Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

liczby???
mój chłopak we wrocku jak nieźle przyciśnie to nawet 4 tysiaki zarobi miesięcznie jakbym znalazła podobna prace to na pewno bym tyłka z Polski nie ruszała bo po co mieszkanie sie opłaci jest co jeść na piwo tez starcza troche na przyszłość się da uzbierać po co więcej
stawka na godzine?? nie wiem
jakichś wymagań nie mam dla mnie bardziej liczy się to czy praca mnie wciągnie czy mi sie podoba i czy sie spełniam zawodowo

najgorsze w wyjazdach jest to że ludzie czasami nawet po studiach jada za granice na zmywak robia za kasę za którą rodowici mieszkancy danego kraju nie kiwnęli by palcem po prostu cofaja sie w rozwoju sa tez tacy co po harówce na zachodzie przyjeżdżaja z powrotem i obnosza sie z kasa którą zarobili sprzątając komuś chate nie chodzi mi o sama prace tylko o postawe wielu osob dla mnie jeżeli jechać za granice do pracy to do takiej która by mnie rozwijała gdzie mogłabym zdobyć doświadczenie dodatkowe wykształcenie a nie cofac sie w rozwoju (co po studiach wyższych mam siać ogórki???spoko niby żadna praca nie hańbi ale po co chodzić do szkoły jeżeli ma się zamiar stać w miejscu)

mam paru kumpli ktorzy wyjechali i wrócili. Nie opłacało im sie jeżdzić za granice bo w Polsce maja na reke tyle samo skoro połowa kasy zarobionej za granica idzie na dojazdy
myślę że z uczciwej pracy w Polsce da się wyżyć trzeba tylko się postarać
ja na razie z Polski się nie ruszam (chyba że na wakacje na wycieczki:P)



Eeeeeeeeeej, ludzie, nie zniechęcajcie dziewczyny...

W Bałtyku <a to nim się głównie zajmujemy> nie ma, niestety, delfinów, więc trudno o pracę z nimi. Mamy natomiast foki i z tego co wiem, to tu już są jakieś możliwości: wolontariat w wakacje, praca w ciągu roku. Wiem, że jeden ze studentów II roku <ochrona danych osobowych > pracuje w weekendy jako trener <czy coś takiego>, więc, jak widać, tak źle to nie wygląda.

A delfiny... Być może udałoby Ci się wyjechać na jakieś stypendium za granicę, gdzie jest jakiś ocean i większe pole do popisu i tam próbować...

Możesz też założyć w okolicach 3miasta delfinarium i wtedy nie byłoby żadnego problemu

"Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem, i tak zawsze, aż do końca" J. Conrad

Pozdrowionka



ja chciałabym wyjechać na wakacje do pracy za granice....ale...nio...w przyszłym roku

a nie wiecie może od jakiego wieku można już jechać?(ja słyszałam,że jak się ma ukończone 16 lat...czy to prawa?)



Już coraz więcej Polaków na Wyspach.. jak tak dalej pójdzie to chyba powstanie województwo londyńskie

Żarty zartami ale rzeczywiście mnóstwo ludzi musi wyjeżdżać zagranicę do pracy, bo w Polsce nie ma warunków - a potrzeby finansowe - jak każda z nas wie są duże.
Lilkukrotnie spędzałam wakacje pracując za granicą - zawsze w Niemczech, było ciężko ale nie żałuje- zawsze trochę grosza wpadło, a w Polsce wówczas nigdzie bym tyle nie zarobiła. Między innymi zaoszczędziłam sobie troszkę na weselicho



A Ty nie mozesz porozmawiac z własnym ojcem dlaczego tak właśnie jest ??? Skąd my mamy wiedzieć jakie pobudki kierują zachowaniem Twojego ojca. Usiadz i na spokojnie pogadaj z nim, że chciałbyś teraz coś zobaczyc innego, nowe miejsce za granicą itd. To, że ojciec ma 3 tyś na wakacje to nie znaczy, ze Ty masz sie nimi rozporządzać co zrobic. On pracuje- on decyduje. Pójdź do pracy, zarób i jedz chociazby do Brazylii.



wiecie mi się podoba ze pomalowali przedszkole koło szpitala.. nie są to może najlepiej dobrane barwy, ale rpzynajmniej jest kolorowo a nie szaro.. przydałoby się namalować Kubusia Puchatka, albo Myszke Mickey na ścianie przedszkola ( o ile dzieci jeszcze wiedzą co to za postacie )
dobra sama założyłam ten temat, więc na początku wakacji koło lipca ( o ile nie wyjade do pracy za granice) postaram sie zorganizować jakiś plener malarski dla dzieciaków, potem spróbuje zorganizowac aukcje a kasę z tego przeznaczy sie na pomalowanie przedszkoli.. kto by mnie poparł? i pomógł mi dopilnować dzieciaków?
od razu zaznaczam nie trzeba umieć rysować
wiecie jestem za zarobieniem pieniędzy bo ne wierze ze w kweście publicznej ktoś wrzuciłby jakis grosik do puszki...




I co? będziesz następną, która wybywa na zachód na robotę.
Nieładnie...


Pojade za rok na wakaje, pewnie, zarobie sobie moze na lepszego laptopa. Ale nie biore pod uwage pobytu dluzszego niz 2 mies. ;/ Pare moich znajomych tez mialo jechac TYLKO na wakacje i juz nie wrocilo. Na szczescie mi to nie grozi, sama nie pochwalam dlugich wyjazdow za granice do pracy. Glupota, a potem wszyscy narzekaja, ze Polska sie nie rozwija, eee, szkoda gadac.



Szczerosc, oczywiscie ze tak, ale jak mowie wazna jest granica..
Co do mojego proboszcza..Powiem Ci tak, bardzo dobry czlowiek, sam jezdzil jeszcze do niedawna do pracy za granica w wakacje, zeby troche pieniedzy dorzucic do parafialnego budzetu. Mysle, ze jako gospodarz parafii jednak wie o co chodzi w kwestiach finansowych.
Giertych i jego obalanie teorii ewolucji to jest kompletna porazka, ten czlowiek naprawde powinien przestudiowac pare rzeczy, zanim sie wzial za obalanie jednej z najwazniejszych teorii. Z tego co sie orientuje z wyksztalcenia biologiem,ale o ewolucji to ma marne pojecie. Nie porownywalbym go jednak do mojego proboszcza
JP II w 2002 roku nie byl, az tak schorowany, jak pod sam koniec swojego zycia.




Lekko odbiegajac od tematu, nie zauwazyliscie, ze w Polsce piecioletnie auta maja przewaznie 100-200kkm, dziesiecioletnie 200kkm, pietnastoletnie 200kkm, dwudziestoletnie 200kkm?
I w ogole pelno wszedzie aut z rocznym srednim przebiegiem 10kkm...
A moze ten przebieg to taka dziwna granica, poza ktora licznik przestaje nabijac;)


ja tam sobie mysle ze te wszystki vw ople itd z poczatku lat 90 ktore maja po 150 tys przejechane to maja min 2 razy tyle wiem po swojej pyzi wiem ze nei byla goniona duzo normalna jazda nawet nie na codzien potem jak przyjechala do kraju jak dziadek ja od znajoma przywioz to tez jezdzil nia normalnie do pracy w wakacje nad morze i ma orginalny lioznik nie cofany i jego stan to 301325 w tym od 4 lat na sekwencyjnym lpg z elektrycznym wtryskiem gazu wiec instalka nizla

[ Dodano: Pią Gru 01, 2006 10:13 pm ]



Też jestem muzykiem i boli mnie gdy pomyślę, że moja praca zostanie skradziona i rozpowszechniona tak czy inaczej. Poza faktem że ludzie pożyczają sobie płyty osobiście, zawierają także znajomości przez internet i w ten sposób także wymieniają się swoimi zasobami. Z rozpowszechniania muzyki korzyść bywa taka, że nawet jesli tracisz dużo pieniędzy na nielegalnym rozpowszechnianiu, zyskujesz dużo fanów i masz szansę na więcej koncertów bo twoja muzyka jest lubiana.
A co do wymieniania się ze znajomymi, także internetowymi, granica między naturalnym pożyczaniem sobie czegoś, także przez internet, a piractwem jest wtedy gdy seeduję nie dla jednej osoby, a dla 14 ludzi z państw, o których nawet czasem nie słyszałem.
Protokół gg pozwala przysyłać sobie pliki przez internet, oczywistym jest że ludzie nie przesyłają sobie poprzez niego tylko zdjęcia z wakacji. Ale taką wymianę uznałbym jeszcze za naturalną. W Necie znając numer gg osoby, to tak jakbyś znal ją osobiście, rozmawiasz z nią na różne tematy i czasem możecie sobie coś pożyczyć. Nie ma w tym nic złego. Problem zaczyna się gdy nie masz osobistego kontaktu z osobą, od której ściągasz, anonimowo pobierasz torrenta i po kilku godzinach/dniach masz na dysku to co chcesz.
Jedyny uczciwy sposób na pobieranie czegoś przez Net to posiadanie dużej liczby prawdziwych znajomych w Internecie i kanały na których są tylko dwie osoby, które ufają sobie na tyle by poświęcić swój czas i łącze na podzielenie się z internetowym przyjacielem.
P2p i inne systemy stały się nielegalne bo są otwartymi, bezosobowymi kanałami w sieci i przyzwyczaiły nas do wygody nie posiadania przyjaciół, a tylko ściągania. Trochę to smutne, wiele tracimy ściągając od bezosobowego seeda, z którym nigdy nie odbędziemy interesujących pogawędek.




Nie każdy jest idealistą, doświadczenia też mamy różne i ja rozumiem, że można uważać, że najważniejsze, żeby dziecko dało sobie w życiu radę. I ja tak rozumiem posty Jagny. I jej potrzebę, żeby dało sobie radę, w razie czego bez jej pomocy. A w kwestii wyborów, nie zamierza decydować, ale być obok...no i ma prawo powiedzieć co o tym myśli, oraz jakie mogą być konsekwencje.
Nie mam też wątpliwości, że ze swojej strony, jak dziecię zaliczy falstart, to mu pomoże, ale postawienie granic i prośba/sugestia/nacisk "wybierz mądrze", są zrozumiałe.
Sama to w pewnym sensie przerobiłam, jak się okazało, że muszę studiować rok dłużej, bo zmieniłam temat pracy magisterskiej (pod koniec pierwszego semestru piątego roku)...mama powiedziała, "Twoja decyzja, przepraszam, ale musisz się utrzymać sama, jak będzie ciężko, mogę CI trochę pomóc, ale nie stać mnie na więcej".


ulla, ja natomiast mam doświadczenie domu, w którym nie było pieniędzy na wakacje, ale na wykształcenie (w sensie utrzymywanie dorosłego, studiującego dziennie dziecka, kursy językowe i inne takie) były zawsze

nie usłyszałam przy tym żadnego komentarza względem wyboru kierunku, ani na etapie szukania, ani już po wybraniu (a na prawo poszłam, bo koleżanka szła, przedtem miałam bardziej oderwane od rzeczywistości pomysły), nie było żadnej rozmowy względem tego, co miałoby się stać po skończeniu studiów, decyzję, żeby do pracy wyjechać do Warszawy i zacząć wszystko zupełnie samodzielnie i od zera bezwzględnego, podjęłam zupełnie samodzielnie i bez żadnych wyrażanych wprost czy dawanych do zrozumienia nacisków - i zapewne nieco rodziców tym zaskoczyłam

nie pojmuję takich rachunków i takiego stawiania sprawy, po prostu nie pojmuję

oraz wyobrażam sobie, że jeśli proces wychowawczy przebiega tak, jak powinien, to dziecko po prostu w którymś momencie samo zaczyna się usamodzielniać i myśleć o przyszłości, bez kopniaków w tylną część ciała, jeśli kopane być musi, to znaczy, że coś po drodze zawiodło w wychowawczej machinie



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)