Projekt badawczy Polska-Namibia 2010


Michal Kawecki napisał(a):
| |

| CTRL+SHIFT+page up
| Co robi taki skrot klawiszowy ? Pytam bo dziecko dostalo w szkole
| takie pytanie a za cholere nie moge na googlach znalezc definicji
| tego skrotu.

| W systemie AFAIK nie jest on do niczego przypisany.
| Może chodzi tu o jakiś specyficzny program?
..Michale...
To chyba pytanie do nauczyciela..;)


No pewnie - choć liczyłem też na to, że dziecko sobie przypomni, w co
ostatnio klikało na lekcji ;-). W Excelu na przykład służy on (wg
Pomocy) do zaznaczania bieżącego i poprzedniego arkusza.



Dnia 12 Feb 2004 15:07:48 +0100, Maciej Trzcinski <mtrzcin@apple.eu.orgnapisał(a):


acha... to ja przede wszystkim wspolczuje rodzicom, ktorzy puscili do
takiej szkoly swoje dzieci. Szkole nie powinno byc zadnych - szkola ma
uczyc, a nie otumaniac... A potem sie ludzie dziwia, ze tylu
dyslektykow, dysgrafikow, dysplepleplikow i innych dysdupikow...


Niestety program nauki informatyki (kto "to" do jasnej cho* nazwał
informatyką???) opracowany przez MEN ma głównie na celu ogłupienie
młodzieży (kto nie wierzy, niech go poczyta).

Mój 13-letni kuzyn, po pierwszej lekcji "informatyki" w gimnazjum
pokazał mi zapisaną w zeszycie definicję (oczywiście podyktowaną przez
nauczycielkę): "Komputer nie może pracować bez Windows".
Niestety obawiam się, że program informatyki to tylko 30% tragedii.
Pozostałe 70% to nauczyciele, szczególnie w podstawówkach i gimnazjach.
W przerażająco dużej części ich poziom wiedzy określiłbym jako UJEMNY,
nawet nie zerowy...
W liceach jest chyba trochę lepiej.

pozdrawiam



Mateusz Ludwin napisał(a):


Informatyka to nauka dotycząca systemów informatycznych, a nie programów do
rysowania. Proste. Tak jak księgowość to nie matematyka.


To Twoja definicja i masz do niej prawo. Taka którą ja znam traktuje to
szerzej. To tak jak kpić z tego, że uczą Excella. Zależy czy uczą
sumowania w kolumnach, czy tworzenia skomplikowanych funkcji, makr,
modułów itd., itp.


Ale co ma do tego uczelnia? Nazwa jest rozpoznawalna po pozostałe szkoły
uczą o CD? No nie żartuj.


Wszystkiego co umiesz jako informatyk nauczyłeś się w szkole, czy też np
w domu, siedząc na forach, grupach dyskusyjnych rozwiązując problem,
podaczas robienia czegoś dla kogoś?



wszystkiekontazajete napisała:

> Prawdą jest jednak, że w szkole bardzo długo i szczegółowo uczy się historii st
> arożytnej, średniowiecznej itd a czasu na naukę historii najnowszej nie zostaje

******************************

Nie przerzucajmy efektów niezdolności poszczególnych szkół do realizowania
programu na uczniów. Po każdym stopniu edukacji uczeń musi dysponować wiedzą
kompletną, choć niezbyt szczegółową. Stanowi to bazę do pogłębiania nauki na
kolejnych szczeblach.

Gdybyśmy podchodzili w ten sposób do wszystkich przedmiotów, to nie byłoby sensu
nauczania przedmiotów przyrodniczych w szkołach podstawowych i gimnazjach, bo
przecież uczniowie nie dysponują właściwą wiedzą z zakresu rachunku różniczkowego.

Nie da się rozumieć świata bez przyswojenia definicji jego elementów. Podobnie,
jak nie da się napisać powieści nie dysponując wiedzą na temat znaczenia
poszczególnych słów.

Mechanizm nauczania to również ciągłe powtarzanie.



Ograniczenie treści, infantylizacja lub… korepetycje

Dwunastoletni uczeń potrzebuje dwóch lekcji geografii i licznych
ćwiczeń domowych, aby nauczyć się operować współrzędnymi
geograficznymi. Definicję długości i szerokości
geograficznej "wkuwa" przy tym na pamięć, bo wyobrażenie przez
piątoklasistę wbudowanego w kulę ziemską kąta dwuściennego graniczy
z cudem. Szesnastolatek zdobywa wspomnianą umiejętność w 15 minut –
i to z pełnym zrozumieniem tematu. Jest rzeczą oczywistą, że
przesunięcie nauczania w późniejszą fazę życia dziecka daje szansę
realizowania bogatszych i ambitniejszych programów. Reforma
przyniesie skutek odwrotny.


W związku z obniżeniem wieku szkolnego konieczna będzie przebudowa
programów nauczania na wszystkich etapach szkolnej edukacji „tak,
aby treść i sposób kształcenia były przystosowane do możliwości
ucznia związanych z etapem jego rozwoju” [cyt. z komunikatu MEN].
Przystosowanie to może być dokonane poprzez ograniczanie treści
programowych lub ich infantylizację na wszystkich etapach nauczania.
Jeśli reformatorzy będą ambitni to obciążą poważniejszymi treściami
programowymi uczniów młodszych roczników. Wywoła to kłopoty z
opanowaniem zbyt trudnego materiału i rozszerzy zakres korepetycji.

całość tu:
www.prawarodzicow.pl/oswiata.html



Co za bolszewickie brednie
Całe szczęście, że sejm nie rozpatrzył projektu tej absurdalnej ustawy,
wystarczająco już napsuł prawa, by jeszcze dodawać tego potworka.

W uzasadnieniu do projektu autorzy dowodzą, że dotychczasowe normy określające
przemoc są "nieostre", po czym definiują przemoc równie mało kategorycznie,
zadowalając się ogólnikami: cóż to są bowiem "odrażające i przerażające sceny"?
Co jest jeszcze odrażające, a co już nie i jak to zmierzyć, zważyć, zliczyć?
Czy relacja z wypadku drogowego jest odrażająca? Albo informacje o tsunami?
Autorzy projektu domagają się, by między 6 a 22 nie emitowano programów o
treściach "przerażających" - czy to znaczy, że na informacje dnia muszę czekać
do 22.10, albo zerwać się o 5.50 rano???

Ta debilna definicja i równie debilne wymogi stawiają nas przed
nierozwiązywalnymi problemami: czy film "Potop", ekranizacja kanonu polskiej
literatury, może być nadawany przed 22? Albo "Quo Vadis"? To są chyba lektury
szkolne, dziatwa była na te filmy gromadnie prowadzana. A nikt nie zaprzeczy,
że oba te filmy zawierają sceny przerażające i okrutne. Takich przykładów każdy
zresztą dostarczy bez liku, począwszy od kreskówek "Tom i Jerry", a skończywszy
na filmie dokumentalnym o Ałszwic. Tylko jak edukować młodzież, skoro o
potwornościach Oświęcimia nie wolno???

Ponadto ustawa ta kolejny przykład mieszania sie państwa w nie swoje sprawy,
wyręczania rodziców w trudzie wychowawczym, w akompaniamencie hipokryzyjnych
szlochów nad trudną sytuacją rodziny właśnie.

Do kosza z tą szkodliwą makulaturą!



To Twój poziom jest "nie tak"
ar.co napisała:

> A czy pani minister usiłowała kiedyś prowadzić zajęcia z
> przedstawicielami tych 49%? Bo ja, niestety, tak.

"Niestety" odnosi się do twojej osoby, nie do tych studentów. Na świecie taki
poziom to norma, a inteligentni ludzie (wykładowcy) dostosowują program do
wymogów. Wiem, wiem, zaraz powiesz, że ministerstwo naciska - a wy nie macie
sposobu nacisnąć na ministerstwo?

Byłem jakiś czas uczniem w szkole w Kanadzie. Poziom nauki był "śmieszny" -
według polskiej definicji. Jakoś dziwi tylko fakt, że takie kraje o "śmiesznym"
poziomie nauczania przebijają nas o kilkadziesiąt pozycji w przychodzie na
głowę, warunkach życia itp.

Prawda jest taka, że nie masz zielonego pojęcia jak matołów (czyli większość)
uczyć wydajnie, i tutaj leżysz absolutnie. Tacy jak ty uczyli mnie np. całek,
włącznie z takimi, które nigdy nie są potrzebne. Marnowali mój czas i publiczne
pieniądze. A można było się skupić głównie na wariantach całek "e do iks", a nie
włączać w to bzdury rodzaju "całka z niewymiernym mianownikiem". To jest
oczywiście drobiazg... tylko że takich drobiazgów jest mnóstwo, jak się je
zcałkuje, to wychodzi ta różnica cywilizacyjna.

> I wiem, że poziom co najmniej połowy z tych 49% jest taki, że nie
> powinni dostać się do szkoły średniej, a nie na jedną z
> najlepszych polskich uczelni.
> Strach pomyśleć, co będzie, jak ten "wskaźnik scholaryzacji"
> jeszcze się podniesie.

Strach pomyśleć co będzie, jeśli szybko nie odejdziesz na emeryturę.

> I druga sprawa - z wypowiedzi pani minister jasno wynika, że
> kładziemy kreskę na naukach humanistycznych.

Tutaj akurat zgadzam się całkowicie. Koniec z ludźmi, którzy dla uniknięcia
wojska studiują historię sztuki.

> Bo jakoś nie wyobrażam sobie przedsiębiorcy, który mógłby "wdrażać
> nowe osiągnięcia naukowe" np. historyka czy polonisty.




Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)