Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Żyły posiada każdy człowiek, zazwyczja nie zwracając na nie najmniejszej uwagi. Po prostu są, a co one tam robią to już mniejsza z tym. Większość ludzi zdaje sobie sprawę, że to m.in. dzięki nim funkcjonujemy. Dzięki nim możemy oddychać, dzieki nim pokarm jest dopowadzany tam gdzie go potrzeba. Jednak mało kto wie jakie stutki niesie ze sobą angiogeneza, czyli roszczepianie i powiększanie się istniejących naczyń włosowatych. Podam kilka przykładów aby mniej-więcej zorientować się w sytuacji. Przy nowotworach wytwarzają się nowe żyły, która mają za zadanie "dokarmiać" raka, rozwój naczyń krwionośnych w oku wywołanych cukrzycą może być przyczyną utraty wzroku, gdy jest ich za mało mamy do czynienia z matrwicą mięśnia sercowego po zawale... można tak długo wymieniać.
Już kilka lat temu wyniki nad angiogenezą były tak obiecujące, że nawet opinia publiczna się nimi zainteresowała- zahamowanie rozwoju żył może pomóc w zwalczaniu różnych chorób. Obecnie są prowadzone nad tym intensywne badaniam, głównie nad rakiem. Już pierwsze badania na zwierzętach wykazały, że skuteczność terapii przeciwnowotworowych można zwiększyć stosując odpowiednie inhibitory angiogenezy.
W zdrowym organiźmie angiogeneza jest bardzo przydatna- pomaga w naprawie uszkodzonych tkanek, u kobiet jest odpowiedzialna za comiesięczne zwiększanie błony śluzowej macicy (gdy dojdzie do zapłonienia w łożysku powstają nowe naczynie krwionośne), prawidłowy rozwój tkanek jest stale kontrolowany przez czynniki pro- i antyagiogenne. Jeśli angiogeneza zostanie zakłócona tkanki będą powstawać nie tak jak trzeba i nie wtedy kiedy trzeba, czyli tak jak ma to miejsce podczas wzrostu nowotworu. Już dawno (początki lat '70) wykazano, że rak wywołuje powstanie nowych naczyń krwionośnych inicjując w ten sposób swój wzrost. Oczywiste jest więc to, że jeśli zahamowano by rozwój nowych naczyń krwionośnych to jednocześnie powstrzymano by rozwój nowotworu jednocześnie uniemożliwiając mu przerzuty.
Obecnie stosuje się kilka metod walki z inhibitorami angiogenezy. Najważniejsza z nich to zakłócenie działalności VEGF (czynnik znacznie powiększający przepuszczalność komórke sródbłonka dla innych substancji, może powodować obrzęki). W 1989 wyizolowano gen kodujący VEGF i wtedy już łatwo było sprawdzić, czy czynnik ten rzeczywiście inicjuje rozwój nowych żył. Myszy pozbawione 1 z 2 kopii geny VEGF wytwarzały o połowę naczyń krwionośnych mniej, w dodatku patologicznych- wniosek jest oczywisty. Osłabienie tego czynnika próbuje się osiągnąc na kilka sposobów. Wykorzystuje się specjalne przeciwciała- rozpuszczalne formy receptorów wychwytuą VEGF i nie dopuszczają do związania z komórką. Inne związki niskocząsteczkowe wnikają w głąb komórki i tam blokują transmisję sygnału. Wykorzystuje się również interferony hamujące sentezę czynnika i inhibitory metaloproteinaz, które blokują uwalniające się VEGF do substancji międzykomórkowej. Co prawda zarodki myszy ginęły gdy ilość VEFG spadała poniżej połowy jej normalnej ilości, jednak do eliminacji guza potrzebna będzie całkowita neutralizacja czynnika (nawet minimalne ilości wystarczą, aby guz rozrastał się) w dodatku tylko w okolicy guza. Możliwe jest, że nawet to nie wystarczy- VEGF nie jest jedynym czynnikiem inicjującym powstawanie nowych naczyń krwionośnych, mamy tutaj jeszcze czynnik wzrostu fibreblastów (bFGF), czy interleukine 8.
Pracuje się także nad inhibitorami angiogenezy. Naukowcy próbują sztucznie pobudzić trombospondynę, którą odkryto podczas usuwania guza, po zabiegu powstawał liczne małe guzki, co podsuwało teorię, że główny guz wydzielał substancję hamującą rozwój innych guzów. Podczas badań nad tym zjawiskiem odkryto angiostatynę i endostatynę- 2 substancje antyangiogenne. Doprowadził do tego zespół Folkmana, który dzięki temu wykazał w '98, że możliwe jest wyeliminowanie raka u myszy. Pare lat temu endostatyna i angiostatyna były w 2 fazie badań, sprawdzano, czy nie wywołują skutków ubocznych.
Dobra, blokowanie powstawania nowych naczyń krwionośnych mamy już za sobą, ale co z istniejącymi już guzami? Otóż żyły w notowtorach mają specyficzną cechę- są kręte, rozdęte, nieszczelne, a na ich powierzchni występują integryny. Wytworzono już niskocząsteczkowe białka- peptydy RGD, które potrafia rozpoznać integryny, można je połączyć z substancjami powodującymi krzepnięcie krwi dzięki czemu zaktanoby naczynia w nowotworze, nie uszkadzając innych tkanek. Jednakże zniszczenie zablokowanie wszystkich naczyń krwionośnych nie będzie takie łatwe, ponieważ bardzo różnią się od siebie. Nawet 15% naczyń krwionośnych w nowotworze może mieć charakter mozaikowy, na jednych znajdują się specyficzne białka, na innych nie. Może to stanowić problem nie do przejścia.
Co ciekawe terapia antyangiogenna pomaga w leczeniu nowotworów jeśli połączymy ją z "tradycyjnymi" sposbami walki z rakiem. Jest to trochę dziwne- przecież czynniki chemioterapeutyczne, aby dotrzeć do guza potrzebują naczyń krwionośnych, promieniowanie niszczy tylko te komórki, które zawierają odpowiednią ilość tlenu. Prawdopodobnie dzieje się tak, ponieważ podane przed chemioterapią czynniki antyangiogenne powodują normalizowanie się układu krwionośnego w obrębie guza. Jednakże nie jest to do końca sprawdzone.
Takie leki testuje się bardzo trudno, ponieważ badania są przeprowadzone na zwierzętach i to na guzach powstałych podskórnie. Często nie wiadomo jak zareoguje na dany specyfik ludzki organizm, nawet jeśli zwierzęta nie wykazywały żadnych skutków ubocznych. Poza tym tylko niewielka część guzów powstaje bezpośrednio pod skórą. Co więcej guzy zwierzęce nieco się różnią od ludzkich...
Obecnie powinno się prowadzić badania nad mieszanką sybstancji antyangiogennych. Nowotwór sam wytwarza mieszaninę różnych typów substancji angiogennych, możliwe jest więc, że podanie VEGF spowoduje, że nowotwór wytworzy inną angiogenną substancję.
Kolejny problem- nawet jeśli ta metoda okaże się skuteczna, pacjenci musieliby przyjmować leki latami. Najdłusze badania kliniczne trwają kilka miesięcy i już wtedy u myszy występują zaburzenia neurologiczne po podawaniu VEGF.
Ale to jeszcze nie koniec... upośledzenie angiogenezy może być naprawdę niekorzystne u osób po zawale, dodatkowo ta metoda może zwiększać ryzyko choroby niedokrwiennej.
Duże przciwności, ale jest światełko nadziei, że się uda... Planuje się na następne 10-15 lat dokładniejsze badania nad strukturą naczyń krwionośnych. W leczeniu naczyniaków terapia antyaniogenna okazały się już skuteczne. Naukowcom nie pozostaje teraz nic innego niż badać i testować, badać i testować... trzymamy kciuki
uff... nawet nie wiecie jak mi się nie chciało pisać tego artu...