Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

do Włocławka może pojadę w sobotę lub niedzielę jak mąz przyniesie kasę to pojadę na zakupy, jak nie w wekend to w tygodniu napewno bo nie mamy co jeśc chyba że sie wezmę za odpady rzeźnickie. mam prośbę myślcie cały czas o domku dla Fokusa , bo jak już teraz pozostawiamy pani W. wszystkie psy to nie będzie miała miejsca na następne.:mad:
Jak bedziesz we Włocławku dam ci ta skarbonkę i informację do powieszenia w przychodni - uzgodniłam to z twoim wetem podczas pierwszej rozmowy tel.
Wyadoptowanie dużego psa, to nie jest łatwa sprawa, na to trezba czasu. Tym bardziej że Fokus jeszcze sie do adopcji nie nadaje, on musi zacząć chodzić na 4 łapach. Na razie jest to pies kaleki, co utrudnia adopcja jeszcze bardziej. Ja na razie skupiam sie na wyadoptowaniu Kory. Jak sie zwolni Dt, mozna bedzie pomysleć o innych. Psów od szeryfa tez nie wyadoptujemy, póki sie nie socajalizują. Przed nami bardzo dużo pracy i nic tu sie nie przyszpieszy.
Dot.: Dobry fryzjer we Włocławku
hmmm jeżeli chodzi o koka na ślub to mogę polecić salon na ul. Bojańczyka "filozofia fryzur" , moja koleżanka poszła tam ze zdjęciem , czesała sie na studniówkę i naprawdę zrobili jej tak jak na zdjęciu. moja kuzynka także sie tam czesała i chciała prostego koka i też był zadowolona.:ehem: sama tam farbowałam i obcinałam włoski . ich farby nie niszczą tak włosów jak w tym okropnym SIMIE w którym obcinają i czeszą tak jak moja fryzjerka na wsi ale to już zależy od fryzjerki. ja nie byłam zadowolona jak mnie czesali na studniówkę ogólnie nie byłam zadowollona:mad:. byłam jeszcze na ul Kaliskiej u 2 Panów(na przeciwko polo marketu, po schodkach na górę obok mega solar) ładnie farbują ale obcinąja tak jak im się podoba i wogóle nie słuchają.:mad: nie wiem jak z czesaniem. :confused: Na kaliskiej ( na przeciwko przychodni, obok punktu opłat GI i szewca) jest jeszcze zakład fryzjerski, i tam dziewczyna też bardzo ładnie farbuje włoski, sama nie raz tam farbowałam i moje koleżanki też, tylko trzeba dokładnie wytłumaczyć co i jak się chce bo tak to wodze fantazji się jej uruchamiają :Djak mi się coś przypomni to napisze. POZDRAWIAM WłOCłAWIANKI :jupi::D
Będzie druga tama
Jest odzew na akcję "Pomorskiej" i władz Włocławka! Rząd chce budować nieszawską zaporę. W kwietniu do Włocławka przyjedzie minister środowiska. Będzie "okrągły stół" z ekologami.
Jak dowiedziała się "Pomorska", w Ministerstwie Środowiska zapadła już decyzja, że Polska będzie się ubiegać o budowę zapory w Nieszawie z tzw. europejskich funduszów spójności. Będzie ona sfinansowana w ramach Narodowego Planu Rozwoju. - Inwestycja ruszyła wreszcie z martwego punktu. Tama znalazła się w operacyjnym programie "Infrastruktura i środowisko", a co ważniejsze - została wymieniona w pierwszej szóstce najpilniejszych projektów - powiedział nam wczoraj Mariusz Gajda, doradca ministra środowiska, który od kilku miesięcy osobiście pilotuje w resorcie temat Nieszawy. Inwestycja kosztować będzie blisko 2 miliardy złotych, udział Polski wyniesie 15 proc. Budowa zapory oznacza równiez powstanie nowego mostu łączącego brzegi Wisły. Na stopniu wodnym wzniesiona zostanie też elektrownia wodna, choć jej moc będzie mniejsza niż tej na tamie we Włocławku. Wniosek do Komisji Europejskiej musi być wysłany z początkiem przyszłego roku. Czasu jest mało, trzeba przygotować kilkanaście tomów wymaganych przez unijnych urzędników opracowań i dokumentów. W ministerstwie już nad tym pracują. Wiosną ogłoszony też będzie przetarg na aktualizację wykonanych wcześniej projektów tamy i dostosowanie ich do unijnych standardów. Jedynym zagrożeniem może być stanowisko organizacji ekologicznych, głównie Światowego Funduszu na Rzecz Przyrody, i klubu "Gaja". Od wielu już lat skutecznie blokują one nieszawską inwestycję. - Będziemy z nimi rozmawiać, innego wyjścia nie ma - mówi Mariusz Gajda. Na początku kwietnia do Włocławka i Nieszawy przyjedzie minister Jan Szyszko. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w jednym z tych dwóch miast dojdzie do obrad "okrągłego stołu", przy którym zasiądą zwolennicy tamy i protestujący przeciw niej działacze ruchów ekologicznych. - Mamy wreszcie szansę, widać już światełko w tunelu - nie kryje wzruszenia burmistrz Nieszawy Andrzej Nawrocki. - Chcę podziękować "Pomorskiej" za jej akcję zbierania podpisów popierających budowę zapory. Mam już odpowiedź na moje wystąpienia do premiera Kazimierza Marcinkiewicza, która potwierdza skuteczność naszych wspólnych działań - mówi prezydent Włocławka, Władysław Skrzypek. W imieniu premiera, minister środowiska Jan Szyszko stwierdza, że w obliczu katastrofy, jaką grozi włocławska tama, budowę nieszawskiej zapory uznano za priorytetowe zadanie. Wymaga ono natychmiastowego podjęcia radykalnych kroków. - W niedługim już czasie będę mógł powiadomić pana prezydenta o konkretnych działaniach - pisze minister. Za budową tamy podpisało się już ponad 7 tysięcy czytelników "Gazety Pomorskiej", ale nasza akcja zatacza coraz szersze kręgi. Prowadzą ją przedsiębiorstwa i małe firmy, banki, publiczne i prywatne przychodnie, radni sejmiku wojewódzkiego, studenci uczelni regionu. Oprócz Włocławka, Nieszawy czy Ciechocinka, płyną podpisy z Kowala, Brześcia Kuj, Bobrownik, ale także z Grudziądza, Torunia, Bydgoszczy, a nawet z Płocka. W ministerstwie środowiska nie kryją, że to masowe poparcie lokalnej społeczności może być dla unijnych urzędników najistotniejszym argumentem, który zadecyduje o akceptacji wniosku.
źródło
Chyba trzeba będzie zacząć zbierać podpisy przeciw...
Wielu z lekarzy to kombinatorzy,w przychodni mówią ze tu na miejscu nic poradzić nie mogą ale jak sie przyjdzie prywatnie to i owszem... Ot to właśnie kiedyś potrzebowałem pilnie wizyty u lekarza(bez nazwisk i specjalizacji) wiadomo musiał bym czekać 3 miesiące a nie miałem czasu bo to było na jakaś komisje wiec umówiłem sie prywatnie i co jakie moje zaskoczenie gdy wizyta prywatna ma miejsce w szpitalu w normalny dzień pracy!!! Dosyć!! do pracy łajdaki a nie na strajki, na ubezpieczenie to nie leczą bo czasu nie ma, 10 pacjentów na dzień a prywatnie w czasie godzin pracy za 50PLN to zawsze...ech szkoda gadać
Jak zapłacisz, to Cię wyleczą
Jeśli chcesz dzisiaj skorzystać z porady lekarza, wystarczy zapłacić za wizytę w prywatnym gabinecie. Bo choć lekarze-związkowcy zapowiadali, że w dniach strajku służby zdrowia medycy nie będą przyjmować także za pieniądze w prywatnych firmach, "prywaciarze" pracują normalnie.
"My się nie przyłączamy do strajku, bo zwyczajnie nie możemy sobie na to pozwolić. Mamy poumawianych pacjentów często z dwu- i trzytygodniowym wyprzedzeniem, którzy przyjeżdżają do nas z okolicznych miejscowości. Pokonują często nawet kilkadziesiąt kilometrów i nie będziemy ich wpuszczać w maliny" - powiedział dziennikowi.pl Włodzimierz Antkowski, szef Zakładu Medycznego "Diag Med Plus" z Włocławka.
Taką argumentację słychać dzisiaj w większości prywatnych firm medycznych w całej Polsce, mimo że Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, zapewniał, że także one przyłączą się do strajku. Zapowiadał twardo, iż w żadnym ośrodku medycznym, czy to publicznym, czy prywatnym, nie będzie można umówić się na wizytę lekarską, by Polacy wreszcie odczuli, jak to jest bez lekarzy. Ale cóż... Ekonomia wzięła górę.
"Liczyliśmy, że lekarze przyjmujący w prywatnych gabinetach przyłączą się chociaż do strajku w części, w której chcemy zmian w systemie opieki zdrowotnej, a niekoniecznie w sprawie podwyżek. Stało się jednak inaczej" - bezradnie rozkłada dziś ręce Bukiel. I - mimo wcześniejszych wypowiedzi - dodaje, że... wcale im się nie dziwi.
Lider strajkujących na Pomorzu lekarzy to bogacz
Od wczoraj w całej Polsce strajkują lekarze. Najgłośniej ci, którzy mają najwięcej. Bo medyków można w naszym kraju podzielić na dwie grupy. Pierwsza to mało zarabiający doktorzy. Do drugiej należą krezusi, którzy zarabiają wielkie pieniądze. Tak jak Andrzej Sokołowski, jeden z najzamożniejszych lekarzy na Pomorzu i lider strajkujących tam medyków - tak o proteście lekarzy pisze "Fakt".
Poniedziałek. Wczesnym rankiem Sokołowski opuszcza swój dom na ekskluzywnym osiedlu w Gdyni Redłowie i drogim samochodem jedzie do siedziby Związku Zawodowego Lekarzy Regionu Pomorskiego, którego jest prezesem. Co tam będzie robił? Koordynował ogólnopolski strajk. A ściślej: namawiał doktorów z całej Polski, by go nie przerywali. Żąda podwyżek dla innych, ale oczywiście również dla siebie - relacjonuje bulwarówka.
"Lekarze muszą porządnie zarabiać. Ministerstwo Zdrowia i cały rząd muszą wreszcie pójść po rozum do głowy i zapewnić nam minimum przyzwoitości" - mówi doktor Sokołowski w rozmowie z "Faktem".
Podczas gdy skromni lekarze marzą o pensjach 5 tys. brutto (ok. 3,3 tys. netto) miesięcznie, on ma ponad 12 tys. zł - twierdzi "Fakt". Sokołowski jest członkiem zarządu wartej ok. 100 milionów złotych kliniki. Mieszka w willi, która kosztuje co najmniej milion złotych i jeździ autem za 150 tys. zł.
Pieniądze, które zarabia lekarz z Pomorza, nawet nie śniły się młodemu doktorowi Arkadiuszowi Krakowieckiemu, stażyście z warszawskiego szpitala przy ul. Banacha. Żeby utrzymać żonę i dzieci, Krakowiecki musi pracować na kilku etatach.
"1450 zł miesięcznie, jakie zarabiam, pracując 65 godzin tygodniowo, starcza tylko na opłaty: czynsz, telefony, spłaty kredytu na mieszkanie i ubezpieczenie" - wyjaśnia "Faktowi" młody doktor.
Dlatego kilka razy w tygodniu, zaraz po pracy na Banacha, Krakowiecki jedzie kilkadziesiąt kilometrów za Warszawę, gdzie opiekuje się starszymi pacjentami w prywatnym domu opieki. W pozostałe dni mężczyzna oferuje swoją pomoc w pogotowiu ratunkowym. Kiedy około godziny 22 wraca do domu, musi jeszcze się uczyć, pisać skrypty i artykuły.
Bogaty Sokołowski żyje zupełnie inaczej. Za wizytę w gabinecie lekarskim w jego luksusowej willi trzeba zapłacić ok. 100 zł. Stać go na przechadzanie się w drogich garniturach, zagraniczne wakacje i drogi samochód.
"Rozumiem lekarzy biednych, że protestują, ale proszę popatrzyć na majątki liderów związków i tych, którzy najwięcej w tej chwili krzyczą. Czy naprawdę dzieje się im wielka krzywda?" - mówi "Faktowi" posłanka PiS, członek sejmowej Komisji Zdrowia Jolanta Szczypińska. "To przykre, bo jest tu podział na krezusów i na lekarzy, którzy ledwo wiążą koniec z końcem" - dodaje posłanka, która przez lata pracowała jako pielęgniarka.
źródło: dziennik.pl
[ Dodano: 2007-05-22, 15:35 ]