Projekt badawczy Polska-Namibia 2010


Asiu, wszystko przed tobą, nam marzenia zaczęly spełniać się dopiero koło czterdziestki
Aniu (jesli to do mnie było ) to za dużo czasu w takim razie nie mamy bo my też już zdecydowanie po 30...
ja miałam podobne myśli co Ewelina a teraz to nie wiem co myśleć...

Ewelina przyczepa, a właściwie domek holenderski jest nasz
No nie... żeby Mąż własną Żonę podglądał... do czego to dochodzi
Pięknie macie, czasem żal, że nasz Kraj nie jest troszkę mniejszy bo my co prawda nad morze mamy blisko (i teraz w dodatku większość drogi autostradą ) ale za to w góry to już niestety prawie cały dzień jazdy a chciałoby się częściej takie widoki na żywo pooglądać. No cóż, widać wszystkiego mieć nie można



Witam
Mam zamiar otworzyć w nast sezonie Osrodek wczasowy-)
Mam zamiar kopić kilka przyczep holenderskich cena jednej 30 tys
Są dość duże i wygodne znajduje sie w nim ogrzewanie
kominek
łazienka
i pozadna kuchnia
prawie jak w domu -)
Bede chcial kupic mala działke
koszt dzialki ok 30 tys

Dziełka bedzie kolo jeziora
miejscowość jest bardzo piekna jezioro bardzo czyste i jest bd turystów
mam na ten biznes ok 200 tys

i mam pytanie czyy oplaca sie kupować takie przyczepki ??
Wyposazenie jest naprawde na najwyzszym poziomie .Napaczatku mam zamiar kopic ok 3 przyczepy
Na osrodku bedzie mala rozrywka oczywiscie boisko do siatkówki plac zabaw gril
z czasem bedzie budka z fast foodem i ladna trawka
troszke ławek jakas fontanna

Czy lepiej postawic kilka domków ?
oczywiscie co sezon bedzie wiecej przyczepek
normalnie cena w sezonie za domek jest ok 200 zł doba i to jeszcze sa to takie domki z wilgocią
ja będę oferował czystość i wygodę

Prosze o opinie czy taki osrodek sie oplaca
mieszkam od tej msc ok 80 km bo mieszkam nad morzem
a tam nad jeziorem sa jeszcze tanie ziemie
bym musial w czasie wakacji tam zamieszkac albo co kilka dni dojeżdżać lub kogoś zatrudnić



Jestem na działce nad morzem, mam tu domek holenderski (coś takiego jak przyczepa, ale większe, lepsze i takie jak zwykły mały dom). Chodzi o zabawę i zabawki dla szczurki. Co fajnego mogę tu zrobić i jakie fajne zabawki kupić. Klatka nie jest duża, nawet mogę powiedzieć że mała, ale szczury mają codziennie 12-godzinny wybieg po łóżku xD. W klatce jest ogroooooomny domek, 2 pięterka, no i nic więcej, oprócz michy i poidełka ;( Dużo rzeczy się nie zmiesci, ale mogę zrobić przemeblowanie, ale chcę zrobić/kupić (?) jakieś fajne zabawki, skel zoo, jest w Koszalinie a ja jestem na wsi 20 km o Koszka (Koszalina) i sklep zoologiczny jest źle zaopatrzony i ble ble ble... Ale starzy forsy nei dadzą na ciurowe zabawki ;(( Wiem, tak tak, była taki temat, ale nic fajnego nie znalazłam, próbowałam większość tamtych zabawek ale ciurki raczej się nie interesowały. Temat stary, mod zabrania odświeżać i co ja mam kurde zrobić?! Help! Co wy macie w klatach Waszych szczurów i jeśli możecie instrę jak to zrobić.



" />
">Czyli co? Należałoby projektować jachty śródlądowe tak, żeby można było na nich sztormować przy 12B? To byłby absurd - taki wiatr pojawia się raz na dziesięć pokoleń!

Nawiązując do określenia "jacht śródlądowy": w 1998 roku zawieźliśmy naszą balastowo-mieczową łódkę do Holandii. Zwodowaliśmy ją na jeziorze i pływaliśmy miesiąc po kanałach, jeziorach i tzw. morzu wewnętrznym, czyli niegdysiejszej zatoce Morza Północnego, zamkniętej zaporą - Ijsselmeer i Markermeer. Powiem szczerze, w Holandii NIE ISTNIEJE pojęcie "jacht śródlądowy"! Jak wiadomo jeziora i kanały holenderskie mają bezpośrednie połączenie z Morzem Północnym i jachty pływające po śródlądlądziu, to te same jachty, które żeglują po morzu! Jednostek balastowo-mieczowych widzieliśmy może ze cztery i były to nasze Jantary i Sportlake'i. Mimo niewielkich głębokości znakomita większość jachtów to jednostki balastowe (pomijając tradycyjne holenderskie Tjalki). Nie istnieje tam pojęcie "jacht śródlądowy". To pojęcie jest sztucznym tworem polskiego żeglarstwa, które przez dziesięciolecia było stosunkowo łatwo dostępne dla pływających po jeziorach, natomiast żeglarstwo morskie było obwarowane patentami, klauzulami, Kartami Bezpieczeństwa, inspekcjami, nadzorami, itd...
Ale czasy się zmieniły i nie rozumiem podziału na "jachty śródlądowe" i "jachty morskie". Jacht to jacht, ma zapewnić bezpieczeństwo załodze w różnych warunkach. I aż mnie ciarki przechodzą, jak pomyślę, że mógłbym płynąć w gorszych warunkach "jachtem śródlądowym" o długości niemal 10 metrów i 40cm zanurzenia, który ma kategorię projektową C! Przykład? Np. Tes 32 Dreamer.
Jacht niekoniecznie musi wytrzymać 12B, ale musi mieć jakąś zdolność do przetrwania gorszych warunków, a nie być pływającą przyczepą campingową.
Jeśli miałbym do wyboru czarter balastowej Gigi czy Ursy i któregoś z nowoczesnych hotelowców, wybrałbym mniej komfortowe, wolniejsze, ale bezpieczniejsze łódki balastowe. Przecież na Gigach, Narcyzach, kilowych Misiach i Ramblerach ludzie jakoś po tych jeziorach pływali! Cóż, jestem młody i na wygodach mi nie zależy.
Uprzedzając krytykę: tak, pływałem po Mazurach, tak, wiem, że płytko, tak, wiem, że kamienie, pewnie byłbym zmuszony kotwiczyć daleko od brzegu, ale nie czułbym się bezpiecznie na takim np. Nubianie 29, który mając 9 metrów długości ma mieć podobno 27cm zanurzenia!
Przykład: a z 8 lat temu, szkwał spod chmury burzowej, może z 7B (żaden tam Biały Szkwał), Jezioro Zegrzyńskie i dwa jachty - Mak 606 na silniku i Giga pod pełnymi żaglami. Mak robi momentalnie grzyba, Giga się kładzie, załoga wypada do wody, Giga wstaje i płynie dalej

Jednym słowem także uważam, że jachty tzw. "mazurskie" są źle projektowane co nie wynika z kaprysu konstruktorów, ale niestety z popytu na takie jachty...

Pozdrawiam



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)