Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

ptr0 napisała:
> Daj już spokój z tym uwielbieniem dla tych pontoniarzy. Jakby w Europie za mało
> było biedaków,
W Europie Zachodniej rzeczywiście nie ma biedaków.
> trzeba trochę z zagranicy przygarnąć.
Typowo polskie myślenie, biedny człowiek zawsze będzie biedny bez szans na
polepszenie swego losu, ale to jest Polska i z tej m.in. przyczyny nikt do
Polski nie emigruje. W Europie Zachodniej ludzi traktuje się inaczej, tutaj
inwestuje się w zasoby ludzkie (szkolenia, przekwalifikowanie, edukacja),
dzieciom emigrantów zapewnia się kompleksową edukację dając im lepszą
przyszłość. W zamian Europa utrzymuje przyrost naturalny i tam będzie miał kto
pracować na przyszłych emerytów. Włosi zaczynają powoli odstawać od tego modelu,
dlatego podobnie jak Polacy wymierają i starzeje się im społeczeństwo co za
jakieś 20-30 lat może mieć naprawdę tragiczne skutki.
Dzieciom emigrantow zapewnia sie edukacje a one w ramach wdziecznosci siedza na
zasilkach, plodza nastepne pokolenie pobierajacych zasilki albo wysadzaja sie w
metrze i autobusach.
I to wszystko mamy dzieki debilowatej lewackiej poprawnosci politycznej.
Amen.
tornson napisał:
> ptr0 napisała:
>
> > Daj już spokój z tym uwielbieniem dla tych pontoniarzy. Jakby w Europie z
> a mało
> > było biedaków,
> W Europie Zachodniej rzeczywiście nie ma biedaków.
>
> > trzeba trochę z zagranicy przygarnąć.
> Typowo polskie myślenie, biedny człowiek zawsze będzie biedny bez szans na
> polepszenie swego losu, ale to jest Polska i z tej m.in. przyczyny nikt do
> Polski nie emigruje. W Europie Zachodniej ludzi traktuje się inaczej, tutaj
> inwestuje się w zasoby ludzkie (szkolenia, przekwalifikowanie, edukacja),
> dzieciom emigrantów zapewnia się kompleksową edukację dając im lepszą
> przyszłość. W zamian Europa utrzymuje przyrost naturalny i tam będzie miał kto
> pracować na przyszłych emerytów. Włosi zaczynają powoli odstawać od tego modelu
> ,
> dlatego podobnie jak Polacy wymierają i starzeje się im społeczeństwo co za
> jakieś 20-30 lat może mieć naprawdę tragiczne skutki.
socjalizm uber alles
Heheh autor myli chyba skutki z przyczyna. Dlaczego spoleczenstwo sie starzeje?
Bo ludzi nie stac na dzieci - ludzie pracujacy zapierd* na nierobow, pasozytow
i darmozjadow. Dopie* jeszcze wyzszymi podatkami, haraczami, skladkami na
socjal itd itp Wiec jaka maja wiec motywacje do pracy? Normalni ludzie, ktorzy
mysla powaznie o przyszlosci swoich dzieci nie decyduja sie na nie tudziez co
najwyzej na jedno dziecko i to pozno. Za to na potege rozmnazaja sie imigranci
z dziwacznych krajow, najczesciej nieroby, ktorym wali to czy maja za co
utrzymac dzieci czy nie - czy sie stoi czy sie lezy to zasilek sie nalezy. Tak
dlugo jak socjalizm bedzie rzadzil w Mumii tak dlugo mozemy co najwyzej
pomarzyc o gonieniu USA. Jak na razie to raczej USA szybko oddala sie od
Europy, no ale tam wszystko jest znacznie tansze a ludzie, ktorzy pracuja sami
decyduja na co wydawac kase. U nas kase zabieraja dobre wujki z
rzadu "fahofcuf", najpierw biora sowity procent dla siebie, by pozniej
rozdzielac ja przez lepkie lapy urzedasow aby wreszcie na koniec
wspanialomyslnie rozdac ochlapy spoleczenstwu. Wiecej Kaczorow, Borowskich,
Olejniczakow a na pewno bedziemy mieli "Polske socjalna" - wszyscy beda mieli
po rowno czyli GOWNO.
Bomba emerytalna, czyli pomysły Inicjatywy Obyw...
Żadnego podnoszenia wieku emerytalnego bez uprzedniego wprowadzenia jednolitych zasad dla wszystkich. Dopiero po tej operacji będzie można powiedzieć, ile pieniędzy w systemie brakuje i co z tym można zrobić. Powtarzałem to nie raz i będę powtarzał stale...
Podnoszenie wieku emerytalnego, panowie ekonomiści, nie jest żadnym remedium na bolączki systemu. Wy - jak to zwykle w Polsce - chcecie leczyć skutki, zamiast przyczynę. Długo musieliście myśleć nad tym rozwiązaniem? Pomyślcie więc jeszcze chwilę, a może dojdziecie do tego, że trzeba się zająć promocją urodzeń - wprowadzić sensowne rozwiązania dotyczące żłobków i przedszkoli (w tym pracowniczych), wspierać budownictwo mieszkaniowe uczciwym programem zamiast bardzo szkodliwej i utrwalającej wysokie ceny (a więc antyrynkowej, panowie liberałowie) "Rodziny na swoim", promować zatrudnianie kobiet w ciąży, przywrócić ulgę edukacyjną, zaproponować jakieś programy długookresowego oszczędzania (np. na studia czy mieszkanie dla dzieci) itp. itd.
Ale przecież łatwiej jest zwołać konferencję i powiedzieć parę wyświechtanych sloganów, bez głębszego przemyślenia problemu... Bez przywrócenia właściwego wskaźnika zastępowalności pokoleń podwyższanie wieku emerytalnego nic nie da - spowoduje jeszcze większe nieprawidłowości w przyznawaniu rent, a w najlepszym razie doprowadzi do tego, że część ludzi z przepracowania nie dożyje do wieku emerytalnego (być może o to w tym wszystkim chodzi). Nie żyjemy bowiem w latach 60. czy 70. XX w. Pracuje się coraz więcej, coraz szybciej i w coraz większym stresie (mam na myśli Polskę). Ma to znaczenie zwłaszcza w okolicach 50-60. roku życia.
Co więcej, starzenie się społeczeństwa zwiększa zapotrzebowanie na usługi z zakresu opieki/pomocy domowej. Kto więc będzie pracował w pozostałych zawodach, jeśli już dziś mamy 10 mln emerytów (raz że liczba pracujących się skurczy; dwa - niech na jednego emeryta w pewnym wieku przypada 0,5 opiekuna)?
Przemyśleli to szanowni panowie ekonomiści?
S.
jedno ten doktor sensownie powiedział
Bez zmiany szkolnictwa podstawowego i średniego, w tym godnego wynagradzania
DOBRYCH nauczycieli, nie będzie dobrych studiów i dobrych studentów.
To warunek konieczny, choć nie wystarczający.
Natomiast Pan Wojciechowski niestety sam zaprzecza sobie. Skoro mówi, że
studiować należy: "Przede wszystkim kierunki techniczne, kształcimy za mało
inżynierów. Starzenie się społeczeństwa powoduje, że będzie duży popyt na
ochronę zdrowia i opiekę nad osobami starszymi. W Skandynawii na tych kierunkach
studiuje aż co czwarty student, u nas tylko co dziesiąty"
a wcześniej twierdzi, że:
"Obecny system finansowania studiów jest niemoralny. Im dłużej budżet będzie
dotował wyłącznie szkoły publiczne, tym dłużej wartość dyplomu prywatnych
uczelni będzie przeciętnie niższa niż szkół publicznych"
to po prostu bredzi, albo nie wie o czym mówi. Przecież to tylko na uczelniach
publicznych są oferowane kosztowne kierunki techniczne. Na prywatnych są tak
pogardzane przez niego kierunki humanistyczne, które nie wymagają tylu nakładów.
Dofinansowanie uczelni prywatnych na pewno nie spowoduje, że ich właściciele
ochoczo przestawią się na deficytowe kierunki techniczne. A co dopiero na
ochronę zdrowia... Może jeden Frycz-Modrzewski jest zainteresowany takim
kierunkiem rozwoju dydaktyki.
Zdanie "Renoma dyplomu zależy bardziej od jakości studentów niż kwalifikacji
kadry akademickiej" jest bardzo zabawne, bo nie wiem skąd autor wie gdzie
skutek, a gdzie przyczyna. Może być tak, że w przypadku bardzo słabych studentów
nawet najlepszy wykładowca nie pomoże. A przecież na prywatnych uczelniach
często pracują najlepsi fachowcy.
Może być też jednak tak, że przynajmniej na niektórych państwowych uczelniach ci
sami profesorowie, którzy w prywatnych są "zachęcani" do przepuszczania za
friko, w macierzystej uczelni nie mają takich skrupułów. I faktycznie WYMAGAJĄ.
Koleżanka pracuje(pracowała) w największej prywatnej uczelni w Krakowie i u nas.
U nas potrafiła wysłać 30% roku na komisyjne zaliczenie, bo są tak słabi. Tyle
że ją popiera szefowa, która woli mieć mniej studentów, ale dobrych. I jest to
mądra szefowa, która rozumie że w dobie kryzysu demograficznego trzeba stawiać
na jakość.
Absolwent to wizytówka uczelni i nie możemy sobie pozwalać na wypuszczanie
analfabetów z naszym dyplomem.
-
gesiek1 napisał:
> Ten problem dotyczy wszystkich wysoko rozwiniętych społeczeństw.Podobnie
jest
> też w Izraelu i wspomnianej wcześniej Japonii.Może wie ktoś jak wygląda to w
> Singapurze,Tajwanie i Korei Płd.
>
>
> alex.4 napisał:
>
> > zmniejszanie się liczby ludności w Europie już raz było przyczyną sukcesu.
>
> Bez
> > czarnej śmierci pewnie Europa nigdy nie stałaby się dominantem światowym.
> To
> > czarna smierć sprawuiłą, że koszty pracy na tyle wzrosły, że zaczeła się
> > opłącać innowacyjność i wdrażanie wynalazków. Bez czarnej śmierci jak w
> > Chinach, wynalazki by powstawały, ale nie wchodziłyby do uzycia, gdyż prac
> a
> > ludzka była tak tania, że się nie opłacało jhe wprowadzać. Podobnie może b
> yć
> > teraz. Innowacyjność, robotyzacja, komputeryzacja to szansa na ucieszkę pr
> zed
> > skutkami przemian demograficznych. To zagrożenie, ale które może być szans
> ą...
> > Pozdr
>
> W Europie problem małodzietności i starzenia się społeczeństw przybiera
> rozmiary zagrażające ich przyszłości.Kiedyś szalała dżuma,ale mnożyli się na
> potęgę a przynajmniej zawsze był wzrost.Teraz wszędzie wskaźniki ujemne.
>
>
Witam,
Jest to normalne zjawisko dla krajów tzw. "wysoko rozwiniętych". Dobrobyt
powodował spadek liczby narodzin. Z podobnym zjawiskiem borykali się już
przywódcy Cesarstwa Rzymskiego na próżno usiłujący różnymi ustawami wspomóc
witalność "przewodniej siły narodu".
Ale ciekawostką jest odwrócenie w ostatnich latach tego trendu w, nie da się
ukryć, najwyżej obecnie rozwiniętym państwie (na pewno gospodarczo, także
naukowo, a kto wie, czy i nie kulturowo) na świecie. Kto wie, być może oznacza
to, że współczesna cywilizacja zachodnia wcale nie jest skazana na rychłą
zagładę? Bo dotychczas znajdowałem zadziwiająco wiele podobieństw między
zjawiskami współczesnymi, a objawami, uznawanymi obecnie za oznaki schyłkowe,
wielkomiejskiej starożytnej wspaniałej cywilizacji cesarstwa rzymskiego.
Wszyscy wiemy jak to się skończyło. No ale może jest dla nas jakaś nadzieja.
Pozdrawiam
Paweł
Egzamin z geografii W Małopolsce z mapą Pienińskiego Parku Narodowego. Dobre!
Wczoraj co trzeci polski maturzysta zdawał egzamin maturalny z geografii. W
Małopolsce na ten przedmiot zdecydowało się prawie 14 tysięcy uczniów.
Geografia była w tym roku najpopularniejszym przedmiotem maturalnym.
Wyprzedziła nawet matematykę, która jeszcze rok temu była przedmiotem numer
jeden, a dziś spadła na czwarte miejsce (po geografii, biologii i wiedzy o
społeczeństwie).
Ci, którzy zdecydowali się na geografię, dostali wczoraj do rąk arkusz z 27
zadaniami i kolorową mapę Pienińskiego Parku Narodowego. Na jej podstawie
musieli m.in. opisać walory przyrodnicze Pienin, obliczyć, na jakiej wysokości
nad poziomem morza znajduje się lustro wody w Jeziorze Czorsztyńskim oraz podać
przykłady korzyści i zagrożeń związanych z jego powstaniem. Nie zabrakło też
pytań o przyczyny i skutki powodzi z 1997 r., a także o konsekwencje starzenia
się ludności Polski i jej migracji na Zachód.
Na rozwiązanie wszystkich zadań w części podstawowej maturzyści mieli 120
minut. Dwie godziny dłużej musieli zostać w szkole ci, którzy zdecydowali się
na zdawanie geografii na poziomie rozszerzonym. Za część podstawową - a tylko
ona decyduje o zdaniu matury - można było zdobyć 50 punktów; 15 wystarczy, by
zdać maturę.
Jak zapewnił nas Henryk Szaleniec, dyrektor krakowskiej Okręgowej Komisji
Egzaminacyjnej, egzamin okazał się łatwy.
- Moi uczniowie byli bardzo zadowoleni z części podstawowej - mówi Marek
Stępski, dyrektor II LO w Krakowie. - Wielu skończyło pisać już po godzinie.
Dyrektorzy szkół narzekają jednak na procedury związane z nową maturą. To oni
muszą codziennie zrywać się bladym świtem, by dotrzeć do szkoły na godzinę
piątą. - Następnie musimy czekać na przyjazd kurierów z arkuszami
egzaminacyjnymi, a po zakończeniu egzaminu, na odbiór prac. Nigdy dokładnie nie
wiadomo, o której godzinie przyjedzie kurier - mówi Andrzej Cichoń, dyrektor
Zespołu Szkół nr 1 w Krakowie.
Dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej nie dziwi się tym narzekaniom, ale
twierdzi, że obecna procedura jest na razie najlepszym rozwiązaniem. - W
przyszłości, gdy szkoły zostaną przystosowane do przechowywania arkuszy
egzaminacyjnych, dyrektorzy będą mogli odetchnąć - dodaje Henryk Szaleniec.
To jednak, biorąc pod uwagę olbrzymie koszty związane z dostosowaniem placówek,
nie nastąpi prędko. (AKOL)