Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Do naszej dyskusji dołączył Tadeusz A. Olszański. Oto jego uwagi na temat zastosowania miar hobbickich z LRRC we Władcy Pierścieni:


Przyjrzałem się bliżej zagadnieniu miar i nie przekonuje mnie teza, że Tolkien pisząc Władcę Pierścieni posługiwał się hobbickimi miarami odległości. Wprawdzie nie znam jeszcze A Reader’s Companion, ale sam piszesz [Galadhornie], że jest to wniosek autorów, który wszakże może być błędny. I dostrzegam silne argumenty na rzecz poglądu, że miary, podawane przez Tolkiena we Władcy Pierścieni są potocznymi, brytyjskimi miarami z jego czasów.

Rozdzieliłbym tu dwa zagadnienia: miary odległości (league, mile i yong) i miary długości (pozostałe). W tym drugim przypadku do przyjęcia jest pogląd, że we Władcy Pierścieni autor używa miar hobbickich, choć, o ile pamiętam, większość z nich na kartach powieści nie występuje. W pierwszym jest to bardzo trudne do obrony z wielu względów (także dlatego, że yong, jeśli dobrze pamiętam, także nie występuje w powieści).

Argument z Prologu przemawia raczej za moim, niż Twoim stanowiskiem. Prolog nie jest bowiem pisany (w wewnętrznej konwencji dzieła) przez hobbickiego autora Czerwonej Księgi Marchii Zachodniej, ale przez jej tłumacza/adaptatora/komentatora. Wynika to jasno z pierwszego akapitu tego tekstu, a dalej - z tego, że zawiera on informacje, przeznaczone dla czytelników, wiedzących o hobbitach niewiele lub zgoła nic. Uzasadnia to pogląd, że wymiary Shire podano tam we współczesnych jednostkach, znanych czytelnikowi. Skoro zaś tak, i skoro nie znajdujemy dalej wskazania, że miary, którymi posługują się bohaterowie powieści są inne, należy założyć, że te same miary stosowane są także w pozostałej części książki.

Nawet jeśliby przyjąć, że hobbicki narrator w warstwie opisowej posługuje się hobbickimi miarami, nie uzasadnia to wprowadzenia ich do dialogów między Dużymi Ludźmi. Istotna jest tu zwłaszcza pierwsza rozmowa Aragorna z Éomerem: zdumienie tego drugiego wyczynem Trzech Towarzyszy byłoby niezrozumiałe, gdyby miało chodzić o staje hobbickie: przebycie niecałych dwustu kilometrów w ciągu czterech dni to wielki wysiłek, ale jedna nie – czyn godny pieśni (nieco poniżej 50 km dziennie); co innego czterdzieści pięć staj (angielskich), prawie 550 km. Skąd zresztą Marszałek Marchii miałby znać miary hobbickie?

Kolejny argument, już słabszy: któryś z biografów/komentatorów Tolkiena pisał, że „projektując” przemarsze wojsk posługiwał się on regulaminami armii brytyjskiej, operującymi rzeczywistymi miarami. Argument byłby mocniejszy, gdyby porównać te dane z powieści z odpowiednimi regulaminami, czego nie mam jak zrobić.

Wreszcie ostatnie: w świetle dotychczasowych informacji nie można orzec, czy notatka o hobbickich miarach jest materiałem „nadmiarowym” (jak fragmenty, wykreślone z Dodatków pod presją wydawcy), czy też - odrzuconym (niewykorzystanym) przez Tolkiena z tych czy innych powodów. Myślę, że to w pierwszej kolejności należałoby wyjaśnić.

Co do samych jednostek miar i ich nazw:

Nie do przyjęcia jest „wiorsta” na yong; wiorsta to mila rosyjska, 1066,78 m, miara występująca w licznych dziełach tłumaczonych z rosyjskiego, a i w polskiej literaturze chyba też. Proponuję posłużenie się równoległą nazwą, podaną przez samego Tolkiena: „półmila”. Obok tego można wprowadzić spolszczenie „jonga”, analogiczne do „mili” (z „ligą” nie da się tego zrobić ze względu na utrwalone znaczenie tego słowa w polszczyźnie, a szkoda)
„Zagon” jako odpowiednik run jest niezręczne, przede wszystkim dlatego, że dziś kojarzy się on z miarą powierzchni, nie odległości (a historyczny zagon liczył 134 m); run to także „runda”, „komplet”; może pójść w tym kierunku? Ale nie mam pomysłu. Chyba że - bez związku językowego - wprowadzić staropolski „sznur” (44,5 m, więc długość zbliżona).
Abain może zostać niespolonizowany (podobnie jak sullong); jego długość jest zbliżona do rod, ale tej nazwy Tolkien użył dla innej miary.
2 pace składają się na gait, podobnie 2 steps na fathom. Ale gait to wg Tolkiena to samo, co rod, „pręt”, więc można uniknąć niezręcznego „dwukroczka”, wprowadzając tę nazwę (choć historyczny rod to 5,5 jarda). Unikniemy też wtedy niezgodności (kroczek - dwukroczek, ale krok - sążeń).
Czy zamiast „sążnia” nie wprowadzić bardziej archaicznego „sięgu” (nom. „siąg”)?

Wreszcie moja wątpliwość co do „zagrody”. Jako miara długości brzmi to mało sensownie, a i określenie (Bree tigh) chyba nie musi znaczyć „jednostka miary, występująca w Bree”, zwłaszcza w kontekście, którym jest przelicznik mila/staja. W żadnym moim słowniku nie znajduję tego słowa.



Jako, że o Izraelu ostatnio BARDZO głośno, zamieszczam opis bardzo dobrego, izraelskiego czołgu - MERKAVA

Izrael jest krajem o powierzchni ok. 21 tys. km2 zamieszkałym przez niemal 5 mln ludzi. Większość z nich (ok. 85%) stanowią Żydzi, pozostali to głównie Arabowie. Armia liczy ok. 170 tys. żołnierzy, z czego 120 tys. to poborowi. Do wojska powoływani są tylko obywatele narodowości żydowskiej i druzyjskiej. Służba trwa 3 lata dla mężczyzn oraz 2 lata dla kobiet. Izrael nie publikuje oficjalnie danych liczbowych dotyczących swoich sił zbrojnych, a przedstawione szacunki są wynikiem ocen ekspertów zachodnich.

Ze względu na konflikty z sąsiadującymi państwami oraz trudności w pozyskiwaniu broni zza granicy Izrael posiada bardzo dobrze rozwinięty przemysł zbrojeniowy, którego wyroby zyskują bardzo pochlebne oceny na świecie. Państwo to jest także producentem czołgów własnej konstrukcji oraz posiadło w wysokim stopniu umiejętnosć modernizacji importowanych (bądź zdobytych w walce) wozów bojowych (np. podwozie T-55 posłużyło do stworzenia transpotrera opancerzonego Achzarit).
Ogólnie sytuacja Izraela jest nie do pozazdroszczenia. Jak wspomniałem, izraelska armia liczy ok. 170 tys. żołnierzy w czasie, gdy armie sąsiadów tego małego państwa przedstawiają się następująco: Egipt 450 tys., Syria 420 tys., Jordania 86 tys., Liban 10-15 tys. żolnierzy. Nie trzeba chyba dodawać, że z wszystkimi tymi państwami Izrael miał lub ma na pieńku. Aby tę sytuację zdecydowanie poprawić na swoją korzyść izraelscy inżynierowie stworzyli czołg o nazwie Merkava, który wszedł do użytku w kwietniu 1979 roku. Obecnie jest to czołg, który nie ma sobie równych na Bliskim Wschodzie. Jest to najlepiej przystosowany czołg do działań pustynnych na świecie.

Biorąc pod uwagę brak wcześniejszych doświadczeń Izraela w dziedzinie projektowania i budowy czołgów jest to sukces wielkiej miary. Nie jest to czołg, który charakteryzowałby się rewelacyjną zwrotnością, czy też potężną siłą ognia, ale za to jego pancerz to marzenie czołgisty. W czasie walk nigdy nie udało się nieprzyjacielowi zabić załogi tego czołgu. Szczególny nacisk położono na zabezpieczenie najbardziej narażonej na atak w czasie walki części czołgu: jego przodu. W związku z tym zastosowano nietypowy dla czołgów układ konstrukcyjny, mianowicie silnik wraz z układem napędowym umieszczono w przedniej części czołgu, a dopiero za nim przedział załogi. Przy takim rozwiązaniu pocisk kumulacyjny musiałby najpierw przedrzeć się przez gruby pancerz przedni (z reguły najgrubszy u czołgów), następnie przez cały blok silnika i na końcu przez jeszcze jedną płytę pancerną. Obecnie nie ma takiego pocisku konwencjonalnego, który mógłby sprostać temu zadaniu (dowiedzione w walce). Wieża czołgu ma kształt długiego klina co sprzyja rykoszetowaniu pocisków (czołowa powierzchnia wieży ponad kadłubem wynosi zaledwie 1m2). Jakby tego było mało dodatkowo niewielkie powierzchnie wieży w różnych płaszczyznach utrudniają skuteczny ogień przeciwko Merkavie. W wersji Mk.3 zastosowano już modułowy (wymienny!) warstwowy pancerz laminowany o znacznie lepszych parametrach ochronnych. Boki Merkavy są chronione przez metalowe fartuchy, które powodują wczesniejsze detonowanie pocisków kumulacyjnych. Nietypowe jest również w Merkavie rozmieszczenie amunicji. Nie umieszczono jej jak to jest przyjęte w większości czołgów w wieży, ale w tylnej częsci kadłuba. Oprócz tego naboje pakowane są w specjalne pojemniki co zmniejsza do minimum możliwość penetracji własnej amunicji przez wrogi pocisk. Zabezpieczając się przed wybuchami min, dnu kadłuba nadano kształt litery V, co sprzyja rozpraszaniu fali uderzeniowej. W wersji Mk.2 na obwodzie tylnej części wieży zostały zawieszone łańcuchy stalowe stanowiące ekran przeciwkumulacyjny dla przestrzeni pomiędzy tyłem wieży a kadłubem. Gdyby nie zainstalowano tego ekranu to wskutek wybuchu wieża zostałaby najprawdopodobniej oderwana od kadłuba. Sama wieża jest przesunięta w tył pojazdu, dzięki czemu armata wystaje dużo mniej przed przednią krawędź kadłuba niż w innych czołgach. Umożliwia to jazdę po nierównościach bez odwracania wieży.
Rzecz warta uwagi: po usunięciu 50% nabojów (tj. 45 szt.) do armaty w przedziale ładunkowym Merkava może zmieścić nawet 10 żołnierzy, którzy mogą się desantować przez tylni właz. Jak dobrze Merkava jest przystosowana do współdziałania z piechotą może świadczyć m.in. zainstalowanie zbiornika z wodą dla piechoty w przedziale ładunkowym (oprócz tego każdy z członków załogi ma swój zbiornik z chłodzoną wodą), zainstalowanie telefonu wewnętrznego za pomocą którego piechota posuwająca się za czołgiem może porozumiewać się z załogą czołgu, przystosowanie tylnego włazu do wykorzystania jako rampy dla np. rannych żołnierzy.
Izraelski "Rydwan" ma bardzo dobry system przeciwpożarowy reagujący zarówno na ogień, jak i na wybuch paliwa lub oleju. Czas zadziałania systemu = 80 milisekund!
Podstawową jednostką ognia Merkavy jest armata 105 mm (w wersji Mk.3 120 mm). Dodatkowe uzbrojenie stanowią: sprzężony z wieżą karabin maszynowy kalibru 7.62 mm, dwa karabiny maszynowe zamocowane na wierzchu wieży również kalibru 7.65 mm oraz obsługiwany z wnętrza czołgu moździerz, co jest absolutnym ewenementem. Na to wszystko składa się jeszcze nowoczesny system kontroli ognia z przelicznikiem cyfrowym, laserowym dalmierzem oraz zespołem czujników do pomiarów takich parametrów jak: prędkość wiatru, temperatura powietrza czy predkość obrotu wieży. Oczywiście nie można nie wspomnieć o pewnej wadzie tego cudownego czołgu: mianowicie Merkava nie jest przystosowana do pokonywania przeszkód wodnych o głebokości większej niż 2 m. No, ale czy ktoś widział w Izraelu rzekę do forsowania której trzeba by było coś przystosowywać?

Ocenia się, że w armii izraelskiej jest obecnie w użytku ok. 800 szt. Merkavy w trzech wersjach rozwojowych.


Dane techniczne Merkava Mk.3
Masa - 61
Załoga - 4
Długość kadłuba [m] - 7,60
Szerokość [m] - 3,70
Wysokość maks. [m] - 2,76
Prześwit [m] - 0,53
Maks. prędkość po drodze [k./h] - 55
Przyspieszenie 0-32 km/h [s] - 10
Zasięg [km] - 500
Nachylenie wzdłużne podłoża [%] - 70
Nachylenie poprzeczne kadłuba [%] - 38
Przeszkoda pionowa [m][ - 1,0
Kaliber armaty [mm] - 120
Jednostka ognia [szt.] - 50
Karabiny - 3x7,62
Wspólczynnik mocy [kW/t] - 14,6
Kąt podniesienia armaty [st.] - +20/-9









Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)