Projekt badawczy Polska-Namibia 2010
On 6 Cze, 12:27, Ludek Vasta <qlu@XXXpoczta.onet.plwrote:
Witam,
tlumacze streszczenie jakiejs pracy na temat, jaki jest obraz Romow w
czeskiej prasie i natrafilem na slowo "wykladnik":
"Główna część badań polegała na analizie materiałów prasowych
pochodzących z trzech czeskich dzienników o zasięgu ogólnokrajowym oraz
skonfrontowaniu ich z utrwalonym w leksyce językowym obrazem
Cygana/Roma. Przeprowadzone analizy pozwalają wnioskować, że sposób
kategoryzacji społeczności romskiej na poziomie języka znajduje swoje
*wykładniki* w dyskursie prasowym, przy jednoczesnym zróżnicowaniu - w
zależności od formuły gazety - poziomu stereotypizacji."
Jak mam rozumiec w tym kontekscie slowo "wykładnik"? SJP podaje: "to, co
wyraża czyjeś poglądy, czyjąś postawę, świadczy o czymś: Praca jest
wykładnikiem wartości człowieka." Slownik pl/cs podaje tlumaczenie
"ukazatel" (=indykator, miernik), ale nie jestem pewien, czy wlasnie tak
mam rozumiec slowo "wykladnik".
Jaki jest ew. angielskie tlumaczenie slowa "wykladnik" w tym kontekscie?
Ludek
Ludku!
Potwierdzam uwagi Magdy i Waldka, a od siebie dodam, że ten Twój tekst
jest "wykładnikiem stereotypizacji" wszechobecnego bełkotu, chyba nie
tylko w polszczyźnie.
Pozdrawiam ze współczuciem
Za to Ziobro zdał egzamin z życia a 134 - nie
leszek.sopot napisał:
> Ja stawiam Ziobrze pałę z historii i wirtualnie odbieram mu dyplom magistra.
Pałę to sobie sam możesz postawić nie tylko wirtualnie.
Tym 134 palantom nie znającym się na prawie nie wiem, czy możnaby dać pracę
portiera. Przemawia przez nich tylko strach i nienawiść. Zero zarzutów
merytorycznych. Każdy z podpisanych już powinien zrezygnować z pracy. Dopiero
bez nich prawo stanie się prawem.
Co ty uważasz, że miernikiem wartości człowieka są pieniądze i tytuły?
Najpierw niech sobie przypomną znaczenie słowa uczciwość a później podnoszą głos.
Pieniądz to jest sztuczna konstrukcja stworzona przez człowieka - dla człowieka. To wartoś ekonomiczna - wyraz nowożytnych stosunków społeczno-ekonomicznych; przedmiot i podmiot manipulacji. Nie ma nic złego, ani też dobrego w jego posiadaniu. Nie jest również formą energii (to my nadajemy mu określone wartości/energie w imię wyimaginowanej idei o charakterze społecznym). Z założenia pieniądz stanowi zamiennik - ujednolicony wyznacznik (miernik wartości materialnej) wykonanej indywidualnie lub zbiorowo pracy lub rzeczy. Pieniądz to fikcja - wyraziciel pewnego punktu widzenia/wartości; stała, wg której fukcjonujemy - kod społeczny, a nie miernik indywidualnego rozwoju na poziomie ducha.
Dawniej (przez większość naszej historii) przejawem wartości człowieka były umiejętności, dzięki którym pracował (wyrabiał rzeczy) w zamian za to, czego nie potrafił samodzielnie dokonać.
Ja mieszkam w Lublinie, ale moje środki na utrzymanie są z
krajowego rozdzielnika, więc nie powinnam się wymądrzać w temacie
lubelskich zarobków. Jednak czytając wątek zauważyłam, że ci co
mają finansowo trochę lepiej bardzo się nadymają, że tacy fajni, że
tak sobie świetnie poradzili w przeciwieństwie do tych, co pracują
za marne grosze. Jakoś mi to nie imponuje. Doceniam ludzi, którzy
umieją zadbać o swoje finansowe sprawy, ale stan potrfela jako
miernik czyjejś wartości jest moim zdaniem bardzo niemiarodajny.
Ludzie czyszczący szamba mają lepsze pobory aniżeli nauczyciele,
ale czy to znaczy, że ci piersi są bardziej zardni i wartościowi.
Nic nie mam do szambiarzy, praca jak każda inna, nawet bardzo
potrzebna, ale chyba żaden wykształcony człowiek nie podjąłby się
jej ze względu na kasę. Postawię mało popularną tezę, że pieniądze
to jednak nie wszystko a w głowie trzeba mieć mózg, nie liczydło.
Dlatego jeżeli się lubi jakąs pracę, to można mieć satysfakcję i
nie czuć się gorszym nawet, jak jest się na szarym końcu rankingów
płacowych. Są jednak też tacy ludzie, którzy z powodu braku innych
walorów przechwalają się walorami NBP, bo bez pieniędzy są nikim.
Nadymają się swoim materialnym dobrobytem, gardzą każdym kto ma
mniej pieniędzy od nich i podejrzewają, że wszyscy im zazdroszczą
takiego życia. Nie widzą, że są jak te żuczki gnojowniczki pchające
swoje gówienko po drodze, nie widzące, że zycie to coś więcej
aniżeli ta śmierdząca kuleczka.
Także uważam, że wykształcenie nie musi być jedynym miernikiem
wartości człowieka. Chociaż jeśli ktoś kto piastuje jakieś ważne
stanowisko posiada odpowiednie wykształcenie to na pewno nie będzie
to dla niego minusem. Jeśli chodzi o prezesów, dyrektorów,
kierowników to uważam , że powinni mieć odpowiednie wykształcenie,
natomiast co do polityków to zgodzę sie z przedmówcą, że równie
dobrze wystarczy "szkoła zycia". Sama osobiście znam osoby po
prawie, które nie grzeszą inteligencją i na pewno nie poradziły by
sobie np. w pracy o dużej odpowiedzialności nie mówiąc o zarządzaniu
firmą
co się NAPRAWDĘ liczy
pawel-l napisał:
>Chciałem się włączyć do dyskusji o zakopywaniu złota :)
>Moim zdaniem jeśli człowiek zarobione pieniądze zakopie albo je spali to nic
>złego dla gospodarki z tego powodu się nie dzieje. On wykonał pewną prace i to
>jest istotne, pieniądz jest tylko miernikiem wartości tej pracy.
>Po drugie jeśli to zakopywanie byłoby powszechne to efektem byłby spadek cen
>produktów albo Bank Centralny zwiększyłby dodruk pieniądza wyrównując straty.
>Istotna jest motywacja do pracy, a nie ilość "papierków" w gospodarce.
>Dobrze myślę ?
Dokładnie do tego samego sprowadzją się wnioski z mojego listu
"nie ma NIESPOŻYTKOWANEGO GROMADZENIA bogactwa".
A wniosek z takiej dedukcji jest jeden : nie liczy się żaden popyt i pobudzanie
tegoż popytu - liczą się wyłącznie ZDOLNOŚCI WYTWÓRCZE i takie usprawnienia
techniczne, kapitałowe i organizacyjne, które przynoszą POPRAWĘ ZDOLNOŚCI
WYTWÓRCZYCH NA JEDNEGO ZATRUDNIONEGO.
Tak właśnie rozwijały się państwa tworzące cywilizację techniczną - w każdej
dziedzinie działalności poprawiano tam produktywność zatrudnionego, począwszy
od rolnika, porzez dekarza, rymarza, szewca, a na wytwórcach silników
odrzutowych Rolls-Royce skończywszy.
A w XXwieku urodziło się mnóstwo lewusów i innych keynsistów i wymyślili, że
prawdziwe bogactwo to powstaje w drukarni pieniędzy - przecież każde dziecko o
tym wie.
Ciekawi mnie...
Od kiedy to miernikiem wartosci pracy czlowieka,jest ilosc tuszu jaka zuzywa
pieczatka czy dlugopis? :DDD
To moze jutro PRZYPOMNE swojemu technikowi oprogramowania (nazywanie
kogos "informatykiem" tylko z tego powodu,ze siedzi przy komputerze, steka,
marszczy czolo i cedzi po cichu przez zeby przeklenstwa jest sporo na wyrost),
ze to ja place za prad i ja place za sprzet.
On nie ponosi zadnych kosztow-w efekcie tego rozumowania nie dostanie ani
grosza.
"Szlachcic" a gdzie ty pracujesz? Musze sie podzielic tym odkrywczym podejsciem
co do wyceny pracy pracownika z twoim szefem. Koniecznie :DDD
Bo wydaje mi się, że gimnazjum to jest jak choroba. Skoro musisz przez to
przejść, przejdź jak najbardziej bezboleśnie. Wiek paskudny - ni to to, ni to
sio, pierwsze oznaki buntu + konieczność zaistnienia w nowym środowisku. Więc
najlepiej - pod kontrolą. W kontrolowanym środowisku.
W przypadku podstawówki i liceum (jako że są to okresy emocjonalnie
spokojniejsze) uważam, że środowisko typowe dla danej populacji jest dla moich
dzieci odpowiednie. Teraz mieszkamy w zamkniętym osiedlu, mamy znajomych z
pracy, z którymi spędzamy w określony sposób czas - stać nas na to, bo teraz
jest popyt na nasz zawód. A co będzie za 5-10-15 lat ? Nie kupię moim dzieciom
przyszłości, na to co teraz mają same będą musiały zapracować. Mimo, że widzę
je osiągające międzynarodowe sukcesy w biznesie czy nauce, to oni mogą sobie
życzyć zostać "proletariuszami" lub zwyczajnie coś nie wyjdzie. Dlatego
chcialabym, żeby wiedziały, że cały świat nie składa się z biznesmenów czy
adwokatów. Że można być fajnym człowiekiem, mieć wspaniały dom mieszkając we
czworo w jednym pokoju z kuchnią. I że to nie jest nieszczęście. Że pieniądze i
stanowisko nie są wyznacznikiem wartości człowieka i miernikiem szczęścia. Nie
chcę im tworzyć złoltej klatki, żeby potem się nie pogubiły. Że życzliwości
przełożonych, współkolegów nie kupią już rodzice tak jak kupowali życzliwość
nauczycieli.