wracać nasi rodacy. Wielką Brytanię na stałe opuściło już 60 tys. osób. Urzędnicy brytyjskich służb imigracyjnych są rzekonani, że ołowa z nich to Polacy. Do tej grupy należy 23 - letnia Emilia Kawka, która do Szkocji wyjechała latem 2005 roku. Po dwóch tygodniach znalazła racę na kempingu. Do jej obowiązków należało, m.in. robienie rezerwacji, obieranie opłat i wydawanie kluczy. Dziewczyna lanowała, że o wakacjach wróci do Polski. Jednak zdecydowała się zostać do końca roku, a otem konsekwentnie rzedłużała swój obyt. Wreszcie o dwóch latach spakowała walizki i wsiadła w samolot do kraju. Dlaczego wróciła?
- Nigdy nie chciałam mieszkać na stałe za granicą â tłumaczy. - Odłożyłam ieniądze na mieszkanie i studia i doszłam do wniosku, że ora wracać.
O tym, że moda na wyjazdy do Wielkiej Brytanii owoli odchodzi do rzeszłości, świadczą też dane opublikowane w tym miesiącu rzez brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (patrz ramka).
Z informacji resortu wynika, że w ostatnim kwartale 2006 roku w Wielkiej Brytanii zatrudniło się 65 tys. racowników z nowych aństw Unii. W ierwszym kwartale tego roku liczba ta spadła do 52 tys., a w drugim, gdy na Wyspy owinny rzyjechać tysiące wakacyjnych racowników, w Anglii zatrudniło się tylko 50 tys. osób. Większość z nich to racownicy, którzy zatrudnili się legalnie w brytyjskich firmach. Pozostali racy szukają w Polsce.
- Coraz trudniej jest dostać osadę w Wielkiej Brytanii, nawet za ośrednictwem agencji â rzyznaje Maciej Wróblewski, racownik firmy spedycyjnej, który do Anglii wyjechał dwa lata temu. - Ja zostałem, bo odpisałem kontrakt i żyje mi się całkiem nieźle.
- Zainteresowanie ofertami racy zagranicą drastycznie nie spadło, chociaż więcej osób szuka ogłoszeń ze Skandynawii, niż z Wielkiej Brytanii â mówi Patryk Wejna z Powiatowego Urzędu Pracy. - Średnio rzychodzi do nas sześciu klientów dziennie. Najczęściej rozglądają się za racą fizyczną.
(amb)
Brytyjski MSZ informuje
Resort odaje, że w ostatnim kwartale 2006 roku w Wielkiej Brytanii zatrudniło się 65 tys. racowników z nowych aństw Unii. W ierwszym kwartale tego roku liczba ta spadła do 52 tys., a w drugim, gdy na Wyspy owinny rzyjechać tysiące wakacyjnych racowników, w Anglii zatrudniło się tylko 50 tys. osób. Większość z nich to racownicy, którzy zatrudnili się legalnie w brytyjskich firmach. Pozostali racy szukają w Polsce.