Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Sprzedam mieszkanie w Rudzie Śląskiej - Bykowinie w bloku o niskiej zabudowie. Mieszkanie o powierzchni 63,5 m2 znajduje się na parterze. Posiada zamontowane zewnętrzne żaluzje antywłamaniowe.

Jest to 3-pokojowe mieszkanie (oddzielne pokoje: 18 m2, 13 m2 i 9 m2). Kuchnia z oknem ok. 8 m2. Osobno łazienka oraz WC.

Mieszkanie położone w bardzo ciekawej, spokojnej i cichej okolicy. Dobra komunikacja z łatwym i szybkim dojazdem do A-4 i DTŚ - bardzo łatwy dojazd do miast sąsiedzkich i Katowic. Mieszkanie jest ciche i ustawne. Wejście do mieszkania z loggi a nie z klatki schodowej. Kuchnia bardzo przestrzenna i ustawna. Z dużego pokoju wyjście na obszerny balkon.

Mieszkanie posiada wszystkie media (CO miejskie), internet, TV kablowa, telefon. Centralne ogrzewanie i ciepła woda z nitki ciepłowniczej.

W bliskim otoczeniu bloku plac zabaw dla dzieci, przychodnie lekarskie, kościół, szkoły i przedszkole, sklepy oraz punkty usługowe.

Bardzo spokojni sąsiedzi. Przed budynkiem miejsca parkingowe. Gorąco polecam!

Z uwagi na lokalizację - nadaje się idealnie na działalność gospodarczą.

Telefon kontaktowy: (695) 210-502.



idz do dr Swierszcza
NZOZ Przychodnia Lekarska ul. Wawelska 7 Ruda Slaska ;]

A i jeszcze jeden pomysl.
Giny ja mam takie czyste druczki z Poradni Ginekologicznej i od niego wiesz zeskanowane z podpisem etc. i tylko drukujesz i wypisujesz. I potem jak co bierzesz troche sliny na patyczek kosmetyczny i mazesz lekko pieczatke ;]

Ja tak robilam cale LO i zawsze przechodzilo :]



Ciąże bez opieki
Olga Sobolewska, mar2007-08-08, ostatnia aktualizacja 2007-08-08 20:51

Nawet co czwarte-piąte dziecko w Polsce zaraz po urodzeniu wymaga pomocy lekarskiej. Rośnie też liczba zagrożonych ciąż. Specjaliści alarmują: Wciąż za mało opiekujemy się przyszłymi matkami

Lekarze zajmujący się kobietami "przy nadziei" i noworodkami ostrzegają: Przybywa kobiet, u których ciąża przebiega nieprawidłowo i wymagają stałej opieki lekarskiej; coraz więcej jest też noworodków, które pozostają w szpitalu - wcześniaków i dzieci z wadami rozwojowymi. - To duży problem, ale nie jestem w stanie określić skali. W mojej klinice dotyczy to 25 proc. kobiet - mówi prof. Ryszard Lauterbach, kierownik Kliniki Neonatologii Collegium Medicum UJ. - Z roku na rok jest coraz gorzej - potwierdza prof. Krzysztof Sodowski, ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w Rudzie Śląskiej. - Nie dziwi mnie, że nikt nie jest w stanie określić skali zjawiska - podsumowuje Anna Otffinowska, prezes fundacji Rodzić po Ludzku. - Ministerstwu Zdrowia statystyki kiepsko wychodzą.

Rutynowa wizyta

Jakie są przyczyny? - Nie widzielibyśmy w tym nic nienormalnego, gdyby (jak w Europie) ilość takich przypadków zwiększała się z powodu dokładniejszego wykrywania wad u dzieci - mówi prof. Krzysztof Sodowski. Postęp światowej medycyny jest tak szybki, że lekarze są w stanie zdiagnozować chorobę i rozpocząć leczenie dziecka jeszcze w czasie ciąży.

Jednak nie w Polsce. U nas wykrywa się zaledwie 15 proc. wad podczas życia płodowego.

- Kobietą w ciąży prawie nikt się w naszym kraju nie interesuje - uważa prof. Grzegorz Bręborowicz, szef Kliniki Perinatologii i Ginekologii poznańskiej AM. - I to jest największy dramat.

- W ministerstwie czy NFZ nikt nie kontroluje, co się dzieje z kobietą w ciąży - dodaje Anna Otffinowska. - Dostanie się do lekarza z przychodni graniczy z cudem. Uświadomione kobiety wybierają prywatne gabinety.

Ania z Katowic, mama dwuletniego Kuby, opowiada nam: - Jeśli już uda ci się dostać na wizytę, to jest ona najczęściej szybka i rutynowa. Lekarz zbywa cię. Nie ma szansy na jakikolwiek kontakt z ginekologiem z przychodni poza godzinami jego urzędowania, a przecież nawet jeśli ciąża przebiega bez powikłań, nigdy nie wiesz, czy coś się nie wydarzy.

Źle w dużych miastach

Specjaliści alarmują: Jeśli lekarz nie poinstruuje kobiety, co powinna robić i jak się zachowywać w czasie ciąży, automatycznie rośnie ryzyko. Takie niedomówienie to największy grzech polskiego położnictwa. Najprostszy przykład: Jeżeli na początku ciąży mama nie będzie łykać kwasu foliowego, znacznie wzrośnie prawdopodobieństwo, że noworodek urodzi się z wadą cewy nerwowej. To zespół ciężkich, często śmiertelnych schorzeń. - W Polsce są jednymi z najczęstszych - potwierdza prof. Anna-Latos Bieleńska z Polskiego Rejestru Wrodzonych Wad Rozwojowych. - Notujemy ich średnio aż 8,61 na 10 tys. żywych urodzeń, a w Europie jest ich zaledwie 2,97.

Kiedyś dobrze funkcjonował program zapobiegania wrodzonym wadom cewy nerwowej, ale ministerstwo zabrało na niego pieniądze.

To nie koniec. - W Polsce najwięcej dzieci z wadami rodzi się w dużych miastach, a ich matkami są zazwyczaj kobiety o podstawowym wykształceniu - mówi prof. Anna-Latos Bieleńska. Bez bezpłatnej pomocy ginekologa i położnika nie zrobią nic, by urodzić zdrowe dziecko.

I tu znów państwo nie pomaga - zamknięto system bezpłatnych szkół rodzenia. Powód identyczny - brak środków.

Co na to wszystko Ministerstwo Zdrowia? Odsyła do krajowego konsultanta w dziedzinie położnictwa i ginekologii. Jednak prof. Stanisław Radowicki problemu nie dostrzega. - W kraju systematycznie zwiększa się ilość porodów, dlatego naturalnym jest, że zwiększa się ilość komplikacji podczas ciąży czy przy porodzie - bagatelizuje.

- A jeśli chodzi o opiekę nad kobietami w ciąży, to mają one zapewnione wszystkie potrzebne świadczenia. Nie wiem, gdzie problem.



Artykuł



Powstaną dwie gigantyczne spalarnie

Prawdopodobnie dwie gigantyczne spalarnie odpadów komunalnych powstaną w naszym regionie do 2015 roku. Unia Europejska przekazała nam na te inwestycje 600 mln zł. Jest już koncepcja tego gigantycznego przedsięwzięcia dla Śląska, opracowana przez zespół pod kierunkiem doc. dr Lidii Siei, współautorki wojewódzkiego planu gospodarowania odpadami komunalnymi. Przygotowanie koncepcji zlecił Górnośląski Związek Metropolitalny (GZM), który skupia 14 miast konurbacji śląsko-dąbrowskiej.

W woj. śląskim produkujemy rocznie około 2 mln ton odpadów komunalnych. Możemy je wywozić na składowiska, gdzie miejsca już brakuje, albo spalić. Innej drogi nie ma.

- Koncepcja zakłada zbudowanie dwóch spalarni, ale będziemy te sugestie konsultować - mówi Piotr Popiel, dyrektor GZM. - Konsultacji, także społecznej, poddane zostaną propozycje lokalizacyjne. Naukowcy wskazali osiem miejsc: po dwa w Rudzie Śląskiej i Mysłowicach, a także w Katowicach, Zabrzu, Sosnowcu, Dąbrowie Górniczej.

Podobna spalarnia, choć mniejsza, od lipca działa już w Gliwicach, w centrum miasta. To nowoczesny zakład utylizacji niebezpiecznych odpadów medycznych. Stoi przy Centrum Onkologii, ale spala odpady także z 400 innych szpitali, przychodni i gabinetów lekarskich.

- To najnowocześniejsza spalarnia w naszym regionie, spełnia wszelkie normy ochrony środowiska - zapewnia Antoni Galwas, zastępca dyrektora do spraw administracyjno-ekonomicznych Centrum.

Po segregacji poszpitalne odpady podlegają najpierw zagazowaniu w tzw. komorze pirolizy bez kontaktu z tlenem, gdzie podawana jest temperatura 600 stopni. W wyniku tego procesu z tony masy zostaje około 10 procent odpadów, które dopalane są następnie w termoreaktorze w temperaturze 1100 stopni Celsjusza. Unicestwiane są wówczas także cząsteczki aromatyczne.

Gliwicka spalarnia nie pracuje jeszcze pełną parą, wykorzystuje zaledwie 60 procent swoich mocy przerobowych. Na dobę może zutylizować 2,5 tony poszpitalnych zanieczyszczeń.

- Ciepło odzyskiwane w trakcie procesu technologicznego jest wykorzystywane m.in. do ogrzewania pomieszczeń i wody w szpitalu oraz sterylizacji narzędzi - wymienia Zbigniew Gawlik, zastępca kierownika spalarni. - Sadzę i popiół odbiera od nas zakład zajmujący się produkcją brykietów wykorzystywanych przy budowie dróg. Z tony odpadów pozostaje od 20 do 100 kilogramów popiołów.

Najważniejszy problem to oczyszczenie gazów, które trafią do atmosfery. W gliwickiej spalarni system oczyszczania spalin jest trzystopniowy, a stosuje się do tego węgiel aktywny oraz odczynnik filtrujący-sorbalit. Na końcu jest jeszcze filtr ceramiczny wychwytujący ostatnie zanieczyszczenia mechaniczne, a w kominie system ciągłego monitorowania jakości wypuszczanych w powietrze spalin.

Komin odprowadzający oczyszczone gazy jest dwukrotnie niższy i zdecydowanie węższy od komina zbudowanego dla systemu ciepłowniczego szpitala onkologicznego. W powietrzu nie wyczuwa się żadnego charakterystycznego zapachu, nie widać nawet smugi dymu.

Zakłady, które powstaną, będą stosować podobne technologie. Gliwicka spalarnia jest maleńka w porównaniu z tymi gigantami. Kosztowała ponad 6 milionów złotych, a pieniądze wyłożyły: Narodowy i Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Jeden zakład termicznej utylizacji odpadów komunalnych ma kosztować około 530 milionów złotych i na część kosztów zrzucić się muszą same gminy.

Do Gliwic sprowadzono technologię francuską. Nie jest tania w eksploatacji. Z założeń technicznych wynika, że termiczna utylizacja tony odpadów medycznych kosztuje 4200 złotych. Ale utylizacji poszpitalnych nieczystości stawiane są wyższe wymagania niż w przypadku odpadów komunalnych.

- Słowo spalarnia ciągle źle nam się kojarzy i najtrudniejsze zadanie to przekonanie mieszkańców, by przestali się bać tego typu inwestycji. A są bezpieczne dla środowiska - mówi Gabriela Lenartowicz, prezes Wojewódzkiego FOŚiGW w Katowicach.

Teresa Semik - POLSKA Dziennik Zachodni



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)