Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Będzie mniej drzew w mieście
Z Głosu Szczecińskiego:
Mieszkańcy pytają, czy na ulicach Stargardu wycinane są zdrowe drzewa.
Zarządcy dróg zapewniają, że wycinka dotyczy tylko chorych drzew.
W różnych rejonach Stargardu ścinane są drzewa. Wycinka była już między innymi
na ulicy Broniewskiego i al. Żołnierza, a wczoraj na ul. Warszawskiej.
Stargardzianie dopytują, czy te drzewa rzeczywiście powinno się wyciąć.

- Na ulicy Warszawskiej była taka ładna aleja drzew, czy na pewno trzeba było
je wyciąć? - pyta jeden z mieszkańców ul. Warszawskiej.

Inżynier miasta przyznaje, że w ostatnim czasie sporo drzew w Stargardzie
zostało ściętych.

- Wycinką zajmuje się zarządca drogi, na której jest dane drzewo - mówi
Stanisław Kazimierski, inżynier miasta. - Ale sam nie może rozpocząć wycinki.
Potrzebuje odpowiedniej zgody.

Taką zgodę wydaje wydział ochrony środowiska z urzędu miejskiego albo starostwa.

- Jeżeli są sygnały, że na danej drodze jest chore drzewo, to idzie tam
komisja, która ocenia czy faktycznie powinno się je usunąć - tłumaczy
Stanisław Kazimierski.
Wczorajszą wycinką siedmiu drzew na ulicy Warszawskiej zajmuje się stargardzki
rejon dróg wojewódzkich.

- Zanim rozpoczęliśmy tę wycinkę, a także tę na ulicy Broniewskiego,
otrzymaliśmy potrzebne zezwolenie z urzędu miejskiego - mówi Marcin Fiszer,
zastępca kierownika rejonu dróg wojewódzkich w Stargardzie. - Mieszkańcy z
ulicy Warszawskiej już wcześniej sygnalizowali, że z tymi drzewami powinno się
coś zrobić. Te drzewa, które okazały się być chore, są ścinane. Natomiast inne
są tylko przycinane, nie ma mowy o wycinaniu zdrowych.
Będą nowe

Inżynier miasta dodaje, że w ostatnim czasie stargardzianie częściej
sygnalizowali potrzebę wycięcia drzew w niektórych rejonach miasta.

- Mieszkańcy, szczególnie po tych wichurach co były niedawno, zwracali uwagę,
że niektóre drzewa zagrażają bezpieczeństwu ludzi i trzeba je ściąć - mówi
Stanisław Kazimierski. - W te miejsca też idzie specjalna komisja i jeżeli
rzeczywiście jest takie zagrożenie, to zapada decyzja o ścięciu drzewa.

Zarządcy dróg zapewniają, że za każde ścięte drzewo posadzone będzie nowe.

- Ale niekoniecznie w tym samym miejscu - mówi Marek Fiszer. - To urząd
miejski zdecyduje, w którym miejscu mamy posadzić nowe drzewa. Do końca
kwietnia nasadzenia będą zrobione.



Niedawno w rejonie ul. Piłsudskiego, na tyłach Wielkiej Krokwi powstały
przedziwne instalacje. Wszystko wskazuje na to, że powstaje tam Małpi Gaj,
czyli swoisty tor przeszkód.

Turyści idący pod skocznię są zszokowani lokalizacją całego przedsięwzięcia, a
i władze miasta choć przyznają, że inwestycja jest legalna, mają wątpliwości,
czy powinna powstać właśnie w tym miejscu. W ciągu zaledwie kilku dni pod
Wielką Krokwią, tuż obok "Bąkowej Zohyliny" na drzewach powstały dziwne
instalacje - swoisty tor przeszkód na drzewach. Inwestycja powstaje na gruntach
prywatnych i jest legalna. Ale... no właśnie czy w tak urokliwym zakątku
Zakopanego powinno powstać coś takiego? - Zgadzam się, że tego typu rozrywka
dla turystów jest jak najbardziej wskazana - przyznaje burmistrz Zakopanego
Piotr Bąk. - Ale sama lokalizacja tego Małpiego Gaju nie jest moim zdaniem
dobrym pomysłem. Jest to jednak teren prywatny i miasto nie ma tu żadnego
wpływu. Zgodę na przycinanie drzew wydaje w tym przypadku Nadleśnictwo w Nowym
Targu. Dla mnie ten rejon Zakopanego powinien być wyjątkowo chroniony i wolny
od jakiejkolwiek zabudowy. I myślę, że radni podzielają moje zdanie. Idąc ulicą
Piłsudskiego w górę po prawej stronie turyści mają wspaniały widok. Okoliczni
mieszkańcy z niepokojem patrzą teraz na to co się dzieje w tamtym rejonie
miasta. - Tam są wycinane nielegalnie drzewa - zaalarmowała nas słuchaczka. -
To barbarzyństwo, żeby w takim miejscu wycinać drzewostan. Pewnie zaraz coś
wybudują. Aby sprawdzić te doniesienia, trzeba było dotrzeć do właściciela
terenu i inwestora. Po długich poszukiwaniach okazało się, że Małpi Gaj buduje
m.in. Jan Bachleda Curuś, który stanowczo i z oburzeniem dementuje informacje o
jakimkolwiek naruszeniu prawa. Oprowadza nas po terenie i pokazuje ścięte
drzewa. - Proszę spojrzeć na każdym pniu jest tzw. cecha, przybijana przez
leśnika - tłumaczy. - Wycięto tutaj tylko drzewa suche i nadleśnictwo nałożyło
na mnie obowiązek wycinki. Zaczęły lęgnąć się korniki i trzeba było to zrobić.
Jakiekolwiek zarzucanie mi nielegalnej wycinki to kłamstwo i pomówienie. Tych,
którzy do państwa dzwonią zapraszam tutaj na miejsce, niech przyjdą i zobaczą
jaka jest prawda. A Małpi Gaj to park rozrywki jakich we Francji np. jest
kilkaset, a na Słowacji już dwadzieścia. Czy to źle że za własne pieniądze
przygotowuję atrakcje dla turystów? Przecież w tym mieście nic się nie robi. A
jak już ktoś coś chce, to zawiść ludzka go ściga. Tutaj obok powstanie mały
parking i drewniany szałas z małą gastronomią. Na szałas też mam czasowe
zezwolenie. Wszystko robię legalnie. To moje tereny z dziada pradziada. Zasadzę
tu jeszcze świerki i uporządkuję cały teren. Co do Małpiego Gaju, to zdania
turystów są podzielone. - To jakieś szkaradzieństwo - oburza się pani Cecylia z
Koszalina. - Człowiek przyjechał tu patrzeć na łąki, drzewa i góry, a nie jakąś
plątaninę lin. Czy nikt u was nie może pilnować krajobrazu? W przeciwnym
wypadku ludzie przestaną do Zakopanego przyjeżdżać. Piękne widoki i przyroda
przyciąga tu turystów a wy ją niszczycie! Innego zdania jest młodzież z
wycieczki z Puław. - Szkoda że jeszcze nieczynne - wzdycha Maciek. - Można by
wtedy miło i fajnie spędzić czas. Mało tu u was atrakcji, a taki tor przeszkód
to wspaniała sprawa. Wreszcie ktoś wymyślił coś mądrego. Potrzebna iciekawa
inwestycja czy niszczenie krajobrazu? Najlepiej wybrać się na spacer i samemu
ocenić to, co powstaje przy ul. Piłsudskiego.
(BOL) - Gazeta Krakowska
zakopane.naszemiasto.pl/wydarzenia/599954.html
I powiedzcie mi, cy to mądre?



PRAWO CO DNIA
OCHRONA PRZYRODY Są niegodne sposoby, by pozbyć się drzew bez zezwolenia

Nie wycinać w pień, bo to może drogo kosztować


W sezonie wiosenno-letnim nasila się wycinanie drzew na prywatnych posesjach.
Wiele osób i firm nie zdaje sobie sprawy, że nie można tego robić, ot tak
sobie. Nieświadomość nie chroni jednak przed karą


(c) JAKUB DOBRZYŃSKI
Bezkarnie w zasadzie wycina się drzewa owocowe i niemające pięciu lat. Na inne
trzeba uzyskać zgodę (i przeważnie uiścić opłatę) wójta, burmistrza bądź
prezydenta miasta. Oni też wymierzają administracyjną karę pieniężną za
usunięcie drzew lub krzewów bez zezwolenia. Kary wynoszą trzykrotność stawek
opłat, a te ustala się na podstawie obwodu pnia oraz rodzaju i gatunku drzewa.

Kary w kosztach budowy
Developerska spółka z o.o. Sawa Apartaments w Warszawie zapłaci 84 tys. zł za
to, że mając zgodę na wycięcie kilkunastu drzew na budowie osiedla, przesadziła
bez zezwolenia kilka dalszych. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie
uznał, że brak zezwolenia na przesadzenie wywołuje takie same skutki jak
wycinanie.

Przepisy zawarte w ustawach z 1980 r. o ochronie środowiska, następnie z 2001 i
2004 r. o ochronie przyrody mają przeciwdziałać dewastacji przyrody. Ludzie
jednak nieraz nie wiedzą, że muszą mieć na to zezwolenie.

Wiele drzew jest bez szans w obliczu naporu na działki budowlane i rekreacyjne.
Pomniejsi inwestorzy wykorzystują słaby nadzór w wielu gminach, więksi i
bogatsi po prostu wliczają do kosztów budowy kary pieniężne za nielegalne
wycinki. Toteż organizacje przyrodnicze postulują, aby bez odrębnego projektu
dotyczącego zieleni nie zatwierdzać projektów architektoniczno-budowlanych.
Prezes spółki Sawa Apartaments Marian Okręglicki twierdzi natomiast, że
deweloperzy są zainteresowani utrzymaniem maksymalnej ilości zieleni, bo to
podnosi wartość inwestycji. Należałoby im więc zezwalać na wycinkę pod
warunkiem, że nasadzą dużo nowych drzew.

Kto ma płacić
Pozwolenie na budowę nie upoważnia do wycięcia drzew. Przekonała się o tym
m.in. Klinika Radioterapii Euro-Medical sp. z o.o. w Warszawie, której
naliczono prawie 2 mln zł opłat i kar. Podczas rozprawy w WSA w Warszawie
argumentowała, że pawilon leczniczy powstaje w miejscu na to przeznaczonym, na
terenie szpitalnym, bezpodstawnie uznanym za zieleń miejską. Sąd stwierdził
wprawdzie, że zieleń miejska to nie tylko obszary tak zakwalifikowane w planie,
ale skargę uwzględnił i uchylił decyzję. Nie ustalono bowiem, czy przyszpitalny
park jest zielenią miejską.

- Sądy często muszą rozstrzygać wątpliwości - mówi sędzia Naczelnego Sądu
Administracyjnego Eugeniusz Mzyk. - Nieraz trudno np. ustalić, kto powinien
starać się o zezwolenie i komu wymierzyć karę.

Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Łodzi dostała zgodę na wycięcie kilkunastu
drzew i przycięcie dalszych 67, ale przez fachowców. Z braku pieniędzy zrobili
to rodzice, pozbawiając drzewa koron. Szkołę ukarano, a tymczasem po dwóch
latach okazało się, że drzewa odbudowały korony i mają się dobrze. Uchylając
niekorzystny dla szkoły wyrok WSA w Łodzi, NSA stwierdził, że nie można
uzależniać kary od tego, czy zabiegów na drzewach dokonała taka czy inna ekipa,
lecz od skutku, a ten powinien ocenić rzeczoznawca.

Firma Marka W. z Serocka zawarła umowę z bankiem na uporządkowanie terenu w
Warszawie pod inwestycję. W trakcie robót wycięto bez zezwolenia 256 drzew i
387 mkw. krzewów. Karę wymierzono Markowi W., gdyż zobowiązał się w umowie do
uzyskania zezwolenia. NSA stwierdził jednak, że winien jest wyłącznie
użytkownik nieruchomości, gdyż to na nim ciąży obowiązek uzyskania zezwolenia.
Trzeba więc najpierw ustalić, czy wskutek zawarcia umowy to na Marka W.
przeszło prawo do użytkowania tej nieruchomości i taki właśnie obowiązek.

Nieświadomość nie usprawiedliwia
Gdyby NSA nie uchylił wyroku, firma Marka W. pewnie by upadła. Kara wyniosła
bowiem przeszło 1,6 mln zł. I wcale nie była rekordowa. Sprawcy nielegalnego
wycięcia 400 drzew na posesji w gminie Frombork wymierzono 27 mln zł.
Zniszczenie 380 drzew na cmentarzu w Ostrowie Wielkopolskim kosztowało kaliską
parafię ewangelicko-augsburską 4 mln zł. Wysokie kary powinny odstraszać. Ale
czy rzeczywiście, skoro kilka miesięcy temu wycięto na cmentarzu w Radości pod
Warszawą kilka ponadstuletnich dębów, podcinając im najpierw pnie, by uschły?

To tylko jeden ze sposobów stosowanych, gdy nie można uzyskać zezwolenia. Są
także inne, po które się sięga, by czyn nie wyszedł na jaw. Nie zawsze jest to
działanie z premedytacją. Wielu ludzi po prostu nie wie, że na usunięcie drzewa
trzeba mieć zgodę. Jest tu więc jeszcze wciąż wiele do zrobienia, zwłaszcza dla
organizacji ochrony przyrody, ponieważ to przede wszystkim one są powołane do
prowadzenia uświadamiających działań

DANUTA FREY



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)