Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

NIE MNIEJ niz 35 zł na godzine.

Hi, hi, hi - to przy obecnym kursie wychodzi tyle samo mniej wiecej, co
Segolene Royal obiecala Francuzom w swoim programie wyborczym - 1500 euro
minimum na miesiac. Czyli ze w tej chwili nawet we Francji jest mniej. Gdyby
tak sie stalo, to by dopiero Francuzi walili na saksy do PL. Ale jakos nie
widze, zeby tak faktycznie moglo byc. No, chyba, ze zawiesza wymienialnosc
zlotowki, ale nie wiem, czy to taki dobry pomysl.



Arnmia francuska
Sława!

FRANCJA Dobrą opinię o siłach zbrojnych ma aż 87 procent obywateli

W kamasze tylko dobrowolnie
www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_060902/swiat/swiat_a_7.html
Za obowiązkową służbą wojskową tęskni większość Francuzów, ale armia zawodowa
bardziej odpowiada ambicjom mocarstwa


Francuscy żołnierze często biorą udział w zagranicznych operacjach. Obecnie
poza granicami V Republiki - w Afganistanie, Libanie czy na Wybrzeżu Kości
Słoniowej - służy 14 tysięcy Francuzów
(c) AFP/SHAH MARAI
"Gdybyśmy utrzymali system poboru rekruta, niemożliwe byłoby sprawne
wysyłanie naszych żołnierzy z misjami zagranicznymi" - tłumaczyła minister
obrony Michele Alliot-Marie w wywiadzie dla "Le Figaro". Jej uwaga nie
dotyczyła wyłącznie decyzji prezydenta Jacques'a Chiraca o skierowaniu do
południowego Libanu dwóch tysięcy żołnierzy, którzy wejdą w skład sił UNIFIL.
Dwa dodatkowe bataliony zostaną skompletowane w znacznej części z oddziałów
już uczestniczących w operacjach zagranicznych.

Obecnie bierze w nich udział około 14 tysięcy francuskich żołnierzy, w tym
400 w Libanie. U wybrzeży tego kraju stoją cztery francuskie okręty wojenne;
ich załogi (1,7 tys.) nie podlegają dowództwu UNIFIL. W Afganistanie (około
2000 ludzi) Francja dowodzi siłami NATO. W Bośni utrzymuje kontyngent 2,5
tys. żołnierzy. Najbardziej znacząca jest francuska obecność w byłych
koloniach afrykańskich, zwłaszcza na Wybrzeżu Kości Słoniowej (4 tys.).
Francuscy żołnierze stacjonują również na stałe w Niemczech (3,4 tys. ludzi).

Brytyjski wzór
Według minister Alliot-Marie francuska armia zawodowa jest dziś "jedną z
dwóch - trzech najlepszych na świecie", dzięki czemu Francja "może działać
jak wielkie mocarstwo". Sprawdzony system alertu "Gepard" umożliwia wysłanie
w dowolne miejsce planety 1,5 tys. żołnierzy z wyposażeniem w ciągu 72
godzin. W ciągu 15 dni może ruszyć w ślad za nimi 5000 ludzi. W ostatnich
latach Francja nieraz mobilizowała siły rzędu 15 tys. żołnierzy zdolne wziąć
udział w operacjach zagranicznych. Sztab generalny zapewnia, że szybki
przerzut żołnierzy do południowego Libanu nie nastręczy problemów. Mogą się
one pojawić, gdy misja rozciągnie się w czasie. Zgodnie z kalkulacjami
sztabowców przy rotacji oddziałów w cyklu czteromiesięcznym trzeba pomnożyć
stan osobowy wysłanych oddziałów przez trzy. Oznacza to, że kiedy jeden
żołnierz przebywa w misji, drugi z niej wraca, a trzeci szykuje się do
wyjazdu. Tylko w ten sposób da się zapewnić ciągłość operacji.

Siły zbrojne V Republiki liczą około 350 tys. żołnierzy wszystkich rodzajów
broni (plus 75 tys. personelu cywilnego). Na początku lat 90. były
półtorakrotnie większe, ale mniej operatywne. Podczas pierwszej wojny w
Zatoce Perskiej, żeby wysłać tam 15 tys. żołnierzy, francuska armia musiała
wyłuskać ich z 47 różnych pułków. Brytyjczycy, których siły były dwukrotnie
skromniejsze, sprawnie przerzucili do Kuwejtu 30-tysięczny korpus. Armia Jej
Królewskiej Mości rozpoczęła przechodzenie na zawodowstwo już w 1963 roku.

Wojsko z narodem
Prezydent Chirac, inicjator profesjonalizacji armii, jest przekonany o
słuszności swej decyzji z 1996 roku i konieczności utrzymania wysokich
wydatków na siły zbrojne. W ubiegłym roku było to ponad 35 mld euro, około 13
proc. budżetu państwa. Premier Dominique de Villepin uważa, że zawodowa armia
francuska osiągnęła poziom "niemal doskonały". Minister Alliot-Marie wyklucza
powrót do poboru. Byłoby to zbyt kosztowne i nie odpowiadało roli, jaką mają
do odegrania siły zbrojne w obliczu międzynarodowych zagrożeń, wśród których
pani minister wymieni programy nuklearne Iranu i Korei Północnej. Rdzeniem
francuskiej doktryny obronnej musi pozostać utrzymanie atomowych sił
odstraszania (zgadza się z tym większość obywateli). Szefowa MON przestrzega
przed pomysłami redukcji budżetu jej resortu i graniem na tej nucie w trakcie
kampanii przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi.

Choroba sieroca
Aż 87 proc. Francuzów ma dobrą opinię o armii, co czyni ją pierwszą
instytucją zaufania publicznego. Jednocześnie większość z nich (59 proc.) nie
kryje nostalgii za poborem. Uważają, że tej szacownej dwustuletniej
instytucji nie zastąpi jednodniowe przysposobienie obronne wprowadzone w 1996
roku. Zdaniem socjologów można to uznać za przejaw choroby sierocej: armia
była dobrą matką, a kapral jeszcze lepszym ojcem. Oboje nie tylko zapewniali
tzw. szkołę życia, ale uczyli też integracji ze społeczeństwem i narodem.
Kiedyś dotyczyło to głównie prowincjuszy; potem również, jeśli nie zwłaszcza,
synów imigrantów.

Nie przypadkiem potencjalna kandydatka socjalistów na prezydenta Segolene
Royal odwołuje się do wojskowych rygorów (sama jest córką oficera) jako
sposobu zwalczania przestępczości wśród młodzieży z kolorowych przedmieść.
Partia Socjalistyczna wpisała do swego programu wyborczego przywrócenie
półrocznej służby zasadniczej - co prawda cywilnej, ale obowiązkowej. Miałaby
ona "sprzyjać nawiązywaniu kontaktów między Francuzami". Nie ulega jednak
wątpliwości, że nowy prezydent - bez względu na to, kto nim zostanie - nie
wyśle młodych Francuzów "w kamasze". Będą je wzuwać wyłącznie z własnej woli.

Ministerstwo Obrony prowadzi specjalną akcję marketingową. Na pierwszy plan
wysuwa się w niej informacja o rekrutowaniu co roku średnio 30 tys. młodych
ludzi, którzy zdobywają wykształcenie zawodowe nie tylko w specjalnościach
ściśle wojskowych. Armia szczyci się mianem pierwszego pracodawcy Francji;
nie mogą z nią konkurować nawet największe przedsiębiorstwa.

GRZEGORZ DOBIECKI z Paryża


Forum Słowiańskie
gg 1728585



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)