Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

He he. Mam tak samo. Stąd bierze się powszechna niechęć do urzędników wszelkiej maści. Bo cokolwiek byś nie chciał, musi to przejść przez cały sznurek referatów i oddziałów. A może by tak raz po ludzku, szybko i od ręki? A tylko bardziej skomplikowanym sprawom przedłużyć bieg działania? Ale nie. Na wszystko procedurki. Znam je znam, aż za dobrze. I pewnie jednak skończę w psychiatryku. Bo wszystko ma swoje granice...
Tylko że widzisz, w korporacjach też są żelazne procedurki. Ale one działają i to szybko. W tej chwili załatwiam właśnie pewną sprawę, przechodzącą przez "workflow" w USA, Indiach, Polsce i Chinach
I idzie praktycznie w minutach. Reakcje na mail masz natychmiastowe, bo jeżeli w jednej strefie czasowej ludzie już skończyli pracę, to system ma to wprogramowane i automatycznie kieruje pisma do innej aktualnie działającej. A u nas jest tak, że "niech pan zadzwoni za tydzień, bo Iksiński jest na urlopie i nie mamy dostępu do sprawy"
Ja to już chyba nienormalny jestem, bo ostatnie wynagrodzenia podwykonawców płaciłem robiąc przelewy z mBanku siedząc na trawniku w Londynie, zamiast im powiedzieć, że "sorry, jestem na wakacjach, to dostaniecie, gdy wrócę".
A tak się zastanawiam, kto by pierwszy wyskoczył przez okno - ja przeniesiony ze świata korporacji do administracji publicznej, czy urzędnik administracji publicznej przeniesiony do korporacji. Ewentualnie którego z nas by pierwszego wylali 