Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Oj bardzo przepraszam, nie jestem obeznana w Internecie, szukałam forum o dzieciach licząc że jakaś mama podpowie mi jakie programy dziecięce są w telwizji n. Dziękuję za adres strony Widziałam programy Jetix, Jetix Play, Boomerang Cartoon - dla siedmiolatki na pewno coś się znajdzie. dziękuje za informację
Siedmiolatki, rozpoczynając rok szkolny, zamiast się uczyć, będą powtarzać materiał z zerówki.Dyrektorzy szkół obawiają się, że ich placówki będą oceniane przez nierzetelnych urzędników. Samorządy mogą mieć problemy z nowymi zadaniami przejętymi od kuratorów, bo nie są do tego przygotowani.
http://feeds.feedburner.com/~r/Gazet...~4/0t7WW74SXAo
Czytaj Więcej...
Co do dzieciaków to znam siedmiolatka wymiatającego w MOHAA z taką zawziętością, że mnie to lekko przeraża. Powiem tak: ważne jest by dzieciak potrafił odróżnić to co realne od tego co nierzeczywiste. I to leży głównie w kwestii rodzica. Osobiście uważam, że wszystko jest dla ludzi, ale z głową i umiarem, lecz jeśli chodzi o gry to muszą być jakieś kryteria dostepności. Insza inność, że ludzie ustalający te kryteria to zazwyczaj osoby nie znające rynku gier; psycholodzy, pedagodzy bazujący na błędach innych "ekspertów". Co do TV... Polityka jest wszechobecna i nie powinniśmy się dziwić już chyba niczemu, szczególnie w naszym pięknym kraju. Czasy rzeczywistej cenzury się już skończyły, przynajmniej oficjalnie, bo faktycznie ta wolność wypowiedzi jest ograniczana. Vide wszystkie programy z gatunku: "polityczny tok szoł", gdzie prowadzący narzuca innym swoje zdanie i prowokuje wypowiedzi takie a nie inne. A najlepiej by były zgodne z "politycznościa stacji". I to jest jeden z powodów zaprzestania przeze mnie oglądania TV. No chyba, że jest to HBO. Bo jak widze serwis informacyjny, papkę dla mas (vide "Bar" i inne), że już o tok szołach nie wspomnę, to szukam wiadra.
Obserwuję naszą oświatę i nadziwić się nie mogę.
Jestem z rocznika, na którym testowano wprowadzenie "diesjatiljetki":D( fonetycznie zapisane wygląda okropnie) nic nie wyszło, tylko było zamieszanie.
Ja juz nie mogłem kozystac z podreczników siostry ( w przeciwienstwie do kolegów z innych szkół).I po co? Obecna sytuacja wydaje mi się więc bardzo znajoma.:o
W tym tez czsie powstawały zerówki, które z załozenia miały wyrównywać poziom poziom pomiędzy przedszkolakami i dziećmi wychowywanymi przez mamy, babcie, bony itp. I to działało, był wybór albo sześciolatek w przedszkolu albo w zerówce.
Dla mnie problem tkwi w nieprzygotowaniu szkół na prowadzenie opieki nad dziećmi poza zajeciami dydaktycznymi. Część przedszkolanek przejdzie do szkół? I po co je tam przesówać, gdy w przedszkolu mają juz odpowiednią infrastrukturę , której nie ma w szkołach?
Mój smyk miał wprzedszkolu grupę 28 osobową- opieka 2 przdszkolanki + pomoc gospodarcza. Było komu przypilnować, pocieszyć, zagadnać pomimo ostro realizowanego programu. Teraz idzie do szkoły i trafi do klazy 27 osobowej ,gdzie będzie tylko jedna nauczycielka.
Sam widze , że siedmiolatek jest duzo mniej gapowaty od sześciolatka.
I tu widzę zagrożenie płynące z reformy.
Występy telewizyjne
:brzydal:
Czy byłyście kiedyś w telewizji? Jaki program, jaka okazja, cóż opowiadałyście? :brzydal:
Ja byłam jako siedmiolatka w lokalnej telewizji - mówiłam wierszyk na otwarcie parku w mojej dzielnicy :cojest:...
Gazeta Wyborcza, haloooo.com Zerówka to zero nauki
PUŁAPKI REFORMY EDUKACYJNEJ
Sześcioletnie dzieci, które będą chodzić do przedszkola zamiast szkoły, nie nauczą się czytać ani pisać. Rodzice, którzy odkryli pułapkę reformy, już przepisują swoje maluchy do szkoły - pisze "Gazeta Wyborcza".
Wszystkiemu - choć niechcący - winien resort edukacji narodowej, który nie liczył się z gremialnym protestem rodziców, chcących swym pociechom przedłużyć dzieciństwo.
Przedszkolak ma się tylko interesować czytaniem
Kiedy w ubiegłym roku w Sejmie trwały dyskusje, czy puścić sześciolatki do szkół, MEN miało już gotowy program nauczania dla przedszkoli i pierwszych klas. Został on oparty na założeniu, że ustawa o obniżeniu wieku szkolnego wejdzie w życie i przedszkole będą kończyć dzieci pięcioletnie, a szkołę zaczynać sześciolatki.
I dlatego napisano, że na koniec edukacji przedszkolnej dzieci mają umieć np. określić kierunki oraz miejsca na kartce papieru, słuchać opowiadań i baśni oraz "interesować się czytaniem i pisaniem". Ale nie czytać i pisać - to dopiero w pierwszej klasie. Pod taki program wydawcy przygotowali podręczniki do pierwszych klas, zakładając, że to dla dzieci, które jeszcze nie znają literek.
Rodzice zmieniają swoje decyzje
Tymczasem w obawie przed prezydenckim wetem i w wyniku buntu rodziców (ruch rodziców przeciw reformie Ratujmaluchy.pl zebrał ponad 40 tys. podpisów przeciw obniżeniu wieku szkolnego) rząd pozwolił rodzicom aż do 2012 r. decydować na własną rękę - puścić sześciolatka do szkoły czy zostawić w zerówce.
Obowiązek szkolny nadal obejmuje tylko siedmiolatki. Sześciolatki w zerówkach dostaną program dla pięciolatków. Gdy jako siedmiolatki pójdą do szkoły, trafią na program szykowany dla sześciolatków.
Bliska jest więc teraz taka sytuacja, że sześciolatek pozostawiony w zerówce w przedszkolu, pójdzie do szkoły jako siedmiolatek, bez podstaw czytania i pisania, a jego koleżanka z podwórka, którą rodzice w wieku sześciu lat posłali do szkoły, z tego tylko tytułu wyprzedzi swego przyjaciela o cały rok poznawania zasad czytania i pisania.
Większość rodziców o pułapkach reformy dowiedziała się dopiero na spotkaniach informacyjnych, już po zapisaniu dzieci do zerówek w przedszkolu lub szkole. I dlatego teraz niektórzy zmieniają decyzję.
Waszym celem powinna być męczeńska śmierć w walce z niewiernymi - dowiadują się mali uczestnicy programu w egipskiej telewizji
- Nie ma nic piękniejszego niż męczeńska śmierć na ścieżce Allaha - przekonuje dzieci w telewizji przedstawiciel egipskiego rządu
W serii programów telewizyjnych dla dzieci w państwowej egipskiej telewizji an Nas jednym z prowadzących jest imam z ministerstwa ds. fundacji religijnych, szejk Muhammad Nassar. Dobrotliwy starszy pan z długą brodą tłumaczy z uśmiechem, co powinno być celem każdego grzecznego dziecka - męczeńska śmierć w walce z niewiernymi.
Żeby dzieci zrozumiały lepiej, opowiada historię chłopca, dla którego taka śmierć była największym spełnionym marzeniem. Sześcioro zgromadzonych w studiu siedmiolatków nieruchomieje na kanapie i z przerażeniem słucha imama.
- Był sobie chłopiec o imieniu Said. Odkąd jego ojciec zginął, walcząc z niewiernymi, marzeniem Saida stała się taka sama śmierć. Kiedy muzułmański przywódca szukał bojowników do swojej armii, chłopiec zgłosił się i poszedł na wojnę - snuje opowieść imam. Dalszy ciąg jest już całkiem makabryczny. Said z zimną krwią zabija kolejno kilku niewiernych, po czym ginie ugodzony strzałą, "szczęśliwie osiągając upragnione męczeństwo w imię Allaha". Imam nie szczędzi ciepłych słów na opisanie śmierci: - Ciało męczennika nie musi być myte i namaszczane, do pogrzebu przygotowują je aniołowie.
Chociaż otwarte zachęcanie dzieci do dżihadu to rzadkość w egipskich mediach, a program wywołał oburzenie także w świecie arabskim, telewizja an Nas nie poprzestała na jednym odcinku. Tydzień później ten sam imam opowiadał dzieciom o wielkości Allaha, który rozprawia się z niewiernymi, zsyłając na nich katastrofy: - Powodzie, trzęsienia ziemi, pożary - to wszystko dzieło Boga, dla którego żywioły są jak żołnierze uczestniczący w dżihadzie przeciwko niewiernym.
Program ma też innych prowadzących. Jednym z nich jest szejk Muhammad Szaraf ad Din. - Pewna chytra Żydówka zaprosiła proroka Mahometa na kolację. Poczęstowała go zatrutym mięsem jagnięcia - opowiada szejk. Dzieci słuchają z niepokojem, ale historia kończy się dobrze, bo prorok w cudowny sposób zostaje ostrzeżony.
Szejk odpytuje dzieci, czego nauczyły się z tego odcinka programu. Odzywa się Rukaja: - Nauczyłam się, że Żydzi to perfidni zdrajcy. Szejk nie posiada się z radości: - Niech cię Bóg błogosławi, moje dziecko, to najpiękniejsza rzecz, jaką słyszałem!
Do tej pory dziecko miało dwa lata - zerówkę i pierwszą klasę - na opanowanie umiejętności czytania, pisania i liczenia oraz poznanie pewnego zakresu wiadomości. teraz zerówek nie będzie, czyli albo na opanowanie tego samego zakresu wiedzy i umiejętności dziecko będzie miało rok (pierwsza klasa) albo do drugiej klasy pójdzie z mniejszymi zasobami wiedzy i umiejętności. Oczywiście pierwsze jest niemożliwe (przecież to sześciolatek a nie siedmiolatek miałby te dwa lata zaliczyć w rok), więc realna jest druga opcja. Skoro do drugiej klasy pójdzie umiejąc mniej, to albo w tej drugiej nadrobi "zaległości" albo do trzeciej ruszy gorzej wyposażony i tak dalej... Jeżeli dziecko w wieku 7 lat zaczynało się uczyć tabliczki mnożenia a mając 8 powinno ja opanować, to teraz to samo będzie musiał osiągnąć człowieczek o rok młodszy. A przecież wiadomo, że i tak nie każdy ośmiolatek umiejętność tę posiadał. To dotyczy każdej umiejętności - albo każdą trzeba będzie opanować rok wcześniej, albo została ona usunięta z podstawy programowej, więc albo dzieciaki będą miały trudniej, albo mniej sie będą uczyły i z mniejszymi zasobami wiedzy i umiejętności zaczną kolejne etapy edukacji. Bez wątpienia mamy do czynienia z równaniem. Tylko czemu, do cholery, równamy z takim uporem w dół?
Brzoza, pytasz, czy to dobrze, że dzieci czteroletnie idą do szkoły. Oczywiście, że dobrze. W końcu wszystko jedno, czy to się nazywa "szkoła" czy "przedszkole" - ważne, że dzieci się uczą (przede wszystkim umiejętności społecznych). Przecież w polskich przedszkolach dzieci uczą się od najmłodszej grupy poczynając. Ten sam program można realizować nazywając miejsce nauki szkołą.
W karajach, gdzie czterolatki chodzą do szkoły, sale szkolne wyglądaja ździebko inaczej niż w Polsce, programy nauczania dostosowane są do wieku dzieci i nie ma typowo polskiej zasady, że każdy rząd musi się wsławić kolejną wielką reformą oświaty. Nie znam programów nauczania szkół francuskich na ten przykład, ale, skoro to funkcjonuje tam od lat, jest sprawdzone i nikt nie protestuje, to zapewne nie wymaga się od czterolatka, żeby płynnie czytał i pięknie pisał, żeby wysiedział w ławce szkolnej 45 minut przez cały ten czas skupiając uwagę na nauce.