Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

"Dzień w szkole"

Pewnego, w miarę słonecznego dnia stanęłam przed szkołą, co z resztą nie było rzeczą niezwykłą, bo do ukończenia osiemnastego roku życia byłam zmuszona zwlekać się z łóżka wcześniej niż bym tego chciała. Chcę wam jednak uświadomić, że ten dzień nie był znowu taki zwykły, bo w kalendarzu widniała data: ósmy marca, a więc święto kobiet. Pomimo wszystkiego nie myślałam zupełnie o tym, żeby jakikolwiek chłopak z naszej szkoły był zdolny do obchodzenia tego święta bądź choćby najmniejszego zwrócenia na niego uwagi... W każdym razie stanęłam przed naszą żółto - zieloną szkołą i wzięłam głęboki oddech, poczym pchnęłam białe drzwi i wkroczyłam powoli do szkoły. Oczywiście, jak co ranek, najpierw poczłapałam na najniższe piętro w celu zamknięcia mojej kurtki w szafce. Następnie ruszyłam na parter gdzie spotkałam dziewczyny z pierwszej gimnazjum.

- Jest ktoś z mojej klasy? - zapytałam z uśmiechem.

- W sumie, w sumie to ja... nie wiem - powiedziała Beata, z którą podróżowałam we wtorki autobusem do Prabut o godzinie piętnastej piętnaście.

- Aha - powiedziałam spokojnie.

- Macie jakieś plany na dzisiejszy dzień? - zapytała z kolei Kasia właśnie się przysiadając.

W sumie trudno było stwierdzić do kogo było skierowane to pytanie, bo swój wzrok utkwiła w Alicji, która zaspana siedziała w kącie.

- Co macie teraz za lekcję? - zapytałam z braku jakiejkolwiek możliwości zadawania pytań o tej porze.

- Wtorek, wtorek, wtorek... hmm... niemiecki - rzuciła bez żadnej werwy dotąd nie udzielająca się Alicja.

Może i bym coś powiedziała, a może bym się w ogóle nie odezwała tylko zastanawiała co też takiego robiła uczennica klasy pierwszej gimnazjum, że się nie wyspała, ale właśnie usłyszałam wesołą rozmowę dziewczyn z mojej klasy. Oczywiście natychmiast się obróciłam i machając wesoło na pożegnanie wcześniejszym rozmówczyniom podążyłam pod klasę gdzie miałam nadzieję odnaleźć kogokolwiek w moim wieku. Nie przeliczyłam się i już chwilę wdałam się w kolejną, równie zajmującą konwersację. Na pierwszej lekcji o temacie, którego już nie pamiętam, dowiedziałam się, że mój czas pochłonie zamiast lekcji obecność na apelu. Chyba każdy wie z jakiego powodu zwołano szkolne zebranie? Rzecz jasna nasza szkoła obchodzi wszystkie święta łącznie z dniem kobiet. W każdym razie gdy już wszyscy zajęli miejsca przy ławkach na korytarzu, wprowadzono ogromy tort. Na środku pomieszczenia, szczelnie zasłaniając wielki wyrób piekarski pojawiła się trojka naszych kolegów w garniturach ze starszej klasy i zaczęli wygłaszać swoją, dzięki Bogu, niedługą i nienudną przemowę.

- Wszyscy spodziewają się, że powiemy coś oryginalnego, ale... - zaczął pierwszy.

- Mylą się - dokończył kolejny z wystrojonej trójki.

Oczywiście tego typu sformułowanie, wygłoszone na środku korytarza wywołało salwę śmiechu.

- W każdym razie wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet! - dokończył ostatni z nich.

Jak można było się spodziewać podziękowano im brawami. Kolejną bardzo możliwą do przewidzenia rzeczą okazało się pokrojenie i poczęstowania wszystkich dziewczyn i kobiet tymże okazałym tortem. Chyba nie ma sensu opisywać jak smakował, wyglądał i pachniał więc może od razu przejdziemy do nagłego pojawienia się dwóch róż na stole. Oficjalnie nikt nie miał, nie ma i nie będzie miał pojęcia skąd się tam wzięły i od kogo, a nieoficjalnie wiedzą to wszyscy, ale to tylko tak na marginesie. Reszta dnia szkolnego upłynęła w miarę normalnie, może tylko nauczyciele byli dla uczennic bardziej wyrozumiali.




"Dzień w szkole"

Pewnego, w miarę słonecznego dnia stanęłam przed szkołą, co z resztą nie było rzeczą niezwykłą, bo do ukończenia osiemnastego roku życia byłam zmuszona zwlekać się z łóżka wcześniej niż bym tego chciała. Chcę wam jednak uświadomić, że ten dzień nie był znowu taki zwykły, bo w kalendarzu widniała data: ósmy marca, a więc święto kobiet. Pomimo wszystkiego nie myślałam zupełnie o tym, żeby jakikolwiek chłopak z naszej szkoły był zdolny do obchodzenia tego święta bądź choćby najmniejszego zwrócenia na niego uwagi... W każdym razie stanęłam przed naszą żółto - zieloną szkołą i wzięłam głęboki oddech, poczym pchnęłam białe drzwi i wkroczyłam powoli do szkoły. Oczywiście, jak co ranek, najpierw poczłapałam na najniższe piętro w celu zamknięcia mojej kurtki w szafce. Następnie ruszyłam na parter gdzie spotkałam dziewczyny z pierwszej gimnazjum.

- Jest ktoś z mojej klasy? - zapytałam z uśmiechem.

- W sumie, w sumie to ja... nie wiem - powiedziała Beata, z którą podróżowałam we wtorki autobusem do Prabut o godzinie piętnastej piętnaście.

- Aha - powiedziałam spokojnie.

- Macie jakieś plany na dzisiejszy dzień? - zapytała z kolei Kasia właśnie się przysiadając.

W sumie trudno było stwierdzić do kogo było skierowane to pytanie, bo swój wzrok utkwiła w Alicji, która zaspana siedziała w kącie.

- Co macie teraz za lekcję? - zapytałam z braku jakiejkolwiek możliwości zadawania pytań o tej porze.

- Wtorek, wtorek, wtorek... hmm... niemiecki - rzuciła bez żadnej werwy dotąd nie udzielająca się Alicja.

Może i bym coś powiedziała, a może bym się w ogóle nie odezwała tylko zastanawiała co też takiego robiła uczennica klasy pierwszej gimnazjum, że się nie wyspała, ale właśnie usłyszałam wesołą rozmowę dziewczyn z mojej klasy. Oczywiście natychmiast się obróciłam i machając wesoło na pożegnanie wcześniejszym rozmówczyniom podążyłam pod klasę gdzie miałam nadzieję odnaleźć kogokolwiek w moim wieku. Nie przeliczyłam się i już chwilę wdałam się w kolejną, równie zajmującą konwersację. Na pierwszej lekcji o temacie, którego już nie pamiętam, dowiedziałam się, że mój czas pochłonie zamiast lekcji obecność na apelu. Chyba każdy wie z jakiego powodu zwołano szkolne zebranie? Rzecz jasna nasza szkoła obchodzi wszystkie święta łącznie z dniem kobiet. W każdym razie gdy już wszyscy zajęli miejsca przy ławkach na korytarzu, wprowadzono ogromy tort. Na środku pomieszczenia, szczelnie zasłaniając wielki wyrób piekarski pojawiła się trojka naszych kolegów w garniturach ze starszej klasy i zaczęli wygłaszać swoją, dzięki Bogu, niedługą i nienudną przemowę.

- Wszyscy spodziewają się, że powiemy coś oryginalnego, ale... - zaczął pierwszy.

- Mylą się - dokończył kolejny z wystrojonej trójki.

Oczywiście tego typu sformułowanie, wygłoszone na środku korytarza wywołało salwę śmiechu.

- W każdym razie wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet! - dokończył ostatni z nich.

Jak można było się spodziewać podziękowano im brawami. Kolejną bardzo możliwą do przewidzenia rzeczą okazało się pokrojenie i poczęstowania wszystkich dziewczyn i kobiet tymże okazałym tortem. Chyba nie ma sensu opisywać jak smakował, wyglądał i pachniał więc może od razu przejdziemy do nagłego pojawienia się dwóch róż na stole. Oficjalnie nikt nie miał, nie ma i nie będzie miał pojęcia skąd się tam wzięły i od kogo, a nieoficjalnie wiedzą to wszyscy, ale to tylko tak na marginesie. Reszta dnia szkolnego upłynęła w miarę normalnie, może tylko nauczyciele byli dla uczennic bardziej wyrozumiali.


a to do jakiego tematu bo ja tam napisalem jakie tematy maja byc ale dzieki ze napisalas:*



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)