Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

" />cyt. ,, Chociaż oczywiście zmiany przebiegu tras zimnych/ ciepłych prądów mogą w konsekwencji powodować duże zmiany na lądach (prawd. zmiany klimatu na Grenlandii, gdzieś czytałem, że niekórzy obwiniają je nawet jako jeden z powodów glacjałów w plejstocenie’’

o nie, nie, w żadnym przypadku nie neguje wpływu prądów morskich na globalne zmiany klimatu, chodziło mi jednak w tym przypadku nie o prądy oceaniczne, lecz o prądy gęstościowe, kompensacyjne czy wstępujące, czyli o lokalną wymianę biocenoz wodnych pod wpływem zmian, zasolenia i temperatury oraz ciśnienia spowodowaną przez zmiany lokalne. Czynników zmieniających biotopy jest masę a na przestrzeni milionów lat sama eustatyka kontynentu może je wymienić, nie mówiąc już o zmianie wspomnianego samego położenia kontynentu. Chodzi mi tylko o uzmysłowienie jak wiele wpływa na zmianę gatunków w danym siedlisku i nie koniecznie ta zmiana jest równoważna ze zmianami powierzchniowymi. Mówiąc o zmianach klimatycznych raczej ląd mamy na myśli i o owym klimacie na podstawie badań li tylko wąskiej grupy klasyfikowanej w danym rzędzie a z innego kręgu życiowego pochodzącym trudno jednoznacznie wyrokować. Wracając do prądów oceanicznych od dawna wiadomo, że są one odpowiedzialne za tworzenie się lodowców, tzn. ich transgresje i regresje. Oczywiście to nie jest też jedyna przyczyna może jeszcze tylko wspomnę o (nie wyczerpuje to tematu w żadnym przypadku) samym ruchu Ziemi wokół Słońca, czyli cykliczności peryhelium i aphelium oraz kompensacji tych zjawisk z nieszczęsnym nachyleniem osi ziemskiej chyba, co 6 – 11000 lat. W/w zjawisko ma się rozpocząć w latach 20 XXI wieku, dlatego raczej nie grozi nam ocieplenie klimatu, ale jego oziębienie, czyli pochód lodowców na południe. I w tym kontekście produkcja, CO2 przez naszą cywilizację może przyczynić się do ocalenia naszego kraju przed lądolodem, niestety żegnaj Skandynawio w obecnym kształcie.



ciekawa teoria na temat pola magnetycznego. tekst niepierwszej świerzości ale warto przeczytać i przemyśleć.

Dyskutowana coraz głośniej groźba katastrofalnego przebiegunowienia Ziemi może łączyć się z teorią przyczyn zmianach klimatycznych na Ziemi.
Według amerykańskiego uczonego pole magnetyczne globu zasilają prądy oceanów, a nie naturalne dynamo w jądrze planety.

Od czterech wieków ludzkość nie była w stanie ustalić, co wytwarza moc ziemskiej magnetosfery, która m.in. broni życia na Ziemi od zabójczego wpływu promieniowania kosmicznego. Profesor Gregory Ryskin z Northwestern University w Illinois twierdzi, że siłą tą są prądy mórz i oceanów. W krążących wciąż słonych wodach indukowny jest prąd elektryczny, który wchodzi w reakcję z polem planety. To powoduje wygenerowanie wtórnego pola magnetycznego dostatecznie silnego, żeby zmienić orientację całej magnetosfery Ziemi.

Nowa, bardzo kontrowersyjna teoria Ryskina opublikowana w najnowszym wydaniu magazynu naukowego "New Journal of Physics" jest jak bomba podłożona pod całą obecną wiedzę geofizyczną. Przez lata zakładano bowiem, że za wytwarzanie pola magnetycznego odpowiada gorące jądro naszej planety otoczone płaszczem z roztopionego żelaza. Twarde jądro żelazowe miałoby mieć ponad 2 tys. km średnicy. Drugie tyle mierzyłaby grubość płynnego płaszcza. Jego ruch wokół jądra (jak w prądnicy) powodowałby wytwarzanie prądu elektrycznego, a w efekcie pola magnetycznego.

Na tajemnicę pochodzenia ziemskiego pola magnetycznego w latach 20. zeszłego wieku zwrócił uwagę Albert Einstein. Zasugerował, że rozwiązanie zagadki jest jedną z najważniejszych kwestii nauki. Teoria geodynama jest pochodną jego spostrzeżeń tyczących się magnetosfery.

Pole magnetyczne planety swym działaniem sięga na setki tysięcy kilometrów w kosmos. Tworzy coś w rodzaju niewidzialnej tarczy ochronnej, która osłania życie na Ziemi przed szkodliwą radiacją ze Słońca i kosmosu. Istnienie pola magnetycznego umożliwia łatwe określanie kierunków świata, a więc np. nawigację morską w początkach cywilizacji, a później także lotniczą. Magnetyzm ziemski pomaga także ptakom w orientacji w powietrzu.

Profesor Ryskin przeanalizował ogólnodostępne dane o zmianach pola magnetycznego Ziemi w latach 1995-2000 (z pomiarów satelitarnych w ramach IGRF - International Geomagnetic Reference Field). Porównał je z informacjami m.in. o cyrkulacji oceanicznej na północnym Atlantyku oraz zamianach w zasoleniu roztworu wody oceanicznej otrzymane z ECCO (raporty finansowane przez NASA). I odkrył wyraźną korelację pomiędzy pierwszą a drugą grupą danych. Stąd jego wniosek, że to prąd oceanów generuje pole magnetyczne Ziemi.

Już wcześniej z badań minerałów magnetycznych zawartych w skałach wulkanicznych wyciągano wnioski, że ziemskie pole magnetyczne co kilka milionów lat odwraca się
Strategia marketingowa

o 180 stopni. Doprowadza to do tzw. przebiegunowienia, gdy biegun północny staje się południowym i odwrotnie. Szacuje się, że ostatnie przebiegunowienie zdarzyło się ok. 780 tys. lat temu.

Jeśli wierzyć w krytykowaną już przez geofizyków nową teorię Ryskina, za przebiegunowienie mogłyby odpowiadać zmiany w zasolenie wód i ich cyrkulacji (siły i kierunku). A to mogłoby być efektem zauważalnych już powszechnie zmian klimatu na planecie. Roztopione żelazo kręcące się wokół jądra Ziemi nie miałoby z przebiegunowieniem nic wspólnego. Według Ryskina nie ma żadnych dowodów na to, że obecnie obowiązująca teoria tzw. geodynama ma jakikolwiek sens.

http://www.polskatimes.pl/rozmaitosci/n ... l#pz_24992



Epoka lodowcowa w pół roku

Wystarczyło zaledwie sześć miesięcy, aby klimat Europy zmienił się z ciepłego i słonecznego w ostatnią epokę lodowcową, wykazali naukowcy.

Badacze odkryli, że na półkuli północnej 12 800 lat temu nagle nastąpiło wielkie ochłodzenie, spowodowane przez gwałtowne spowolnienie Prądu Zatokowego (Golfsztromu), które pozwoliło lodowi rozprzestrzenić się o setki mil na południe od Arktyki. Wcześniejsze badania sugerowały, że cały ten proces trwał dłużej – być może około 10 lat.

Nowa teoria, która przypomina fabułę hollywoodzkiego hitu kinowego "Pojutrze", powstała w wyniku jednego z najdokładniejszych badań, jakie dotychczas podjęto, nad mającymi miejsce w przeszłości zmianami klimatu.

http://portalwiedzy.onet.pl/_i/iceage.jpg

- Dla żyjących wówczas byłoby to bardzo nagłe - mówi William Patterson, profesor nauk geologicznych na University of Saskatchewan w Saskatoon, Kanada, który przeprowadził badania. – To tak jakby wziąć i przenieść Wielką Brytanię do Arktyki w ciągu zaledwie kilku miesięcy.

Wyniki jego badań wspierają serię prac sugerujących, że ziemski klimat jest bardzo niestabilny i może gwałtownie przejść z ciepłego w zimny, jeśli pojawiłby się odpowiedni czynnik wyzwalający taką reakcję.

Większość tych badań opiera się na analizie próbek rdzeniowych pobranych podczas odwiertów lodu albo osadów znalezionych na dnie mórz lub jezior. W takich rdzeniach lód lub osad tworzy warstwy, których układ wskazuje, jaki był klimat w czasie, gdy powstawały.

Rdzenie lodowe pobrane z pokrywy lodowej Grenlandii wykazały już wcześniej, że wielkie zlodowacenie 12 800 lat temu - znane jako młodszy dryas – zaszło bardzo szybko, ale brakowało szczegółów pozwalających dokładnie to określić.

Patterson badał jednak osady z Lough Monreagh, jeziora w zachodniej Irlandii, regionie, gdzie jego zdaniem występuje "najlepsze błoto na świecie – w sensie naukowym". Naukowiec posłużył się precyzyjnym skalpelem-robotem do zeskrobywania warstw błota mających tylko 0,5 milimetra grubości. Każda warstwa odpowiadała trzem miesiącom odkładania się osadów, a więc różnice pomiędzy nimi mogą posłużyć do pomiaru zmian temperatury w bardzo krótkich okresach czasu.

Patterson odkrył, że temperatury spadły gwałtownie, a rośliny i zwierzęta w jeziorze wyginęły w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Nastąpiła trwająca 1300 lat mini-epoka lodowcowa.

Co spowodowało tak dramatyczne wydarzenie? Najbardziej prawdopodobną przyczyną jest nagłe opróżnienie Jeziora Agassiza, śródlądowego morza, które niegdyś zajmowało pas na północy Kanady. Przypuszcza się, że wystąpiło ono z brzegów, zalewając zamarzającą słodką wodą Północny Atlantyk i wody Arktyki, zaburzając przepływ Prądu Zatokowego, który zależy od zmian temperatury i zasolenia.

Jak twierdzi Patterson, trwające jeden rok zakłócenie Golfsztromu mogło wystarczyć, aby lód rozrósł się daleko na południe od miejsc, gdzie zwykle występował. Wtedy Prąd Zatokowy nie mógłby już odzyskać swej normalnej trasy, a zimno zapanowałoby na około 1300 lat.

Niektórzy naukowcy sugerują, że jeśli stopnieje pokrywa lodowa Grenlandii – i zakłóci prądy oceaniczne na całym świecie - może to mieć równie dramatyczne skutki.

Inne badania wykazały, że nagłe zmiany klimatu są czymś normalnym. W swojej liczącej 4, 5 miliarda lat historii Ziemia doświadczyła co najmniej czterech głównych epok lodowcowych, z których ostatnia – czwartorzęd - wciąż trwa. Jednak podczas każdej epoki lodowcowej są okresy, gdy lód posuwa się naprzód lub cofa, a uważa się, że tylko w ciągu ostatnich 60 tysięcy lat Ziemia ogrzała się lub ochłodziła nawet o siedem stopni co najmniej 20 razy. Obecny okres międzylodowcowy trwa od jakichś 10 tysięcy lat.

- Ludzka cywilizacja rozwinęła się w okresie niezwykłej stabilności klimatycznej – mówi Tim Lenton, profesor nauk o Ziemi z University of East Anglia. - W okresie od 65 000 do 10 000 lat temu okresy nagłego ocieplenia i ochłodzenia zdarzały się mniej więcej co 1500 lat, gdy temperatura na Grenlandii mogła spaść lub wzrosnąć o 10 stopni Celsjusza w ciągu dekady.

Potwierdzeniem wyników Pattersona są badania profesora Chrisa Stringera z Natural History Museum w Londynie, zajmującego się badaniem pochodzenia człowieka. Stringer wierzy, że wyginięcie neandertalczyków około 30 tysięcy lat temu było związane z serią gwałtownych wahań klimatu, która rozpoczęła się ponad 40 tysięcy lat temu. - Klimat jest zasadniczo niestabilny, więc to, dlaczego pozostał ciepły przez ostatnie 10 tysięcy lat, jest wielką tajemnicą – mówi.

- Niektórzy badacze sugerowali, że może to mieć związek z działalnością pierwszych ludzi, którzy rozpoczęli uprawę roślin uprawnych i wycinanie lasów 8000 lat temu. To mogło wprowadzić do atmosfery wystarczającą ilość gazów cieplarnianych, aby powstrzymać kolejną epokę lodowcową. Problem w tym, że posunęliśmy się za daleko w drugą stronę. Ilość gazów cieplarnianych w powietrzu jest większa niż kiedykolwiek w ciągu ostatniego miliona lat, tak więc - jak na ironię - teraz zagraża nam globalne ocieplenie.

Patterson wciąż skupia swoje wysiłki na poznawaniu przeszłości. Zbudował nowego robota, mogącego ścinać maleńkie skrawki ze skamieniałych muszli małży, co pozwala określić temperaturę przed milionami lat z dokładnością niemal co do dni.

autor: Jonathan Leake
źródło: portalwiedzy.onet.pl



" />

Wystarczyło zaledwie sześć miesięcy, aby klimat Europy zmienił się z ciepłego i słonecznego w ostatnią epokę lodowcową, wykazali naukowcy.

Badacze odkryli, że na półkuli północnej 12 800 lat temu nagle nastąpiło wielkie ochłodzenie, spowodowane przez gwałtowne spowolnienie Prądu Zatokowego (Golfsztromu), które pozwoliło lodowi rozprzestrzenić się o setki mil na południe od Arktyki. Wcześniejsze badania sugerowały, że cały ten proces trwał dłużej – być może około 10 lat.

Nowa teoria, która przypomina fabułę hollywoodzkiego hitu kinowego "Pojutrze", powstała w wyniku jednego z najdokładniejszych badań, jakie dotychczas podjęto, nad mającymi miejsce w przeszłości zmianami klimatu.

- Dla żyjących wówczas byłoby to bardzo nagłe - mówi William Patterson, profesor nauk geologicznych na University of Saskatchewan w Saskatoon, Kanada, który przeprowadził badania. – To tak jakby wziąć i przenieść Wielką Brytanię do Arktyki w ciągu zaledwie kilku miesięcy.

Wyniki jego badań wspierają serię prac sugerujących, że ziemski klimat jest bardzo niestabilny i może gwałtownie przejść z ciepłego w zimny, jeśli pojawiłby się odpowiedni czynnik wyzwalający taką reakcję.

Większość tych badań opiera się na analizie próbek rdzeniowych pobranych podczas odwiertów lodu albo osadów znalezionych na dnie mórz lub jezior. W takich rdzeniach lód lub osad tworzy warstwy, których układ wskazuje, jaki był klimat w czasie, gdy powstawały.

Rdzenie lodowe pobrane z pokrywy lodowej Grenlandii wykazały już wcześniej, że wielkie zlodowacenie 12 800 lat temu - znane jako młodszy dryas – zaszło bardzo szybko, ale brakowało szczegółów pozwalających dokładnie to określić.

Patterson badał jednak osady z Lough Monreagh, jeziora w zachodniej Irlandii, regionie, gdzie jego zdaniem występuje "najlepsze błoto na świecie – w sensie naukowym". Naukowiec posłużył się precyzyjnym skalpelem-robotem do zeskrobywania warstw błota mających tylko 0,5 milimetra grubości. Każda warstwa odpowiadała trzem miesiącom odkładania się osadów, a więc różnice pomiędzy nimi mogą posłużyć do pomiaru zmian temperatury w bardzo krótkich okresach czasu.

Patterson odkrył, że temperatury spadły gwałtownie, a rośliny i zwierzęta w jeziorze wyginęły w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Nastąpiła trwająca 1300 lat mini-epoka lodowcowa.

Co spowodowało tak dramatyczne wydarzenie? Najbardziej prawdopodobną przyczyną jest nagłe opróżnienie Jeziora Agassiza, śródlądowego morza, które niegdyś zajmowało pas na północy Kanady. Przypuszcza się, że wystąpiło ono z brzegów, zalewając zamarzającą słodką wodą Północny Atlantyk i wody Arktyki, zaburzając przepływ Prądu Zatokowego, który zależy od zmian temperatury i zasolenia.

Jak twierdzi Patterson, trwające jeden rok zakłócenie Golfsztromu mogło wystarczyć, aby lód rozrósł się daleko na południe od miejsc, gdzie zwykle występował. Wtedy Prąd Zatokowy nie mógłby już odzyskać swej normalnej trasy, a zimno zapanowałoby na około 1300 lat.

Niektórzy naukowcy sugerują, że jeśli stopnieje pokrywa lodowa Grenlandii – i zakłóci prądy oceaniczne na całym świecie - może to mieć równie dramatyczne skutki.

Inne badania wykazały, że nagłe zmiany klimatu są czymś normalnym. W swojej liczącej 4, 5 miliarda lat historii Ziemia doświadczyła co najmniej czterech głównych epok lodowcowych, z których ostatnia – czwartorzęd - wciąż trwa. Jednak podczas każdej epoki lodowcowej są okresy, gdy lód posuwa się naprzód lub cofa, a uważa się, że tylko w ciągu ostatnich 60 tysięcy lat Ziemia ogrzała się lub ochłodziła nawet o siedem stopni co najmniej 20 razy. Obecny okres międzylodowcowy trwa od jakichś 10 tysięcy lat.

- Ludzka cywilizacja rozwinęła się w okresie niezwykłej stabilności klimatycznej – mówi Tim Lenton, profesor nauk o Ziemi z University of East Anglia. - W okresie od 65 000 do 10 000 lat temu okresy nagłego ocieplenia i ochłodzenia zdarzały się mniej więcej co 1500 lat, gdy temperatura na Grenlandii mogła spaść lub wzrosnąć o 10 stopni Celsjusza w ciągu dekady.

Potwierdzeniem wyników Pattersona są badania profesora Chrisa Stringera z Natural History Museum w Londynie, zajmującego się badaniem pochodzenia człowieka. Stringer wierzy, że wyginięcie neandertalczyków około 30 tysięcy lat temu było związane z serią gwałtownych wahań klimatu, która rozpoczęła się ponad 40 tysięcy lat temu. - Klimat jest zasadniczo niestabilny, więc to, dlaczego pozostał ciepły przez ostatnie 10 tysięcy lat, jest wielką tajemnicą – mówi.

- Niektórzy badacze sugerowali, że może to mieć związek z działalnością pierwszych ludzi, którzy rozpoczęli uprawę roślin uprawnych i wycinanie lasów 8000 lat temu. To mogło wprowadzić do atmosfery wystarczającą ilość gazów cieplarnianych, aby powstrzymać kolejną epokę lodowcową. Problem w tym, że posunęliśmy się za daleko w drugą stronę. Ilość gazów cieplarnianych w powietrzu jest większa niż kiedykolwiek w ciągu ostatniego miliona lat, tak więc - jak na ironię - teraz zagraża nam globalne ocieplenie.

Patterson wciąż skupia swoje wysiłki na poznawaniu przeszłości. Zbudował nowego robota, mogącego ścinać maleńkie skrawki ze skamieniałych muszli małży, co pozwala określić temperaturę przed milionami lat z dokładnością niemal co do dni.

Źródło

Dla mnie brzmi to jak wzbudzanie emocji przed 21 grudnia 2012 roku.



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)