Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

" />Pałac przeszedł spore zawirowania w swojej architektonicznej historii.Jest to w miarę dokładnie zinwentaryzowane na podstawie odkrywek murów. Co do wnętrz to jest tylko kilka opisów z różnych okresów.Nie ma niestety praktycznie żadnej dokumentacji ikonograficznej czy fotograficznej. To co widać na zdjęciach dwóch zachowanych sal to połowa XIX wieku i neoromantyczno-patriotyczna wizja ówczesnego właściciela Leona Epsteina.Z tego samego okresu pochodzi ( z drobnymi zmianami) zachowany układ funkcjonalny budynku. Z wyposażenia ,nawet tego z początku XX wieku nic nie pozostało.Część posłużyła do ogrzania wyzwolicieli.Część stała się własnością narodu a dokładniej rzecz ujmując jego poszczególnych przedstawicieli zwanych niekiedy szabrownikami. Pozostałości trafiły do muzeum w Kielcach.Możesz pokazać zmiany architektoniczne w bryle pałacu na przestrzeni kilkuset lat.To wymaga poznania ogólnych trendów i poszukania możliwych zapożyczeń ale jest do ugryzienia.Nie wiem na ile jesteś mocna w grafice tradycyjnej i w komputerowej.Może na podstawie opisów i analizy odtworzysz hipotetyczny wygląd wybranych pomieszczeń lub pałacu z oficynami i parkiem w którejś z epok? Pałac za czasów Jerzego Zbaraskiego to było coś na tamte czasy niezwykłego. Arkadowy dziedziniec,olbrzymie wnętrze...
" />OBOZ PRACY 40 ( 12.01.2010 )
Dostalem zaliczke !! 4.000,- koron ! A wiec Euro tu tez jeszcze nie maja . Pewnie tak samo slaba gospodarka jak w Polsce , ze im jeszcze nie dali . I placic mi beda na godziny ! Zaden akord czy jakas inna niesprawiedliwosc ! Od razu zapytalem czy moge robic w nadgodzinach , bo az mnie rozpiera chec do pracy , no i oczywiscie czy jest dodatek za nadgodziny . Dodatek jest , a wiec moze bede pracowal tylko w nadgodzinach ? Chyba zapuszcze korzenie w tym kraju . Wujaszek zapytal , czy umiem malowac sciany , drzwi i okna ? Oczywiscie !! To moja pasja i niemalze wyuczony zawod . Juz wspominalem na poczatku mojego pamietnika o tej stodole ktora kiedys wybielilem . W niektorych miejscach farba do dzis trzyma , a to juz prawie dwa lata ! Pojade z jakims kolega na drugi koniec miasta pomalowac czteropokojowe mieszkanie .
Gino jest magazynierem . Poszedlem z nim po material , a po drodze przedstawil mi tego âŸkolegeâ z ktorym mam pracowac . Uwaga ! Trzymajcie sie mocno .... MURZYN !! Chyba musialem zrobic na szefie niesamowicie dobre wrazenie , skoro od razu dostalem wlasnego murzyna !
Gino wydal nam farby , pedzle i jeszcze jakies inne rzeczy ( nie wiem wlasciwie po co te inne rzeczy , skoro mamy tylko pomalowac mieszkanie ) . Moj pomocnik nazywa sie Khadrim . Tego sie nie da wypowiedziec , wiec bede go po prostu wolal Bimbo . Poklepalem go po plecach jak juz wszystko zaniosl do auta i zastanawialem sie nawet czy mu nie dac papierosa . Cos tam po afrykansku pomrukiwal i rzucal mi dziwne spojrzenia , ale najwazniejsze ze zrobil co do niego nalezy . Siadl za kierownica ( w telewizji tez czasem maja takich czarnych kierowcow ) i pojechalismy do pracy . Bimbo nie rozumie ani slowa po polsku , wiec probowalem mu na migi wytlumaczyc ze musimy po drodze gdzies kupic pare flaszek piwa . Chyba mnie zle zrozumial , bo wyciagnal ze swojej torby termos z herbata i mi go dal .Nie napilem sie . Czy ja wiem czego oni w Afryce do herbaty dodaja ? Oj , nie bedzie latwo z tym Bimbo . Musze jutro zapytac czy nie maja bardziej kumatych . Moze mi go wymienia ? C.d.n.
OBOZ PRACY 41 ( 13.01.2010 )
Leniwy ten Bimbo . Ciagle probuje zwalac na mnie swoje obowiazki . To wtyka mi do reki wiadro z farba , to pedzel to jeszcze cos . Nie , nie moj drogi . Nie ze mna te numery . Szef daje ci na pewno tez cos za ta prace , wiec ja wykonuj !! . Na szczescie mialem w kieszeni dlugopis i zaczalem zapisywac w punktach wszystkie niedopelnienia obowiazkow tego cwaniaczka . Na pewno szef sie ucieszy jak mu dzis popoludniu pokaze czarno na bialym jak go ten probuje wykozystywac . Moze dostane podwyzke za lojalnosc ? W czasie przerwy obiadowej probowalem nauczyc go kilku podstawowych polskich slow . Jedno juz umial - k.... ( bo w firmie pracuje tez kilku poskich kolegow ). W sumie to ten Bimbo nie moze nic za to ze jest taki jaki jest . Jest przeciez obciazony historyczno-genetycznie . Bo to bylo tak :
Moj praprapra..........pradziadek jeszcze w epoce kamienia lupanego przez caly dzien gonil po lesie zeby ubic mamuta , albo zlapac niedzwiedzia , ktorego mieso bylo potrzebne do zrobienia kielbasy na zime , a skora na zimowe kurtki . Praprapra..........prababcia caly dzien schylona i w pocie czola zbierala jagody i borowki zeby bylo z czego napedzic samogonu na chlodniejsze pory roku . Stad wziela sie nasza wrodzona pracowitosc - z koniecznosci przezycia . W tym samym czasie przodkowie Bimbo lezeli sobie na lezaku pod palma bananowa , popijali pinacolada i czekali az im banan z tej palmy wpadnie do buzi , i to przez 365 dni w roku , bo przeciez w Afryce jest zawsze cieplo . Skad wiec mieli nauczyc sie pracowac ? Jednak mimo calego zrozumienia dla tych genetycznych obciazen nie moge tolerowac lenistwa .
Czekaj , czekaj Bimbo !. Moze jest to juz twoj ostatni dzien w naszej firmie .
Po powrocie do bazy , zaraz pobieglem do Gino , zeby mu to wszystko opowiedziec i tu doznalem takiego szoku , ze chyba jutro pojde do lekarza po kilka dni chorobowego . Bimbo jest moim przelozonym !!! Jest mistrzem w fachu malarskim i ma mnie nauczyc stosowanych w Szwecji technik !! Ludzie !!!!! Swiat sie wali . To ja , przedstawiciel najszlachetniejszej srodkowoeuropejskowschodniopolskiej rasy ludzkiej mam byc slugusem tego prymitywa ktory nawet naszego jezyka sie nie nauczyl ? Musze poszukac tych polskich kolegow , ktorzy tu pracuja , napic sie z nimi i omowic taktyke obrony . Na Gino , tego mieczaka nie mam co liczyc . Zaliczke mam , wiec zaprosze tych nowych kumpli do jakiejs knajpki gdzie spotykaja sie normalni Polacy . Musze szukac nowych kontaktow bo cos mi sie zdaje ze dlugo u tego wujaszka nie wytrzymam .C.d.n.
FORPOCZTA ZMIAN
Wielu ludzi â i jest ich z dnia na dzień więcej â próbuje oderwać się od dotychczasowego stanu izolacji i separacji, przychyla ku wspólnocie myślowej. Być może nasze czasy są startem do procesu przekształcania świadomości indywidualnej w zespołową, podwyższoną świadomość, do której podłączony będzie każdy, co pozwoli w naturalny i bezpośredni sposób korzystać z dobrodziejstw wiedzy.
Coraz więcej reprezentantów nauki wierzy, że jesteśmy na dobrej drodze ku bardziej duchowemu spojrzeniu na Wszechświat i w ogóle istnienie. Fizycy, szczególnie astrofizycy, są na tej drodze od z górą pięćdziesięciu lat, a ożywia ich przekonanie, że to właśnie niepewność czyni nas odważnymi, doświadczenie zaś okazuje się wiedzą o tym, czego w lwiej części należy zdecydowanie unikać.
Żyjemy w wielce interesujących, acz niestabilnych czasach, ryzykownych między innymi z tego powodu, że przed wielkimi religiami tej ziemi stanęło ostateczne wezwanie. Chcąc zachować respekt społeczeństw â a mówiąc bardziej brutalnie, chcąc utrzymać się na powierzchni â religie nie mają innego wyboru, niż zaakceptować dialog z nauką. Oznacza to jednocześnie głębokie zmiany, ale innego wyjścia nie ma, zaś tradycyjne, separatystyczne i statyczne systemy religijne tracą rację bytu. Ich instytucjonalna potęga wydłuża czas zmian; tak, jak jest, może potrwać jeszcze ładnych parę generacji, lecz proces integracji religii z nauką wydaje się nieunikniony.
Cztery główne wierzenia: judaizm, buddyzm, chrześcijaństwo, islam, sprawiają wrażenie złamanego promienia. Pomimo świadomości istnienia w spektrum Boskiego światła, każda z nich głęboko wierzy iż promień, jaki emitują, cały jest i jedyny. Jednocześnie we wszystkich religiach i kosmologiach (naszej i prawdopodobnie również poprzednich cywilizacji) geneza poczęcia opisywana jest nieomal identycznie. W jakiejś nieznanej przestrzeni istnieje stan Wszech-Jedności-i-Szczęśliwości, z której powstają i do której powracają niepoliczalne istoty.
Ludzkie istnienie na tej planecie ze stulecia na stulecie coraz bardziej się zapętla, tworząc swoisty węzeł, ale epok, w której żyjemy, poczyna napawać nadzieją, iż może nie jest to węzeł gordyjski, ponieważ są powody do domniemań, że wkroczyliśmy w fazę powszechnego podwyższania poziomu świadomości.
Wielu ludzi â i jest ich z dnia na dzień więcej â próbuje oderwać się od dotychczasowego stanu izolacji i separacji, przychyla ku wspólnocie myślowej. Być może nasze czasy są startem do procesu przekształcenia świadomości indywidualnej w zespołową, podwyższoną świadomość, do której podłączony będzie każdy, co pozwoli w naturalny i bezpośredni sposób korzystać z dobrodziejstw wszelkiej wiedzy.
Przypuszczalnie do świadomości (nielicznych na razie) przedstawicieli nauki powoli przenika idea, że oto uczestniczą w konstruowaniu zalążków Zespołowej Świadomości Rodzaju Ludzkiego. Jeżeli to prawda, jeżeli w bliżej nieokreślonej, ale być może niedalekiej przyszłości czeka nas awans do poziomu wyżej duchowo uformowanej cywilizacji, ludzkość znajdzie się u progu przemian, których najbogatsza fantazja autorów książek science fiction nie byłaby w stanie stworzyć.
Coraz częściej mówi się ostatnio o zmianie paradygmatu, co zaznacza się między innymi tym, że z wolna przestajemy uważać siebie za pasażerów statku kosmicznego Ziemia, a bardziej stajemy jego załogą. Jako załoga zaś nie możemy spoglądać na siebie nawzajem jak na obcych!
Trudno się mówi o duchowych doświadczeniach, ale nie ma innego wyjścia. Albo poznamy więcej, zrozumiemy więcej, poczujemy się członkami wielkiej społeczności kosmicznej, albo odseparujemy się, zastygniemy w obronnej pozycji, odetniemy od całości. Innymi słowy postąpimy tak, jak czyni nowotwór.
Powiedzmy sobie wyraźnie, że wszelka prawda pochodzi z zewnątrz, uczucia zaś od wewnątrz. Zadaniem prawdy jest eliminować nieprawdę, miłość zaś skleja pęknięcia i ma oko, które ją prowadzi. Gdy nauczysz się patrzeć jasno, poszerzy się horyzont miłości, a przecież istotą miłości jest być widzialną.
Zaś nad tym wszystkim, nad religiami, nauką, świadomością, prawdą i uczuciami, jak biały gołąbek z oliwną gałązką w dzióbku, lewituje intuicja, niematerialny âŸorganâÂÂ, który otrzymaliśmy niejako awansem (od kogo?) i nie bardzo wiemy, jak go optymalnie wykorzystać.
Czym jest intuicja? Trudno tu o precyzyjną definicję, ale z pewnością stanowi ona istotną część ludzkiego myślenia, może nawet najważniejszą. Będąc powiązaną bezpośrednio ze świadomością, intuicja omija ja doświadczenia. Buduje bez pomocy zmysłów i âŸtrzeźwego rozsądkuâÂÂ, które z wielką chęcią wszystko tłumaczą, a czasem zatłumaczają nieomal na śmieć. Intuicja wiedzie pod rękę ślepe kroki logiki, a ileż jeszcze przed nami tych ślepych kroków!
Ale to już zupełnie inna historia.
Andrzej Szmilichowski
âŸNieznany ŚwiatâÂÂ, nr 2/2008