Projekt badawczy Polska-Namibia 2010


  Wojciech Nawara napisał(a) w wiadomości: ...
>Marek pisze:
>
>> A że uzywanie komórki nie jest obojętne dla zdrowia potwierdzają badania
>> naukowe. (Chociażby zmniejszenie czasu reakcji po dłuższej rozmowie)


Na razie te badania to podobnie jak z wmawianiem, że wyłącznie człowiek
jest winny powstania "efektu cieplarnianego" przez emisję CO2.
Być może niepokojące mogą być tylko rozważania (z przyczyn oczywistych
bardziej teoretyczne) o możliwości zogniskowania się promieniowania
(tkanka ludzka pochłania ale tez może uginać fale E-M) na pewnych
fragmentach mózgu a nawet w okolicach nerwu wzrokowego. Tyle, że taki
rozkład jest niezwykle mało prawdopodobny. A w dłuższym czasie
praktycznie niemożliwy.


A co do rozmów w pojazdach: komórka trzymana w ręku kierowcy "szkodzi",
A grucha od CB nie?
Gdy zadzwoni ciocia-nudziara i długo ględzi to rzeczywiście czas reakcji
może się zwiększyć - to może usypiać! :)

>A przy okazji inteligentnych badań:
>
>Ruscy przeprowadzają eksperyment. Wzięli muchę, wyrwali jej jedną nóżkę:
>- Mucha idi! - mucha idzie.
>[...]

Znam też wersję o dzieciach badających słuch pajączka. Tam błędne
wnioskowanie co do związku przyczynowo-skutkowego jest pokazane subtelniej.

Arek




Koniec swiata,ten proces trwa od poczatku powstania swiata,jak z narodzinami,rodzisz sie i od tego momentu zaczynasz umierac.Nie sadze,zeby w 2012 stym mialo to nastapic,mamy 2009 ty,nauka nie przemawia do ludzkosci z ostrzezeniami ani nie przedstawia zadnych konkretnych faktow apropos tego wydarzenia,wiec nie sadze.Efekt cieplarniany,ziemia przechodzila juz takie efekty kilkukrotnie,pogrzebcie w necie znajdziecie informacje na ten temat,jest to naturalne zjawisko,a ze interpretujemy to tak a nie inaczej nie bez przyczyny ma sie wrazenie,ze cos jest na rzeczy.
To tak jak ze swinska grypa,tv,fakty,wiadomosci,internet,natlok informacji jest tak duzy,ze ma sie wrazenie,ze epidemia jest,tymczasem nie zetknalem sie z tym nawet w okolicy miejsca gdzie przebywam.
Natlok informacji czesto zaburza obiektywizm i chyba nie ma co sobie zawracac tym glowy.




To, że gdzieś tam jest cieplej nie oznacza od razu ocieplenia klimatu. Oj wkroczyłeś na grząski grunt 
Ocieplenie klimatu wylicza się na podstawie średnich temperatur rocznych w różnych częściach świata, a te rosną w sposób lawinowy. Do tego lodowce topnieją w miejscach, które zajmowały przez tysiące lat (i to z roku na rok). Możemy sobie tutaj dyskutować, ale badania najtęższych umysłów świata potwierdzają efekt cieplarniany i jego przyczyny.

No niestety przyczyn nie potwierdzają. Na dzień dzisiejszy jasną sprawą jest, że emisja CO2 nie jest powodem efektu cieplarnianego, bo znaczną większość wytwarzają oceany. Może to i jest powód, ale trudno człowieka o to winić. Powtarzam - epoki ciepłe i zimne mieliśmy na naszej planecie zanim powstał człowiek.


Tak jak wyginięcie wielu gatunków nie było spowodowane działalnością człowieka. Zależy jaki przedział czasu bierzemy pod uwagę. Jeśli ostatnie dwa tysiące lat to chyba dla każdego jest oczywisty fakt, że ponosimy całkowitą odpowiedzialność za masowe wymieranie gatunków na Ziemi.

Za dinozaury również? Jeśli dowodem na wyginięcie gatunków jest obecność człowieka to oczywiście. Dla mnie to po prostu ewolucja, a czy człowiek ma w niej swój udział, czy nie (w znacznej większości w historii Ziemii nie miał) nie ma znaczenia.

W ekologii jest więcej bojowników o swoje interesy niż troski o środowisko. Niekoniecznie, a jeśli można obie kwestie połączyć, to tylko przyklasnąć.

Jeśli to pomaga czemukolwiek. Dość jest już jednak przykładów szkodzenia planecie poprzez działania "ekologiczne".


Pamiętajmy, że człowiek jest jego częścią i to co on robi jest również naturalne. Już dawno nie mój drogi, tak od ponad 500 lat. Tutaj właśnie kłania się nauka zwana ekologią badająca oddziaływanie pomiędzy organizmami a ich środowiskiem. Wg. prawideł nauki człowiek w siedlisku spełnia rolę pasożytniczą, a inne naczelne nie pełnią takiej roli w środowisku, tak więc nasze postępowanie nie jest naturalne, ale nabyte.


Co za różnica czy naczelne, czy nie? Dla mnie owad, czy roślina jest takim samym fragmentem przyrody, a tam pasożytów na pęczki. A o tasiemcu kolega słyszał, czy o glizdzie ludzkiej?


Niedługo ekolodzy zaczną wyłapywać drapieżniki polujące na zagrożone gatunki. :evil: Błąd merytoryczny, akurat drapieżniki (poza człowiekiem) są najbardziej zagrożone wymarciem na naszej planecie.

Czy to oznacza, że nie polują na inne zagrożone gatunki?


Dla mnie węgiel jest również energią odnawialną bo wytwarza się on naturalnie, a nie przez działalnośc człowieka Dla Ciebie może tak, ale dla reszty ludzkości węgiel nie jest surowcem odnawialnym, przeczytaj definicję wtedy zrozumiesz.
Dodatkowo surowce nieodnawialne wyczerpują się w szybkim tempie. Ocenia się, że światowe zasoby węgla wystarczą na 220 lat, gaz ziemny ponad 60 lat, a ropa naftowa na 30-40 lat. Oczywiście jeśli uda odnaleźć się nowe złoża ten czas ulegnie wydłużeniu, nie zmienia to jednak faktu, że przyszłe pokolenia będą miały WIELKI PROBLEM.
Straszenie o końcu zasobów przewija się od początku rozpoczęcia ich wykorzystywania. Kiedyś się skończą. Słońce również. Co do odnawialności to tylko kwestia definicji czasowej. Drewno odnawia się kilkadziesiąt lat, węgiel kilka milionów. Notabene nikt jeszcze nie przedstawił udowodnionej teorii powstania węgla, czy ropy, w związku z tym ciężko pisać o czasie ich odnawialności. Natura jest sporo mądrzejsza niż wszyscy ekolodzy razem wzięci. Potrafiła sobie radzić sporo przed narodzinami człowieka to i z tym krótkim okresem sobie poradzi. Czy to będzie poprzez zmniejszenie populacji, czy poprzez wykorzystanie innej energii to już bez różnicy. Tak, czy owak sobie poradzi.
Zanim człowiek powstał gatunki ginęły, pojawiały się nowe, klimat się zmieniał wielokrotnie, lądy się przesuwały, a ktoś śmie twierdzić, że jeśli teraz dzieje się to samo to jest to wina człowieka. Ja twierdzę, że natura ma sporo większy wpływ na człowieka niż człowiek na nią.
Dla mnie ekologia ma szczytne cele, ale sens mają tylko do momentu, gdy poprzez działania ekologów szkodzi się więcej niż pomaga. W innych dziedzinach wygląda to podobnie. Czy naprawdę pomoc społeczna poprzez rozdawanie zasiłków rzeczywiście pomaga ludzią biednym? Ale to na inną dyskusję.



Cytat:
Oczywiście masz rację, że główną przyczyną był brak efektu cieplarnianego. Jednak nieobecność lądów na biegunach okazała się istotna. Dlaczego? Przynajmniej w czasie ostatnich wielkich zlodowaceń, późnoprekambryjskich, paleozoicznych i plejstoceńskich istniały wielkie kontynenty na południowym biegunie. Najpierw Rodinia, następnie Gondwana, ostatnio jej resztka w postaci Antarktydy. Brak wielkiego kontynentu na biegunie pozwala na swobodne mieszanie się wód arktycznych z tropikalnymi. To przeciwdziała lokalnemu ochłodzeniu, które będące przyczyną powstania czap lodowych może doprowadzić do wielkoskalowego zlodowacenia.
Cytat:
Rozpuszczony w wodzie dw. węgla reaguje z minerałami zawartymi w skałach tworząc węglany. To z kolei skutkuje spadkiem zawartości CO2 w powietrzu. Kiedy na pow. lądu nasuwa się lodowiec, odcina dostęp powietrza do skał warstwą lodu. Co2 przestaje wchodzić w reakcję i pozostaje w powietrzu, wzrasta jego procentowa zawartość, bo cały czas zachodzą zjawiska wulkaniczne. Powierzchnia ziemi zaczyna się nagrzewać. Postępuje globalne ocieplenie, lodowiec pozostaje tylko na biegunach. Tak jak dziś. A co się stanie jeśli masy lodu utworza się na biegunach nie na lądzie, a w oceanach. Masy lodowe nie ograniczaje tempa erozji. związki powstałe z wietrzenia skał wciąż wiążą CO2 z powietrza. Jego zawartość się stale obniża, następuje efekt odwrotny do cieplarnianegio. Postępuje globalne lodowacenie, bo masy lądu skupione przy równiku wciąż pochłaniają CO2. Lodowce odbijają coraz więcej promieni słonecznych, aż cała planeta zostaje skuta lodem. Tak mogło być kilkaset milionów lat temu gdy nie istniał bardzo ważny czynnik regulujący obieg CO2 w przyrodzie. Szata roślinna na lądach. Wietrzenie chemiczne i wiązanie CO2 w postaci minerałów ma marginalne znaczenie w porównaniu ze zdolnością asymilacyjną roślin zielonych. Niestety węgiel jest przez nie wiązany na krótki okres czasu. Szybko ulegają rozkładowi, a CO2 powraca z powrotem do atmosfery. Pomijam przypadki pogrzebania materii organicznej, bo w skali globalnej stanowią niewielki odsetek. Zwiększony zasięg szaty roślinnej powoduje wzrost ilości asymilowanego CO2 co powoduje jego ubytek = ochłodzenie klimatu. To z kolei warunkuje powstanie sprzężenia zwrotnego, którego chyba nie muszę dokładniej tłumaczyć. Ochłodzenie -> spadek produktywności -> ocieplenie -> wzrost produktywności. Wspaniały przykład samoregulującego się systemu. Hipoteza Gai jak się patrzy. ;)

Do tego dochodzi też bardzo ważny czynnik związany z klimatem, a mianowicie albedo. Jeżeli na biegunie istnieje duża masa kontynentalna istnieje spora szansa występowania tam chociażby lodowców górskich. Odbijając więcej i tak słabego światła przyczyniają się do lokalnego ochłodzenia klimatu. Albedo kontynentów jest przeważnie i tak wyższe niż oceanów, a ten czynnik tylko je podwyższa. Może to spowodować powstanie rozległych czap lodowych. Do tego może dojść jeszcze okołobiegunowa cyrkulacja prądów oceanicznych, które będą dodatkowo ograniczać wymianę ciepła pomiędzy biegunem, a niskimi szerokościami geograficznymi. To jeszcze bardziej ochłodzi klimat na biegunie, spowoduje wzrost czap lodowych i jeszcze większe albedo. Samonapędzający się system.

Brak stałej pokrywy lodowej (sezonowe pomijam) w przypadku gdy na biegunie nie występuje duża masa lądu przeciwdziała ochłodzeniu wyższych szerokości geograficznych, a swobodna termoregulacja wód oceanicznych w postaci prądów sprzyja stabilizacji klimatu. Następny wspaniały przykład hipotezy Gai. ;)



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)