Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Nauczyciel, ktory poznaje dzieci nie może różnicować materiału. Robi
się to dopiero po miesiącu, dwóch. Potem może wprowadzić
indywidualny program pracy z uczniem zdolnym (jeśli takowy posiada).
Zachowanie synka musisz monitorować i korygować. Dzieci idąc do
szkoły często zmieniają się trochę na gorsze, jest to wynik bardzo
dużego stresu, jakim jest właśnie pójście do szkoły, kontakt z
nowymi kolegami i nauczycielami.



Zaborczy 15 latek.Co robić?
Witam serdecznie wszystkich którzy zechcą przeczytać o moim problemie .
Mam 15 letniego syna,nie chce się uczyć a ja zupełnie nie wiem co robić.Jak go
do tego zachęcić.Poza tym strasznie się stawia ,potwornie buntuje.Młody chodzi
do społecznego gimnazium jest to szkoła gdzie w klasach jest niewiele uczniów
dokładnie 9 osób.Pierwsza klasa jakoś poszła ale teraz u drugiej tragedia 6
jedynek na półrocze.Jego zdaniem w szkole za cięzko i chce wracać do
publicznego bo tam nie będzie musiał tyle się uczyć.Naszym zdanie szkoła
wymaga tak samo program ten sam tyle że większy nadzór nauczycieli są w stanie
sprawdzić kazdą prace domową i przepytać każdego ucznia.
Syn jest zdolny jak chce potrafi się nauczyć ,przylożyć i przygotować .Tylko
potwornie leniwy i uparty.Powiedzcie co robić jak mu pomóc,jak
dotrzeć?Zabraliśmy już komuter ,a po wczoraj telewizor sam wyniósł z pokoju i
powiedział że i tak nie będzie się uczył.
Czasem ma jakies przebłyski i trochę posiedzi nad książką ale nie przynosi to
dużego rezultatu.
Wczoraj nie pozwoliłam obejżeć filmu bo umówiliśmy się wcześniej że o 17
siadamy do lekcji(ja do swoich książek bo się uczę jeszcze on do
swoich)rezultat nie odzywa się do mnie ani do nikogo innego z rodziny ,wyniósł
telewizor z pokoju i powiedział że do książek nie zajrzy i koniec.
Proszę może macie tez takie problemy bo chyba zwariuję



Niestety nierzadko mysla tak i nauczyciele o dzieciach
mlodszych.Dzieci,pamietaj, bywaja dociekliwe, niesamowicie
inteligentne i wcale niepowiedziane, ze nie dadza rady wpedzic
nauczyciela w kozi rog, tym bardziej jesli trafia na takiego, co to
sztywno programu szkolnego sie trzyma i ma ograniczone horyzonty
Rola nauczyciela jest ( nawet gdy nie ma szans na kolko etc.)
NAPROWADZIC ucznia, wychwycic jego talenty
nikt tu nikogo nie zmusza do pracy za friko, jak piszesz
Nie rozumiesz niuansu?
Ja po prostu obserwuje reakcje, ze nie dosc, ze sie ucznia zdolnego
stopuje, to jeszcze zaczyna mu sie wmawiac, ze wcale taki zdolny nie
jest



Nasze szkoły nie są przystosowane aby pracować ze słabymi jak i
bardzo zdolnymi uczniami. Wszyscy uczniowie przerabiają ten sam
program na tym samym poziomie. Jeżeli zdolny uczeń coś osiąga to
wyłącznie swoją właną pracą W DOMU. Istnieje coś takiego jak
Indywidualny Tok Nauki dla zdolnych uczniów. W praktyce ,żeby
otrzymać ITN to trzeba przejść przez biurokratyczną ewaluację, która
trwa 6 miesięcy! Jeżeli uczeń zostanie zakwalifikowany na ITN to
okazuje się, że szkoła nie umie zorganizować takiemu uczniowi zajęć
i uczeń pozostawiony jest samemu sobie.



jestem nauczycielem i popieram pomysł dodatkowej godziny pracy.
uczeń słaby, którego nie stać na korepetycje powinien móc przyjść do
nauczyciela na konsultacje.tylko, że nie na pomoc słabym i zdolnym
uczniom przeznaczana jest ta godzina, ale na idiotyczne kółka, bo
musimy pisać programy, prowadzić dzienniki itp. Poza tym
przypominam, że nie każdy nauczyciel ma pensum 18 godzin (np:
świetlica - 26h, biblioteka - 30h).



Jak gimnazja wybierają sobie najlepszych uczniów
Tak, egzamin ze zdolności języtkowych do klas dwujęzycznych to selekcja -
mówię to z pełną odpowiedzialnością, ponieważ sama kiedyś zdałam taki egzamin
i pięć lat później ukończyłam dwujęzyczną klasę. Ale ta selekcja naprawdę JEST
KONIECZNA. Czemu..?
Jeśli klasa ma być naprawdę dwujęzyczna, jeśli trzonem jej programu ma być
BARDZO INTENSYWNA nauka języka, to odpowiedzialny dyrektor może przyjąć do
niej tylko dzieciaki z dobrymi wynikami takiego testu - osoby mniej uzdolnione
językowo po prostu nie będą w stanie poradzić sobie, nieważne ile pracy włożą,
zawsze będą na szarym końcu lub będą miały problemy z zaliczeniem języka.
Z moich doświadczeń wynika jasno, że przez 5 (a dziś ledwie 3!!) lata wspólnej
nauki nieistotne staną się początkowe różnice w poziomie wiedzy z polskiego
czy matematyki. Ale ilość punktów na teście predyspozycji językowych zawsze da
się odczytać z ocen w języka.



Nie mam tego w d..., ale ... w/g mnie (uczę w gimnazjum) powinno się
dzielić klasy na tekie, w których dziciaki chcą się uczyć (I
ODRABIAĆ ZAD. DOM.)!) i na takie, w których dzieciom wystarczy, ze
bedą sobie siedziały... i zachodzenie do szkoły dostawały pozytywne
oceny. Taka jest niestety rzeczywistość. I nie trzeba durnych
programów pracy z uczniem szczególnie uzdolnionym, bo wiemy dobrze,
że same zdolności to mało - praca, systematyczność, samozaparcie...
to procentuje. Wiem, bo oprócz tego,że uczę mam osobiste dzieci
(nie - wybitnie zdolne) ale zdolne i osiągają świetne wyniki. A
olompiady przedmiotowe... kuratorium lepiej niech o nich nie mówi,
bo na podkarpaciu - to kuratorujna porażka - co test to błędy..i to
co roku!



Nie zmuszajmy dzieci do wyścigu szczurów
Nie mam nic przeciw gimnazjom przy lo. G16 to dobre gimnazjum, uczy
sie tam moj syn, i nie widze, aby jakos specjalnie sie przemeczal,
wyjatkowo duzo uczyl itp. Natomiast on sam stwierdzil, ze cieszy sie
ze wybral ta szkole. Ktoregos razu poszedl w swoim mundurku do
rejonowego swojego g, do starych kolegow z sp, cos zalatwic w
szkole. Wrocil w lekkim szoku, kiedy to koledzy na widok mundurka
zaczeli go wyzywac od kujonow i szturchac...
Drodzy entuzjasci rownosci! O to wam chodzi? To jest to wlasnie
zycie i rzeczywistosc, z ktora maja sie dzieci zapoznac?

jestem zdania, ze powinny byc szkoly dla wybitnych. Niech sobie
beda. Nie przekonuja mnie argumenty pseudospoleczne, wychowawcze itp.

dziwi mnie natowmiast to, ze najwyrazniej jedynym pomyslem na to,
zeby rejonowe g byly lepsze jest to, aby uniemosliwic zdolnym
uczniom sp wyjscie do innej szkoly..

A moze tak laskawie pomyslec o poprawie jakosci nauczania w
rejonowych g? nie oszukujmy sie - nie wszyscy nauczyciele tam sa z
powolania i nadaja sie do pracy z ta specyficzna grupa wiekowa.

jest kilka dobrych rejonowych g - a wiec mozna. Moze najpierw
uczciwie ustalmy, co powoduje, ze mamy tak duzo zlych g? I sensowny
program naprawczy wprowadzmy? Bo zgadzam sie, ze tam praca jest
ciezsza i czesto sukcesem jest to, ze uczen w ogole na zajecia
przychodzi.. Ale to jest problem calkowicie niezalezny od tego, ze
istnieja bezrejonowe G..



> Realizacja tego pomysłu wymaga dostosowania programów nauczania,
> tj. oparcia ich o wolne podręczniki.
Nie widzę związku z licencją na podręcznik, a szczególnie
nie widzę powodu, by nie ustalić uczciwego sposobu
płacenia wydawnictwom przez _szkoły_ (ministerstwo)
za wykorzystywane podręczniki. Jak w szkole jest 100
uczniów uczących się matematyki, to wiadomo, że trzeba
wybranemu wydawnictwu zapłacić za licencję na 100 uczniów.
A jeśli jakiś dorosły sobie ściągnie taki podręcznik,
to i tak mógłby od jakiegoś dziecka pożyczać,
więc co za różnica?

> Z tym programowaniem w C++ - gruba przesada :P.
Raczej nie - bo ten laptop ma wystarczyć na lata nauki,
a nie tylko w podstawówce.

> Nauke programowania nalezy zaczynac od Pascala, o czym
> bardzo wielu wie i niewielu z tym dyskutuje.
Raczej wskazuje się na Logo, a nawet Baltie'go,
chociaż nie mówię, że Pascal za trudny...

> a) wydawnictwa straca duzo pieniedzy
Nie rozumiem, dlaczego.

> b) wielu nauczycieli straci prace
To nie jest takie oczywiste, bo nikt nie zrobił analizy
zapotrzebowania szkoły działającej w oparciu o system
kursowy, realizującej alternatywny program wychowawczy.

> c) samorzady beda musialy wydac wiecej pieniedzy na mniej liczne klasy
Biorąc pod uwagę, że system klasowo-lekcyjny rozlatuje się
z powodu nierównomiernego tempa przyswajania wiedzy
poszczególnych uczniów (bo uczeń zdolny przestanie wreszcie
być rarogiem), to co tu mówić o klasach i ich liczebności?

> d) rozne osoby beda zgorszone tym, ze mniej zdolne dzieci
> oddziela sie od dzieci bardziej zdolnych
Właściwie, to _wszystkie_ dzieci w jakimś momencie się
oddzielą, bo jedno szybciej przejdzie tabliczkę mnożenia,
a inne początki państwa polskiego. I cóż w tym gorszącego?

Obawiam się, że moje pomysły nie mają szans z innego powodu:
w edukacji decydują dziadkowie którzy klasy szkolnej
nie widzieli od pół wieku. Ci wszyscy metodycy-teoretycy,
twórcy programów nauczania, kuratorzy itd. nie mają kontaktu
z rzeczywistością absolwentów. W związku z tym nie widzą
potrzeby dokonywania prawdziwych zmian. Zwapniałe mózgi
tak zesztywniały, że nie wyobrażają sobie skutecznego
działania innego niż szwejkowskie "siano-słoma".



joanna2909 napisała:

> Totalna bzdurą jest myślenie że w takiej klasie nauczyciel będzie
> mógł poświęcić czas na rozwój uczniów ,ma taki sam program i tyle
> samo czasu na jego realizacje

Nie program, a "minimum programowe", które MUSI zrealizować, żeby przygotować
uczniów do egzaminów. To tak jak z omawianiem "Krzyżaków"-jedni mogą omówić
jedynie fragmenty (bo byli zbyt leniwi żeby przeczytać całość), a inni całą
książkę. Tu i tu minimum zostanie zrealizowane, a kto więcej z tego wyniesie?
Biorąc pod uwagę objętość materiału w LO, czasem nawet to minimum jest trudno
zrealizować, a z uczniami zdolnymi (czyt. pracowitymi) materiał przerabia się
szybciej (bo nie trzeba robić X lekcji o rysowaniu wykresu funkcji tylko
wystarczy jedna i solidnie odrobiona praca domowa)


joanna2909 napisała:

> W szkole powinno istnieć takie zjawisko jak pozytywny przykład i
> pomoc koleżeńska, klasy powinny być zróżnicowane ,a słabszych
> uczniów powinno się sadzać w ławkach z tymi którzy sobie dobrze
> radzą .

Bzdura! Widziałem takie eksperymenty- zazwyczaj "korzyść" odnosi ten bardziej
leniwy(tzw. "mniej zdolny"), bo może ściągnąć zadanie domowe, czy na klasówce.
Proponuję zrezygnować z podobnej "dyskryminacji" na lekcjach wychowania
fizycznego i kazać tym lepszym biegać wolniej co by reszta nie poczuła się
dyskryminowana.

> To co się dzieje to jest dyskryminacja
> Trzeba uczyć równać do najlepszych ,a nie tworzyć podziały .

Nie każdy musi być lekarzem, naukowcem, adwokatem, inżynierem. Nie każdy jest
zdolny tak jak nie każdy musi biegać szybko albo kopać celnie piłkę na wf-ie



> Uczenie się z laptopem, po lekcjach - laptop do odrabiania pracy
> domowej. Na lekcji - tablica elektroniczna, w domu - e-podręcznik.
Widzisz nie to, co trzeba. To nie papier
cię uczy, to nie z książek się uczysz.

Uczysz się czytając drukowane teksty,
oglądając rysunki lub wypełniając testy
i porównując je później do klucza odpowiedzi.

Posługując się komputerem robisz to samo,
tylko inaczej - dzięki odpowiednim programom.
To nie komputer jest ważny, tylko działanie.
Możesz czytać tekst, możesz go wysłuchać,
możesz oglądać rysunki (i to nie jeden ani
trzy, ale ogromne ilości), obejrzeć prezentację
albo filmik, możesz zrobić test albo kilka
testów dla tego samego zakresu materiału
nie niszcząc kilogramów papieru. Papierowe
ćwiczenia kupione w księgarni są zawsze
za drogie albo zbyt niewystarczające.

Piszesz, że drukujesz wszystko, co pobierasz
z Internetu. Gratulacje! Niedługo będziesz
miał bibliotekę, której Czartoryscy by ci
zazdrościli.

To nie jest kwestia "uatrakcyjnienia" zajęć,
ale różnych zdolności. Jeden czyta szybko, drugi
wolniej, jeden biega szybko, drugi wolniej,
jeden uczy się słuchając, drugi musi przeczytać,
trzeci woli zrobić samodzielnie notatkę (też żeby
się nauczyć). Dlatego różne sposoby "dotarcia"
z wiedzą do ucznia/studenta sprawdzają się
w różnych sytuacjach.
Nie ma nic złego w wysłuchaniu wiersza zamiast go
czytać. Gra planszowa też może być przydatna w nauce.
A programy na kształt gier komputerowych to po prostu
morze możliwości!



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)