Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Na pytanie w temacie mogę ładnie odpowiedzieć. Może nie chodzi o oblanie, ale o
kiepski (w moim odczuciu) wynik. Z polskiego jestem naprawdę dobry: brałem
udział w konkursach krasomówczych, ortograficznych, z wypracowań nigdy nie
miałem poniżej 4. Na świadectwie ukończenia LO mam bdb. Z czytania ze
zrozumieniem zawsze miałem blisko maxa albo maxa. Pisałem teksty na apele,
przemówienia w szkole, a nawet własne opowiadania. Przed maturą byłem
optymistą, myślę, że słusznie. Gdybym narzekał na brak umiejętności
humanistycznych - skłamałbym.
W dniu matury sytuacja się odwróciła. Czytanie ze zrozumieniem poszło mi
dobrze, ale wypracowanie nie. Wybrałem temat z Makbetem, porównałem do
Antygony, chociaż miałem problemy z doborem argumentów. Nie starczyło mi
miejsca na napisanie zakończenia więc improwizowałem - zakończyłem rozprawke
dwoma zdaniami, w których nie spełniłem warunków prawidłowego zakończenia. Z
tego zdawałem sobie sprawę. Gdy wyszedłem z sali okazało się, że o zgrozo, mam
drobne błędy ortograficzne : "naniby", "chańba". Po rozmowie z polonistką
okazało się, że użyłem złych argumentów (powinienem napisać o władzy). Teraz
myślę, że takich wpadek mam więcej. Nie wiem co je spowodowało. Od 2 miesięcy
czekam w prawdziwym stresie na wyniki. Dobija mnie jak jacyś "inteligenci" ze
szkół "specjalnych" w TV twierdzą, że matury nie zdać może tylko debil.
A wy mieliście podobne wpadki???
Jako dyrektor jest OK chodziłam do tej szkoły i nie mogę narzekać na niego. a
wręcz przeciwnie bardzo się stara i dba o uczni. Troszkę wygłasza za długie
przemówienia np na zakończeniu maturzystów ale oprócz tego jest OK. dla nas był
miły a przede wszystkim ze wszystkich sił stara się aby szkoła dobrze wyglądała
i funkcjonowała. to chyba nie przypadek że w szkole powstało niedawno Centrum
Informacji, że na boisku pojawiła się fontanna a w planach jest wybudowa nowegj
sali gimnastycznej. Wiem z kąd może wynikać takie niezadowolenie z jego osoby,
a mianowicie Pan JK może zbyt bardzo się stara o pozyskanie pieniędzy dla
szkoły a to innych kole w oczy i nie mogą tego przeboleć dlatego wygłaszają tak
idiotyczne wywody na temat P JK. TO tyle jak coś komuś nie pasuje to niech się
zamknie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Matura kilka lat wcześniej. Ale kochany, po tylu latach, żadne Brrrr.
Nie miałeś okazji poznać profesorów wcześniejszych. Wtedy.. to była tragedia, a
teraz? "kochany nagle przydało się to czego wówczas wymagałeś!!" Np. cudowny
kochany prof. Grochocki (od fizyki), który bawił się naszym durnym wyrazem
twarzy kiedy lampa zapalała się (a nie była podłączona do prądu), prof. Jaśniak
(od historii), który w cudowny sposób, jak bajeczkę opowiadał nam historię
(moja córka w to nie wierzy, jej nauczyciel z I LO był beznadziejny - fakt!).
Ten ostatni przeżył wiele (obóz koncentracyjny, osobiste troski i zmartwienia),
ale szanowaliśmy Go i ubóstwialiśmy. Chciałam coś tam jeszcze napisac, ale nie
mogę. to były ciężkie czasy. Katyń? Napad Rosjan na Polskę? Tabu. To było to.
Ale "DWÓJKA" - to było to!!! Tam, dzięki wspaniałym nauczycielom poznawaliśmy
prawdę. Było ciężko, ale nasi nauczyciele potrafili nam pomóc.
Piszesz "czerwony dyr. Dud...." - nie znałam. Naszą ukochaną Panią Dyrektor
była Pani Bińczak. Uczyła mnie polskiego. Wstęp miałam wspaniały ze szk.podst.
84 od Pani Wilczek (świetna polonistka). Ale Pani Bińczak wycisnęła z nas
ostatnie soki. W 50 rocznicę szkoły, podczas Jej przemówienia byliśmy
zachwyceni. Jak w szkole. Był wstęp, rzowinięcie i zakończenie. ALE!!!!! jaka
treść!!!
Mogłabym tak wiele, ale sorry chwilowo nie mam czasu. Może umówimy się kiedyś
na pogaduchy po wakacjach?
Serdecznie pozdrawiam Ciebie i wsyzstkich II kowiczów!!!!!!!!!!!!!!
Kto pamięta, że nie należało przechodzić między latarnią i mostem szczytnickim,
bo była dwója?
I jeszcze relacja W. Koronkiewicza z uroczystości
forum.gazeta.pl/forum/w,52,103241910,103269554,Re_Redlinski_wielkim_pisarzem_byl_.html
Autor: w.koronkiewicz 20.11.09, 16:08
co Wy gadacie? co Wy pleciecie? byliście tam? widzieliście?
ja akurat byłem. widziałem i słyszałem.
autor, który zawsze był ironiczny wobec wszelkich form władzy
rozpoczął swoje przemówienie od słów "jestem zaskoczony tym
wyróżnieniem. kto wie, czy nie bardziej niż Obama nagrodą Nobla"
nikomu się nie podlizywał, nikomu nie schlebiał. i o jakich salonach
biskupa mowa? kiedy ksiądz biskup Edward ozorowski wspomnniał, że
zna pisarza jeszcze z czasów młodości - wszyscy na sali szeroko
otworzyli oczy. oto dwaj kilkunastoletni chłopcy jadą pociagiem do
gimnazjum. po latach jeden zostaje biskupem, drugi jest pisarzem. o
jakich salonach więc mowa? Ci ludzie się znają. Jego Ekscelencja
pamięta temat próbnej matury Redlińskiego, pamieta jak była czytana
wobec całej klasy i jak mu wówczas zazdrościł. ksiądz biskup zdobywa
się na żart "dobrze posiedzieć przy żubrze". tego wieczoru nikt
przed nikim plackiem nie pada. spotykają się oto dwaj dobrzy
znajomi. każdy o swoim światopoglądzie. i o dużym szacunku dla
drugiego. aż miło było popatrzeć. natomiast kolaudacja doktora Darka
Kuleszy - była super. oto wykładowca akademicki staje przed gronem
osób dorosłych, ba! mocno dorosłych nawet rzekłbym i robi wspaniały
wykład! i Ci ludzie, którzy juz własnych wnuków nierzadko się
dochowali znów się przenoszą do szkolnej ławy. bo doktor Kulesza nie
ogranicza się do stwierdzenia "Edward Redliński wielkim pisarzem
jest" ale przeprowadza wnikliwa analize jego twórczości.
poszczególnych etapów twórczych. wymienia tytuły ksiązek, daty
wydania, streszcza główną ideę utworu, opowiada o postawach
bohaterów, o tym, które fragmenty jego zdaniem są znaczące. oto mamy
okres wiejski - redliśnki jeszcze jedna nogą w reportażu, ale druga
już w literaturze, ja w nerwoej sprawie, zgrzyt, listy z rabarbaru,
konopielka. potem okres amerykański. poszukiwanie kolejnych form
narracyjnych. szczuropolacy jako podsłuchowisko. potem powrót do
kraju i ksiązki takie jak transformejszyn, krfotok, telefrenia, bzik
prezydencki. no i ów słynny krfotok, który wzbudził tyle
kontrowersji. oskarzano autora o apoteozę stany wojennego. szkoda,
że nie słyszeliście tego fragmentu wyklady Darka Kuleszy. w dwóch
słowach spróbuję oddać to co wtedy powiedział "łatwo jest teraz
chodzic w glorii chwały opozycjonisty, myslec o sobie ja jestem ten
dobry, to tamci byli źli. ale Krfotok zadaje nam pytanie - a
spróbujmy sobie wyobrazić sytuację odwrotną, że to jednak tamci byli
dobrzy. spróbujmy zadać pytanie własnemu sumieniu - czy
rzeczywiście zawsze jestem tak prawy, czy nie ma we mnie choć
cżasteczki winy".
doktor Kulesza tez bynajmniej nie schlebiał Redlińskiemu, wyciągnął
na wierzch wszystkie dramatyczne wywiady i wypowiedzi. ale robił to
po to tylko by dac pełan obraz człowieka, by dac obraz autora
literatury. niejednoznacznej, zmieniającej się w coraz nowe formy.
to nie była bynajmniej żadna okolicznościowa laurka, ale solidna
robota, kogoś, kto się na literaturze współczesnej doskonale zna.
mało tego, kto reprezentuje światopoglad zupełnie inny, niz
światopogląd omawianego autora. po zakończeniu tego wystąpienia
Edward Redliński wstał i poszedł na "widownię" by uścisnąć doktorowi
rękę. miałem to szczęście siedzieć obok darka Kuleszy i powiedziałem
mu, ze chętnie bedę chodził na uniwerek, po to tylko by posłuchac
jego wykładów.
- szkoda czasu - odparł doktor
wychodząc z muzeum Ślendzińskich nie miałem jednak takiego wrażenia
że straciłem czas.
co Wy gadacie? co Wy pleciecie? byliście tam? widzieliście?
ja akurat byłem. widziałem i słyszałem.
autor, który zawsze był ironiczny wobec wszelkich form władzy rozpoczął swoje
przemówienie od słów "jestem zaskoczony tym wyróżnieniem. kto wie, czy nie
bardziej niż Obama nagrodą Nobla"
nikomu się nie podlizywał, nikomu nie schlebiał. i o jakich salonach biskupa mowa?
kiedy ksiądz biskup Edward ozorowski wspomnniał, że zna pisarza jeszcze z czasów
młodości - wszyscy na sali szeroko otworzyli oczy. oto dwaj kilkunastoletni
chłopcy jadą pociagiem do gimnazjum. po latach jeden zostaje biskupem, drugi
jest pisarzem. o jakich salonach więc mowa? Ci ludzie się znają. Jego
Ekscelencja pamięta temat próbnej matury Redliśńkiego, pamieta jak była czytana
wobec całej klasy i jak mu wówczas zazdrościł. ksiądz biskup zdobywa się na żart
"dobrze posiedzieć przy żubrze". tego wieczoru nikt przed nikim plackiem nie
pada. spotykają się oto dwaj dobrzy znajomi. każdy o swoim światopoglądzie. i o
dużym szacunku dla drugiego.
aż miło było popatrzeć.
natomiast kolaudacja doktora Darka Kuleszy - była super. oto wykładowca
akademicki staje przed gronem osób dorosłych, ba! mocno dorosłych nawet rzekłbym
i robi wspaniały wykład! i Ci ludzie, którzy juz własnych wnuków nierzadko się
dochowali znów się przenoszą do szkolnej ławy. bo doktor Kulesza nie ogranicza
się do stwierdzenia "Edward Redliński wielkim pisarzem jest" ale przeprowadza
wnikliwa analize jego twórczości. poszczególnych etapów twórczych. wymienia
tytuły ksiązek, daty wydania, streszcza główną ideę utworu, opowiada o postawach
bohaterów, o tym, które fragmenty jego zdaniem są znaczące. oto mamy okres
wiejski - redliśnki jeszcze jedna nogą w reportażu, ale druga już w literaturze,
ja w nerwoej sprawie, zgrzyt, listy z rabarbaru, konopielka. potem okres
amerykański. poszukiwanie kolejnych form narracyjnych. szczuropolacy jako
podsłuchowisko. potem powrót do kraju i ksiązki takie jak transformejszyn,
krfotok, telefrenia, bzik prezydencki. no i ów słynny krfotok, który wzbudził
tyle kontrowersji. oskarzano autora o apoteozę stany wojennego. szkoda, że nie
słyszeliście tego fragmentu wyklady Darka Kuleszy. w dwóch słowach spróbuję
oddać to co wtedy powiedział "łatwo jest teraz chodzic w glorii chwały
opozycjonisty, myslec o sobie ja jestem ten dobry, to tamci byli źli. ale
Krfotok zadaje nam pytanie - a spróbujmy sobie wyobrazić sytuację odwrotną, że
to jednak tamci byli dobrzy. spróbujmy zadać pytanie własnemu sumieniu - czy
rzeczywiście zawsze jestem tak prawy, czy nie ma we mnie choć cżasteczki winy".
doktor Kulesza tez bynajmniej nie schlebiał Redlińskiemu, wyciągnął na wierzch
wszystkie dramatyczne wywiady i wypowiedzi. ale robił to po to tylko by dac
pełan obraz człowieka, by dac obraz autora literatury. niejednoznacznej,
zmieniającej się w coraz nowe formy. to nie była bynajmniej żadna
okolicznościowa laurka, ale solidna robota, kogoś, kto się na literaturze
współczesnej doskonale zna. mało tego, kto reprezentuje światopoglad zupełnie
inny, niz światopogląd omawianego autora. po zakończeniu tego wystąpienia Edward
Redliński wstał i poszedł na "widownię" by uścisnąć doktorowi rękę. miałem to
szczęście siedzieć obok darka Kuleszy i powiedziałem mu, ze chętnie bedę chodził
na uniwerek, po to tylko by posłuchac jego wykładów.
- szkoda czasu - odparł doktor
wychodząc z muzeum Ślendzińskich nie maiłem jednak takiego wrażenia że straciłem
czas.
No to mam za swoje Kataryno... Nie podejmuję sie polemizować z Tobą na temat
całej działalności SLD którego ani nie jestem, ani nie byłam nigdy członkiem. W
ogóle spory ideologiczne to nie moja specjalność. Stając po stronie posła
Millera w konflikcie z posłem Ziobro mówiłam nie o 2 antagonistycznych partiach
do których obaj panowie należą, tylko o 2 osobach. Jako emerytka mam czas na
czytanie prasy, śledzenie rozwoju wydarzeń w telewizji i radiu i oceniam
terażniejszość w kontekście własnych przeżyć, a nie przekazów "osób trzecich".
Kiedy z przekąsem mówisz o wstąpieniu L. Millera do PZPR - ja mam świadomość,
że jeśli odczuwał potrzebę czynnego udziału w życiu społecznym - nie miał innej
partii do wyboru (PSL i SD to były raczej "kluby towarzyskie"). Zarzucasz mu,
że w roku 70 nie zmienił poglądów. Ba! Był wtedy przecież młodszy od posła
Ziobro (mówisz, że 30-latek) a przecież starsi od niego nie potrafili wtedy
wyobrazić sobie innego porządku społecznego niż ten który trwał. Jakieś ok. 12-
14 lat temu (pewnie jesteś za młoda, żebyś miała wtedy śledzić polityczne
dyskusje) TVP1 nadała kilka odcinków rozmów w których autorzy "polskiej
rewolucji" wspominali (w prywatnym mieszkaniu, nie pamiętam czyim) swoje
dojrzewanie do akceptacji trwałości zmian jakie sami spowodowali i jakich - nie
przewidzieli. Nie pamiętam wszystkich uczestników tych rozmów, a szkoda, ale
byli to członkowie KOR-u i twórcy "Solidarności". Jeśli dobrze pamiętam byli to
chyba: W. Chrzanowski, B. Gieremek, J. Kuroń, J. Lityński, T. Mazowiecki, A.
Michnik, Zb. Romaszewski. Jeśli oni nie wierzyli początkowo w możliwość zmiany
ustroju w Polsce i chcieli tylko wolnych związków zawodowych i likwidacji
cenzury - to czego żądasz od młodego Millera któremu matka, owdowiała tkaczka -
tylko dzięki udogodnieniom tamtego ustroju - mogła pomóc zdobyć wykształcenie?
Mówisz: "...gdybyśmy mieli samych Leszków Millerów, nigdy nie było by roku 89,
bo oni go nie potrzebowali i nie chcieli." Nie wiem skąd czerpiesz taką pewność
czego potrzebował i chciał L. Miller wtedy, albo kiedykolwiek? Ja zresztą też
nie wiem, więc nie twierdzę że wiem. Natomiast faktem jest, że był
uczestnikiem "okrągłego stołu" przy którym zasiedli "dysydenci" i ci
członkowie partii którzy zakładali możliwość i potrzebę zmian.
O "rozregulowanej gospodarce" mówisz, że "...to nie zasługa Buzka...".
Oczywiście. Po prostu rząd p. Buzka (m. in.) nie potrafił sprostać zadaniu
przestawiania gospodarki z centralnie sterowanej na podlegającą prawom wolnego
rynku, a wpływy ze sprzedawania państwowych przedsiębiorstw (przy okazji ileż
rozdano tego majątku załogom!) dawały mu łatwość np. fundowania wieloletnich
(!) urlopów macierzyńskich i "wcześniejszych emerytur" ludziom którym nie
potrafił zapewnić pracy - kosztem nakładów na restrukturyzację przemysłu. Czyż
to nie była pierwsza wielotysięczna grupa bezrobotnych na garnuszku państwa?
(Pani Ino, przepracowała pani już przecież 20 (!) lat. Nieech pani idzie na
emeryturę, bo nie mamy dość pracy dla wszystkich!)
Kończysz słowami: "...nie chciałam Cię przekonać, raczej po prostu przedstawić
swoje stanowisko." Przekonać mnie było by trudno: Wyrzucono mnie tuż przed
maturą z ZMP (cała klasa należała, żeby Wychowawczyni miała dobre
notowania...), więc nie dostałam się na wybrany kierunek studiów, jako wdowa
bez intratnego zawodu jakoś wychowałam i wykształciłam 2 dzieci (nauka, obiady,
kolonie letnie i zimowiska za darmo, mieszkanie i opłaty komunalne "za
grosze") - jak mogę "psioczyć" na to co było? Zawsze mówiłam co myślałam, ale
nikt mnie za to nie więził, współorganizowałam w swoim
przedsiębiorstwie "Solidarność", ale kiedy ten związek zawodowy przekształcił
się w polityczną formację, a oszukana przez pracodawcę nie miałam gdzie szukać
pomocy - odeszłam z żalem.
Na koniec pewna anegdota: Przemówienie na uroczystym zakończeniu roku
szkolnego w moim liceum wygłosił kolega, aktywista ZMP-owski ("...z tą
młodzieńczą pasją chciał dojść do prawdy..." - Twoje słowa) krytykując jednego
z nauczycieli że uczył nas biologii niezgodnie z obowiązującą ideologią, więc
powinien zostać zwolniony. Został. Stary nauczyciel, były wykładowca
uniwersytecki. Kilka tygodni póżniej zmarł na zawał serca. Bezkompromisowy
zapał posła Ziobro przypomniał mi tamte wydarzenia. Ideologia inna - sposób
postępowania identyczny. Budzi mój najgłebszy sprzeciw zasada, że cel uświęca
środki.
Ja także nie liczę na to, że Ciebie przekonam...
Także pozdrawiam!