Projekt badawczy Polska-Namibia 2010


a ja się w takim razie zastanawiam dlaczego w takim wypadku Bielański nie strajkuje,dlaczego dr. SORu jest wkuropatwiony na kolegów po fachu i też uważa,że nie tędy droga?

nie wiem, skad te informacje, bo 30 maja wiceprzewodniczący OZZL poinformował:

"Od przyszłego tygodnia do akcji przyłączy się również siedem kolejnych stołecznych placówek - część od poniedziałku, część od wtorku - m.in. szpitale Bródnowski, Bielański, przy ul. Działdowskiej, ul. Litewskiej oraz Instytut Hematologii. "

I znów wraca problem aborcji przy zachowaniu zdrowia dzieciątka: ja rozumiem, że zakres świadczeń medycznych w takim kształcie, jaki ma on obecnie, jest z punktu widzenia podatnika-pacjenta dość korzystny. Jasne, nie ma bezkolejkowej tomografii ani refundacji leczenia bezpłodności, a na wizytę u specjalistów się czeka. Jasne. Mimo to jakość usług medycznych w Polsce jest wysoka, lekarze cieszą się dobrą opinią jako specjaliści. Do większości specjalistów człowiek sie dopcha, potrawa to dłużej lub krócej, ale próg gabinetu przekroczy. Ciąże są monitorowane i ciężarne dostają 3 USG. Onkologia działa. W dodatku ja np. mieszkam w Warszawie i muszę stwierdzić, że stołeczne placówki medyczne są pięknie wyremontowane (lub w trakcie remontu), a poziom usług jest naprawdę wysoki. Standard europejski.
Dlatego- brutalnie stawiając sprawę- w moim interesie nie jest popieranie strajku lekarzy. Jakby co to pomoc na cito mam, przychodnię mam, koszyk świadczeń mam, super.
Jednak uważam, ze warto popatrzeć nieco dalej niż "ja i mój interes". Rozumiem Cię, Mika, że spod ziemi nie wyciągniesz. Być może ja też nie.
Ale oprócz Twojej racji istnieje jednak racja lekarza. I nie można jej zignorować albo powiedzieć, że nie istnieje. Albo kazać lekarzowi przebranżowić się, w czym np. dla mnie pobrzmiewa ładunek pogardy, a to jest coś, na co w odniesieniu do tego akurat zawodu reaguję alergicznie. Bo to zawód zaufania publicznego.
Moim zdaniem uczciwość wymaga, aby niewygodną dla nas rację jednak zobaczyć. I mimo, że nie jest nam ona moze na rękę, to jednak nie powinno się negować jej sensu. Bo tenże istnieje.

Teraz co do tego, jak podczas strajku wygląda znajdowanie pomocy medycznej. Mnie to, co opisalaś nie bulwersuje. Dokladnie na tym polega specyfika zawodu lekarza: udziela on pomocy w sytuacji zagrozenia zdrowia czy życia. W związku z tym krzepcy i zdrowi dwudziestolatkowie nie zgłaszają się na ostry dyżur, to logiczne.
Równie logiczne było to, że jesli do strajku dojdzie, to będzie on właśnie tak wygladać: dramatycznie. Bo odejście od łóżka chorego zawsze jest dramatyczne.
Tak więc dla mnie chybiony jest adres, pod który kierujesz zarzuty, a nie same zarzuty. Bo to, że zagłodzony pies w końcu zje kiełbasę wystawioną na widoku nie jest żadną nowością z punktu logiki i natury. Natomiast gorsząca jest dla mnie postawa właściciela, który doprowadza do zagłodzenia psa, a potem ma czelność obwiniać go o zaspokojenie głodu.

Jesli porównuję tę sytuację do sytuacji aborcji to dlatego, że uderza mnie ta sama obłuda: stado właścicieli moherowych beretów chce ratować dziatki, ale nikt nie chce na nie łożyć, kiedy juz sie urodzą, choć w warstwie deklaratywnej ofiaruje się niemal każdy i proponuje duchową adopcję.
Tutaj zaś niby wszyscy uważają, że lekarzom jest źle; wszyscy się zgadzają co do konieczności reform; wszyscy odmieniają słowo "empatia" przez przypadki i żądają, aby lekarze okazali tę empatię pacjentom, a kto z lekarzy odważy się wspomnieć o swoim własnym interesie i nadwerężonej cierpliwości, jest nazywany egoistą, człowiekiem bez powołania i materialistą. Bo lekarz, tak jak matka, powinien być przede wszystkim "dla". I nawet jeśli przy okazji się przekręci z głodu lub umrze przy porodzie, to jednak etos wymaga poświęceń, co mówi się i lekarzowi, i matce bezczelnie patrząc im w twarze.
Jedyną korzyść mają właśnie środowiska żerujące ideologicznie na krzywdzie właściwych bohaterów.
Bo matkę, której najpierw wyprało się mózg i przymusiło do porodu, będzie można post mortem uczynić symbolem walki i stawiać ją za przykład innym.
A każdy strajk, z którego zrezygnują w końcu lekarze poddani presji spolecznej i politycznej, jest kolejnym argumentem w kwestii braku precedensów, co skrzętnie wykorzystują rządy.
Dlatego ja osobiście życzę lekarzom (choć nie jest mi to na rękę, co podkreślę) żeby tym razem jednak był to precedens. Bo walczą w słusznej sprawie, a ja nie mam prawa wymagać od nikogo, aby robil za wolontariusza tylko dlatego, że tak jest spoleczeństwu wygodniej.

a.




nie wiem, skad te informacje, bo 30 maja wiceprzewodniczący OZZL poinformował:

"Od przyszłego tygodnia do akcji przyłączy się również siedem kolejnych stołecznych placówek - część od poniedziałku, część od wtorku - m.in. szpitale Bródnowski, Bielański, przy ul. Działdowskiej, ul. Litewskiej oraz Instytut Hematologii. "

I znów wraca problem aborcji przy zachowaniu zdrowia dzieciątka: ja rozumiem, że zakres świadczeń medycznych w takim kształcie, jaki ma on obecnie, jest z punktu widzenia podatnika-pacjenta dość korzystny. Jasne, nie ma bezkolejkowej tomografii ani refundacji leczenia bezpłodności, a na wizytę u specjalistów się czeka. Jasne. Mimo to jakość usług medycznych w Polsce jest wysoka, lekarze cieszą się dobrą opinią jako specjaliści. Do większości specjalistów człowiek sie dopcha, potrawa to dłużej lub krócej, ale próg gabinetu przekroczy. Ciąże są monitorowane i ciężarne dostają 3 USG. Onkologia działa. W dodatku ja np. mieszkam w Warszawie i muszę stwierdzić, że stołeczne placówki medyczne są pięknie wyremontowane (lub w trakcie remontu), a poziom usług jest naprawdę wysoki. Standard europejski.
Dlatego- brutalnie stawiając sprawę- w moim interesie nie jest popieranie strajku lekarzy. Jakby co to pomoc na cito mam, przychodnię mam, koszyk świadczeń mam, super.
Jednak uważam, ze warto popatrzeć nieco dalej niż "ja i mój interes". Rozumiem Cię, Mika, że spod ziemi nie wyciągniesz. Być może ja też nie.
Ale oprócz Twojej racji istnieje jednak racja lekarza. I nie można jej zignorować albo powiedzieć, że nie istnieje. Albo kazać lekarzowi przebranżowić się, w czym np. dla mnie pobrzmiewa ładunek pogardy, a to jest coś, na co w odniesieniu do tego akurat zawodu reaguję alergicznie. Bo to zawód zaufania publicznego.
Moim zdaniem uczciwość wymaga, aby niewygodną dla nas rację jednak zobaczyć. I mimo, że nie jest nam ona moze na rękę, to jednak nie powinno się negować jej sensu. Bo tenże istnieje.

Teraz co do tego, jak podczas strajku wygląda znajdowanie pomocy medycznej. Mnie to, co opisalaś nie bulwersuje. Dokladnie na tym polega specyfika zawodu lekarza: udziela on pomocy w sytuacji zagrozenia zdrowia czy życia. W związku z tym krzepcy i zdrowi dwudziestolatkowie nie zgłaszają się na ostry dyżur, to logiczne.
Równie logiczne było to, że jesli do strajku dojdzie, to będzie on właśnie tak wygladać: dramatycznie. Bo odejście od łóżka chorego zawsze jest dramatyczne.
Tak więc dla mnie chybiony jest adres, pod który kierujesz zarzuty, a nie same zarzuty. Bo to, że zagłodzony pies w końcu zje kiełbasę wystawioną na widoku nie jest żadną nowością z punktu logiki i natury. Natomiast gorsząca jest dla mnie postawa właściciela, który doprowadza do zagłodzenia psa, a potem ma czelność obwiniać go o zaspokojenie głodu.

Jesli porównuję tę sytuację do sytuacji aborcji to dlatego, że uderza mnie ta sama obłuda: stado właścicieli moherowych beretów chce ratować dziatki, ale nikt nie chce na nie łożyć, kiedy juz sie urodzą, choć w warstwie deklaratywnej ofiaruje się niemal każdy i proponuje duchową adopcję.
Tutaj zaś niby wszyscy uważają, że lekarzom jest źle; wszyscy się zgadzają co do konieczności reform; wszyscy odmieniają słowo "empatia" przez przypadki i żądają, aby lekarze okazali tę empatię pacjentom, a kto z lekarzy odważy się wspomnieć o swoim własnym interesie i nadwerężonej cierpliwości, jest nazywany egoistą, człowiekiem bez powołania i materialistą. Bo lekarz, tak jak matka, powinien być przede wszystkim "dla". I nawet jeśli przy okazji się przekręci z głodu lub umrze przy porodzie, to jednak etos wymaga poświęceń, co mówi się i lekarzowi, i matce bezczelnie patrząc im w twarze.
Jedyną korzyść mają właśnie środowiska żerujące ideologicznie na krzywdzie właściwych bohaterów.
Bo matkę, której najpierw wyprało się mózg i przymusiło do porodu, będzie można post mortem uczynić symbolem walki i stawiać ją za przykład innym.
A każdy strajk, z którego zrezygnują w końcu lekarze poddani presji spolecznej i politycznej, jest kolejnym argumentem w kwestii braku precedensów, co skrzętnie wykorzystują rządy.
Dlatego ja osobiście życzę lekarzom (choć nie jest mi to na rękę, co podkreślę) żeby tym razem jednak był to precedens. Bo walczą w słusznej sprawie, a ja nie mam prawa wymagać od nikogo, aby robil za wolontariusza tylko dlatego, że tak jest spoleczeństwu wygodniej.

a.


Pozwolę sobie podpisac sie pod Twoim postem, Rosa.



W całym kraju trwa protest lekarzy.
Wielu z nich wzięło urlopy na żądanie, szpitale pracują w systemie ostrego dyżuru, wykonywane są tylko zabiegi ratujące życie. Planowe operacje i wizyty u specjalistów zostały przesunięte na późniejsze terminy.

Lekarze domagają się 30-procentowych podwyżek płac jeszcze w tym roku.

Po raz pierwszy protestują lekarze dziecięcych szpitali. Tak jest m.in. w Szpitalu Dziecięcym przy ul. Litewskiej w Warszawie, gdzie urlopy na żądanie wzięło ok. 70% lekarzy - szpital pracuje tak jak na ostrym dyżurze. Podobnie jest w innych warszawskich placówkach zdrowia.

Protestują także lekarze w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie. Mają dyżury tak jak w dzień świąteczny.

Rzecznik wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego w Warszawie przy ul. Hożej Edyta Grabowska poinformowała, że pogotowie pracuje normalnie. Nie strajkujemy. Nasi lekarze są na umowach cywilno- prawnych, więc nie mają możliwości protestu.

Wszystkie szpitale i większość zakładów leczniczych przyłączyła się do protestu w Krakowie, bierze w nim udział ok. 80 proc. krakowskich lekarzy.

Do protestu przyłączyły się też wszystkie szpitale w regionie legnickim, w tym niepubliczne - Miedziowe Centrum Zdrowia. Szpital w Zielonej Górze pracuje tak jak w weekendy i święta. Planowane operacje i zabiegi przesunięto na poniedziałek. Lekarze oflagowali i oplakatowali budynek. Większość z nich wzięła tzw. urlop na żądanie.

W Lubelskiem w proteście bierze udział około 5 tys. lekarzy i około 4 tys. pielęgniarek - oszacowali przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej w Lublinie Andrzej Ciołko oraz szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w regionie Maria Olszak- Winiarska. Szpitale pracowały jak w dni świąteczne, nieczynne były przyszpitalne przychodnie.

Według rzecznika prasowego Wielkopolskiej Izby Lekarskiej Krzysztofa Hajdo, protest objął całą Wielkopolskę. W placówkach, w których nie przerwano pracy, jak m.in. w przychodniach lekarzy rodzinnych, na oddziałach ratunkowych itp., swoje poparcie dla protestu wyrażano plakatami, czarnymi strojami, rozdawaniem ulotek, wywieszeniem flag. W Pile, w pikiecie przed tamtejszym szpitalem specjalistycznym, uczestniczyło ponad 200 pielęgniarek i położnych ze szpitali z regionu północnej Wielkopolski, które akurat w tym czasie nie miały dyżurów.

W Pomorskiem - jak powiedział PAP dr Andrzej Sokołowski z OZZL - w proteście uczestniczą wszystkie szpitale. Część placówek jest oflagowana. Najmniej protestujących lekarzy jest w Akademii Medycznej w Gdańsku. Pod Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku protestowali studenci medycyny, którzy solidaryzowali się z protestem pracowników służby zdrowia.

Podobnie jest w większości dolnośląskich placówek służby zdrowia. Do protestu przyłączyły się tam pielęgniarki, które wzięły urlopy na żądanie. W szpitalach dyżurują jedynie nieliczni lekarze, którzy zapowiedzieli, że będą udzielać pomocy wyłącznie w przypadkach zagrażających życiu.

W Szpitalu Miejskim w Kielcach pracuje na każdym oddziale dwóch lekarzy i trzy pielęgniarki; opiekę nad chorymi nadzorują osobiście ordynatorzy. Personel bloku operacyjnego jest gotowy do interwencji w przypadku wystąpienia choroby zagrażającej życiu. Izba przyjęć zaopatrywała do godz. 14 pięciu pacjentów w leki i podawała kroplówki; dwie pacjentki skierowano na oddziały. Nie funkcjonuje żadna z czterech przyszpitalnych poradni.

Także w woj. łódzkim do protestu przystąpiły wszystkie szpitale - około 10 tys. lekarzy wzięło urlop na żądanie. W Szczecinie do protestu służby zdrowia przystąpiły obydwa szpitale kliniczne Pomorskiej Akademii Medycznej, szpital miejski oraz szpital wojewódzki. W szpitalach na Opolszczyźnie większość lekarzy przyłączyła się do protestu.

Także w bydgoskich i toruńskich szpitalach i przychodniach do protestu przyłączyła się większość lekarzy. Dyrekcja Centrum Onkologii w Bydgoszczy zapewniła, że nie odwołano żadnych pilnych zabiegów. Pacjenci przychodni rejonowych mogli liczyć na pomoc jedynie w nagłych przypadkach.

Na Podkarpaciu protestuje prawie 3 tys. lekarzy w 30 szpitalach. W tym województwie pierwsze protesty lekarzy odbyły się już 20 lutego oraz 13 i 14 marca.

Większość lekarzy z dwóch radomskich szpitali - Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego na Józefowie i Radomskiego Szpitala Specjalistycznego przy ulicy Tochtermana - wzięło urlopy na żądanie.

Większość lekarzy i pielęgniarek szpitali oraz publicznych zakładów opieki zdrowotnej z Płocka, Gostynina i Sierpca (Mazowieckie) przystąpiło do protestu w formie jednego dnia urlopu na żądanie. Ograniczoną formę akcji przyjęła większość niepublicznych placówek opieki medycznej - np. oflagowanie budynku lub rezygnacja z przyjmowania pacjentów na dwie godziny. (sm)


Źródło:
wiadomosci.wp.pl



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)