Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

Wiecie co ja kiedy kończyłam gimnazjum to było 2 lata temu kupiłam sama od
siebie male bukieciki dla wybranych nauczycieli którzy dali mi sznase na lepsze
stopnie :) dla naszego wychowawcy złozylismy sie z klasą po 2.50zł od łebka nas
było 26 osób w klasie wiec mielismy 65zł na upominek na pamiątkę po nas i
wiecie co zorbilismy?? kupilsmy duzy album on kosztował około 30zł przyniosłam
aparat i cyknelismy sobie fotki najpierw każdy jak jest sam, późneij całą klasą
i jedno zdjecie z wychowawcą, za wywołanie zapalciliśmy około 30zł bo w różnych
formatach zdjecia trafiły do albumu kupilsmy jeszcze papier do prezentów tzw.
ozdobny na dodatek w trakcie ostatnich 2 tygdoni szkoły kumpel wziął kamere i
krecilismy najlepsze urywki z lekcji i z przerw... nagralsimy to na płyte dvd
kumpel fajnie przerobił i wyszedł naprawde niezły filmik wiec nasz prezent dla
wychowawcy był taki album z naszymi fotami i filmik ze szkoły pod tytułem "tak
fajnei było nam razem" i to był Nasz pozegnalny prezent dla naszego kochanego
wychowawcy którego nigdy ale to nigdy nie zapomne :) i czy to też
nazwiecie "ŁAPÓWKĄ"???



Kwiaty i prezenty wdzięczności dla nauczycieli
Byłam wczoraj na pożegnalnym spotkaniu tegorocznych absolwentów Gimnazjum 35.
Jestem zachwycona spektaklem "Tańczący z wariatami" w wykonaniu Teatru
Dwudziestu czyli uczniów tego gimnazjum. Dzieciaki świetnie podpatrzyły
swoich nauczycieli i zaprezentowały ich w dowcipnych "scenkach" z pokoju
nauczycielskiego i lekcji. Uśmiałam się serdecznie. To było brawurowe,
profesjonalne wykonanie. Widownia nagradzała aktorów gromkimi oklaskami.
Najbarwniejszą postacią spektaklu był ksiądz, matematyczka, wuefista i
chemiczka.
Wielkie brawa należą się opiekunce Teatru Dwudziestu Pani Agnieszce Furman.
Jak widać nie brakuje w naszych szkołach fantastycznych nauczycieli, którzy z
pasją i sercem wykonują swój trudny zawód.
Wczoraj kwiaty nie były najważniejsze. Młodzież w inny sposób okazała
sympatię i wdzięczność swoim nauczycielom. Ci najlepsi dostali od dzieciaków
oszałamiające brawa.
Szkoda, że tak niewielu rodziców przybyło na tę uroczystość...



Dobrze sobie radzisz. Najważniejsze: nie robić nic wbrew sobie i kierować się
intuicją. Możliwości, jak widzisz, jest dużo. Jestem mamą skarbnika klasowego i
na każdym zebraniu 6 klasy i wcześniejszych zbieram większość składek. W
skrócie: zakończenie szkoły lub 3 klasy-na prezent, ile kto może i za to
kupujemy. Na imprezę pożegnalną zbieram intensywniej, bo przecież każde dziecko
będzie jadło i piło. A kwiaty dla wszystkich nauczycieli? Zawsze na dzień
nauczyciela i koniec roku. Przy 17 dzieciach w klasie i 11 nauczycielach były
to często maleńkie bombonierki, bo na różę nie starczało.



Nie tylko Auschwitz Birkenau
Auschwitz trzeba pamiętać. Kolejne pokolenie uczy się tej historii.
A co z Kołymą i Katyniem? Czy one mniej ważne? A co z Hutą
Pieniacką, jedną z setek wsi na Wołyniu, gdzie odbywały się okrutne
rzezie na ludności polskiej? To około 200 tysięcy ofiar wg jednych
źródeł, 60 tysięcy według innych. Jeszcze mniej o tym wiadomo, niż o
Katyniu.

pl.wikipedia.org/wiki/Rze%C5%BA_wo%C5%82y%C5%84ska
W poniedziałek oglądaliśmy z dziećmi "Golgotę Wrocławską" –
spektakl Sceny Faktu Teatru Telewizji. Co miesiąc mamy jakąś nową
historię, opracowaną na podstawie dokumentów z IPN. Tym razem
scenariusz napisał historyk i nauczyciel dr Krzysztof Szwagrzyk.
Sztuka opowiada o aresztowaniu, okrutnym śledztwie oraz skazaniu na
śmierć w oparciu o nieprawdziwe i absurdalne zarzuty.

Przeplatają się w sztuce dwa wątki. Z końca lat 40 historia Henryka
Szwejcera – przedwojennego przedsiębiorcy, powstańca śląskiego,
człowieka powszechnie szanowanego i watek z lat 90-tych, kiedy to
Krzysztof Szwagrzyk rekonstruuje tę historię, gdy w ręce jego trafia
list pożegnalny Szwejcera do żony (nigdy nie dostarczony), napisany
pośpiesznie w ciągu 5 minut tuż przed wykonaniem egzekucji. Okazuje
się, że prawda o niszczeniu przedwojennej inteligencji nie
interesuje jego studentów, list nikogo nie wzrusza, państwo nadal
chroni zbrodniarzy a Szwagrzyk dostaje anonimowe pogróżki, aby
przestał się zajmować sprawą sprzed pół wieku. Oglądaliśmy to z
dziećmi, będzie łatwiej im o coś zapytać, porozmawiać. Będzie
łatwiej zakotwiczyć opowiadane historie, nawiązując do obejrzanych
spektakli. Teatr Telewizji z Wandą Zwinogrodzką na czele robi dużo
dobrego. Co miesiąc w pierwszy poniedziałek miesiąca mamy coś
nowego. W grudniu będzie "Mord Założycielski" o zabójstwie Nowotki,
w styczniu "Prezent dla towarzysza Gierka" o imieninach Edwarda G.
Historycy skrupulatnie przekopują archiwa IPN i co miesiąc mamy
jakąś nieznaną lub słabo znaną opowieść z PRL. Ciekawa jest historia
Feliksa Rosenbauma - głównego kata i oprawcy z tej sztuki. Wcale nie
odpowiedział za swoje czyny. W 1968 wyjechał do Izraela.

www.e-teatr.pl/pl/artykuly/61574.htmlhttp://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/61574.html



In article <3CAEC6E9.9D95D@bigfoot.com, Michal Olszewski says...


Tak, rzeczywiście wątpliwości ma każdy. I Scott według mnie dobrze je
pokazał w ujęciu żołnierskim. Przed walką żołnierze zastanawiają się,
czemu Somalijczycy są takimi głąbami, że nie postawią kilku hoteli przy
plaży i nie zaczną bić kasy na amerykańskich turystach. Zauważ, że to
myśli analogiczne do tych, które mają intelektualiści rozważając
sensowność interwencji zbrojnej w Somalii. Tyle, że na dużo niższym
poziomie, który dla mnie wydaje się też dużo szczerszy.
Mają swoje przesądy ("nie pisz listu pożegnalnego") - wszystko to są
oznaki niepewności żołnierza przed akcją.
Po walce również się zastanawiają i mają wątpliwości i to też w filmie
widać. Przeca jeden z nich wprost do kamery rozważa, co by było, gdyby
nie został mianowany dowódcą jednostki. Może wszsytko skończyłoby się
lepiej?
Ale musisz zrozumieć jedno. Żołnierz po akcji nie sięgnie do Junga, żeby
poczytać o dualizmie człowieka. I chcę tu przepchnąć właśnie tę prostą
myśl.


Michal, druzyna niebieskich zarzuca temu filmowi m.in. to, ze jest po
prostu bolesnie niezrownowazony. Jednym z objawow tego niezrownowazenia
dla mnie osobiscie jest wlasnie kilka zdan na poczatku filmu i kilka na
koncu, dotyczacych dosc banalnego ujecia piekla wojny. Ale miedzy tymi
zdaniami, ktore (zgodzimy sie przeciez) zabieraja pare minut, jest 120
minut ciaglego napieprzania, ktore nie tylko stanowi po prostu
dluuuuuuga ilustracje tego, co w filmie pada z ust zolnierzy, ale i
prezentuje nagle wlasnie ten propagandowy obraz "dla widza", o ktorym
ciagle wspominamy. Ba, trudno mi nie skonstatowac, ze przy tych
poczatkowych i koncowych uwagach o piekle wojny Scott sprawia wrazenie,
jakby troche za dobrze sie ta wojna bawil.


W filmie zresztą jest pokazane co czyta żołnierz - Grishama.
Kurcze, naprawdę jest tam trochę szczegółów, przez które Scott zajmuje
miejsce w naszej rozmowie.


Nikt z nas nie uwaza chyba tych zolnierzy za mistrzow intelektu.
Argument, ze chcielibysmy niby zeby gadali w BHD tak samo, jak
nauczyciel w SPR jest o tyle chybiony, ze dla mnie wszystkie gadki
nauczyciela z SPR (jak dobrze wiesz) byly rowniez cienka propaganda.

A zupelnie na marginesie - w Tigerland, filmie bardzo ciekawie umujacym
kwestie humanitaryzmu wsrod zolnierzy, jest bardzo podobna scena.
Zolnierze jada na akcje, a glowny bohater czyta jakas ksiazke z
filozoficznym tytulem. Pozniej na pytanie kumpla, czy podoba mu sie
ksiazka, odpowiada, ze nigdy jej nie czytal, ale zawsze ja wyjmuje,
zeby wkurzyc innych :)


I za to chwalę "Black Hawk Down". Rozumiem jednak, że niektórzy nie
lubią u siebie tego typu uczuć, bo uważają, że nie można odczuwać
radości z czyjegoś cierpienia. Że jest to złe. I mają rację, to jest
nieetyczne, ale na tym polega siła tego filmu, że nawet u takich ludzi
potrafi wywołać tego typu reakcje. W pewnym sensie jest to pierwsze 20
minut SPR zrobione w dwie godziny. W SPR jest scena, kiedy piechota w
końcu dostaje się do bunkru i oczyszcza go z Niemców miotaczem ognia. Co
czuje widz? Cholerną satysfakcję. Niełatwo coś takiego osiągnąć.


W skali jednej sceny nie, ale zwroc uwage, ze Spielberg zdolal w calym
filmie pokazac jednak kilka razy jakas bardziej ludzka twarz wroga.
Pokazal tez, ze bardziej ludzkie _podejscie_ do wroga jest na wojnie
bledem nie do wybaczenia. Ale ja po SPR mialem jednak wrazenie, ze tam
po prostu walczyli ze soba _ludzie_ po obu stronach. W BHD wiem, ze po
jednej sa nasze chlopaki, a po drugiej dzicz. No a chyba nie
zaprzeczysz, ze SPR jest bez watpienia pokazany ze strony
amerykanskiej? Czyli da sie to zrobic bardziej uczciwie, jesli sie
chce.

Dlatego BHD w moim odczuciu nie jest filmem antysomalijskim jako takim.
On jest filmem anty-antyamerykanskim. Kazdy stajacy naprzeciwko naszych
zolnierzy to bezmyslna masa. Przydatne ujecie w obecnej sytuacji
politycznej.



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)