Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Kilka uwag HCV jest gorszy od HBV dla pierwszego nie ma szczepionki, przed drugim można się zaszczepić. Myslę ze ta osoba która jest pielęgniarką wie na ten temat o wiele więcej. Nie spotkałem się z przepisem prawnym [ np bhp] zakazujacym takim ludziom pracy. Tak jak napisała koleżanka o tym zawsze decyduje lekarz wydając dopuszczenie do pracy na danym stanowisku wobec przeciwwskazań .
Chcę zwrócić uwagę na inny problem . wirusy B i C, oraz pozostałe nazywane wirusami nie B i nie C przenoszone są poprzez krew, płyny ustrojowe i drogą wertykalną. A więc mozna zarazić się tymi wirusami w trakcie stosunku płciowego, w innych krajach [ dawnych zachodnich] choroba ta jest na indeksie chorób wenerycznych. Wirusy te sa aktywne nawet w zaschniętej kropli krwi przez około 1 tydzień, giną w wysokiej temperaturze 100 /o C i wilgotnym wysokim środowisku, oraz w alkoholach.




Nie neguję Twoich doświadczeń, ale moje są inne. Byłem jakiś czas w KŁS, rozmawiałem z różnymi lekarzami. Opinie były bardzo różne. Problem polega na tym, że badanie pobranej krwi jest drogie. Wobec tego bada się wybrane próbki z danej partii. Taki sposób badania powoduje, że jakieś zarazki mogą być przemycone. To stąd biorą się afery co jakiś czas. Stacje krwiodawstwa lub szpitale bogatsze mogą sobie pozwolić na dokładniejsze badania, ale te zadłużone...Lekarze raczej w ostateczności decydują się sami przyjmować transfuzję krwi.

Drogi szperaczu...po prostu ręce opadają na to, co tutaj napisałeś:(. Nie wiem w jakich latach rozmawiałeś z tymi lekarzami, nie wiem też skąd wziąłes informacje o bogatszych i biedniejszych szpitalach przygotowujących krew do transfuzji, czy krwiolecznictwa. Jedno wiem, te informacje nie różnią się niczym od tych, które powtarzają sobie przeciwnicy krwiolecznictwa na zbiórkach, lub po zebraniu. A tam to nawet takie "zarazki są przemycane", że przez transfuzję można się zarazić łuszczycą, o czym przekonywała mnie jedna SJ, twierdząc, że powiedział jej to starszy, a on dobrze wie.(Pisałam już gdzieś o tym na forum.)
Prawda o krwiodawstwie w Polsce (tak w malutkiej pigułce) jest taka: w całym kraju jest 21 Regionalnych Centrów Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Podlega im 190 Oddziałów Terenowych. Nadzór specjalistyczny nad tymi placówkami, w oparciu o jednakowe standardy, prowadzi Zakład Transfuzjologii i Organizacji Służby Krwi. Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, jak również ich oddziały są samodzielnymi jednostkami nie związanymi z finansami szpitali. Z uwagi na opracowane i przez Polskę przyjętę przepisy: Rady Europy, Światowej Organizacji Zdrowia i Zrzeszenia Amerykańskich Banków Krwi, szczególowe standardy, pozyskiwania, badania i przechowywania krwi są jednakowe dla wszystkich, 21 Regionalnych Centrów Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Dlatego też, wyposażenie, finansowanie i wykształcenie zatrudnionych pracowników, musi być porównywalne we wszystkich oddziałach podległych Centrom.
Każda jednostka (a nie tak jak piszesz "wybrane próbki z danej partii" ) pobranej krwi jest badana na obecność markerów i czynników zakaźnych przenoszonych przez krew w tym na obecność wirusów przenoszonych przez krew (HIV, HBV i HCV).
Działalność polskiego krwiodawstwa reguluje również Sejmowa Ustawia o Publicznej Służbie Krwi.

Pozdrawiam cieplutko

Dosia
Użytkownik Noc_spokojna edytował ten post 2008-04-22, godz. 11:37



" />Ałaaaaaa, takie głupoty piszecie, że aż mnie boli


">Ale tak z innej beki, chłopie, zastanów się po co oddajesz krew? Osobiście daję tydzień swemu organizmowi nim oddaję krew. Nie palę wtedy i nie piję alko. Żeby miał czas oczyścić nieco krew. Bo później jak ktoś otrzyma tę krew to istnieje możliwość, że zasłabnie lub nawet dojdzie do powikłań. A jakoś nie to jest celem krwiodawstwa... A palę już ładnych pare lat, to jednak wytrzymuję.
Krew jest badana pod tym kątem, po prostu nie przejdzie dalej i nikt jej nie otrzyma.
Poza tym wątpię, żeby krew tabaczarza była bezużyteczna, palacza nałogowego owszem, ze względu na CO które wiąże się z jonami Fe w hemoglobinie bardzo silnie.


">Trzeba Monico, trzeba. Bo później idzie taki jeden czy drugi i odda krew tylko po to by mieć czekoladę albo dzień wolnego. A konsekwencje tego są. I możliwe że gorsze niż myśli. We krwi utrzymuje się stężenie danej substancji której nadużywamy,
Słyszałeś o czymś co nazywa się czasem połowicznego rozpadu ?


">Jeżeli mamy chęć oddania krwi to oddajmy ją w stanie mało zużytym i zanieczyszczonym. Bo kiedyś może nam się coś przytrafić i dostaniemy krew od takiego Łośka co palił np. Gandzię. A jakoś pacjent z flakami na wierchu i rechoczący na stole to nieciekawy widok...
Jeśli palił marihuanę w dzień pobrania krwi to raczej tej krwi nie użyją.
Jeśli palił marihuanę wcześniej to ilość THC w niej zawarta będzie tak mała, że nie "upalił" by się nią nawet chomik. Nie mówiąc już o tym, że większość THC ulegnie rozpadowi zanim taka krew trafi do pacjenta(chociaż trzyma się taką krew w chłodniach więc może to spowolnić proces rozpadu.)

">A jak wiadomo utrzymuje sie ona przez pół roku w krwi.
Oplułem sobie przez Ciebie monitor herbatą
Jeśli wszystkie lipid-soluable(nie wiem jak to jest po polsku, w każdym razie THC należy do substancji nierozpuszczalnych w wodzie) substancje według Ciebie się utrzymują przez pół roku we krwi, to nie mam pytań Po pół roku THC dawno by "wyparowało".
">yhm... Chyba ze tak, w takim razie nie ma przeszkód...
Są, marnuje się czas i kasę na strzykawki i igły które mogłyby być użyte w pobraniu krwi nadającej się do dalszego użytku, albo mogłoby zostać rozdane heroinistą w celu zmniejszenia rozprzestrzeniania się chorób przenoszonych przez krew(HCV, HIV)
Czy też użyte do napełnienia np. kartridża

[Dodano]

Btw, jeśli by dalej podążyć tą logiką to doszlibyśmy do wniosku, że każdy kto zapali joya jest przez pół roku upalony, chyba każdy wie, że po godzinie od palenia człowiek jest praktycznie "trzeźwy".



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)