Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Ograniczenia istnieją od dawna i to nie tylko u naszych sąsiadów. Obowiązujące prawo zabrania wywozu wszelkich przedmiotów , które mogą zostać uznane za zabytkowe. Za takie należy uznać te , które zostały wykonane do 1960 roku. Wywóz np malowideł jest możliwy jedynie za zgodą Ministerstwa Kultury lub też wyznaczonego rzeczoznawcy, co potwierdzone zostanie odpowiednim dokumentem. Nie ważne jest tu iż obraz przedstawia Ciebie i został namalowany kilka godzin temu. Jeżeli zostanie przeprowadzona dokładna kontrola bagażu , która wykaże obecność takiego "zabytku" to mogą być nieprzyjemności.
Mój przykład : Przebywając w Rosji dostałem prezent - landszafcik z 1965 roku przedstawiający słynnych " Trzech Bogatyrów " . Duża rama , malowana złotawym kolorem za jedynie 400 rubli. Z Rosji na Ukrainę wjechał ale z niej już nie wyjechał. Ot przepisy, pomimo małej wartości. celnik zasłonił się przepisami i brakiem chęci zamiany 100 usd na obraz .
Przykład nr 2 : Za wywóz zabytków archeologicznych grozi duża grzywna oczywiście w USD lub Euro. Dodatkowo wyrok ( nie w zawieszeniu ) i pobyt w więzieniu. Czego Tobie nie życzę. Taki wyrok zapadł kilka lat temu wobec 2 studentów . Nie pomogły zabiegi MSZ a pobyt w celi do miłych nie należał.
A jak to w życiu bywa : W zależności od nastroju pograniczników podróżujący autokarem są dokładnie rewidowani , pobieżnie lub nie. Ale osobiście odradzam takie zabawy.
Przesłanie kilku domów trudno uznać za prezenty okolicznościowe, to nie przykładowe kwiaty czy szampan (rzeczy o małej wartości). Ponad to takie "prezenty" należy zgłosić.
To, że są państwo małżeństwem nie ma znaczenia dla sprawy.
Jeden "spadek" pani Domi88 zwróciła, ale sprawa dotyczy przelewu, który nie został zwrócony.
Wydaje mi się, że ona nie kosztuje dużo, gdzieś na ichnim bazarze i nie waży za dużo. Jak włożą sobie normalnie do bagażu to bagaż podróżnych jest oczywiście zwolniony z nalezności celno-podatkowych, poza tym prezenty o małej wartości również. Jak bardzo chcesz to ci znajdę odpowiednie przepisy celne. Ale mój szef w zeszłym roku przywiózł mi ze Stanów kamerę, wsadził sobie do walizki i nikt go nie sprawdzał. Więc jeśli nie będą przywozić tych chust hurtowo dla całego forum to będzie ok :lool:
A jak nosić??? Nie mam pojęcia :)
Kochane forumki,
Szukałam na forum i nie znalazłam takeigo tematu - byc moze zle szukałam ;-)
Bardzo was prosze wpisujcie tutaj wasze pomysly na chrzest. Ja mam problem, na prezent ode mnie - zwykla ciocia, moj brat - ma byc chrzestnym i moi rodzice czyli dziadkowie.
Prezenty moze podzielmy ze wzgledu na rozne wartosci, np:
do 300 PLN
do 600 PLN
do 1000 PLN
powyżej 1000 PLN
Chodzi o całowita kwote przeznaczona na prezent, w moim mniemaniu musi byc pamiatka na całe zycie - niekoniecznie dewocjonalia, jakas zabawka dla dziecka czy ubranko, - szukajmy pomysłów ;-) bo wiem jaki to problem. Osobiscie uważam, ze pieniadze nie sa zbyt dobrym prezentem na chrzest, chyba, ze rodzice wyraźnie maja takie życzenie.
Osobiscie chce kupic małej Zuzi w kruku kolczyczki oraz łancuszek z zawieszka, złote z cyrkonia - kolczyczki i zawieszka w ksztalcie pieska, do tego moze jakis swiety obrazek - cos symbolizujacego sakralny charakter uroczystosci, co wy na to?
Nigdy z mężem ne mieszkaliśmy razem.Posiadamy jedynie prezenty ślubne o małej wartości np.odkurzacz. Mąż jest w posiadaniu laptopa, który dostaliśmy w prezencie. Ja natomiast kupiłam już po ślubie dvd. Czy te rzeczy muszę uwzględnić w pozwie i podawac ich wartość?
Przyszła przed chwilą pocztą przesyłka na prezent dla nowonarodzonej córeczki przyjaciółki, żyrafka Sophie i owieczka.
Kiedyś miałyśmy tu dyskusję o tej żyrafce gryzaku, no więc o ile osławiona żyrafka Sophie, o której młoda mamusia marzyła jest moim zdaniem średnio efektowna, nic specjalnego przyznam taka guma i tyle no może w buzi dziecka zyska na wartości ale i taka raczej mała ta żyrafa i mało kolorowa rzecz nieco rozczarowująca..... o tyle......
o tyle ta owieczka firmy Cloude -http://www.dzieciecakraina.com.pl/Spiaca_owieczka_z_bijacym_sercem_Cloud_B-874.html
duża, wełnista, cudna wprost na żywca, z 4 realnymi dźwiękami nagranymi: bicia serca matki, falami oceanu, wiosennym deszczem oraz śpiewami wielorybów (notabene 10 zł drożej od żyrafy kosztuje ten bajer) to stwierdzam, że chyba to będzie strzał w dziesiątkę.
Jak te dźwięki są kapitalnie dobrane- działają niezwykle uspokajająco i usypiająco, normalnie mrużą się oczy od słuchania.
Ja pewnie będę uspokajać suszarką malucha bo sobie trudno takie cudeńka kupować ale małej Julii to wprost zazdroszczę.
AS nie za bogate te prezenty? Wg mnie to powinny być jakieś sympoliczne, o małej wartości, a nie jakieś somy, czy PEP. To by było... głupie. Chwilowo mi sie pomysł nie podoba, aczkolwiek jest dopracowany. Jestem na NEU.
Z okazji 90-lecia swojego istnienia, włoskie studio stylistyczne Zagato postanowiło zaprezentować na Salonie Samochodowym w Genewie limitowaną serię sportowego coupe stworzonego wraz z południowoafrykańską firmą Perana.
Zagato Design Center kojarzone jest przede wszystkim z limitowanymi edycjami zmodyfikowanych stylistycznie Aston Martinów, Bentleyów, Maserati, Ferrari, a nawet holenderskiego Spykera. Jednak teraz, by uczcić swoją 90. rocznicę istnienia, włoska firma postanowiła stworzyć zupełnie nowy projekt auta, łącząc swój talent stylistyczny ze zdolnościami technicznymi inżynierów z nieznanej w Europie, południowoafrykańskiej firmy Perana.
Jak zawsze, włoscy styliści nie zawiedli i przygotowali auto, które zapiera dech w piersiach. Zagato Perana Z-One to udane połączenie sportowego wyglądu z elegancją typową dla dużych samochodów typu GT. Nadwozie auta to wyjątkowe połączenie łagodnych łuków i uwypukleń, z ostrymi krawędziami i liniami oraz agresywnymi wlotami powietrza - dające zdumiewający efekt końcowy, zapewniający sylwetce pojazdu ponadczasowy wygląd. Ciekawostką jest, iż dzięki całkowitej rezygnacji z tradycyjnie przygotowywanych modeli w małej skali na rzecz projektowania w wirtualnej rzeczywistości, przygotowanie gotowego prototypu zajęło twórcom niecałe cztery miesiące. Nie tylko wygląd, ale także gabaryty tego dwuosobowego nadwozia coupe z pewnością nie mogą pozostać niezauważone - jego dokładne wymiary to: 4406 mm długości, 1924 mm szerokości i 1233 mm wysokości, z kolei rozstaw osi to 2540 mm, a odległość między przednimi i tylnymi kołami wynosi odpowiednio 1627 i 1570 mm.
Częścią mechaniczną auta zajęła się już grupa inżynierów z południowoafrykańskiej firmy Perana. I tak do napędu Z-One posłużył sprawdzony silnik ze stajni General Motors oznaczony symbolem LS3, który z powodzeniem pracuje m.in. w Chevrolecie Corvette. Ukryte pod przednią maską, potężne, wolnossące V8 o pojemności 6162 cm3 i dwóch zaworach na cylinder, "rozkręcające się" maksymalnie do 6600 obr./min, zapewnia moc 440 KM przy 5900 obr./min i moment obrotowy o wartości 583 Nm przy 4600 obr./min - wartości które przekazywane są na tylne koła poprzez ręczną, 6-stopniową skrzynię biegów i mechanizm różnicowy o ograniczonym uślizgu, firmy ZF. Benzyna potrzebna do zasilania jednostki napędowej spełniającej normy emisji spalin Euro 4 pochodzi z 85-litrowego zbiornika paliwa. Przednie 18-calowe i tylne 19-calowe felgi aluminiowe wyposażono w opony Michelin PS2 w rozmiarze odpowiednio 275/35 i 345/30. Z kolei, za odpowiednie własności jezdne odpowiada wielowahaczowe zawieszenie ze stabilizatorami poprzecznymi, wyposażone w sprężyny firmy Eibach i amortyzatory firmy Bilstein.
Nadwozie auta wykonano z kompozytu szklanego w osnowie z żywicy winyloestrowej i oparto na przestrzennej ramie stalowej, dzięki czemu konstrukcja samochodu jest wytrzymała oraz lekka, a gotowy do drogi Z-One waży zaledwie 1195 kg, które idealnie rozłożono między przednią a tylną oś w stosunku ok. 50:50. Według zapowiedzi firmy Zagato, tak niska masa wystarczy by rozpędzić samochód do pierwszych 100 km/h w czasie ok. 3,9 sekundy.
Początek sprzedaży Zagato Perana Z-One w Europie spodziewany jest w lipcu tego roku. Niestety, jak przystało na model jubileuszowy, ilość egzemplarzy zostanie ściśle ograniczona do 999 egzemplarzy. Jednak zdumiewającą informacją jest fakt, iż każdy z samochodów będzie kosztował poniżej 50 000 EUR netto, a to cena, która biorąc pod uwagę segment rynku oraz limitowaną edycję, jest wyjątkową okazją i może stanowić zupełnie nowy punkt wyjściowy dla konkurencji.
Źródło: Supercars, fot. Zagato, informacja Moto Target
- A więc tak... - Człowiek odchrząknął i oparł się łokciami o blat przysuwając się do towarzyszy. - Wszystko zaczęło się od pewnej bitwy. Była zima. Padał śnieg. Mieszkałem w tedy w małej wiosce na północy przez krótki czas, jako najemnik. Głównie służyłem do robienia zakupów i rąbania drewna na opał. Pewnego razu zaatakowały nas gobliny. - Przerwał na chwilkę i popił piwem, po czym kontynuował. - Te małe skurczybyki podpaliły połowę słomianych chat zanim mieszkańcy zdążyli się zorientować o zagrożeniu. Ja byłem w tedy w lesie na polowaniu. Trzeba było w końcu coś jeść. Pamiętam, jak jeden z moich towarzyszy ustrzelił gołębia dla zabawy, a ja rąbnąłem go w brzuch i skarciłem za to. Przypomniałem mu, że polowaliśmy jedynie dla mięsa. - Karczmarz pokręcił głową. - No... ale wracajmy do opowieści. Zauważyliśmy w końcu dym i gdy wyszliśmy z lasu ujrzeliśmy płonącą wioskę, mimo, że wszędzie leżał śnieg i był mróz. Mieszkańcy uciekali z wioski. Zaraz za nimi, gdzie ogień nie hulał tak bardzo straż zorganizowała mały opór. Walczyli z zielonoskórymi bękartami! Bez namysłu rzuciłem się w tamtę stronę w dół zbocza. Dzieliło nas od nich jakieś pół kilometra w dół, lecz biegłem co sił. Wioska była stracona, lecz były gobliny do zabijania. Nie mogłem towarzyszy po fachu pozostawić w takiej sytuacji. - Zamyślił sie na chwilę. - Nie będę opisywał szczegółowo bitew. Uwierzcie mi... zbyt dużo czasu by to zajęło. - Człowiek uśmiechnął się szyderczo. - W każdym razie goblinów ciągle przybywało a my opadaliśmy z sił. Całe tuziny tych małych stworków padło, lecz na ich miejscu pojawiało się zawsze po kilku nowych, palących się do walki. Już mieliśmy organizować jakiś odwrót, lecz nagle usłyszeliśmy dźwięk rogu. Nie był to ludzki znak. Róg był głęboki i basowy. Gdy zobaczyłem szarżujące sylwetki krasnoludów uśmiechnąłem się od razu! Zawsze lubiłem tę rasę... Ze szturmowali i po sprawie. Niestety... wioska zniszczona. Wkrótce po tym wydarzeniu wieś została odbudowana, lecz nie z moim udziałem. Udałem się wraz z krasnoludzką armią do ich siedziby. Był to właśnie klan Heavyhandów. Królem w tedy był ojciec Berona. On sam był już w całkiem dojrzałym wieku, choć nie był to jeszcze wiek głównej siły u krasnoluda. Beron miał w tedy zaledwie sto czterdzieści trzy lata. Później poznałem także jego brata przyrodniego - Vlyna, duergara. Kilka zim później Beron postanowił, że wyruszy w świat. Ja i Vlyn oczywiście podążyliśmy za nim. Ach... wiele bitew stoczyliśmy ramię przy ramieniu i wielu wrogów pokonaliśmy. Razu pewnego do elfiej wiochy ukrytej trafilimy. Nigdy jednak nie dowiedzieliśmy się jej nazwy, abyśmy przypadkiem po pijaku nie wygadali gdzie jest, a sami przysięgliśmy, że nie przyprowadzimy tam nikogo. Na samym początku mieliśmy wielkie problemy, bo [pedały] raczej niechętnie przyjmują gości w ukrytej czarami osadzie, w postaci krasnoluda, człowieka i - w szczególności - duergara. W końcu jednak ich przywódca poznał się na nas, a my udowodniliśmy swojej wartości. Pomagaliśmy sobie nawzajem i uczyliśmy się od siebie. Beron przykładowo pokazał, jak przyrządzić porządną biesiadę i jak uwarzyć krasnoludzkie piwo... czasem musieliśmy stanąć wraz z nimi w obronie przed jakimiś złymi stworami Chaosu. Tak się to ciągnęło przez kilka ładnych lat. Nasza trójka nabrała trochę doświadczenia i szacunku do [pedał]ów. Ich przywódca na pożegnanie, obdarował nas prezentami. Ja otrzymałem właśnie ten oto wspaniały miecz. - Znów chwycił broń przed siebie. Zamachnął się kilka razy ze świstem i odłożył zadowolony. - Co dostał Beron i Vlyn... to pytajcie się już ich samych. - Człowiek uśmiechnął się szeroko i puścił do nich oko. Łyknął piwa i pogłaskał śłicznego feniksa Elaine.