Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Nowy, polecam dr Artura Krężela. Leczę się u niego od lutego 2004, to on wyciągnął mnie z psychozy, mimo że wcześniej byłam u wielu. Przyjmuje w PZP w Przychodni Specjalistycznej przy ul. Mochnackiego 10 w Warszawie. Ogólnie jest to przychodnia dla szkół wyższych, ale do PZP chodzą też ludzie spoza. Wydaje mi się, że przyjmuje na ubezpieczenie. Telefon do PZP podam na priv, jeśli jesteś zainteresowany, to napisz.



http://www.polskatimes.pl/warszawa/9800 ... ,id,t.html


Wolą autobusy niż podziemną kolej

2009-03-25 10:10:03, aktualizacja: 2009-03-25 10:10:03

Mieszkańcy Bielan skarżą się, że nie mogą dojechać autobusami bez przesiadek do szpitala, przychodni i urzędu skarbowego. Ich zdaniem takie skutki przyniosła rewolucja w komunikacji miejskiej, którą Zarząd Transportu Miejskiego przeprowadził po uruchomieniu ostatniego odcinka pierwszej linii metra.
Wówczas część autobusów zlikwidowano, a niektóre trasy skrócono. Teraz mieszkańcy apelują - weźcie sobie to metro, oddajcie nam autobusy i zbierają podpisy pod pismem, które w tej sprawie wyślą do ZTM. Popierają ich władze dzielnicy.

- Mieszkańcy mnie zaczepiają i pytają, kiedy wreszcie coś zrobię w sprawie komunikacji na Bielanach - mówi Grzegorz Pietruczuk, członek zarządu dzielnicy. - Cieszymy się z metra, ale biegnie ono wzdłuż Kasprowicza, a główną ulicą jest przecież Żeromskiego - dodaje. Władze dzielnicy zebrały już kilkaset podpisów mieszkańców, którzy żądają przywrócenia dawnych tras autobusów. Podpisy i wnioski można składać do końca miesiąca w urzędzie dzielnicy.

Mieszkańcy Bielan, popierani przez Żoliborzan, żądają przede wszystkim powrotu linii 520 na starą trasę, która tylko częściowo pokrywa się ze stacjami metra. Autobus ten od ponad dwóch dekad kursował przez Chomiczówkę, Piaski i Sady Żoliborskie. Po jego wycofaniu powołano nawet lokalne komitety obrony linii. - Jeździłam nią z Broniewskiego na plac Wilsona - wspomina Alicja Kasperczak, mieszkanka osiedla Piaski.

Największą bolączką Bielan są zmiany tras linii 103 i 121. Dzięki tej pierwszej można było bez przesiadek dojechać z cmentarza Północnego na plac Wilsona. Dodatkowo wycofanie autobusu 130 z ul. Podczaszyńskiego utrudnia dojazd do urzędu skarbowego i przychodni przy ulicy Kleczewskiej. Część osiedli nie ma już bezpośredniego połączenia ze Szpitalem Bielańskim. Tymczasem 103 stoi w korkach na Armii Krajowej.

Z kolei zmiana trasy linii 121 i wycofanie jej z ul. Broniewskiego zmusza mieszkańców do kilkukrotnych przesiadek w drodze do szpitala i przychodni specjalistycznej dla Żoliborza i Bielan znajdującej się przy ul. Szajnochy.

Mieszkańcom wydaje się także nieracjonalne wydłużenie linii 114. Proponują, aby autobus ten jeździł przez plac Wilsona i dalej Słowackiego lub Mickiewicza, Marymoncką, Pułkową, Dzierżoniowską oraz Wóycickiego do bramy głównej cmentarza Północnego. Pozostałe wnioski dotyczą np. przedłużenia linii 185 z pętli na Gwiaździstej i poprowadzenia jej Wisłostradą oraz Wybrzeżem Gdyńskim do pętli przy UKSW. Mieszkańcy chcą także wydłużenia trasy 701 do pętli przy stacji metra Marymont, do której dzięki temu można by było dojechać ulicą Żeromskiego. Ich zdaniem autobus 409 powinien mieć stały przystanek Wólka Węglowa, a linia Ł, która dowozi do Warszawy mieszkańców Łomianek, powinna zatrzymywać się na Młocinach.

- O te zmiany będziemy walczyć w Zarządzie Transportu Miejskiego - zapowiada Grzegorz Pietruczuk. Dzielnica poprosi też o stworzenie linii okrężnej, która kursowałaby od pętli na Chomiczówce ulicami: Conrada, Kochanowskiego, Anonima, Jarzębskiego, al. Zjednoczenia, Marymoncką, Pułkową, Dzierżoniowską, Żubrową, Wóycickiego, Wólczyńską, Estrady, Arkuszową, skąd wróciłaby na Conrada. Dzięki temu mieszkańcy kilku osiedli zyskaliby bezpośredni dojazd do metra. Ostateczną uchwałę z proponowanymi zmianami radni i władze dzielnicy przekażą w połowie kwietnia do ZTM. - Wszystkie wnioski w sprawie zmian komunikacyjnych, które do nas wpłyną, zostaną rozpatrzone - zapewnia Igor Krajnow, rzecznik ZTM.


Pozdrawiam,
Maciek



Największy stołeczny dworzec obsługujący ruch podmiejski -Śródmieście - nie jest przystosowany ani dla niepełnosprawnych, ani dla matek z wózkami. Nie ma pochylni, nie wykonano jej, mimo że obiekt przeszedł niedawno gruntowny remont. Co więcej - na stacji nie ma gdzie usiąść.
Odkąd na podstawie warszawskich kart miejskich można korzystać z pociągów, zacznie wzrósł ruch na dworcu. Każdego dnia przewijają się tu setki tysięcy pasażerów. Ale osoba na wózku nie ma szans dostać się do pociągu. Nie ma ani zejścia przystosowanego dla potrzeb inwalidów, ani wind. budowlańcy remontujący dworzec nie zrobili nawet klasycznej, betonowej pochylni wzdłuż schodów, takiej, jaki są w większości przejść podziemnych. Dyrekcja kolei przyznaje, że nie zbudowała jej celowo.

- Analizowaliśmy możliwość wykonania takich zjazdów, doszliśmy jednak do wniosku, że nie ma to sensu - mówi Michał Wrzosek, rzecznik Grupy PKP. - Zamontowanie windy kosztowałoby ok. 1 mln zł, a cały remont pochłonął 7 milionów. Natomiast gdybyśmy zrobili zwykłą pochylnię, to trzeba byłoby ją co jakieś dwa, trzy miesiące naprawiać, ponieważ schody są w złym stanie.

Schodów koleje nie wyremontowały, bo to też podniosłoby koszty modernizacji. Pasażerów takie tłumaczenia irytują. - Jeżdżę co jakiś czas z dzieckiem do przychodni specjalistycznej - mówi Marlena Twaróg z Pruszkowa. - Bardzo ciężko mi nieść wózek, a nie zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże.

- Wolę wsiąść do autobusu, by dostać się na Pragę, choć oczywiście pociągiem byłoby szybciej - narzeka Ireneusz Stolar, który po wypadku porusza się o kulach. - Ale zanim zejdę na peron, mija 10 minut.

Zdaniem Michała Wrzoska, rozwiązaniem jest wzajemna pomoc pasażerów. - Często widzę, jak ktoś pomaga kobietom znosić wózek z dzieckiem. Nie jest więc tak, że nie można się na dworzec dostać - mówi. Rzecznika PKP nie przekonuje to, że zbudowanie cementowej pochylni to koszt zaledwie kilkunastu tysięcy złotych. - Mielibyśmy masę skarg na to, że ludzie się o nią potykają - przewiduje. - A my chcemy rozwiązać problem kompleksowo - dodaje. PKP planują budowę nowego dworca Śródmieście. Nie nastąpi to jednak wcześniej niż za dwa, trzy lata.

Na razie można by postawić na peronach kilka nowych ławek. Jest ich bardzo mało, jak obliczył Artur Niewrzędowski, miejsca wystarczy dla około 32 osób. Ale dyrekcji PKP to nie wzrusza.

- Na ławkach mogliby spać bezdomni - tłumaczy Wrzosek. - jest taka zasada, że im więcej ławek, tym więcej chętnych, by się na nich zdrzemnąć. I dlatego zmniejszyliśmy ich liczbę - dodaje.

Według pasażerów szukających miejsca na ławce bezdomnych mogliby usuwać z dworca funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei. - Zadaniem straży jest ochrona mienia kolejowego, a nie budzenie bezdomnych! Pasażer nie jest mieniem - mówi Wrzosek. Przyznaje jednak, że Śródmieście nie jest dworcem, o jakim koleje marzą.

- On jest nieprzystosowany do dzisiejszych czasów i dzisiejszych warunków - mówi. - Chcemy jak najszybciej postawić nowy obiekt, ale zrobimy to wtedy, gdy miasto zacznie zabudowywać pierzeję Alej Jerozolimskich - dodaje. Dla mieszkańców Warszawy oznacza to jednak, że ławki, windy i pochylnie powstaną dopiero za kilka lat.

(źródło: Dziennik, 11 kwietnia 2007)



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)