Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Mnie także przekonuje obiektywne działanie chrztu. Chrześcijanie ewangeliczni przykładają uwagę do czynu człowieka: zanurzenia, jako symbolu. Kościoły historyczne protestanckie widziały w chrzcie czyn Boga. Poprzez te "święte czyny"-sakramenty, Bóg teraz, obecnie nas zbawia. Skutkiem chrztu jest więc zbawienia/uratowanie. Przyczyną tego nie jest nasza wola, lecz wybranie przez Boga.

Ona jest obrazem chrztu, który teraz i was zbawia, a jest nie pozbyciem się cielesnego brudu, lecz prośbą do Boga o dobre sumienie przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa (1 Piotra 3:21)

Chrzest jest mistycznym zjednoczeniem ze śmiercią Chrystusa. Ponieważ nawet dzieci mają pewną skazę grzechu/grzech pierworodny, to i im powinno się udzielać chrztu.






Nie wiem czy to moja rozmwa z Panem odniosla taki skutek.

Nie wiem, może się czujesz jakąś duszą wybraną. Klękłeś, powiedziałeś i Pan cię wysłuchał. Była bym ostrożna w takim stwierdzeniu. Pan Bóg wysłuchuje nas, ale kiedy i co otrzymamy, to nie wiemy.


Nie czuje sie dusza uprzywilejowana.Wiem jedno; Pan powoluje ksiezy dla poslugi.Ksieza powinni byc lekarzami dusz, a nie przyczyna udreki.Niestety ten kaplan udreczyl mnie nie raz i zrozumialym jest to, ze ciesze sie z jego odejscia.Nie czula bys sie podobnie ?? Moja radosc podziela nie jeden parafianin.Kiedys po chrzcie sw. rodzina chciala pobyc jeszcze w Kosciele i zrobic sobie kilka zdjec.Ten kaplan ich wygonil z Kosciola.Czy jest to wlasciwa postawa ze strony tego kaplana Nie sadze.Pan Jezus tak by sie nie zachowal, a kaplani winni Go nasladowac.Winni byc pokorni i delikatni, majacy dobro dusz na wzgledzie.

Pozdr.



SLOWO MADROSCI – CIAG DALSZY

Jezeli Slowo Boze zaleca nam bojowanie o dary Ducha Swietego to nie znaczy to nic innego jak prosic, dlatego, ze to jest przyjemne Bogu, a dla nas korzystne.
Madrosc jako dar potrzebna jest kazdemu z nas dla wlasciwej sluzby i Bozego kierownictwa w naszym zyciu.

Wszyscy potrzebujemy madrosci Bozej, by moc znalezc sie w gronie madrych panien, z lampami plonacymi i pelnymi niebianskiego oleju. Madrosc jako dar dana jest wylacznie tym chrzescijanom, ktorzy przezyli realny chrzest w Duchu swietym i zyja zgodnie z nakazami Slowa Bozego i w spolecznosci z Bogiem.

Madrosc zajmuje pierwsze miejsce wsrod darow, tak jak milosc wsrod owocow.

Wszechmocny Bog wlada nieograniczona madroscia, On zna koniec od poczadku i poczatek od konca. Wszystko to co przechodzi, przeszlo i bedzie przechodzic, wiadome bylo Bogu juz tysiace lat naprzod. Baza doskonala i nieomylna wola w zastosowaniu bezgranicznej wiedzy, okazuje sie Jego madroscia.
Dar slowa madrosci jest nadzwyczajnym objawieniem Bozej madrosci danej przez Ducha Swietego odnosnie rzeczy, narody lub panstwa.
Dar slowa madrosci nie tylko odkrywa przyszlosc, lecz daje mozliwosc zrozumienia jej znaczenia, celu, przyczyny i nastepstwa.
Proroctwa na przyklad lub slowo objawienia, ukazuja zywe fakty, madrosc natomiast odkrywa i objasnia cel, przyczyny i skutki faktow. Daje tez zdolnosc objasnienia ich.

Jak to mozna zrozumiec? Popatrzmy na nastepujace przyklady:

Jedna gospodyni umie przygotowac obiad – to jest wiedza. Lecz nie nie umie ona zaprosic gosci, nie umie podac. Inna natomiast nie umie przygotowac lecz potrafi zaprosici i podac.
Trzecia ugoyuje, zaprosi i poda w pelnym porzadku – to jest madrosc.

Do fryzyjera, ktory byl chrzescijaninem przyszedl klient aby ogolic sie. Fryzjer chcial mu zaswiadczyc o Jezusie, o beznadziejnosci zycia bez Niego. Ostrzac brzytwe, wierzacy fryzjer pyta klienta:”czy jest pan gotow teraz umrzec?” Ten myslac, ze fryzjer chce mu poderznac gardlo, ze strachem i namydlona twarza wyskovzyl na ulice.
Widzimy w tym, ze fryzjer mial wiedze, lecz nie umial jej przekazac i zastosowac.

Dzisiaj wielu ludzi posiada wiedze i zdolnosci potrzebne do wytwarzania roznych rzeczy ze zlota, srebra i drogocennych kamieni.
Besalelowi ta wiedza i zdolnosci dane byly przez objawienia madrosci Bozej. On nigdzie nie uczyl sie rzemiosla. Lecz Bog go napelnil madroscia, zrecznoscia i poznaniem.
2 Mojz. 31:1-5.
Jest rowniez wiele przykladow objawienia sie madrosci Bozej w Starym Testamencie, w zyciuiI sluzbie takich mezow Bozych jak: Mojzesz, Jozue, Samuel, Daniel, Jozef, Eliasz i inni.
W Nowym Testamencie poza Jezusem Chrystusem, dar slowa madrosci szczegolnie przejawil sie w zyciu Apostola Pawla.

Wspolczesni chrzescijanie zyjacy w krajach, w ktorych sa przesladowani za wiare, ciagle potrzebuja madrego kieronictwa Ducha Swietego, Gdyby madrosc Boza nie kierowala narodem wybranym, kosciol w niektorych krajach bylby juz dawno unicestwiony i obezwladniony.
Bog jednak daje swojemu narodowi dary, miedzy innymi slowo madrosci i chwala Jemu za to ! Jest to bowiem dar nadnaturalny i nie pochodzacy z wglebienia sie w wiedze nabywana z podrecznikow lub ksiag naukowych, lecz z mocy Ducha Swietego.

NASTEPNY TEMAT BEDZIE MOWIL O KOLEJNYM DARZE DUCHA SWIETEGO - SLOWO (MOWA) WIEDZY

Pozdrawiam
Brat Waldemar



A mnie w zasadzie nie przeszkadza fakt , że jestem uzależniony od alkoholu. Pewnie , że też chciałbym wypić piwo nie tylko dla stanu jakie ono wprowadza ale i dla samego smaku...Ale też chciałbym przespać się z miss World, a też nie mogę . Pieprzyć wszystkie "gorzkie żale" W życiu zawsze jest cos za coś. Piwo przebolałem, przecież już się w życiu dosyć nażłopałem, bez tego można żyć, tak jak i żyć można bez kawioru, jeśli się go kiedyś jadło, a teraz na niego nie stać bo jest za drogi :)Jestem zadowolony nie z tego, że zachorowałem na alkoholizm, ale z faktu, że dotarło to do mnie, że wiem w czym leży przyczyna i zarazem skutek moich lęków, depresji, agresji i tym podobnych uczuć i stanów. Solidnie przepracowałem czas na terapii zamkniętej gdzie, za pewnik po raz pierwszy chyba w życiu przyjąłem niewygodne dla mnie założenie : nie liczy się absolutnie co myśli moje indywidualne "ja", które tylekroć zawiodło mnie w życiu, powodując , że straciłem nad nim kontrole i po prostu pozwolę na przekór sobie samemu pomóc. Zaakceptowałem niejako na siłę masochizm ( te wszystkie prace i terapie grupowe i indywidualne) oraz głupotę ( jak mi się wtedy wydawało) mitingów AA. Przyjąłem założenie, że nie uda mi się zdrowieć bez próby przynajmniej realizacji programu 12 Kroków, a tym samym w pierwszej kolejności bez naprawienia relacji z Bogiem. Nie z bezosobową siłą sprawczą wszystkiego co istnieje, ale konkretnie z Bogiem przeze mnie odrzuconym katolickim Jezusem Chrystusem. W końcu w tej religii się wychowałem, była mi bliska etyka i moralnośc chrześcijańskia, a u spowiedzi nie byłem 19 lat od czasu gdy z konieczności musiałem to uczynić , żeby ksiądz udzielił mi sakramentu ślubu małżeńskiego. Potem komuni nie przyjmowałem już nawet z okazji chrztu własnych dzieci....Teraz po roku abstynencji ( dokładnie upłynął w dniu 2 lutego) i intensywnej pracy nad swoją duchowością polegającej na
1. Uczestnictwie w życiu Kościoła( co niedziel jestem na mszy i przyjmuję Komunię, uczestniczę w spotkaniach ruch odnowy w Duchu ÂÂŚwiętym, codziennej modlitwie indywidualnej )
2.codziennej porannej praktyce jogi , biegom i medytacji
3.Uczestnictwie w mityngach AA( co najmniej jeden raz w tygodniu)
mam konkretne tego efekty:
- brak obsesji picia (a tego się najbardziej obawiałem zaraz po ukończeniu terapii ! - to chyba "kredyt boski " do spłaty :)
- nie mam praktycznie nawrotów choroby, a głod alkoholowy odczuwam sporadycznie.
- praktycznie nie mam większych lęków i depresji i , stałem się człowiekiem znacznie bardziej otwartym i szczerym
- nie czuję się już samotnym i powoli zaczynam akceptować tego jakim jestem, a co za tym wszystkim idzie zdecydowanie poprawiły mi się relacje z rodziną ( do satysfakcjonującego mnie " mężowania" i "tatusiowania" droga jeszcze daleka , ale postęp jest duży.
- powoli zaczynam nie bać się odpowiedzialności za siebie i rodzinę i w końcu coś zaczynam naprawdę robić w tym kierunku.

Jeśli to wszystko osiągnąłem już po roku , a nie miałem tego praktycznie całe "dorosłe"życie, dzięki temu , że uświadomiłem sobie , że jestem alkoholikiem i z tego faktu wyciągnąłem aktywne wnioski :) to nawet jeśli nie można nazwać mnie "szczęśliwym" to jestem co najmniej zadowolonym z faktu , że tym "popaprańcem alkoholowym" zostałem :wink:



(mocno spóźnione, za co przepraszam)
Już któryś raz podchodzę do tego tekstu i przyznaję, że nie jest to dla mnie łatwe zadanie. Niestety tekst jest zapełniony elementami, które wg. mnie nie są za mocno poparte w Piśmie oraz umożliwiają zgubną interpretację.

Powrócę do tego co mnie osobiście najbardziej "zakuło w oczy":
„Przez ten grzech ludzie nie będą mieli sukcesu ani w pracy, ani w życiu osobistym.”

Jakby sukces mierzony światową miarą w życiu doczesnym się dla Chrześcijanina nie wiadomo jak liczył -- bardziej niż najbliższa wieczność! Niestety nie jest to jedyne miejsce swego rodzaju "myślenia sukcesu" w tym tekście. Ale wystarczy spojrzeć na życie samego Jezusa Chrystusa -- czy można nazwać, że miał sukces w życiu osobistym i pracy? Został powieszony na krzyżu i opuścili go wszyscy przyjaciele, a rodzina w pewnym czasie starała się go pochwycić gdyż uważała, że postradał zmysły. A Ap. Paweł -- bity wielokrotnie, więziony, cierpiał głodówkę, normalnie sukces "pełną gębą". Albo rozmówca po prostu miał rzeczywiście na myśli takie bzdury albo po prostu zabrakło w jego wypowiedzi jakiegoś dokładniejszego komentarza.

A następnie teksty, które mogą być zrozumiane do swego rodzaju "manipulowania Bogiem":

Odpowiedziały: „Tak? Chcemy!” Wówczas opowiedziałem im o raju i piekle, o Duchu Świętym i zbawieniu. „I co – mówię – chcecie, aby Pan ochrzcił was Duchem Świętym?”
Łał, a gdzie tą kwestię znajdziemy w Piśmie? Rozmówca niestety nie tłumaczy czy utożsamia ww. Chrzest z samym Zbawieniem czy nie, jeżeli tak (są wg. mnie argumenty w jego wypowiedziach przemawiające za takim zrozumieniem) to odsądził od Zbawienia Baptystów, których wspomina pod koniec tego wywiadu. A jeżeli nie, to tym bardziej nie rozumiem tego sformułowania. Gdzie tutaj jest "nawróćcie się i uwierzcie w Ewangelię"?

„Chcemy!” Pierwszym warunkiem, aby Bóg wziął osobę w swoje ramiona, jest szczera modlitwa.

Super -- warunek (i wygląda na to, że konieczny i wystarczający) aby Bóg wziął osobę w swoje ramiona. A po modlitwie jest *szast*prast* i viola! wszyscy ochrzczeni Duchem Świętym/Zbawieni. A cóż czytamy w Słowie? Wiatr wieje tam gdzie chce...

„Ciebie Bóg ochrzcił Duchem Świętym, a ja co mam zrobić? Też będę się modlić. Chodź, pomodlimy się!” Także i ją ochrzcił Pan.
*szast*prast* i viola!

Obawiam się, że to co jest wartościowe w tym tekście (chociażby zwrócenie uwagi na mały skutek jaki przynoszą "większe ewangelizacje", choć niestety nie ma mowy o przyczynie takiego stanu rzeczy, a raczej podana przyczyna jest wg. mnie błędna) przez takie elementy ginie -- ludzie zawsze będą łaknąć "znaków" i tego aby samemu otrzymać "moc". Niestety tekst nie przedstawia Boga takim jakim On jest -- suwerennym i nie podkreśla Jego miłosierdzia. Poza "okolicznościowymi" okrzykami "Chwała Panu!" także brakuje tego co przebija się przez np. Listy Apostolskie -- prawdziwego przypisywania całej Chwały Panu i ukazywania Boga w działaniu, w przeciwieństwie do "ludzi w działaniu". Zapewne podejdę do tego tekstu kiedyś raz jeszcze i może wtedy przestaną mnie te kwestie razić ale niestety to podejście kończę gdyż nie widzę w tym wywiadzie Chrystusa usytuowanego w centrum.

Pozdrawiam,
f. (moje dwa zardzewiałe grosze)



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)