Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

" />Witaj

Powiem ci tak, przez dwa lata samodzielnie walczyłam z nerwicą lękową tzn. miałam ataki lęków że umieram i takie tam, dorażnie brałam sobie tylko lek uspakajający i o dziwo przeszło ale nie na długo po roku pojawiły się u mnie natretne myśli tak silne że określono je mianem schizofrenicznych w cudzysłowiu oczywiście bo nie jestem chora psycicznie. Więc się zebrałami poszłam do psychiatry i nigdy nie zapomnę jego pierwszych słów tzn. "wróciło bo nie leczone " , byłam w szoku, ja myślałm że nikt mi nie pomoże tak jak ja sobie (przecież znam siebie najlepiej) a okazało się że zmarnowałam czas i sobie zaszkodziłam bo pokonane lęki przeistoczyły się w natręctwa nad którymi już zapanować nie mogłam. A teraz tak, natręctwa leczy się lekami ale przede wszystkim terapią u mnie np.wyszło ze nie akceptuje siebię i wiele innych. Byłam u prywatnych lekarzy i nic z tego nie było tzn.dawali mi leki i na tym koniec w końcu znalazłam fundację w Łodzi która działa z funduszy uni europejskiej i zapewnia mi wizyty u psychiatry i psychoterapię nieodpłatnie. Proponuję jak najszybciej znależć w Twoim mieście przychodnię zaburzeń psychicznych a najlepiej ośrodek leczenia nerwic i jeszcze jedno nie martw się bo natretne myśli to tylko nasze emocje których czasem nie kontrolujemy, to gorzej wygląda niz jest w rzeczywistości. I dopóki nie zaczniesz się leczyć i nie zrozumiesz co się z tobą dzieje nie radze korzystać z takich stron bo się dobijasz

Pozdrawiam gorąco



" />Witajcie wszyscy,
Przede wszystkim w ogóle nie ogarniam jeszcze tego forum, ale to nie powód, żeby się nie przedstawić.
Jestem osiągalna we Wrocławiu, w Łodzi, w Warszawie, w Elblągu, w Sieradzu, ew.w innych miejscach, ale tam zdecydowanie najczęściej.

Choroba Wilsona, diagnozowana 9 lat, ale niezdiagnozowana bo "przecież na jakieś rzadkie choroby nie będziemy badać, bo raczej mało prawdopodobne, że to ma",

przeszczep w nocy z 24 na 25 lipca 2007, przy czym w nocy z 15 na 16 lipca tego samego roku lekarka na nocnym dyżurze stwierdziła u mnie takie "rozhisteryzowanie i przewrażliwienie na swoim punkcie", że jej jedynym zaleceniem było "niech się leczy u psychiatry, bo przecież nic innego". No i zapomniałabym: do przychodni mnie donieśli o 2 w nocy, bo Pani z dyspozytorni karetek powiedziała, że do takich rzeczy się nie wysyła.

Stąd łatwo można wywnioskować, że mało doceniam naszych lekarzy, jakkolwiek później już spisywali się dobrze.

Poza tym- piszę na forum przy stronie http://www.przeszczep.pl, jako KasiA.

Chciałam się z Wami kontaktować, ponieważ dobrze wiedzieć, co się u Was dzieje i na jakie inicjatywy jesteście otwarci.


Acha, i w ogóle nasze forum jest inne pod względem "technicznym", dlatego będę musiała trochę tu posiedzieć, zanim dojdę do tego co i jak.

Pozdrawiam!



Witam
Od jakiegos czasu zastanawiam sie nad wlaczeniem ziolek do mojej kuracji. Szukajac informacji na ten temat trafilam na stronke Zakonu Bonifratow http://www.bonifratrzy.pl/. Naskrobalam maila z zapytaniem o preparaty ziolowe stosowane przy leczeniu rzs, po kilku dniach otrzymalam odp.

W Przychodni Ziołoleczniczej Konwentu Bonifratrów w Łodzi leczone są ziołami wszystkie dolegliwości i schorzenia, mamy herbaty wzmacniające, pobudzające oraz specjalne mieszanki na odchudzanie. Niewątpliwie najkorzystniejszą formą kontaktu dla pacjenta jest przyjazd do naszej przychodni, gdyż gwarantuje on postawienie dokładnej diagnozy przez lekarza. Lekarz proponuje mieszankę ziołową indywidualnie dla każdego pacjenta zgodnie
z jego potrzebami ( mile widziane wyniki badań pacjentów). Jeśli Pacjent jest poważnie chory,
w jego imieniu może przyjechać członek rodziny z dokumentacją medyczną chorego oraz aktualnymi wynikami badań.
Wizyta jest bezpłatna (można złożyć dobrowolną ofiarę do puszki znajdującej w gabinecie lekarskim), przychodnia czynna jest od poniedziałku do piątku od 8.30 do 17.30, nie ma wcześniejszej rejestracji pacjentów, każdy kto w danym dniu zgłosi się do przychodni na pewno zostanie przyjęty. W przypadku przyjazdu do przychodni zorganizowanych grup liczących do 10 osób, nie ma konieczności informowania o ich przyjeździe lekarzy. Jeśli grupa liczy ponad 10 osób, wskazane jest wcześniejsze telefoniczne poinformowanie o przyjeździe pacjentów. W sobotę przychodnia wraz z apteką czynne są od 9.00 do 14.00.

Niestety, nie prowadzimy wysyłkowej sprzedaży leków ziołowych.
W razie niejasności prosimy o kontakt telefoniczny: (042) 68 55 100.

Wyglada to sensownie, tym bardziej ze od osoby ktora zajmuje sie ziololecznictwem dowiedzialam sie, iz ziola powinny byc dobierane indywidualnie. Ciekawa jestem czy ktos z Was mial doczynienia z takimi "ziolkami" Ja niestety jeszcze jestem zbyt daleko...ale jak wroce, to z pewnoscia odwiedze Bonifratow z wrocka.
A moze by tak zebrac te wszyskie kuracje ziolowe w jednym miejscu :?:
Moze Ci, ktorzy wiedza i stosuja ziolka podziela sie swoimi spostrzezeniami z reszta? Wydaje mi sie, ze jest tutaj wiele osob ktore poszukuja takowej wiedzy...
Pozdrawiam



" />magdarum1 prof Malinowski przyjmuje w Gynemedzie. Tel do Gynemedu 0-42 645-92-75. Dzwonić do nich należy w Pn, śr i Pt od 14.00. Trzeba trochę cierpliwości, bo trudno się do nich dodzwonić. Najlepiej dzwonić zaraz po 14-stej. Wizyta u prof kosztuje niestety sporo. 250 zł. Na pierwszą wizytę częka się około od 1,5 do 2 m-cy. W Gynemedzie przyjmuje też oprócz prof Malinowskiego dr Szpakowski, który też zajmuje się szczepieniami. Wizyta jest prawie o połowę tańsza.

Immunologią zajmuje się też, z tego co ja wiem, dr Dubrawski w W-wie tel. 0-22 837 70 70 , dr Jerzak w W-wie (przychodnia LIM) tel. 022 458 70 00, prof Kurpisz w Poznaniu i prof Tchórzewski w Łodzi, który przyjmuje w przychodni APC w Łodzi tel. 0 42 640 95 52.

Ja osobiście zdecydowałam się ostatecznie na leczenie i przygotowania do następnej ciąży u prof Malinowskiego w Gynemedzie. Odrazu powiem, że na Jego temat są bardzo rożne opinie. I bardzo dobre i bardzo złe - jak o większości lekarzy (takie jest moje zdanie). Czytałam wypowiedzi na forum, że "szczepi wszystkich jak leci". Ja jednak się tym nie zrażam. Chcę spróbować wszystkiego co można, bo czas ucieka. Jest jeszcze temat wlewów z sandoglobuliny ale ja przyznaję szczerze, że chyba nie bedzie mnie na nie stać, gdyby zaszła taka ostatecznie konieczność.

Mi poleciła prof M, prof z Karowej w W-wie która prowadziła moją 2 ciążę zagrożoną nadciśnieniem. To ja bardzo nalegałam na wizycie u Niej po poronieniu, żeby mi kogoś dobrego poleciła, bo nie chcę kolejny raz zachodzić w ciążę bez zrobienia badań. Nie chciała mi nikogo polecić od razu, bo tłumaczyła się, że nie wolno Jej tego robić, ale ja bardzo nalegałam i powiedziałam Jej, że nia ma dla mnie znaczenia, że to będzie leczenie prywatnie. Dodam tu, że ja chodziłam do Niej na NFZ do szpitala do Poradni Nadciśnienia Tętniczego dla kobiet ciężarnych. Namiary na prof M dostałam też od znajomej z Łodzi, która poroniła kilkakrotnie i leczyła się właśnie u prof. W Jej przypadku udało sie po szczepieniach i leczeniu, i urodziała zdrowe bliźniaczki. Byłam też wcześniej na 1-dnej wizycie u dr Jerzak w W-wie, ale jakoś nie byłam przekonana.
Trudno mi coś więcej mówić - dobrego czy złego- z własnego doświadczenia, bo jesteśmy z mężem dopiero po pierwszej wizycie u prof. Dostaliśmy skierowanie na badania i jesteśmy w trakcie ich robienia. Nasze badania do zrobienia jakie dostaliśmy to: badanie cytogenetyczne kariotypu (udało nam się je zrobić na NFZ) , badania immunologiczne i kilka innych do zrobienia w Gynemedzie (nasze kosztują 4.150 zł). Poza tym badanie drożności jajników-HSG, USG z przepływami, TSH i Prolaktyna, które będę robiś na NFZ w Matce Polce w Łodzi. Ogólnie koszty są razem spore a jak dojdą jeszcze szczepienia minimum 3 razy (co u niektórych nie wystarcza) i (jak się powiedzie) prowadzenie ciąży to trzeba chyba tak liczyć około 10 tyś. Koszty diagnostyki i przygotowania przed ciążą, w zależności ile będzie potrzeba szczepień trzeba liczyć tak pewnie na około 6-7 tyś zł.
Najwięcej jest ich na początku, bo te badania immunologiczne trzeba zrobić wszystkie za jednym razem. Później będzie rozkladało się to w czasie, w zależności od tego jaki kto ma problem.

Pozdrawiam.

magdarum1 Trzymaj się kobietko. U Ciebie "rana jest jeszcze bardzo świeża" Jak coś, to pytaj.





Wrocław pije na potęgę
wczoraj


fot. marcin oliva soto

Nocleg kosztuje tu 250 złotych – tyle samo co w drogim hotelu. Ale na brak klientów izba wytrzeźwień nie narzeka


Aż piętnaście tysięcy osób co roku trafia do wrocławskiej izby wytrzeźwień.
To prawie dwa razy więcej niż w Krakowie i pięć razy więcej niż w Szczecinie. W ogólnopolskich statystykach wyprzedza nas tylko Warszawa. Tak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli

Pijemy alkohol bez umiaru czy to nasi stróże porządku są nadgorliwi i odwożą do izby wszystkich napotkanych na swej drodze podchmielonych mieszkańców?
– Oczywiście, że nie. To, że ktoś jest pod wpływem alkoholu, nie oznacza, że natychmiast zostanie tam przewieziony – zapewnia Wojciech Wybraniec z dolnośląskiej policji. – Do izby trafiają ludzie, którzy są tak nietrzeźwi, że zagraża to ich zdrowiu lub życiu. Zawozimy tam także osoby agresywne, niebezpieczne dla innych – tłumaczy.
Piętnastu tysięcy gości rocznie mógłby pozazdrościć wrocławskiej izbie niejeden hotel. No i zysków. Za obowiązkowy nocleg przy Sokolniczej trzeba zapłacić aż 250 złotych. Tylko samo kosztuje doba spędzona w czterogwiazdkowym hotelu w centrum miasta. Tyle że w hotelu możemy liczyć na elegancki, jednoosobowy pokój z klimatyzacją i telewizorem, bezpłatny basen i dostęp do internetu. W izbie czeka niewygodne łóżko w wieloosobowej sali i bezpłatna kawa. Nic dziwnego, że większość gości nie chce płacić rachunków za pobyt.
Wrocławska izba wytrzeźwień ma 81 miejsc. Zajętych jest zazwyczaj połowa. Tyle samo pijanych wrocławian trafia tu w dni powszednie i w weekendy.

Niektórzy goście są nietypowi. Przywożono tutaj lekarzy i pielęgniarki, przyjmujących pacjentów po pijanemu, nietrzeźwych policjantów, a nawet prokuratora. Dwa lata temu wylądował tu Andrzej R., kierownik nocnej zmiany... izby wytrzeźwień.
Do 1998 roku izby musiały działać w każdym mieście powyżej 50 tysięcy mieszkańców. Dziś samorządy same decydują, czy chcą prowadzić takie przybytki. Jeszcze siedem lat temu w całym kraju było 55 izb, dziś zostało 47.
W Łodzi i Lublinie opiekę nad nietrzeźwymi przejęły specjalistyczne przychodnie. Z prowadzenia takiej placówki rezygnują też władze Krakowa. Chcą, by została sprywatyzowana. Wrocławska będzie istniała nadal.
– To optymalne rozwiązanie – przekonuje Anna Szarycz, dyrektor Wydziału Zdrowia w magistracie. Wrocławska izba kosztuje rocznie prawie 1,4 miliona złotych. Prawie całą tę sumę zarabia sama.
– W ubiegłym roku dopłaciliśmy do niej z miejskiej kasy 64 tysiące złotych – podkreśla Szarycz. Władze Warszawy do swojej izby musiały dołożyć 7 milionów, Gdańska – 1,4 mln, a Poznania – ponad 600 tysięcy.
Sławomir Cybulski z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka nie ma wątpliwości: izby wytrzeźwień są niepotrzebne. – Jeśli ktoś jest tak pijany, że zagraża to jego zdrowiu, powinien trafić do szpitala. Gdy jest agresywny, niech zajmie się nim policja. Resztę można po prostu odwieźć do domów. Tak dzieje się w większości europejskich państw – przekonuje. Cybulski podkreśla, że często w izbach zamyka się ludzi, którzy wcale nie są pijani. Ich stan określa się na oko.
Tak było w przypadku Witolda L., mieszkańca Krakowa. W 1994 roku wybrał się na pocztę. Urzędnicy twierdzili, że był agresywny. Wezwali policję. A funkcjonariusze uznali, że jest pijany i odwieźli go do izby wytrzeźwień.
Pan Witold uważał, że bezprawnie pozbawiono go wolności i domagał się odszkodowania. Polski sąd oddalił jego pozew. Ale trybunał w Strasburgu zawyrokował, że sędziowie nie mają racji. Polska musiała zapłacić 8 tysięcy
złotych zadośćuczynienia za krzywdę moralną i 15 tysięcy jako zwrot kosztów związanych z procesem. Zdaniem trybunału, zamiast zamykać mężczyznę w izbie, policja powinna odwieźć go do domu.
NIK w opublikowanym ostatnio raporcie twierdzi, że w wielu polskich izbach wytrzeźwień łamane jest konstytucyjne prawo do nietykalności i wolności osobistej.

Bruksela nie zabrania
Polska jest jednym z niewielu krajów, w których działają izby wytrzeźwień. Ich istnienia nie przewidują przepisy Unii Europejskiej. Ale państwom, które chcą je prowadzić, Bruksela tego nie zabrania. Podobne instytucje funkcjonują jeszcze m.in. w Czechach i Finlandii. Były też w Rosji, ale tam władze postanowiły, że będą zamykane. W Polsce izby wytrzeźwień istnieją od 1956 roku. Nie byliśmy pierwsi. Pomysł tworzenia noclegowni dla pijanych zrodził się w 1910 roku na I Wszechrosyjskim Zjeździe Walki z Pijaństwem.

Michał Gigołła - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
http://wroclaw.naszemiasto.pl/wydarzenia/711236.html



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)