Projekt badawczy Polska-Namibia 2010

szukam pracy
Mam 32 lata, jestem ubezpieczona w KRUS, pracownik socjalny, technik
ekonomista, studium hotelarskie, komputer, j.angileski w stopniu
komunikatywnym, podejme prace w Krakowie lub okolicach bez
ubezpieczenia, równiez jako opiekunka (doswiadczenie,
referencje).Jestem osoba odpowiedzialna i sumienna. Prosze o
kontakt :aga@op.pl Wyslano z serwisu:
http://www.praca.bajeczka.com.



oj,imw, pamietam te czasy, dla mnie najpiekniejsze
czasy, to se ne wrati, jezdzilem sobie do Reichu, przywozilem po pare tysiecy DM
za lato a w PRL byla ceny, czynsze, zarcie, paliwo dostosowane do tych
wynagrodzen, nigdy w PRL nie pracowalem, po co? Kupilem male gospodarstwo rolne
i zapisalem sie do KRUS a pieczatke na wnioski paszportowe mialem z Gminy. Wtedy
facet nie mogl byc bez pracy, nie dawali takim paszportu, ale rolnikowi, owszem.
Taki pulkownik z MO zawsze troche dziwnie patrzyl, ze rolnik w zlotych
okularach, zawod wykonywany: pracownik w gosp. rolnym, zawod wyuczony-tlumacz,
mgr UJ. Cos mu nie pasowalo, raz sie mnie o to pytali - to im powiedzialem, ze
sie na Zachodzie od Zielonych takich ekologicznych spraw nauczylem, ze w
Krakowie zle powietrze, zywnosc trujaca, a ja chce tylko wlasne jarzynki, woda
zrodlana, autentycznie taka mam, i slonko na roli. Wiem, ze tych bzdur nie kupil
ale co mial robic, bidny pulkownik, wszystko bylo w porzadku - staly meldunek na
wsi, KRUS zaplacony, nr. gosp . byl, podatek rolny byl. Teraz juz smutne dla
mnie czasy, z tych euro, co zarabiam latem nie moge wyzyc 8 miesiecy, musze
pracowac, ze starych czasow zostalo mi to gospodarstwo i ten KRUS kochany. Ale
juz za 100 marek, czyli 50 euro caly miesiac nie wyzyje, jak w PRL. Wtedy to mi
jeszcze na obiadek czasem w motelu Wanda zostawalo, do dzis pamietam: bryzol,
fryteczki, zestaw surowek i Zywiec. Oj, byly czasy, byly.



Co Wy piszecie?? Próbował ktoś kiedyś we Włoszczowie założyć jakiś sklepik czy
pub. Restauracja?? Fajnie by było. Ale nie opłaca się. Reserved, Orsay?? Ok w
porządku. Z tego co mi wiadomo to ludziska z Włoszczowy wolą jechać do Kielc
czy Częstochowy, gdyż tam jest większy wybór.
Po pierwsze primo we Włoszczowie przydałaby się jakaś robótka. Jakiś zakład co
nie wyzyskuje ludzi, tylko zapewni godziwą płacę za pracę. Jak ludzie będą
mieli kaske, to kiedyś pomału, pomału zaczną powstawać sklepy, restauracje itd.
Nie od razu Kraków zbudowano.
Ale dobrze słyszeć, że we Włoszczowie w tym kierunku coś drgnęło. Pływalnia,
obwodnica, inkubator, podobno Tesco, KRUS. Nareszcie coś się zaczyna dziać.
Ale po pierwsze praca i po ostatnie praca. bo bez pracy ,,nie będzie niczego" i
będziemy się wtedy pytać ,,co się stało się".
Pozdrawiam.



No tak, pewnie po likwidacji oddziału KRUS w Szczecinie wskaźniki
jeszcze siądą. A w Szczecinie bezrobocie wynosi obecnie 12% ! Dno.
W Sopocie bez pracy jest tylko 2,4 proc. mieszkańców - Gdynia - 2,6
% Poznań 3,0 %, Warszawa 3,1 %, Katowice 3,4 %, Gdańsk i Kraków po
3,9 %, Olsztyn 4,5 %, Krosno 4,7 %, Wrocław 4,8 %. Ale myślą i
ponadto walczą o swoje.



co do kryzysu - jest polityczny, i to mnie generalnie nie obchodzi, bo dla
każdego kto uważnie śledził III RP i kaczyńskich te ich rządy nie są żadnym
zaskoczeniem.
uwielbiam mazury, jedynie w michigan w stanach prawie tak samo mi się podobało,
uwielbiam kraków, kocham moich przyjaciół, starówkę, wiele innych miejsc. ale
wyjadę, i napiszę czemu.
mamy teraz wzrost gospodarczy, którym możnaby zrównowazyć budzet, ukrócić
rozkradanie budżetu przez lewych rencistów, krus, itp itd. nie robi się nic, już
za niedługi czas zacznie nam się kompletnie rozsypywac system emerytalny (wiem,
swoim wyjazdem zadam mu kolejny cios, ale na boga - nie mam 9. żyć jak kot),
najlepsze miejsce do życia w polsce, warszawa, jest jednocześnie kompletnie
ogarnięte beznadziejnym wyścigiem szczurów, ludzie u mnie w pracy słaniają się
na nogach, ledwo na oczy nieraz patrzą, i nie mają nawet kiedy wydawać
pieniędzy, które zarabiają.
już pomijam kwestie bezpieczeństwa na ulicach, bo a anglii wcale tak rózowo nie
jest (mogę wyjechać w każdej chwili do wiednia, bardzo sobie cenię
bezpieczeństo.., za darmo praktycznie się przenieść, ale nie chcę, i nie chce mi
się pisać czemu). po prostu tam jak się ma normalną robote, nie mówię o jakimś
robieniu kariery, wdrapywaniu się na sam szczyt, możesz po prostu żyć, a nie
wegetować lub zaharowywać się na smierć.
a jak komuś zalezy na robieniu kariery, to tam przynajmniej w wieku 40 lat
będzie sobie mógł pozwolić na pójście na emeryturę, jeśli tylko dostanie
odpowiednią szansę od losu, i z niej skorzysta.



Ja bym się nie czepiał studentów, lecz wyłącznie kadry naukowej.
Skończyłem AE w Krakowie i studia międzywydziałowe na UJ, więc mam
całkiem niezły przegląd nauczania na różnych kierunkach. Moim
zdaniem studenci się nie uczą, bo większość wykładowców robi
wszystko, aby ich do nauki zniechęcić.
Po pierwsze, duża część zajęć opiera się na referatach studentów.
Student otrzymuje tekst, do którego opracowania nie jest
przygotowany. Streszcza go na zasadzie wyjmowania z tesktu co
drugiego zdania. W czasie wygłaszania tak przygotowanego referatu
prowadzący zajęcia albo śpi, albo milczy, aby student mógł się
wykazać. Zajęcia mijają i nikt się niczego ciekawego nie dowiaduje.
Dlaczego studnet ma się uczyć, jeśli na zajęciach wszelkie wysiłki
skierowane są na uśpienie słuchaczy, a nie obudzenie ich ciekawości?
Ale czasem student jest zainteresowany tematem sam z siebie. I tu
mamy drugi problem - student sięga po podręcznik. Często jest to
skrypt wykładowcy, jedyne jego godne uwagi dzieło. Poziom tych
skryptów jest często tak niski, że odbiera chęć do nauki każdemu
poza skończonymi masochistami.
Zawsze może się znaleźć student, który rzuci skrytpem i weźmie się
sam, bez zachęt ze strony wykładowcy, do czytania tekstów
źródłowych. Taki student pojawia się później na egzaminie testowym.
Ma dużą wiedzę, ale niestety to nikogo nie obchodzi. Materiałem do
egzaminu było 50 stron tekstu z podręcznika. Na podstawie tak
ograniczonego materiału nie da się sformułować sensownych pytań i
dlatego pytania na tekście są bezsensowne. Im więcej student wie,
tym trudniej odpowiedzieć mu na pytania, których szczegółowość
przekracza granice zdrowego rozsądku. Taki student rozumie poroblem,
a nie zna na pamięć wszystkie zdania ze strony 238.
Studenci się nie uczą, bo są od tego skutecznie odwodzeni przez
wykładowców. Dlaczego wykładowcy odwalają takie coś? A jak mają to
robić lepiej, jeśli za ich pracę nie otrzymują rozsądnego
wynagrodzenia? Jak mają przygotować zajęcia, wybrać dobre teksty,
przygotować dobre egzaminy, jeśli mają 2 etaty i trzy fuchy?
W każdym razie uwielbiam takie dyskusje. Polska nauka? A co to
takiego? Dalej będziemy płacić na KRUS i górników, a co! Po cholerę
nam jakaś nauka? Koniec odcinka 1675. Na następny zapraszamy za
tydzień.



panie pioskee, dziekuje, ze sie pan odniosl do moj
ego postu i slusznie tlumaczysz innym, ze wiekszosc pieniedzy obecnych emerytow
zrabowano jeszcze w PRL, ktos mi kiedys mowil, kto byl duza szycha w koksowni
obok Huty Katowice, latal helikopterem, to byl wtedy wysoko,ze on wie, ze aby
dokonczyc cos w Hucie Katowice brano pieniadze z ZUS, mowil mi tez o
gigantycznych stratach w czasie budowy, ale to inny temat choc te straty to tez
juz potem byly placone z owczesnego ZUS, czyli ten sam temat. Jest jednak drugi
aspekt mego poprzedniego postu- taki, ze i dzis obawiam sie, ze koncowe
emerytury takich ludzi jak ja (44 lata) beda duzo oskubane przez obecne,( nie
majace nic z PRL wspolnego)decyzje -np. emerytury gornikow, masa lewych rent
dla gosci,ktorzy spokojnie pracuja na czarno albo za granica. To jest inny
problem ale tez warty przemyslenia- moim zdaniem kto nie musi, niech nie placi
ZUS, niech sobie kupi gosp. rolne, jak ja, i placi KRUS, albo niech wyjedzie za
granice, albo kombinuje cos na lewo, kazda wplata do ZUS jest w polowie
stracona, a nie wiem czy nie jeszcze bardziej. Bardzo oplaca sie nadal odlozyc
sobie cos, nawet wziasc maly kredyt i zamiast do ZUS kupic male mieszkanie na
wynajem w duzym miescie,w odleglosci akceptowanej przez ludzi, potem z wynajmu
przez np. 15 lat splacac kredyt ale po splaceniu mieszkanie zostaje nasze i
mozemy je wynajmowac do konca zycia, ja sie tak dodatkowo chce zabezpieczyc,
oczywiscie musi to byc pewne miejsce w atrakcyjnym miescie gdzie sa studenci,
mlodzi do pracy, turysci zeby bylo potem komu do smierci wynajmowac. Oplacaja
sie tylko mieszkania male, maks. 2 pok lub super wielkie, luksusowe apartamenty
w centrum tych miast, no, ale na takie to raczej trudno teraz odlozyc, nawet
pracujac na zachodzie,w Krakowie ceny takich super mieszkan dochodza do 8-9 tys
zl za metr2, zwykle mieszkania to ok.5 do6 tys za m2, dobre tez sa male domki
pod miastem ale drogie, byly tanie pare lat temu.Lepsze wlasne mieszkanie na
wynajem niz budowac budynki ZUS.Jak ktos sie boi o ubezp. zdrowotne to mozna jz
dzis wykupic sobie prywatne, zreszta Religa mowil, ze juz niedlugo to podobno
ci co placa ZUS zeby byc normalnie traktowani tez beda sobie musieli takie
kupowac, wspominal cos o ok 100 do 150 zl na miesiac, tak wiec rzecz jest juz
na tapecie. W ZUS zostana ci co musza, reszta bedzie sie powoli wyplatywac.
Mozna tez placic sobie ´na emeryture prywatnie jak ktos nie wierzy w te moje
mieszkaniowe pomysly.



nie ma sie co smiac z rolnikow, bo to prawda
koszty transportu,magazynowania i utrzymania marketow, z ktorych to firm wiele
przez lata nie placilo podatkow w Polsce, nie sa az takie jak ceny,ktorych chca
od nas.Naturalnie nie jest to 250% za duzo, to byla pomylka, ale szacuje,ze na
kazdym produkcie moznaby placic o 25% mniej bez uszczerbku dla realnego
funkcjonowania marketow.U nas jest za slaba konkurencja wielkich, mocnych
diskountow gotowych na wojne na smierc i zycie, jak to jest np. w RFN z Aldi.
Aldi jest tak tani i dobry, ze masy ludzi porownuje ich ceny i inne sieci wiele
sie do gory nie posuna, znajac psychike Niemca, ktory nigdy nie przeplaci.U nas
pozwalaja sobie na wszystko, bo nikt nie ma takiego kapitalu jak bracia Albrecht
- wlasciciele Aldi, aby ich przebic. Jedyne wyjscie, zgodne z przepisami, to nie
obowiazek oznaczania jakis cen sugerowanych,to nie przejdzie, ale polaczenie
duzych jednostek producentow rolnych w spolki, ktore moglyby wynajac place
targowe w miescie lub wybudowac sklepy, male, proste,podobne do sklepow Aldi,
jeden projekt na caly kraj, jedna nazwa, np. Agrodiscount i ceny zawsze duzo
nizsze niz inne sklepy, powinny tam byc proste rzeczy produkowane przez
rolnictwo z dodatkowym dzialem produktow bio-ekologicznych dla grupy klientow
zorientowanej na produkty bio, rozne miody,ziola,zdrowe sery, takze owcze,kozie.
Do tego proponowalbym handel miesem,ktorego nie ma w marketach, a jest grupa
ludzi, np. ja, ktore by je chetnie kupila - tj. jagniecina,kroliki, dobre
kaczki,cielecina. Gdybym sam mial duze pieniadze to otwarlbym takie sklepy w
czasach kryzysu, z niskimi cenami, prostym towarem,bez zadnych cudow ale tanio.
Aldi tak zrobil 40 lat temu i osiagnal niebywaly sukces w RFN, ktory rolnicy w
Polsce mogliby powtorzyc.Sklepy te mialyby jeszcze jedna przewage,b. wazna, ze
moglyby celowo prowadzic reklame, ze sprzedaja proste
rzeczy,jarzyny,owoce,chleb,mleko, sery, itd prosto od polskiego chlopa. Markety
maja pod tym wzgledem b. zla opinie i ja , na przyklad, nigdy nie kupuje u nich
chleba,jarzyn, miesa, wedlin,jajek,kiszonych produktow. Mam czas i auto i jade
sobie na plac albo do malego sklepiku pana Tadzia, ktory realizujac moja recepte
ma sklepik dokladnie obok marketu i robi im konkurencje sprzedajac to czego nie
maja albo maja ale bez smaku. Pan Tadziu postawil sobie duzy dom, ma 2 auta,
zyje b.dobrze robiac to co pisze. I tak byloby z rolnikami - trzeba tylko dobrej
organizacji i niestety dosc sporego kapitalu na poczatek. Ale moze mozna go
gdzies pozyczyc? W RFN jest taka grupa bankowo-handlowa dla wsi Reiffeisenbank,
u nas to chyba BGZ i Banki Spoldzielcze, jakies kapitaly maja sami rolnicy,moze
daloby sie uruchomic kase z Unii, szczegolnie na te czesc handlu eko-bio, takie
sklepy na pograniczu miast i wsi to tez miejsce pracy dla czesci ludnosci
wiejskiej bez zajecia, byliby to pracownicy tansi, bo czesto pracujacy dla
siebie i rodziny, ubezpieczeni w KRUS, sklepy te bylyby traktowane jako czesc
dzialalnosci gospodarstwa rolnego, tak jest np. w RFN, wiec u nas jako w kraju
UE sa te same przepisy. Poddaje ten moj wpis pod uwage PSL,pracownikow
ministerstwa rolnictwa,rolnikow. Uwazam, ze maja duzo racji i jako mieszkaniec
Krakowa oczekiwalbym takich sklepow z prawdziwym jedzeniem po niskich cenach.
Sam musze teraz duzo jezdzic i tracic czasu w roznych miejscach aby jesc zdrowo
i tradycyjnie, a nie marketowo - fast foodowo.Pozdrawiam chlopow i zycze powodzenia!



Szablon by Sliffka (© Projekt badawczy Polska-Namibia 2010)